głowę rozcieńczono na ulice, gdzie mieści się
restauracja u Wierzynka i jeszcze kogoś.
tam spotkałem się nieraz z sobą, gdy siedziałem
w drugim ogolonym kącie. tam skąd
wstałem i dochodząc tutaj, znów
zamieniłem ze sobą poufne spojrzenie.
drewniaki rozłożyły się na mięśnie tak gładkie,
że zlatywały się do mnie psy,
abym je głaskał i gdy już nie mogłem podnieść ręki
ocierały się o mnie. zostały do tej pory.
kiedy agonia dobiegła do końca,
a kondukt żałobny rozszedł się do domów,
drewno zaczęło powoli zamieniać się w skórę.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
pawelh · dnia 27.01.2009 20:29 · Czytań: 599 · Średnia ocena: 4 · Komentarzy: 6
Inne artykuły tego autora: