Kukła w Powstaniu, część 3 - Kazjuno
Proza » Historie z dreszczykiem » Kukła w Powstaniu, część 3
A A A
Od autora: Po tym kawałku nastąpi przeskok do innego wątku, też ciekawego aczkolwiek nie związanego z Powstaniem.
Rysiek Kukła jeszcze nawywija, oj nawywija...
Pozdrówka dla PP.
Klasyfikacja wiekowa: +18

 

LIKWIDACJA SZPITALA

Poszły w ruch łomy, ciężkie młotki, jedyna siekiera i okuta kolba starego pamiętającego Pierwszą Wojnę Światową karabinu Lebel. Z zasypanej drzazgami podłogi do dużej balii sanitariuszki zbierały szczapki drewna. Rysiek, rozzłoszczony na czekającą go połajankę od nielubianego zastępcy Broma, wyżywał się, rozbijając ciężkim młotkiem ścianki szafek.

Na podwórzu rozświetlonym z okien pomieszczenia, w którym operowano rannych, zmieniali się kręcący korbą najsilniejsi sanitariusze usiłujący uruchomić silnik ciężarówki. Sanitariuszki z dwoma żołnierzami ochrony lazaretu pomagały lżej rannym wchodzić na pakę samochodu. Ci starali się układać nosze z ofiarami cięższych postrzałów i pokiereszowanych odłamka­mi. Motor kichał jak hipopotam, krztusił się jeszcze jakby oburzo­ny, że ktoś go budzi z błogiego letargu, wreszcie zaczął warczeć. 

– Jazda, nie ma czasu! – krzyknął ktoś niecierpliwie.

Silnik zawył, wypuszczając kłęby dymu cuchnącego spalonym olejem i zapachem tlącej się sosny. Ponownie od ścian lazaretu odbiło się echo grzmocącego serią karabinu maszynowego. 

– To esesmani albo własowcy – ktoś skomentował huk strzelającego serią kaemu. – Naszym kończy się amunicja – dodał.

Po wywiezieniu i odejściu kolejnych rannych, zdolnych do samodzielnego wymarszu wróciła ciężarówka po kilku ostatnich lżej pokaleczonych, wyznaczonych do transportu kołowego. Wzmagała się strzelanina w pobliżu lazaretu. Od czasu do czasu terkotał powstańczy sten, padały strzały z kabeka i po dwa, trzy naboje wystrzeliwane krótkie serie z błyskawicy. Szarpały uszy długie serie karabinu maszynowego ostrzeliwującego broniących lazaretu. Pociski klaskające o mur z drugiej strony garażu powodowały tumany kurzu z odpadającego tynku. Straszliwy huk niedaleko wybuchającego granatu Ryśka na chwilę ogłuszył. Chłopiec przetarł zakurzone oczy i ujrzał patrzą­cego na niego doktora Broma.

– Co ty tu jeszcze szukasz? – zapytał lekarz.

– Pan też jeszcze nie poszedł – odpowiedział chłopiec.

Brom, widząc nadbiegającą Julkę, machnął ręką z rezygnacją. Lekarz i czternastolatek obrócili się w stronę urodziwej sanitariuszki. 

– A ty, tu po co? – Brom zwrócił się do dziewczyny. – Zaraz opuszczamy szpital. Już powinnaś pomagać instalować rannych u świętego Łazarza.

– Pomóżcie mi zabrać kaprala Leszkiewicza. Nie możemy zostawić go na pastwę tych bydlaków. – Spojrzała na garaż. – Jak ma nie przeżyć, to niech skona między swoimi... 

Ponownie po drugiej stronie garaży wybuchł granat. Brom, Julka i Rysiek ogłuszeni eksplozją skulili się, by nie oberwać przelatującymi nad dachem kawałkami gruzu. Z kłębów kurzu wyłonił się obsypany tynkiem żołnierz w drelichu z biało-czerwoną opaską. Rysiek rozpoznał powstańca, który przed godziną stojąc na czatach, omal nie wygarnął do niego ze stena. 

– Kończy nam się amunicja, musimy się wycofać. – Za pamiętanym przez Ryśka wartownikiem wyłoniło się dwóch innych powstańców niosących chłodzony wodą erkaem i pudło z wijącą się taśma pozbawioną wystrzelonych naboi. 

– Wycofujemy się wszyscy – rozkazującym tonem warknął doktor Brom, rzucając ostre spojrzenie wahającej się Julce. 

– Ja tylko na chwilę – powiedziała i zerwała się ku otwartym drzwiom sali, gdzie leżał konający Leszkiewicz.

– Stój idiotko! – ryknął lekarz. Spojrzał na żołnierzy ochrony ruszających w kierunku drogi, gdzie odjechała ciężarówka.

– Trzeba ją zatrzymać. – Podbiegł i złapał za pistolet maszynowy wiszący na ramieniu ostatniego z oddalających się obrońców.

– Zwariowałeś, pan? Mam pusty magazynek – powstaniec z pretensją odpowiedział i wyszarpnął z rąk Broma broń pozbawioną amunicji. Jednak się zawahał. Patrząc na szanowanego lekarza, wyciągnął zza pasa jeden z dwóch zatkniętych granatów Stielhandgranate1 i podał szefowi sanitariatu.

– Ty dawaj parabelkę – doktor Brom zwrócił się do Ryśka.

Lekarz podszedł do chłopca i osłupiałemu chłopakowi rozpiął pas z kaburą zawierającą parabelkę. 

– Doktorze! Niech pan odda moją broń. Ja też nie mam amunicji, Tylko jeden pocisk w lufie. Zapasowy magazynek też jest pusty.

– Zaczekaj tu chwilę – powiedział Brom, odbezpieczył pistolet i wkroczył do drzwi sali z pozostawionymi tam konającym Leszkiewiczem i Julką.

– Julka, mój pistolet – bezwiednie mamrotał Rysiek i postanowił ruszyć za Bromem.

Idąc chwiejnym krokiem, czuł w kolanach watę jak bokser po potężnym sierpowym otrzymanym w szczękę. 

Nie zostanę tchórzem. – Zawładnęła Ryśkiem desperacka myśl. Zanim wszedł do mrocznej sali chorych, usłyszał szamotaninę i zgrzytanie butów o obsypaną szkłem i gruzem posadzkę.

– Jest pan podły! – krzyczała Julka i gdy Rysiek wszedł do sali, gdzie pozostało ostatnie łóżko z leżącym Leszkiewiczem, zobaczył ciągnioną przez Broma opierającą się pielęgniarkę. – To jest niehumanitarne! – protestowała dziewczyna.

Z korytarza prowadzącego do wyjścia na atakowaną stronę garaży rozległy się kroki.

– Chadi Wasia siuda, zdies diewoczka2 – rozległ się sznaps baryton nadchodzącego intruza. 

Zastukały o posadzkę buty kolejnego z niewidocznych jeszcze wrogów. Zamarły w bezruchu Brom puścił Julkę. Znieruchomiała też ona. Zaległa cisza zakłócana trzaskami palącego się za murem ognia i jękami konającego Leszkiewicza. W migotliwym świetle naftowej lampy Rysiek zobaczył lekarza składającego się do oddania strzału z jego parabelki w stronę otwartych drzwi korytarza. Celujący w regulaminowej oficerskiej postawie Brom, wyprostowany jak na wojskowej strzelnicy, przez moment wydał się Ryśkowi postacią groteskową.

Jak pajac popisuje się przed Julką – przemknęło Kukle przez głowę.

– Ruki wierch! – ryknął pijacki baryton. – Razstrielajem kak sabaki. – Zza drzwiowej framugi błysnął bagnet nałożony na karabinową lufę.

Bach! – huknął strzał z pistoletu Ryśka.

Zaszurały buty cofających się własowców. Brom sięgnął do pasa, opinającego popla­miony krwią fartuch, wyjął trzonkowy granat, odkręcił nakrętkę i wyszarpnął linkę zapalnika.

– Wypieprzę tą ruską swołocz. – Zamachnął się i rzucił syczącym granatem, celując w otwarte drzwi, za których framugą czaili się własowcy.

Granat odbił się od framugi i z powrotem potoczył w stronę przerażonych Polaków.

– Plackiem na ziemię! Chować głowy! – ryknął Brom.

Nastąpił błysk ze straszliwym hukiem, po czym ogarnęła Ryśka ciemność.

* * *

Rysiek nie wiedział, jak długo leżał nieprzytomny. Najpierw usłyszał świszczenie w uszach. Dwa razy przełknął ślinę, co sprawiło, że powoli zaczęły do niego docierać miarowe popiskiwania Julki i basowo powtarzana litera a... a... a…, jakby sapiący mężczyzna trenował mięśnie, podnosząc ciężką sztangę.

– Nu dawaj, dawaj Sierioża, ja tożie choczju pajebać. Konczi – niecierpliwił się drugi Rusek.

– Ja tożje choczju – rozległ się głos trzeciego własowca.

Gwałcą Julkę – zrozumiał chłopiec.

Od zaspakajających teraz z Julką swe hucie Rosjan, Ryśka, oddzielało wywrócone szpitalne łóżko, porozrzucane materace i nieruchome ciało kaprala Leszkiewicza, jakby spokojnie śpiącego na posadzce. Przysłuchujący się gwałtowi Kukła nie zastanawiał się, co się stało z doktorem Bromem, postanowił dalej udawać nieprzy­tomnego. Wsłuchując się w jęki dziew­czyny, poczuł narastające erotyczne podniecenie...

1Stielhandgranate – zaczepny trzonkowy granat niemiecki.

2Choć tu Wasia mamy dziewczynę.

 

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Kazjuno · dnia 12.12.2022 14:47 · Czytań: 378 · Średnia ocena: 5 · Komentarzy: 11
Komentarze
Dobra Cobra dnia 13.12.2022 16:49
Ojoj, niedobrze się dzieje w warstwie lirycznej! Nasi przegrywają :( A nasza laseczka.... Eh....


Sugestie do zmian:
Cytat:
– Ty dawaj parabelkę – doktor Brom zwrócił się do Ryśka.

Lekarz podszedł do chłopca i osłupiałemu chłopakowi rozpiął pas z kaburą zawierającą parabelkę.
może za drugim razem razem, zamiast parabelke, dać: pistolet? Żeby nie było takiego powtórzenia.

Cytat:
– A ty, tu po co? – Brom zwrócił się
może nie dawać tego przecinka po: ty?


Dawaj dalsze części!!!!


DoCo
Kazjuno dnia 13.12.2022 18:16
No tak, tak... Dobra Cobro, celna uwaga: rzeczywiście liryki tu mniej niż na lekarstwo.

Dziękuję serdecznie za redakcyjne uwagi, absolutnie słuszne, Naniosę poprawki.

Też wdzięczny jestem za zdanie:
Cytat:
Dawaj dalsze części!!!!
. Najwidoczniej akcja zaczęła Cię wciągać i skoro Ty to piszesz, to rosnę we własnych oczach.

Tę historię z odbitym od framugi granatem i wystrzeleniem ostatniego pocisku z parabelki opowiadał mi i chłopakom dr Brom jak wędrowaliśmy do lasu na rydze. Miałem chyba 11/12 lat i uwielbiałem jego powstańcze opowieści.

Odejdę teraz od Powstania i przerzucę akcję do okupowanego Krakowa. Do Kukły oczywiście wrócę, ale jego powstańcza kariera skończyła się w powyższym rozdziale.

Pozdrawiam serdecznie.
Dobra Cobra dnia 13.12.2022 22:39
Bardzo pasjonują mnie opowieści, w których główny bohater ginie na samym początku. Ileż wtedy jawi się nowych możliwości! I jak zacier zaczyna szybko dojrzewać.

Pozdrawiam pięknie,

DoCo
Kazjuno dnia 14.12.2022 08:22
He, he, he... Kukła żyje, a jego niezwykły życiorys - opisany w dalszych częściach - będzie dowodem wprost na słuszność porzekadła, "co ma wisieć, nie utonie".

Cierpliwości, Dobra Cobro,

Pozdrawiam serdecznie,
Kaz
Marek Adam Grabowski dnia 14.12.2022 14:34 Ocena: Świetne!
Poprzednie części czytało mi się lepiej, ale i tak seria jest dobra.

Pozdrawiam
Kazjuno dnia 14.12.2022 16:59
Dzięki, Marku, za wizytę. Chyba masz rację. Też mam wątpliwości.

Pozdrawiam
d.urbanska dnia 16.12.2022 17:01
No, jak mogłeś tak potraktować ulubioną bohaterkę?
Teraz się czepiam: "zo­ba­czył cią­gnio­ną przez Broma opie­ra­ją­cą się pie­lę­gniar­kę" / zobaczył Broma ciągnącego opierającą się pielęgniarkę.
I ort. chuć.
Pozdrawiam ciepło.
Kazjuno dnia 16.12.2022 21:17
Wiem, wiem, Danusiu Urbanska, niesmacznie przedstawiłem prozę najbardziej prawdopodobnej wersji wydarzeń po pojmaniu przez własowców sympatycznej Julki.
Tak ruskie sołdaty traktowały kobiety (zresztą gwałcą teraz Ukrainki) i nie miałem ochoty wymyślać alternatywnych scenariuszy.
Przykro mi, że poczułaś się zawiedziona.
Dziękuję za celną uwagę dotyczącą szyku i wskazanie orta.

Serdecznie pozdrawiam, Kaz
RonaczeK dnia 19.12.2022 00:17 Ocena: Świetne!
No to się zapowiada na dłuższą serię opowiadań, kolejna książka?
Trochę mnie rozbawiło porównanie "Motor kichał jak hipopotam" tylko dlatego że nigdy nie słyszałem kochającego hipopotama o ile one kichają ;) . Poza tym czyta się przyjemnie no i wciąga.
Kazjuno dnia 19.12.2022 09:06
Tak, RonaczKo (użyłem trybu żeńskiego, bo sądząc po ładnych oczętach jesteś zapewne dziewczyną lub kobietą), to rozpoczęta kolejna powieść.
Bardzo mi miło, że czyta Ci się przyjemnie. Też dzięki za świetną ocenę.
Rzeczywiście, motor może kichnąć jak człowiek, pies, a nawet duży zwierzak. Podobnie do Ciebie nie słyszałem kichającego hipopotama, ale skoro to ciężarówka z cylindrami o dużej objętości, prosiło się o większego ssaka. Zresztą hipcie to na pozór miluśkie zwierzaczki - przynajmniej jako takie występują w bajkach dla dzieci. Tymczasem podobno zabijają znacznie więcej ludzi od drapieżników (lwów, tygrysów itp).

Serdecznie Cię pozdrawiam, życząc miłych i smacznych Świąt,
RonaczeK dnia 26.12.2022 23:31 Ocena: Świetne!
Tak, tak a jak samica hipcia chce powiedzieć hipkowi że jest gotowa do pożycia to wchodzi do wody i się wypróżnienia bardzo szybko machając ogonem ponoć aromaty są nieziemskie :lol: :lol: :lol: Co do oczu się powtarzasz zacznę w końcu źle o Tobie myśleć. ;)
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Krzysztof Stasz-Malkowski
10/07/2025 18:04
Dziękuję Miladoro za cenne rady i pozdrawiam. »
valeria
09/07/2025 21:44
Fajne, chociaż końcówka mnie zbiła z tropu:) »
pociengiel
09/07/2025 00:31
i wszystko jasne »
Szwarczyk
09/07/2025 00:00
Czasami to właśnie cień ukazuje nam więcej niż światło. »
pociengiel
08/07/2025 21:09
tak, cień to niebagatelna gwarancja »
Szwarczyk
08/07/2025 20:36
Ja spisałem tylko jego historię, która sama do mnie… »
pociengiel
08/07/2025 15:15
Zastanawiam się, w jaki sposób podmiot liryczny dał stamtąd… »
Wiktor Mazurkiewicz
08/07/2025 15:10
ajw Miło mi; już zapomniałem o tym wierszu, ale tytuł mnie… »
ajw
08/07/2025 10:33
A ja już myślę co będzie w październikowie i to potem mnie… »
ajw
08/07/2025 10:30
Bardzo wzruszający kawałek poezji.. Pozdrawiam serdecznie,… »
ajw
07/07/2025 20:19
Lilah - ja się musiałam latami tego uczyć :) Milu -… »
Wiktor Mazurkiewicz
07/07/2025 16:32
Podoba się bez dwóch zdań, od początku do końca; taki… »
Miladora
07/07/2025 03:25
A ja się nieziemsko ubawiłam. :))) Miłego dnia, Alex. »
Ala Mak
06/07/2025 23:53
Przykro czytać. »
Szwarczyk
06/07/2025 18:43
Dziękuję za miłe słowo i ocenę. Cieszę się, że wiersz… »
ShoutBox
  • Miladora
  • 04/06/2025 15:22
  • Bardzo dziękuję, bo nie spodziewałam się wyróżnienia. :)
  • pociengiel
  • 28/05/2025 10:41
  • moskalik ciapatek a jak dowcipny buk Akbar! powie za rok dwa góra osiem posrają się muchy na jego głowie wcześniej da głos nieczyste prosię
  • pociengiel
  • 26/05/2025 14:18
  • co to z tym Conanem?
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty