Inczi - Ronin
Proza » Obyczajowe » Inczi
A A A
Klasyfikacja wiekowa: +18

- Chuj mnie strzela na takie życie. - Inczi podparł pięścią brodę i beknął. - Ups... sorrry. Tylko praca i przepite weekendy. Kierat normalnie. I po co? - Westchnął.
Po pierwszej zero-siedem zawsze miał skłonności do filozofii z poziomu piwnego stolika, o ile Indianie siadają przy takich meblach. No i raczej piwska nie chleją. Jak to się u nich nazywa? Aa, masato. Sfermentowane coś na ślinie... ślina mi podeszła pod przełyk.
Zgarnął długie, jeszcze wilgotne włosy w koński ogon i związał kolorową tasiemką. Skrzyżował nogi na krześle i kiwał się monotonnie.
- Pomyśl – mówi. - A tam żyjesz całkowicie w rytm natury. Leżysz cały dzień w hamaku, baby zapierdalają na poletkach, gotują żarcie, a ty leżysz i o niczym nie myślisz. Wokół dżungla, Amazonka płynie leniwie jak lawa z Lullalilako, a ty nic nie musisz. |Żarcie się skończy to w las, jakąś gadzinę ukatrupisz i luzik. A my...? - Westchnął znowu. - Ten chuj Dudek, co wyciska z ciebie wszystkie soki, kasa na konto, dzieci, żona chce więcej, dom się buduje. I po co to? – powtórzył.
Co mam mu odpowiedzieć? Takie życie mrówek. Tym z odrobiną szczęścia, mrówek na kontrakcie w Niemczech. Jedna pensja to sześcio-krotność miesięcznych zarobków w kraju. Ludzie budują za to domy, kształcą dzieci, kupują samochody. Zgrzytają zębami, chowają dumę w kieszeń, czasami walą pięścią w futrynę (wydawałoby się, że bez powodu) i jadą dalej z koksem.
Z kuchni dolatywały aromatyczne zapachy. Rodondon, nasz nadworny kucharz, lubił pitrasić.
Wychylił się na chwilę z kuchni.
- Inczi, przestań pierdolić w cały świat. Spieprzaj do sklepu, bo właśnie skończyliście sami flaszkę. Biegusiem! - dodał miękko i z satanistycznym uśmiechem.
Inczi westchnął.
- Idziesz ze mną Piotrek?
- Idź, nie chce mi się.
Z pokoju wyszedł zaspany Ryś. Rozejrzał się nieprzytomny z lekka.
- Żarcia jeszcze nie ma...? Noszszsz, wychlaliście flaszkę?!
- Spoko. Inczi już poszedł do sklepu.
- No jak poszedł? Buty stoją koło łóżka.
Zapadła cisza. Rodondon wyszedł z kuchni, kiwając głową.
- Kurwa, ten debil indiański poszedł boso.

- Wiesz co Piotrek... tam musi być niesamowicie. Szaleństwo kolorów, ptaki śpiewają jak szalone, słychać wrzaski małp, głosy zwierząt... dzień, noc, dżungla nigdy nie śpi. Gwiazdy na niebie wielkie jak arbuzy, deszcz to ściana, a słońce to piec. Wszystko jest tam inne, takie... - szukał odpowiedniego słowa. - Takie pełne. Aż krew inaczej tętni w żyłach.
Wszyscy już poszli spać. Siedzieliśmy we dwóch przy stole zawalonym resztkami jedzenia i pustych butelek po „Gorbaczowie”.
Jest sobota, ciepła lipcowa noc. Wychodzę zapalić przed dom. Inczi za mną. Zapalam papierosa i wydmuchuję pasmo dymu w granatową przestrzeń.
- Inczi, żyjemy tu i teraz. Co mnie obchodzą dżungle i dzicy? W Polsce czeka na ciebie żona i dzieci. Budujesz chałupę, masz świetne wykształcenie, więc co ty pierdolisz o Amazonce?
Patrzył gdzie nade mną.
- Nienawidzę tych komputerów. Pięć lat wtłaczano mi do głowy, że są przyszłością. Że świat będzie się kiedyś opierał na nich. My też. - Ścisnął dłońmi barierkę. - I co to będzie za świat? Ja wiem więcej niż ty. Puścisz bąka pod kołdrą, a to już będzie w bazie danych. Z kim śpisz, co lubisz, o czym myślisz... Maszyna będzie za ciebie myśleć, liczyć i mówić co możesz. Czy dobrze dzisiaj jadłeś, czy wypróżnienie było o czasie i czy aby nie zużyłaś za dużo kalorii w czasie seksu z żoną.To może będzie wygodne życie, ale czy nazwać to można życiem?
- Przesadzasz. Mamy dwutysięczny rok i jakoś komputer nie steruje moim kiblem.
- Zobaczysz – mruknął. - Idziemy spać.
Coś w nim było. Czegoś mu podświadomie zazdrościłem. Jestem tu czwarty rok i powoli robię się roboczym wołem. Praca – kwatera – jedzenie – spanie. Weekend to flaszka i reset.
A on niby żyje jak my, ale inaczej. Nosi te swoje paciorki i koraliki. Zapuszcza włosy, które dziwnym trafem wyglądają na tłuste nawet po umyciu. Chodzi boso, podkoszulki pociął we frędzle i wiecznie zaczytany w książkach o Ameryce Południowej. Raz słyszałem jak mamrotał słowa po hiszpańsku czy portugalsku. Pewnie się uczy.
A ja?

Ryś wpadł na kwaterę jak pocisk.
- Kurwa, Inczi miał wypadek!
Miałem drugą zmianę i gotowałam obiad. Moja kolej.
- Co się stało?
- Wrzeciono chwyciło go za te kudły. Wyrwało kawał skóry z głowy. Ja pierdolę, pogotowie właśnie go zabrało.
Wieczorem piliśmy na smutno.
- No i ściągnęło palantowi skalp, a tu nie ma Indian – mruknął Rodondon. - Ironia losu dla tego świra.
- Ci Indianie nie ściągają skalpów. Pojebało ci się z północnymi. Ci upierdalają głowy. A ta mu została. - powiedziałem, nalewając w kieliszki.
- No i chuj – bez sensu odezwał się Ryś.
- Przynajmniej odszkodowanie dostanie.
- Gówno dostanie! Powinien te kłaki związać. Dudek mówił, że jeszcze kłopoty będzie miał.
- Aha – mruknąłem. - To za jego zdrowie. Pewnie już nie wróci.

Wrócił. Trzy miesiące był w kraju, zrobili mu przeszczep i wyglądał prawie jak dawniej. Tylko schudł.
Dudek chyba nie miał jednak czystego sumienia z tym odszkodowaniem i wyraził zgodę, aby Inczi przyjechał z żoną i dziećmi. Ryś pojechał na dwa tygodnie urlopu i pokój był wolny.
Śliczna kobieta, a do kompletu dwoje aniołków w postaci siedmioletniego chłopca i pięcioletniej dziewczynki. Normalnie obrazek reklamowy szczęśliwej rodziny z amerykańskich filmów familijnych.
Jeździli po okolicy, zwiedzali, bawili się w Disneylandzie. Zawsze za ręce i patrząc bardziej na siebie, niż wokół.
Tylko pozazdrościć.
- Wiesz – powiedziała do mnie któregoś razu, jak siedzieliśmy przy stole, pijąc kawę. - Kocham tego wariata. Myślę, że on mnie też, ale... - zawahała się. - czasami jest jak nieobecny. Nie ma go dla nas. Bredzi o tych Indianach, wykonuje jakieś tańce i łazi jak meksykański łachmyta. Sąsiedzi mówią, że jest nieco walnięty.
- Przeszkadza ci to?
- No nie, ale czuję, jakbym go nie miała całego.
- Daj spokój. Zarobi na ten dom, wróci, zajmie się tymi komputerami i będziecie żyli jak inni ludzie. Trochę późno, ale z głupot wyrośnie. To fajny gość - powiedziałem, ale gdzieś z tyłu głowy chyba rozumiałem ją.
Wyjechała.

Miesiąc później wszystko trachnęło. Wróciliśmy z jednej zmiany na kwaterę.
- Gdzie Inczi? - zapytał Rodondon.
- No jak to gdzie? - Wzruszyłem ramionami. - Z wami na dziale pracował.
- No właśnie nie pracował. - Ryś był autentycznie wkurzony. - Musiałem obsługiwać dwie maszyny. Pił wczoraj? - Spojrzał na mnie.
- Nie. - Nacisnąłem klamkę od jego pokoju.
Był pusty. Nie było nic Incziego. Ubrań, plecaka, jedzenia. Został tylko komputer.
- O kurwa – wysyczał Ryś, spoglądając mi przez ramię.

Trzy miesiące później przyszedł list. Stempel był z Kolumbii.

Chłopaki, przepraszam, że wyjechałem bez pożegnania, ale nie mogłem już tak dłużej żyć. Może zrozumiecie. Za wszystkie pieniądze kupiłem działkę w głębi dżungli. Dziesięć hektarów. Karczuję teren i będę hodował bydło. Jakoś się powinienem utrzymać. Na razie jestem bez grosza i dorabiam u miejscowych w polu. Ciężko jest, znam tylko kilka słów po hiszpańsku i w języku keczua, ale jestem dobrej myśli.
Ania nie zgodziła się tu przyjechać z dziećmi. Nawet ją rozumiem. Dom i rodzina w Polsce. Może ułoży sobie życie bardziej szczęśliwie niż ze mną.
Źle mi z tym, że zabrałem wszystkie pieniądze, ale może wybaczy. Wy też wybaczcie. Zapożyczyłem się u was, bo na bilet już nie miałem. Oddam, jak hodowla ruszy...

- Ja pierdolę! - Ryknął Rodondon. Od was też pożyczył?! Ile?!
- Dwa tysiące euro. - pokiwał głową Ryś.
- Ode mnie tysiąc – mruknąłem.
- Ja pierdolę! - powtórzył Rodondon.
… Z miejscowymi jest różnie. Indianie są nieufni wobec białych. Czasami podchodzą pod mój szałas (domu jeszcze nie ma) i patrzą w milczeniu. Raczej wrogo. A okoliczni farmerzy też niechętni. Chyba nie chcą konkurencji. Byli też u mnie jacyś ponurzy goście. Sugerowali uprawę koki, ale odmówiłem. Niech mi wszyscy dadzą tylko spokojnie żyć.
Niebawem się odezwę. Cześć.
Ps. Tu jest naprawdę pięknie. Tak, jak sobie wyobrażałem.


To był jedyny list Incziego.

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Ronin · dnia 19.12.2022 18:48 · Czytań: 561 · Średnia ocena: 4 · Komentarzy: 18
Komentarze
Dobra Cobra dnia 19.12.2022 22:25
Bardzo pouczające opowiadanie. Ach, gdybyż ach gdybyż miliony polskich emigrantów mogli to przeczytać przed wyjazdem w nieznane... ile mniej byłoby dramatów, ileż mniej śmierci na polskich szosach w autach z kierownicą po drugiej stronie...


Ronin,

Niby obyczajowe, a jednak dobrze się czyta. Sam pomysł ładniutki, wykonanie piękne, więc u jest owa upragniona czytelnivza satysfakcja.

A swoją drogą trochę glupi ten nasz emigrant. Powinien wiedzieć, że w wielu krajach zdjęcie nadal jak na Dzikim Zachodzie. Tam nie Polska, gdzie dzięcielina pała i mało kto (oprocz mysliwych) ma pozwolenie na broń.


Pozdrawiam,


DoCo
Ronin dnia 20.12.2022 12:04
DoCo, tutaj najważniejszy jest dylemat: Do jakich granic można się posunąć, aby zrealizować marzenie?
Nie ma znaczenia czy Incziemu się powiodło, czy nie. Ważne, że je miał, a większość ludzi kończy swoje marzenia na domu, samochodzie i wygranej w totka.
Czy on sam i jego otoczenie nie zapłacili zbyt dużo za jego wizję?
Może zginął w tej dżungli, a może żyje szczęśliwy w kontakcie z naturą i ma w dupie pisanie do kogokolwiek z cywilizacji?
Ot, dylematy...
Dobra Cobra dnia 20.12.2022 15:59
To co piszesz, to wiadomo. Niedobrze jednak, gdy Autor podaje pod tekstem interpretację swego dzieła, bo co zostaje dla biednego czytelnika? Może poczuć się gupi lub ograniczony...

Pozdrowienia,

DoCo
Ronin dnia 20.12.2022 16:58
Chyba się nie zrozumieliśmy DoCo.
Ja nie daję odpowiedzi na powyższe zagadnienia.
To właśnie należy do czytelnika.
gitesik dnia 22.12.2022 06:17
Cytat:
Wie­czo­rem pi­li­śmy na smut­no.

To lepiej tak skończyć z butelką? To droga donikąd a raczej do więzienia psychiatryka a najprawdopodobniej na cmentarz. Ja też sobie poczytałem i mnie wciągnęło. Fajne opowiadanko.
Pozdrawiam świątecznie i życzę dalszych sukcesów w materii słowa i nie tylko...
Ronin dnia 22.12.2022 07:54
A lepiej pierdyknąć rodzinę i oszukać przyjaciół?
Gitesik, to nie jest moja odpowiedź na dylematy tego tekstu, tylko wątpliwość, jaką mogą mieć inni czytający.
Taki miał być. Pokazujący pewne wydarzenia i ich implikacje. Zero komentarza i ocen, czego chyba DoCo nie zrozumiał.
Odzdrawiam i takoż życzę.
Marek Adam Grabowski dnia 22.12.2022 14:33 Ocena: Dobre
Rozumiem, że 18+ jest że względu na wulgaryzmy? Opowiadanie jak zawsze u ciebie jest dobrze napisane. Co do fabuły mam mieszane uczucia. Momentami wydaje mi się chaotyczna, ale finał fajny. Można powiedzieć, że jestem umiarkowanie zadowolony.

Pozdrawiam
Ronin dnia 22.12.2022 14:52
A możesz mi te chaotyczne fragmenty wskazać i uzasadnić chaotyczność?
Marek Adam Grabowski dnia 22.12.2022 15:00 Ocena: Dobre
Już sam wstęp nieco można byłoby uporządkować.
Ronin dnia 22.12.2022 18:08
Ale konkretnie.
Co tam jest do uporządkowania?
Zaczyna się całość opisem rozmowy na imprezie i przemyśleniami Incziego i podmiotu narracyjnego.
Co porządkować?
wolnyduch dnia 22.12.2022 21:28 Ocena: Świetne!
Ciekawy tekst, msz nie ma w nim chaosu, a bohater nietypowy, ale ja go podziwiam za to, że miał odwagę nie tylko marzyć, ale i próbować swoje marzenie realizować, nawet, gdy ono wydaje się być dość abstrakcyjne, ale wiem, że w Amazonii można spotkać Polaków i że też pojechali na wariata i im się udało, kiedyś parę lat temu oglądałam o tym dokument.

Wiadomo, że ryzyko zawsze jest, że może się nie powieść, że są zagrożenia, nawet sama dżungla je niesie, bo przecież to nie tylko piękno, ale i choroby, węże, owady, pajęczaki i inne świństwa,
na dodatek wysokie temperatury i wilgotność powietrza, dla mnie najgorsze byłyby owady i pajęczaki, no i fakt zaaklimatyzowania się wśród tubylców, ale z drugiej strony zawsze coś nowego jest ryzykiem, ale jak to mówią - kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana,
a zginąć można też pod kołami samochodu w każdym kraju, albo nawet na lodzie, uderzając nieszczęśliwie o krawężnik...

Zatem przeczytałam z przyjemnością, może tym bardziej, iż A. Fiedler i T. Halik byli mi bliscy x lat temu...
Pozdrawiam przedświątecznie :)
Ronin dnia 23.12.2022 07:42
I właśnie do takich rozważań i ocen jest ten tekst.
I ja nie widzę w nim nic do uporządkowania, a on sam nie daje odpowiedzi o stosunek autora do wydarzeń.
Ty twierdzisz, że warto poświęcić aż tyle, aby zrealizować marzenie. Bo tu pytanie jest uniwersalne i dotyczy każdego, ludzkiego marzenia.
Czyli mam pierwszy głos w clou sprawy :)
Marek Adam Grabowski dnia 23.12.2022 15:57 Ocena: Dobre
Mógłbyś nieco rozbudować opis na wstępnie, żeby było wiadomo czy to duża impreza, czy zwykła siedzenie przy piwku. Można by tez bardziej rozdzielić przemyślenia Iczniego od narratora. Ale to tylko może subiektywne, czepiaste uwagi. Jak jesteś zadowolony to zostaw jak jest.

Pozdrawiam i życzę wesołych świąt
Ronin dnia 23.12.2022 17:34
A do czego jest tu potrzebne rozwinięcie opisu imprezy?
Jakie znaczenie dla problemu ma jej wielkość?
Ciekawe też, czy ktoś miał problem z rozgraniczeniem myśli Incziego i narratora.
Marek Adam Grabowski dnia 23.12.2022 17:45 Ocena: Dobre
Zostawmy te sprawy.

Wesołych świat
Ronin dnia 23.12.2022 20:10
Słusznie.
Wesołych.
wolnyduch dnia 23.12.2022 22:19 Ocena: Świetne!
Re: Twierdzę, że warto spełniać marzenia, ale nie wiem czy do końca w taki sposób jak czyni to peel, bowiem zostawianie żony i dwójki dzieci z pewnością fajne nie jest,
bo skoro ktoś ma rodzinę, to jednak powinien poczuwać się do tego, by z nią być i ją wspierać, dając miłość, poczucie bezpieczeństwa itp, ale z drugiej strony może
Inczi chciał pojechać, przygotować grunt i ściągnąć rodzinę, ale przynajmniej zachęcić ją do przyjazdu, by później mogła zastanowić się nad tym, czy zostanie czy też nie...
To, że pożyczył pieniądze od kolegów też nie było ok, ale może poczuwał się do tego, by je jak najszybciej zwrócić, nie chcę wydawać jednoznacznych sądów o nim, moje twierdzenie, iż odwaga w realizacji marzeń mi się podoba jest prawdziwe, natomiast myślę, że wcześniej jednak powinien uprzedzić rodzinę, znajomych też, tutaj nie mówię iż był ok, ale sam pomysł zamieszkania z dala od cywilizacji, w zupełnie inny sposób, niż dotychczas, msz jest czymś intrygującym i odważnym i tacy ludzie w tym sensie mnie fascynują, tylko myślę, że łatwiej jest tego typu decyzje podejmować, bez obciążeń typu - żona, dzieci, długi, wówczas nikomu nie wyrządza się krzywdy...

Radosnych Świąt życzę, tak poza tym.
Ronin dnia 24.12.2022 08:52
Ano sama widzisz - chciałby i boję się.
Sądzisz, że gdyby uprzedził, żona i dzieci wybuchnęli by entuzjazmem, a koledzy pożyczyli pieniądze?
Czasami marzeń nie da się realizować bez krzywdy otoczenie i pytanie - czy wtedy warto je realizować?
Czy masz takie marzenie, aby poświęcić dla niego wszystko?
Czy tym ludziom należy zazdrościć, czy raczej współczuć?
Radosnych. :)
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
27/03/2024 22:12
Serdeczne dzięki, Pliszko! Czasem pisząc, nie musiałem… »
pliszka
27/03/2024 20:55
Kaz, w niektórych Twoich tekstach widziałam więcej turpizmu… »
Noescritura
25/03/2024 21:21
@valeria, dziękuję, miły komentarz :) »
Zdzislaw
24/03/2024 21:51
Drystian Szpil - to i mnie fajnie... ups! (zbyt… »
Drystian Szpil
24/03/2024 21:40
Cudny kawałek poezji, ciekawie mieszasz elokwentną formę… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:18
@Optymilian - tak. »
Optymilian
24/03/2024 21:15
@Zdzisławie, dopytam dla pewności, czy ten fragment jest… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:00
Optymilian - nie musisz wierzyć, ale to są moje wspomnienia… »
Optymilian
24/03/2024 13:46
Wiem, że nie powinienem się odnosić do komentarzy, tylko do… »
Kazjuno
24/03/2024 12:38
Tu masz Zdzisław świętą rację. Szczególnie zgadzam się z… »
Zdzislaw
24/03/2024 11:03
Kazjuno, Darcon - jak widać, każdy z nas ma swoje… »
Kazjuno
24/03/2024 08:46
Tylko raz miałem do czynienia z duchem. Opisałem tę przygodę… »
Zbigniew Szczypek
23/03/2024 20:57
Roninie Świetne opowiadanie, chociaż nie od początku. Bo… »
Marek Adam Grabowski
23/03/2024 17:48
Opowiadanie bardzo ciekawe i dobrze napisane.… »
Darcon
23/03/2024 17:10
To dobry wynik, Zdzisławie, gratuluję. :) Wiele… »
ShoutBox
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
  • Slavek
  • 22/03/2024 19:46
  • Cześć. Chciałbym dodać zdjęcie tylko nie wiem co wpisać w "Nazwa"(nick czy nazwę fotografii?) i "Album" tu mam wątpliwości bo wyskakują mi nazwy albumów, które mam wrażenie, że mają swoich właścicieli
  • TakaJedna
  • 13/03/2024 23:41
  • To ja dziękuję Darconowi też za dobre słowo
  • Darcon
  • 12/03/2024 19:15
  • Dzisiaj wpadło w prozie kilka nowych tytułów. Wszystkie na górną półkę. Można mieć różne gusta i lubić inne gatunki, ale nie sposób nie docenić ich dobrego poziomu literackiego. Zachęcam do lektury.
  • Zbigniew Szczypek
  • 06/03/2024 00:06
  • OK! Ważne, że zaczęłaś i tej "krwi" nie zmyjesz już z rąk, nie da Ci spać - ja to wiem, jak Lady M.
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty