Kukła w Powstaniu, część 2 - Kazjuno
Proza » Historie z dreszczykiem » Kukła w Powstaniu, część 2
A A A

POWSTAŃCZE PRZYGODY KUKŁY

Czternastolatek poczuł grozę, kiedy Julka przeprowadzała go przez pomieszczenia garaży Telefunkena, gdzie zainstalowa­no jeden z pierwszych szpitali polowych.

– Już za chwilę będziemy tu kładli rannych chłopaków z oddziałów sztur­mowych, do których tak chciałeś się dostać – powiedziała, patrząc krytycznie na rozglądającego się Ryśka.

Kukła zadrżał na widok szeregu jeszcze pustych łóżek zasła­nych kocami widocznymi częściowo spod bieli starannie ułożonych prześcieradeł.

– Przynajmniej oni mogą strzelać do szkopów – drżącym głosem powiedział chłopiec.

Z niedaleka docierał terkot serii broni maszynowej, kilkukrotnie zatrzęsły się ściany od wybuchów ręcznych granatów, z trzaskiem wyleciała szyba w korytarzu od bliskiej eksplozji pocisku moździerza.

Kukła wprowadzony przez Julkę do gabinetu szefa sanitarnego baonu Zośka, już w chwilę po przekroczeniu progu poczuł niechęć do doktora Broma. Od razu zauważył, że przystojny lekarz zawładnął sercem jego miłości. Rysiek skręcał się z zazdrości, widząc, jak Julka wdzięczy się do lekarza. Jej uwodzicielskie spojrzenia spod pokrytych gęstymi rzęsami błyszczących oczu, ekscytacja i uśmieszki do ordynatora, potęgowały w chłopaku złość. Trzeciego dnia Powstania do dyżurki pielęgniarek, gdzie odbywała się konsultacja szpitalnych lekarzy, wniósł pokaźny pakunek bandaży i gazy opatrun­kowej. Nagle rozległ się trzask szyby wraz z plaśnięciem karabinowej kuli o ścianę, oderwał się kawałek tynku niedaleko głowy Broma.

– Psia krew! Gołębiarz1! Strzela z okna naprzeciwko – krzyknął jeden z lekarzy. Musimy zmienić pomieszczenie, zameldować naszym chłopakom, niech go zlikwidują!

Oby przystojnego lekarza uśmiercił kolejny pocisk. – Przez głowę Ryśka przemknęła myśl. – Wtedy przytulę zrozpaczoną Julę i będzie mi wdzięczna. Ból z powodu miłosnego zawodu, targające jego uczucia rozmarzone spojrzenia Julki w stronę lekarza, ustały jak uciął z powodu pojawienia się pięknej blondynki. Teraz czternastolatek ze złośliwą satysfakcją spoglądał na przygnę­bioną Julkę.

Dobrze Pigułce, niech cierpi – myślał, czując zjadliwą satysfakcję.

Krystyna – urodziwa przełożona pielęgniarek – okazała się ciężarną żoną Broma.

Czwartego sierpnia przed południem otrzymał pierwszy ważny rozkaz. Zastępca doktora Broma wysłał Ryśka z ważnym meldunkiem o konieczności ewakuacji zakonspirowanego magazynu leków do Szpitala św. Łazarza. Z rogu ulic Mireckiego i Karolkowej, gdzie na tyłach garaży fabryki Telefunken znajdował się ich szpital, miał przejść prawie dwa kilometry na ulicę Tylną, gdzie w suterynie mieścił się zakonspirowany magazyn leków.

– Lepiej, Rysiu, schowaj, albo daj komuś zaufanemu na przechowanie pas z parabelką. Nie zapomnij też o opasce – Brom pokazał palcem na ramię chłopaka z biało-czerwoną otoczką.

Kukła szybko ściągnął z ramienia powstańczą opaskę i schował do kieszeni.

– Nie chowaj jej przy sobie, też zostaw. Jak cię szkopy zrewidują i znajdą, to masz kulę w łeb. To niebezpieczna misja, możesz po drodze natknąć się na Niemców.

– Rozkaz, panie poruczniku – zaskrzeczał Kukła kogucim dyszkantem. – Znam teren, mam tam ciotkę – dodał zadowolony, bo przyszło mu do głowy, że przekazując pistolet z kaburą i pasem oraz opaskę Julce, pochwali się ryzykownym zadaniem.

Sanitariuszkę Pigułkę zastał już któryś raz przy rannym w brzuch akowcu. Poczuł się nieswojo, widząc ją przy nieogolonym blondynie o regularnych rysach twarzy.

* * *

Idąc pochylony wzdłuż murów kamienic ulicy Karolkowej, przestał myśleć o Julce. Drżał ze strachu, słysząc wzmożoną strzelaninę zagłuszaną wybuchami eksplozji od strony celu eskapady. Tam unosiły się chmury czarnego dymu. Od czterech dni nie widział matki i już opuszczając polowy szpital, postanowił odwiedzić ciotkę mieszkającą blisko ulicy Tylnej 5 z ukrytym magazynem.

Może mama jest u ciotki? Muszę się przynajmniej dowiedzieć, co się z nią dzieje? – cisnęły się do głowy pytania.

Przechodząc koło bramy mijanej kamienicy, zamarł w bezruchu, słysząc obco brzmiące męskie głosy dochodzące z pobliskiego podwórka.

Co to za jedni?

Zobaczył wysuwającego się zza węgła żołnierza. Natychmiast wsunął się do uchylonych wrót. Jednak żołnierz obrócił się do niego plecami. Rysiek usłyszał rosyjskie dialogi, za żołnierzem wyszło kilku żołnierzy w nieznanych mundurach uszytych z niemieckiego materiału feldgrau i innym od hitlerowców kroju czapek.

Ruscy? – Nie mógł zrozumieć.

Dwóch z trójki pięciu żołnierzy miało twarze o azjatyckich rysach, a dwójka pozosta­łych z przewieszonymi przez plecy karabinami dźwigała skrzynki z amunicją. Uciszyła się kanonada wystrzałów i wybuchów, dochodząca z kierunku ulicy Wolskiej.

Atak został odparty? A może nieprzyjaciel zajął nasze pozycje? Wtedy doręczenie meldunku będzie niemożliwe – zastanawiał się.

Ostrożnie krocząc w stronę bitwy toczonej w rejonie północnej części Woli, kilka razy chował się w napotykanych krzakach lub za załomami budynków i bram. Zbliżył się do ulicy Grabowskiej, gdzie mieszkała ciotka. Wreszcie zobaczył kamienicę z oknami jej mieszkania. Wtedy ponownie go przeraził regularny tupot żołnierskich butów. Jak potrafił najciszej, zanurkował w cuchnącej zgnilizną murowanej wnęce z kubłami śmieci.

Tu już panują Niemcy – nabrał przekonania, po wychyleniu się ze śmietnika i patrząc na odbiegających w stronę ulicy Wolskiej uzbrojonych esesmanów w hełmach. – Może już zajęli magazyn leków? Czy wykonanie rozkazu ma jeszcze sens?

Po długim pukaniu drzwi otworzyła ciotka.

– Rysiu! Żyjesz, całe szczęście, że nie wdałeś się w tę krwawą awanturę. Słyszałam, że niedaleko stąd Niemcy rozstrzelali kilkudziesięciu powstańców.

– Ja też jestem żołnierzem powstania. – powiedział zaskoczony chłopiec.

– Matko Boska! Ty idioto. – Złapała się za głowę ciotka. – Rysieńku, jak się dowie twoja matka, to padnie trupem na zawał. – Widziałam, jak ci młodzi szaleńcy z pistolecikami szli na barykady na Wolską. Potem prawie bezbronnych pozabijały i rozjechały niemieckie czołgi. Tu już wszędzie panoszą się esesmani i rosyjscy degeneraci z oddziałów Własowa.

– Ja do cioci na chwilę, przyszedłem na ulicę Tylną z ważnym meldun­kiem. Powiedz co z mamą?

– Też nic nie wiem, ale nie mogę cię puścić na pewną śmierć – powiedziała siostra matki, patrząc z troską i niepokojem na siostrzeńca. – Dostaniesz na obiad smaczny kalafior i młode ziemniaczki z koperkiem, prosto z mojego ogródka. Mam też kompot z porzeczek.

Obawa przed aresztowaniem, a potem prawie pewność rozstrzelania, ostudziła zapał chłopca. Zawahał się, czy wypełnić powierzoną mu misję. Ponownie się zastanawiał, czy dotarcie do magazynu leków i środków opatrunkowych jest możliwe i czy ma jeszcze sens. Ponadto dotarły do niego nęcące zapachy gotującego się kalafiora i podpiekanej na tłuszczu tartej bułki. Od wczesnego rana nie miał nic w ustach. Pamiętał słowa doktora Broma przestrzegającego ruszających na akcję powstańców, aby nic nie jeść. Lekarz tłumaczył, że leczenie postrzału w brzuch z wypływającymi treściami żołądka prowadzi do szybkiego zakażenia krwi, a potem niechybnej śmierci. Teraz był niezdecydowany, mimo niepokoju o konsekwencje oberwania kuli w żołądek, wolę wykonania rozkazu pokonał docierający z kuchni zapach.

– Dobrze ciociu, chętnie zjem. Potem obiecuję, że będę ostrożny. Sprawdzę, czy jest sens przekazania meldunku, przecież nie raz bawiłem się w woj­sko z tutejszymi chłopakami, znam tu każdą dziurę.

* * *

Późnym wieczorem Rysiek dotarł do ulicy Tylnej 5, gdzie mieścił się zakonspirowany magazyn medyczny. W rozświetlonej świeczką piwnicy opuszczo­nego budynku walały się kawałki karto­nów. Na klepisku bielała rozwinięta rolka bandaża, co wskazywało na pośpieszną ewakuację.

Zdążyli uciec? – zastanawiał się chłopiec. – Może zabrali wszystko Niem­cy i rozstrzela­li magazynierów?

Przemykając się z powrotem do polowego szpitala, grozę śmierci przeżył niedaleko domu ciotki.

Słysząc warkot powoli jadącego z naprzeciwka samochodu z wygaszonymi światłami, ledwo zdążył się schować za niezbyt gruby pień drzewa, Nagle, błysnął i oślepił go jaskrawy snop reflektora szperacza, pojaśniało jak w dzień. Zamarł przerażony. Duży gestapowski kabriolet przystanął w odległości najwyżej kilkunastu metrów.

Zobaczyli mnie! – przeraził się – zastrzelą! – myślał dociśnięty do pnia z sercem walącym jak kowalski młot.

– Es musste ein Hund sein, kein Bandit 2 – usłyszał baryton.

Reflektor jeszcze kilka długich sekund omiatał fasady sąsiednich budynków i piwnicz­nych okienek, po czym samochód ruszył dalej. Mniej denerwującą przygodę, także mogącą się zakończyć utratą życia, przeżył u kresu nocnego przemarszu. Schylony truchtem dobiegał do polowego szpitala, kiedy usłyszał:

– Stój, kto idzie!? – ryknął męski głos.

Chłopak nie zwolnił kroków i w tym momencie rozległ się dźwięk przeładowania zamka broni. Ujrzał skierowaną ku sobie lufę pistoletu maszynowego Sten.

– Jestem łącznikiem z meldunkiem. – Wystraszył się czternastolatek.

– Masz gnojku szczęście, że jesteś kurduplem. Chciałem pociągnąć za spust – powiedział groźnym głosem stojący na czatach powstaniec.

* * *

Gdzie jest Julka z moją parabelką? – denerwował się Rysiek, wbiegając do sali rannych.

Odetchnął z ulgą, widząc na jednym z dwóch pozostawionych łóżek przystojnego powstańca, przy którym rano siedziała dziewczyna jego marzeń. Twarz ciężko rannego była mokra od potu, mimo migotliwego płomienia dającej mroczne światło z kopcącej naftowej lampy, chłopak dostrzegł na twarzy leżącego bordowe wypieki. Ranny dygotał od wysokiej gorączki. Na zapytanie o pistolet wymamrotał coś niewyraźnie. Kukła się nad nim pochylił. Powstaniec pokazał palcem pod łóżko, a Rysiek po zapięciu pasa z tkwiącą w kaburze parabelką i wetknięciu do kieszeni biało-czerwonej opaski udał się do pokoju lekarzy. Należało złożyć meldunek.

W obszernym pomieszczeniu lekarskiej dyżurki panowała nerwowa atmosfera, która go zaskoczyła. Jedynym źródłem światła w przyciemnionym pokoju, gdzie odbywała się gorączkowa narada, był zawieszony samochodowy reflektor nad stołem operacyjnym w sąsiedniej sali. Od pomieszczenia, w którym jeszcze rano operowano rannych, dyżurkę oddzielała teraz rozsunięta szara draperia rozdzielająca przedtem dwa pomieszczenia. Zza muru garaży docierał warkot motoru napędzającego prądnicę zasilającą wiszący reflektor. Chwilę po wejściu Kukły na chwilę przerwano rozmowy. Zastępca Broma zmierzył przybysza wrogim spojrzeniem i rzucił w stronę Ryśka:

– Gdzie się pałętałeś cały dzień? Zaczekaj, zaraz porozmawiamy – zagroził przybyszo­wi.

Znad biurka podniósł się doktor Brom, jego twarz była napięta.

– Nie możemy brać dwóch konających – powiedział dowódca punktu sanitarnego. – Nie nadają się do transportu.

Wtedy dopiero Kukła rozpoznał Julę stojącą obok żony Broma.

– Proszę dać mi do pomocy jednego żołnierza. Przeniosę z nim kaprala Leszkiewicza na noszach – powiedziała szesnastolatka.

– Bez sensu. Doniesiecie tam umarlaka. Do transportu lżej rannych potrzebujemy ludzi – powiedział zastępca.

– Przykro mi Julu, to prawda, Leszkiewicz kona, nie przeżyje nawet przemarszu na noszach – dodała żona Broma i widząc łzę ściekające po twarzy dziewczyny, objęła ją ramieniem.

Na chwilę wszyscy umilkli, jedynie warczał motor napędzanej prądnicy. Krótkie milczenie przeciął huk serii pistoletu maszynowego. Rozległa się blisko.

– Strzelał chłopak z naszej ochrony, pewnikiem zbliżają się szkopy i ruscy z oddziałów POA, czy POHA3 – napiętym głosem powiedział zastępca Broma.

Mniej głośne pojedyncze strzały było słychać od strony odległej ulicy Wolskiej,

– Skończyliśmy temat umierających żołnierzy – kolejną chwilową ciszę przerwał doktor Brom. – Co z naszą ciężarówką? – Brom zwrócił się do stojącego w kombinezonie młodego szofera stojącej na podwórzu dużej ciężarówki na Holtzgaz4. – Przecież część rannych nie jest zdolna do przemarszu.

– Do ciężarówki nie ma paliwa – powiedział zastępca, głaszcząc wąsika podobnego do wodza Trzeciej Rzeszy.

– Jak to nie ma? – Zareagował nerwowo Brom. – Na korytarzu pełno drew­nianych szafek. Nie musimy zostawiać ich szkopom.

c.d.n.

1Gołębiarzami nazywano uzbrojonych dywersantów Niemieckich (często urzędników pracujących w cywilnej administracji okupantów), strzelających z dachów budynków do warszawskich powstańców.

2Musiałeś zobaczyć psa, a nie bandytę.

3POHA i POA – pisane cyrylicą na naszywkach ubranych w niemieckie mundury Rosjan myliły się powstańcom z RONA i ROA oznaczających Rosyjską Armię Wyzwoleńczą rekrutującą się z armią utworzoną przez jeńców armii Własowa. Żołnierze ci popełniali wielką ilość gwałtów i zbrodni na ludności Woli.

4Mowa o napędzanym gazem drzewnym samochodzie, takie ciężarówki,a nawet samochody dostawcze i osobowe z powodu braków benzyny przeznaczonej dla niemieckich pojazdów wojskowych, służyły w Generalnej Guberni.

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Kazjuno · dnia 04.12.2022 18:17 · Czytań: 282 · Średnia ocena: 5 · Komentarzy: 8
Komentarze
Dobra Cobra dnia 04.12.2022 22:32 Ocena: Świetne!
Piękna druga czesc opowieści o Powstaniu. Szkoda, że tak wielu ludzi przy tej okazji zmarło.


Kaz,

Nie na żarty się przestraszyłem, że zaczynasz wplatać sceny rodem ze Słonecznego Patrolu. A to nasza piekna pielęgniarka, a to "
Krystyna – urodziwa przełożona pielęgniarek"...

No, ale honor patriotyczny obroniony. Chociaż.... Amerykanie jakoś sobie dawali radę w kinie wojennym. A to Parszywa 12, a to Złoto dla zuchwalych. Albo w miarę świeże Bękart wojny Tarantino. Grane z przymrużeniem oka i z humorem, mimo okropności wojny. U nas to się nigdy nie udało. Może tak jestesmy ukierunkowani przez szkole i politykę imamy z tego powodu kij w du.ie. A może musimy cierpieć za miliony.

U nas nawet reklamy z poczuciem humoru się nie sprzedają. Wystarczy popatrzeć na produkcję reklamowe innych krajów... z pięknym przymrożeniem oka i z humorem. A u nas podobno by to wskazywało, że reklama naśmiewa się z reklamowanego produktu ( były robione takie badania). Więc cały czas musimy na poważnie, bez popuszczonych gumeczek w majtkach. A jak kto nas WKU.wi to dostanie w ryj. Polacy....

Więc jedyna nadzieja w Tobie, drogi Kazjuno, że uda Ci się odczarować Polskę.

Nie tak dawno temu dwóch dzielnych młodych ludzi próbowało odczarować Rosję z jej diabolicznego kultu śmierci. Tam co miasto stoją pomniki samych umarlaków: Lenina czy nawet Stalina. Więc młodzieńcy weszli do mauzoleum Lenina w Moskwie i zaczęli tam wymawiać słowa odwołania. Atak demonów był natychmiastowy i potężny. Niewidzialna siła o mało co ich tam nie zadusiła. Można powiedzieć, że ledwo uszli z życiem.

Albowiem bój toczymy nie z krwią i ciałem, ale z mocami nadziemskimi - jak mówi Dobra Księga.
Po tym doświadczeniu wiemy, że Rosja to prowodyr śmierci. Co zresztą widzimy w ostatnich miesiącach. Kult śmierci idzie cały czas naprzód. Ludzie się nie liczą, imzginie więcej, tym lepiej.

Oczywiście nie dajmy się też nabrać na "demokrację i dobroć " USA, bo oni też zabijają, lecz akurat daleko od nas, więc jakimś trafem nas to nie obchodzi. A nawet mamy ich za sojusznika.
Kto wie, może wymordowali nawet więcej istnień ludzkich, niż Ruscy.

Ale o Ruskich już zaczynasz pisać, więc pewnie przypomnimy sobie ogrom ich mordów

Dobrze wstrzeliłeś się z tą opowieścią - właśnie obchodzimy stulecie powstania ZSRR - https://www.theguardian.com/world/.../the-soviet-union-100th-anniversary-in-pictures

Wracając do dzieła: piękna druga część. Czuć, że będzie się działo i przeleje się krew (nie tylko z powodu pękającej cnoty, na którą tak liczą czytelnicy i ktoa zachwala Autor w poprzednim odcinku).

Może będzie Cię stać na odczarowanie nimbu Powstania... To by dopiero było coś!


Pozdrawiam, wyczekując na c.d.


Dobra Cobra
Kazjuno dnia 05.12.2022 22:59
Ciekawy komentarz. Dobra Cobro.
Zarzucasz śmiertelną powagę polskim twórcom w ocenianiu wojny, z czym się nie zgadzam. Pamiętam "Eroikę" Munka, "Giuseppe w Warszawie". Było z dystansem i na śmieszno. Znakomitee i zabawne kino "Jak rozpocząłem 2 wojnę św" ,"Dezerterzy" także pomysłowy obraz.

Poczucia humoru nie brakowało twórcom popularnych chłamów jak "Stawka większa niź życie", czy "4 Pancernych", którym w trakcie zdjęć zdechł Szarik i zastąpiono go dublerem.

Proponujesz odczarowanie Polski? Tego się nie podejmę.
Wybitny dla cząści sceny politycznej Donald Tusk próbowal odczarować Polskę i napisał: "polskość to nienormalność" i co?
Szesnastolatka z Gorzowa Wlk. sklęła męża stanu określając go zdrajcą i szwabskim agentem wpływu, Musiało być Tuskowi głupio

A ja do dziś nie kumam o co Tuskowi chodziło z tą nienormalnością.

Fanatycy i oszołomy zdarzają się w każdym narodzie. Byłem w Niemczech na party i usłyszałem przechwałkę Niemki: "Jestem dumna, że jestem Niemką".
- Z czego jesteś dumna - rzucił się na nią kolega Polak.
Niemka wspomniała o najlepszych samochodach świata,na co kolega odpysknął o najsprawniejszych komorach gazowych do uśmiercania milionów więźniów.

Zachęcasz mnie do odczarowania nimbu Powstania. Tego się nie da i to nawet z pomocą lewackich zdolnych propagandystów, których uwiera, że akowską młodzież uczono patriotyzmu.

Na fali tego ducha mlodzi powstańcy śmiali się z samych siebie śpiewając" ..."a na tygrysy mamy visy" czyli był dystans i poczucie humoru.

Sam pewnie nie miałknąłbym na temat Powstania, gdyby opowieściami o tamtym czasie nie zafascynował mnie powstańczy lekarz, czyli jakoś uległem mitowi.

Masz rację, Dobra Cobro! Trudno ufać komukolwiek,nawet dobroci i demokracji USA. Choć jak dotad w historii od nich nie ucierpieliśmy w przeciwieństwie do wrogich sąsiadów dyrygowanych z Moskwy i Berlina.

Pozdrawiam, Kaz
Dobra Cobra dnia 06.12.2022 14:55 Ocena: Świetne!
Jak, ale jak, mogły mi zniknąć z pamięci tak znamienite tytuły polskiego kina????ujmujące tak niefrasobliwie temat 2 Wojny.

Już wiem, jak to było możliwe- bo jednak większość filmów traktuje o tych sprawach w dojmujacy sposób, co jest naturalne wobec ogromu cierpienia naszego Narodu.

Cytat:
Trudno ufać komukolwiek,nawet dobroci i demokracji USA. Choć jak dotad w historii od nich nie ucierpieliśmy w przeciwieństwie do wrogich sąsiadów dyrygowanych z Moskwy i Berlina
No tak ,ale to prowadzi do myśli, że możemy usprawiedliwiać amerykańskie ludobójstwa Koreańczyków z wojny w Korei, Wietnamczyków z wojny w Wietnamie... I z innych wojenek, które Wuj Sam rozpętuje co pewien czas to tu, to tam. Czy usprawiedliwiamy ich tylko dlatego, że nasz nie zabijali, tylko innych? I na tej podstawie są lepszymi przyjaciółmi, niz Ruscy albo Niemiec?

Ciężko znaleźć odpowiedzi na te pytania.


Pozdrawiam, dziękując za piękna odpowiedź na mój poprzedni komentarz,


DoCo
Kazjuno dnia 06.12.2022 22:30
Sympatyczna Dobra Cobro
Martwi mnie, że tak skąpa jest powszechna wiedza rodaków na temat zbrodni popełnianych przez
komunistów, natomiast gigantycznie poszerzona na temat niechlubnych akcji wojsk i służb USA.

Właściwie, to nie ma się czemu dziwić. Brakuje symetrii, ba! Jest kosmiczna przepaść między wolnymi mediami zachodnimi, a cenzurą w ZSRS i w Demoludach, a także w post-demoludach. Mało się wiedziało o bandytyzmie Wietkongu o zbrodniach w Czeczeni, gułagach, czy okrucieństwach armii północnokoreańskiej.

Tymczasem zarówno Francuzom, jak i Niemcom, od czasu do czasu panoszący się w Europie i na świecie Jankesi zakłócają sny o odbudowie potęg ich narodów.
Nie wierzysz Dobra Cobro?
Jeszcze do końca Pierwszej Wojny Światowej językiem salonów międzynarodowej dyplomacji był język francuski. Wszak cesarz Bonaparte miał w Europie swoje 5 minut. Podobne do Napoleona terytorialne zdobycze przytulił dla uwielbiających go Niemców Adolf Hitler.

Najbardziej wściekły na US Army jest Putin, zwłaszcza że broń dostarczona (głównie) z USA dla Ukrainy ośmieszyła „niezwyciężoną” czerwoną armię, która połamała zęby już na początku bandyckiej napaści przed niespełna rokiem. To kompromitacja ruskiego imperatora, co z pychą straszył świat corocznie na Placu Czerwonym z okazji dnia POBIEDY.

Na żadne zbrodnie nie powinno się przymykać oczu, także na amerykańskie. Kinematografia hollywoodzka z tajnych operacji CIA uczyniła sobie kopalnię pomysłów na filmy akcji. Często opartych na faktach, z umoczonym moralnie prezydentem, sprzedajnymi senatorami.
U nas reżyser podejmujący taki temat byłby samobójcą, chyba że tak pokręci scenariusz, iż widz odnosi wrażenie oglądania nieistniejącej rzeczywistości.

Dzięki za prowokujący do riposty, aczkolwiek celny kontr-komentarz,

Pozdrawiam, Kaz
Dobra Cobra dnia 06.12.2022 22:53 Ocena: Świetne!
Zatem pozostaje tylko oczekiwanie na kolejną część Twego opowiadania.


DoCo
d.urbanska dnia 07.12.2022 11:49
Narracja rozwija się sprawnie, choć nie bez potknięć stylistycznych. Dla przykładu :"zaskrzeczał Kukła kogucim dyszkantem" Lepiej byłoby zapiał, albo "za żołnierzem wyszło kilku żołnierzy" /kilku innych.
Co do Powstania Warszawskiego, to nie ma tu miejsca na humor i luz. Zamordowano wszak całe miasto. I często zapominamy, że oprócz spektakularnej śmierci Akowców, miały miejsce bestialskie i masowe rzezie ludności cywilnej. Piszę o tym w moim opow. "Januszek".
Pozdrawiam Autora.
Marek Adam Grabowski dnia 07.12.2022 17:57 Ocena: Świetne!
Ciekawe i dobrze napisane opowiadanie. Elementy humorystyczne nie rażą mnie; gdybym kiedyś opublikował wspomnienia mojego wujka z A.K. i z Powstania to byłaby draka na obrazoburstwo.

Pozdrawiam

Ps. Miło słyszeć o ulicy "Grabowskiej"; czy naprawdę taka była przed wojna?

Ps.2 Czy możemy ufać Jankesom? Chyba nie mamy wyboru? Teraz sprawdzam może być to czy zdradzą Kurdów i pozwolą Turkom na masakrę. Patrzę w wypiekami na twarzy. Ale nie róbmy z tego opowiadani debaty polityczno-historycznje.
Kazjuno dnia 07.12.2022 23:27
D.urbanska, Dzięki za przeczytanie i celne korekty. Po naniesieniu korekt skorzysta tekst na jakości.
W codziennej powstańczej walce, ale też w przerwach na posiłki, odpoczynek, musiaiy mieć miejsce i chwile relaksu,przyprawione humorem, choć czasem pewnie wisielczym.
W tym kawałku nawiązuję chociaż śladowo do słynnej rzezi Woli.

Szukałem, Danusiu. w twoim dossier opowiadania "Januszek" i go nie widzę, chętnie bym przeczytał.
Serdecznie pozdrawiam. Kaz


Marek Adam Grabowski
Dziękuję za sympatyczny komentarz i super ocenę. Nie wątpień, że jako Warszawiak od pokoleń , musisz mieć niemałą wiedzę o Powstaniu.
Ulicę Grabowską wyszukałem na mapie Woli, dbając o sensowną logistykę poruszania się w terenie mojego bohatera. Chociaż nie wykluczone, że w sierpniu 1944 ulica ta mogła być gdzie indziej.
Przyznaję Ci rację, chociaż debata polityczno/historyczna wynikła samorzutnie.

Pozdrawiam, Kaz
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
18/03/2024 19:06
Pliszko, Posłużyłaś się skrótami myślowymi, ale pełnymi… »
Jacek Londyn
18/03/2024 18:15
Trening czyni mistrza. Kolejna okazja, tym razem… »
valeria
18/03/2024 11:41
Piękne, już bielonych rzeczy nie spotykam już:) chyba w… »
mede_a
18/03/2024 10:45
Jak ja kocham te Twoje maluchy! Ajw- poezji pełna - pisz,… »
Kazjuno
17/03/2024 22:58
Ja miałem skojarzenie erotyczne, podobne do Mike 17. Jako… »
Kazjuno
17/03/2024 22:45
Co do Huty masz rację. To poniemiecka huta do końca wojny… »
ajw
17/03/2024 21:52
Zbysiu - piękne miałeś skojarzenia :) »
ajw
17/03/2024 21:50
Tak, to zdecydowanie wiersz na pożegnanie. Na szczęście nie… »
Gabriel G.
17/03/2024 19:52
Nie ukrywam czekam na kontynuację. To się pewnie za trzy -… »
Kazjuno
17/03/2024 16:40
Dzięki Gabrielu za krzepiący mnie komentarz. Piszę,… »
valeria
17/03/2024 15:17
Gotowanie to łatwizna, tylko chęci potrzebne :) »
Gabriel G.
17/03/2024 12:46
Kazjuno Jestem świeżo po lekturze wszystkich trzech części.… »
Jacek Londyn
17/03/2024 10:31
Proszę o chwilę cierpliwości. Zanim odpowiem na komentarze,… »
Kazjuno
17/03/2024 04:17
Czekamy z Optymilianem, ciekawi twojego odniesienia się do… »
Jacek Londyn
16/03/2024 12:26
Drodzy Koledzy po piórze. Dziękuję za komentarze. Jest mi… »
ShoutBox
  • TakaJedna
  • 13/03/2024 23:41
  • To ja dziękuję Darconowi też za dobre słowo
  • Darcon
  • 12/03/2024 19:15
  • Dzisiaj wpadło w prozie kilka nowych tytułów. Wszystkie na górną półkę. Można mieć różne gusta i lubić inne gatunki, ale nie sposób nie docenić ich dobrego poziomu literackiego. Zachęcam do lektury.
  • Zbigniew Szczypek
  • 06/03/2024 00:06
  • OK! Ważne, że zaczęłaś i tej "krwi" nie zmyjesz już z rąk, nie da Ci spać - ja to wiem, jak Lady M.
  • TakaJedna
  • 05/03/2024 23:43
  • Nie poezją ja, a prozaiczną prozą teraz, bo precyzję lubię: nie komentarzem, a wpisem w/na shoutboxie zaczęłam, a jak skończę, to nie potomni, a los lub inna siła zdecyduje/oceni.
  • Zbigniew Szczypek
  • 05/03/2024 23:32
  • Pliszko - nie! Dość milczenia! Dopóki żyjemy! A po nas krzyczeć będą "słowa", na karcie, na murze...
  • Zbigniew Szczypek
  • 05/03/2024 23:28
  • To, jak skończysz pozwól, że ocenią potomni. Zaczęłaś komentarzem... pozwól/daj nam możliwość byśmy i Ciebie komentowali - jedno "słowo", póżniej strofy...
  • TakaJedna
  • 05/03/2024 23:20
  • ech, Zbigniew Szczypek, fajnie wszystko, wróżba jest, choć niedokończona, ale z tego, co pamiętam, to Makbet dobrze nie kończy ;)
  • pliszka
  • 05/03/2024 22:58
  • A reszta jest milczeniem...
Ostatnio widziani
Gości online:38
Najnowszy:pkruszy