Hm... Wiersz bardzo smutny. Za mało ziemi, msz ziemi to akurat jest sporo, niestety bywa, że za mało jest pokarmu czy też wody.
Wiem, to za mało ziemi, to metafora, czyli, że nie mogę sobie znaleźć miejsca, źle się gdzieś czuję?...
Pozwoliłam sobie zabraknąć, msz, brzmi dość dziwnie, rozumiem, iż peelka ma dość wszystkiego i pisze o tym, iż ot tak, pozwoli sobie na odejście, że może jej nagle nie być, że coś ją ciągnie na dno, czyli chyba się jej wszystko wali, ale jak odejdzie to odzyska spokój, swojego rodzaju wybawienie...
No i na końcu przytłaczjąca puenta, iż Bóg wyszeptał o czasie odejścia...
Mnie się zdaje, że On o tym nie szepcze, dopóki sami walczymy o życie, to On nie pomaga w odejściu, może raczej pomaga wówczas, gdy nie ma szans na to, abyśmy nadal byli i skraca nasze cierpienie.
W każdym razie ten wiersz budzi niepokój, ja go odczytuję jako depresyjny, a jeśli mam rację, to warto z nią walczyć, ale czasem trzeba zwrócić się o pomoc, ale mam nadzieję, że to tylko wiersz, a w wierszach mamy prawo do używania wyobraźni, niekoniecznie zgodnej z naszym ja, a peel/ka też nie musi być nami.
Co do strony technicznej, to nie przepadam za inwersjami,
np. napisałabym - za mały też był ocean, a nie - za mały ocean był też.
Zaimek osobowy mym raczej użyłabym w wydłużonej formie czyli
- Usiadłam na moim brzegu i pozwoliłam...
"sobie zabraknąć" - jak wspomniałam dla mnie brzmi dziwnie...
Może - usiadłam, by znaleźć się na drugim brzegu, albo by przejść na drugi brzeg...
Poza tym - niepocieszne, nieprzytulne, napisałabym łącznie.
Mam nadzieję, że mi wybaczysz mój odbiór, a poza tym życzę peelce więcej optymizmu, życie jest jedno, nawet gdy pada deszcz, to po nim wychodzi słońce, warto o tym pamiętać.
Pozdrawiam serdecznie.