Gitesik
To nie jest "gites", taki "dialog", to można było prowadzić w amerykańskim filmie, za czasów słusznie minionych, po "korekcie" na ul. Mysiej, w Warszawie. Wycinano wówczas przekleństwa/wulgaryzmy, słowa i zwroty właściwe dla kultury zachodu, popkultury, nawiązujące do znanych tam zjawisk, wydarzeń kulturalnych i obyczajowych. I tak zmieniano nazwy filmów, dialogi, czasem cały sens "widowiska". Każdy, chociaż troszkę rozgarnięty i znający j. angielski wiedział, że to sztuczne i nieprawdziwe(ja też ciebie tere fere).
Tak samo sztuczny i nieprawdziwy jest Twój Gitesiku - "dialog".
Nauczyciel, odstawiający "pańszczyznę", nienaturalnie, niby w duchu regulaminu, strofujący ucznia, jednocześnie, żałośnie udając, że stara się go zrozumieć i uczeń, który udaje, że zgadza się, że rozumie słuszność wywodu nauczyciela, "lekkiej połajanki", a także konieczność(w konsekwencji), odwiedzenia gabinetu dyrektora. Bardziej prawdopodobne jest to, że wyglądało to tak: - Przemek, co ty tu robisz?!
- O ja kurwa, jeszcze mi tej pierdolonej kurwy trzeba było! Już kurwa spokojnie zapalić szluga nie można, żeby jakieś zajebane, wścibskie babsko...
No coś w tym stylu i to już w moich czasach liceum, a co dopiero dzisiaj.
Więc nie wiem, czy to pobożne życzenia, czy przerysowana, ocenzurowana historia, w którą nikt nie uwierzy, no może taki "ojczulek", jak ja. Tydzień temu byłem w szkole syna i słuchałem pieprzonych wywodów wychow. i pedagoga szk.. Normalnie, to już powinny być zakopane, a ja siedziałem, jak ta cipa i tylko kiwałem głową.
Pozdrawiam serdecznie - Zbyś