Drogowskazy - Ronin
Proza » Obyczajowe » Drogowskazy
A A A

- Dzień dobry – powiedziałam, obróciłam od drzwi i serce zamarło.

 To on. Doktor Horst Meier, jeden z lekarzy Ravesbrueck.
 Kochał mnie. Tak mówił: Kocham Cię, Rut, wbijając igłę w sutek i przyglądając się grze mięśni. Które reagują pierwsze? Okołoczne? Okrężno-ustne? Śmieszno-policzkowe? Jak bardzo reagują? Skrzętnie zapisywał czas i siłę skurczu w karcie obozowej. Potem wysyłał sekretarza na kawę, a ze mną,- łysą, suchą i śmierdzącą - kochał się namiętnie.
 A w mojej duszy, jak było?
 

 Był przystojnym facetem. Panem życia i śmierci. Blondynem z oczami w błękicie chabrów. Najpiękniejszego chwastu w przyrodzie. Też kochałam tego sadystę, który mówił o miłości. Do mnie i nauki.

 I wbijał ból w pierś. Nacinał udo, wszczepiając wszy, bo wytwarzano z nich szczepionkę na dur brzuszny dla biednych żołnierzy Wehrmachtu, umierających na wschodzie. Mówił, że to dla mojego dobra, bo inny eksperyment w badaniu tej choroby, to robienie lewatywy z moczu ciężarnych kobiet.
 Nie pomogło. Ani żołnierzom, którzy umierali gromadnie wszędzie, a ja i moje wszy nie byliśmy antidotum. Więc zdychali od skutków debilnych decyzji, wcześniej radośnie szerząc goebelsowską propagandę w zwycięskich kronikach.
 Dziewczynom poddanym temu eksperymentowi też nie pomogło. Ich prochy użyźniły okoliczne pola.
 Więc ratował mnie tymi wszami, a badanie piersi to tylko bonus dla nauki. Ją też przecież kochał.

Tysiące uśmiechniętych trupów i ja, mała Rut, która mogła trochę pomóc nauce i żołnierzom.

Czyli jest dobrze, przyjeżdżajcie na pogrzeb, a reszta to spisek komunistów, żydów i skurwysyńskich sił liberalnych.

 

 Pewnie kochał jak umiał. Nie zgodził się na przekazanie mnie swoim kolegom, badającym niepłodność za pomocą wstrzykiwania formaliny w jajowody, czy pięknym badaniom przeszczepów tkanek. Cygance Loli wycięto kawał twarzy, który zamrożono, a następnie próbowano wszczepić znowu. To miało uratować tych przemarzniętych biedaków z frontu wschodniego.

 Nie wiem, czy kogokolwiek uratowało, ale Lolę na pewno nie. Umierała w męczarniach, mając zamiast twarzy, jakąś bezkształtną masę cuchnącej galarety. Niemniej pewnie wniosła jakiś wkład w rozwój chirurgii plastycznej.
 

Byłam drżącym, zwiędniętym liściem, który zwija się na widok igły i podnieca, na widok jego sterczącego penisa, wyraźnie widocznego pod białym kitlem. Bo czułam podniecenie po palpacyjnym badaniu Meiera. Badania granic bólu i chabrze oczu cholernego sadysty.

 I wdzięczna, bo ratował mi życie.
 Pod koniec kwietnia koncertowo zniknął przy wtórze kanonady dział Frontu Białoruskiego.
 I nigdy już o nim nie usłyszałam.
 

 Gdzie ty pójdziesz — ja pójdę, i gdzie ty zanocujesz — ja zanocuję. Twój lud będzie moim ludem, a twój Bóg — moim Bogiem.

 Wyciągi z księgi Rut. Idiotki, która wytatuowała swoje wspomnienia na podbrzuszu i stopach igłą, ukradzioną od dr. Horsta. Tą samą igłą, którą ją badał, ale Rut była uodporniona na kłucie.
 Przyjaciółka Ester, która nocami tatuowała tekst, została rozstrzelana w pobliskim lesie. Przynajmniej umierała wśród zielonych drzew i zapachu żywicy, a to przywilej w tym miejscu.

Jej narzeczony, Salomon, też nie żyje. Był w części męskiej obozu. O ile można mieć pretensje o jego nie-życie po tym miejscu i wydarzeniach. Został tam jako czaszka w muzeum obozowym.

 
Utyłam po latach, to ciężko teraz czytać cokolwiek, w fałdach ciała.
 
-Wie alt bist du? - zapytał, patrząc na mnie. Ze składu wypchnięto dwa tysiące śmierdzących podludzi.
 -Achtzehn

 Przez osiem dób nie otworzono bydlęcego wagonu, w który stłoczono siedemdziesiąt osób. Osób? Żydów z Kielc, czyli chodzące białko z fatalnym genotypem. Ósmego dnia wypchnięto pięćdziesiąt jeden.

  Reszta już była uroczo zimna i niczym nie musiała się przejmować.
 Tylko pozazdrościć.
 -Wie heisst du?
 -Rut.
 -Morgen wirst du zu mir kommen. Aufschreiben. - Spojrzał chabrami na stojącą na rampie kapo, uderzając od niechcenia szpicrutą w cholewę wyglansowanych butów.
 Du bist huebsch - dodał.
  tym, że jestem ładna, akurat wiedziałam. Często słyszałam takie słowa na ulicy, kiedy mężczyźni, cmokając oglądali się za mną.
 Nie wiedziałam, że mogą być na miarę życia. Nawet tego, złożonego z czterdziestu kilogramów mięsa.
 -Und gesund - rzucił w przestrzeń.
Zdrowa też, bo wyhodowałam w swoich ranach miliony wszy, które miały ochronić żołnierzy przed tyfusem.

Badał mój próg bólu i mówił, że mnie kocha.

Pewnie tak myślał.

 
Czasami widywałam się z Salomonem. Pracowaliśmy razem w zakładach Simensa.
-Rut – Patrzył na mnie swoimi migdałowymi oczami z bólem i żalem.

- Dlaczego pozwoliłaś się złapać? Mogłaś uciec...

-Chciałam być z tobą.

-Boże, coś ty narobiła? O ileż ciężej będzie umrzeć.

 -Nie wołaj Boga. Jego nie ma. Chciałam być z tobą – powtórzyła. - Nieważne na jakim świecie.
 -Jest Bóg, tylko nie nasz. Ich i ja w niego wierzę.
 -Jaki?
 -Zły. Okrutny i mściwy. Szalony. Ma miliony twarzy i mówi tylko po niemiecku.-To i ja w niego uwierzę.
 

  -Skieruję panią do doktora Loosa. To znakomity specjalista. Zbada, zrobi zastrzyk i ból zniknie jak ręką odjął. - Pielęgniarka uśmiechnęła się współczująco. - Zaraz przyjdzie pielęgniarz i zaprowadzi panią do gabinetu.

 Byłam w Hamburgu na spotkaniu z moim szefem Abrahamem, dowódcą komórki Goel, która poszukiwała hitlerowskich zbrodniarzy.
 Nie, nie była to oficjalna organizacja. Nie poszukiwała tych skurwysynów, aby oddać ich w ręce sprawiedliwości.
 Goel oznacza „Mściciel”. Każdy zidentyfikowany gad, ginął w cichej egzekucji.
 Dwukrotnie w nich uczestniczyłam, kiedy rozpoznanym zbrodniarzem był jakiś lekarz obozowy. Czytałam im wtedy wyrok. Zawsze po niemiecku.
 W języku mojego Boga.
 A teraz głupie zapalenie korzonków, które poskręcało mnie w paragraf.
 Nacisnęłam klamkę, obróciłam się i serce mi zamarło. To on. Spojrzał tymi znajomymi chabrami, szalenie zaskoczony. Nagle uśmiechnął się krzywo. Pierwsze zaskoczenie szybko mu przeszło.

 -Witaj, kochana Rut. Podobno mam ci zrobić zastrzyk. Teraz igły są jednorazowe i sterylne.

Zamknęłam oczy i oddychałam głęboko. Czy będę w stanie zameldować Abrahamowi? Przecież to patrzące błękitnie bydlę kochało mnie i uratowało życie.

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Ronin · dnia 06.10.2022 21:02 · Czytań: 329 · Średnia ocena: 5 · Komentarzy: 6
Komentarze
Marek Adam Grabowski dnia 07.10.2022 11:24 Ocena: Świetne!
Ocenę już podałem ci gdzie indziej.

Pozdrawiam
d.urbanska dnia 07.10.2022 12:08 Ocena: Świetne!
Bardzo dobry tekst. Sprawny, mocny. Jestem pod wrażeniem. Pozdrawiam.
wolnyduch dnia 08.10.2022 00:17 Ocena: Świetne!
Tak, doskonały, jak dla mnie, gratuluję, pozdrawiam serdecznie.
Ronin dnia 18.10.2022 11:41
Dzięki za opinie.
Zrobiłem sobie paroletnią przerwę od tego miejsca i widzę, że wróciłem do pół-trupa.
Żal dupę ściska jak sobie przypomnę życie tego portalu i nieodżałowaną Miladorę z poezji, która miała szerokie horyzonty i otwarty umysł.
To, co jest teraz to żenada plus TWA.
Chyba szkoda mojego czasu.
Afrodyta dnia 23.10.2022 18:43 Ocena: Świetne!
Poruszająca historia, z tych, które wbijają się w pamięć. Losy ludzi uwikłanych w historię, z tym, że bohaterka nie miała wielkiego wyboru, odkąd znalazła się w rzeczywistości obozowej. Być może rodzaj akceptacji okazał się czynnikiem, dzięki któremu przetrwała. Co tak naprawdę połączyło ją z lekarzem? Czy to relacja, czy tylko sytuacja, wymuszone okoliczności? Do końca nie wiadomo, ale to właśnie sprawia, że tekst jest do bólu prawdziwy. I przeszłość, która nie odpuszcza, zawsze dogania i nie wiadomo, co z nią zrobić, by do reszty nie stracić siebie. Pozdrawiam.
Ronin dnia 24.10.2022 16:14
Bardzo dobra i ciekawa rozkminka Afrodyto.
Ja tak właśnie lubię pisać. Opisuję, ale nie daję żadnych odpowiedzi. Te muszą się urodzić w czytelniku.
Zakończenia też pozostawiam otwarte.
Historia jest zmyślona, ale wcale to nie znaczy, że nie mogłaby być prawdziwa.
Pozdro.
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Marian
28/11/2023 08:25
Marku, dziękuję za odwiedziny. »
gaga26111
27/11/2023 17:56
Dziękuję:) za opinie i czas poświęcony na komentarze.… »
Lilah
26/11/2023 20:13
Bardzo dziękuję, ajw. Moje strofki mają trochę inne metrum… »
ajw
26/11/2023 19:47
Przepiękne tłumaczenie. Pozdrawiam serdecznie, Lilah :) »
ajw
26/11/2023 19:45
Wiolinie - piękna interpretacja :) »
ajw
26/11/2023 19:45
Niby nic, a jednak dzieje się w tym wierszu pomiędzy… »
mike17
26/11/2023 17:54
A ty liż mnie, to taka piękna gra :) Sztuka lizania to nie… »
Yaro
26/11/2023 14:12
Pozdrawiam:) »
Yaro
26/11/2023 14:11
Nie wiem czy celowy rozjazd światów , taki obraz się… »
Marek Adam Grabowski
25/11/2023 14:05
Kopiuje mój komentarz z innego mieszcza: "Ciekawy… »
nicekk
25/11/2023 14:00
NImfa, blacha i smsy. Celowo taki rozjazd światów? Ciekawe… »
ajw
25/11/2023 11:00
Nawet iskrą można wzniecić ogień, więc może nie wszystko… »
valeria
23/11/2023 20:51
Bardzo się cieszę, że mnie odwiedzają takie gwiazdy:) a… »
Pulsar
23/11/2023 17:47
Dziękuję za wpis. Również pozdrawiam. »
mike17
23/11/2023 17:28
No widzisz, Violu, warto posłuchać doświadczonych poetów i… »
ShoutBox
  • Berele
  • 28/11/2023 08:40
  • Poranek; dźwięk budzika, odcisk brudnej ręki na ścianie, szum czajnika, strumień wody do kubka, silnik samochodu dostawczego za oknem; wciśnięcie klawisza w starym radio.
  • mike17
  • 14/11/2023 20:43
  • Sweet dreams, my love :)
  • Jaaga
  • 14/11/2023 12:23
  • Dzień dobry, zapraszam na herbatkę.
  • mike17
  • 13/11/2023 14:45
  • Dzień doberek całej literackiej społeczności :)
  • aleksander81
  • 13/11/2023 09:16
  • I dzień dobry w poniedziałek, do piątku już niedaleko ;)
  • mike17
  • 12/11/2023 14:02
  • Wesoły pozdrowczyk ślę dla wszystkich :)
  • aleksander81
  • 12/11/2023 08:46
  • Wczoraj było święto, w Poznaniu wszyscy maszerowali i jedli rogale marcińskie. Też fajnie!
Ostatnio widziani
Gości online:23
Najnowszy:Gabriel G.