Dyrygencik, czyli jak kto woli, obłęd udzielony - mike17
Proza » Miniatura » Dyrygencik, czyli jak kto woli, obłęd udzielony
A A A
Od autora: Mózg jest dość zagadkową galaretą, bowiem, nigdy nie wiadomo, kiedy nas zawiedzie.
I nagle niknie stary świat i pojawia się ten nowy.

                                                        
Kiedy odzyskał przytomność, mówił od rzeczy.
Była to jakaś bezładna sałata słowna, pozbawiony ładu i składu potok ostrych i nieprzyjemnych dla ucha, chropawych dźwięków, których nikt nie chciałby słuchać w piękny, niedzielny poranek, przy wonnej, aromatycznej kawie, w otoczeniu kochającej rodziny.
Bełkotał z zawrotną prędkością, wyrzucając z gardła słowa gwałtowne i niepohamowane, jak wybuchy granatów ręcznych, czynił to zawzięcie i zajadle, gestykulując przy tym, jakby walczył z milionem niewidzialnych, zagrażających ludzkości komarów – mutantów, miotając dookoła groźne spojrzenia, które mogły w tamtej chwili przewrócić całkiem solidny dom, osadzony na solidnym fundamencie, w solidnym mieście.
To zadecydowało o naszym spotkaniu.
Przywieziono go do nas z pianą na ustach, z demonicznym wytrzeszczem, gryzącego trzymających go po obu stronach, krzepkich wieśniaków, kopiącego na oślep powietrze, w którym łowił jakieś urojone postacie przeciwników.
Był niebezpieczny dla siebie i otoczenia.
 
Zająłem się nim, szybko i sprawnie.
To nie on wybrał szaleństwo, lecz szaleństwo wybrało sobie jego. Tego typu olśnienie przychodzi samo. Pewnego dnia po prostu są już inne kolory, inne dźwięki, inne smaki. Otwiera się nowy pokój, w którym nigdy się jeszcze nie było.
Ten wymiar oznacza nieodwracalną zmianę. To podróż w jednym kierunku. Potem jest już tylko to, co może być po trzęsieniu ziemi. Nic nie wraca do normy…
Kiedy już, po wielu kuracjach, które trwały całymi miesiącami, wróciło mu jasne myślenie, kiedy mógł spokojnie odnieść się do własnych przeżyć, opowiedział mi sam, co zapamiętał, będąc „dyrygentem” i co musiało być dla niego doprawdy niełatwe – były to wszak wspomnienia z krainy obłędu.
Wtedy, tamtego, osobliwego dnia, który jakoś, wbrew wszystkiemu, co o nim wiem, przetrwał w jego dziurawej jak szwajcarski ser, pamięci, zrodziła się ta potrzeba:
- Będę dyrygował…
 
Wielu rzeczy musiałem się sam domyśleć.
 
Prawda była taka, że wielki, dębowy stół, na którym dryfował kilka dni, ocalił mu życie, po tym jak statek weterynarza S. dziwnie zniknął z jego świadomości. Rozpłynął się? Dobił do brzegu? Wpadł na rafy? Nie wiadomo. Był i się zmył! A przecież zaledwie przed chwilą z gromadą przyjaciół na jego pokładzie biesiadowali, śpiewali, pili wino i tańczyli.
Trzymając się wielkiego, dębowego stołu lub leżąc na płask na nim, pływał długo po grzywach morskich, aż któregoś pięknego dnia coś gwałtownie wyrzuciło go jak z katapulty – zarył bowiem o piaszczysty brzeg plaży…
 
Nie miał żadnych myśli ani wspomnień – był tu i teraz, na nieznanym lądzie i nie utonął, dzięki temu, że uratował go ów stół, który posłużył mu za ostatnią deskę ratunku.
Przed czym? Cóż to za pytanie? Był tylko mrok niepamięci…
Co było potem, nie bardzo wiadomo – wspomnienie stołu i żeglowania na nim było swoistą wyspą pamięciową.
Znalazłszy się już na lądzie, Walenty ruszył gdzieś przed siebie, i ujmę to zwięźle, żeby nie lać przysłowiowej wody: czas stanął w miejscu.
 
Moja relacja składa się z tego, do czego doszedłem drogą logicznej dedukcji, i z tego, co Walenty opowiadał mi na przestrzeni wielu miesięcy, kiedy to kierowałem jego leczeniem.
W trakcie ostrej psychozy, w trakcie tego mrocznego okresu, który spędził w lesie, na porośniętym trawą, zapomnianym cmentarzu, w starym, opuszczonym grobowcu sprzed dwustu lat, gdzie dyrygował swym chórem, miewał iluminacje normalnego myślenia, kiedy to widział w swych artystach… czaszki, lecz były to krótkie chwile, niemające wpływu na rozwój jego choroby. Jednak dało mi to jasno, czarno na białym, swoistą pewność, że w okresie szaleństwa człowiek miewa chwile świadomego myślenia, wraca na kilka minut dawna osobowość, dawne cechy charakteru i temperamentu, własne wspomnienia, nastroje i odczucia.
 
Czas to pieniądz, lecz czy pieniądz jest czasem?
Na pierwszy ogień poszły średniowieczne kantaty hiszpańskich mnichów, potem skoczne, ludowe kuplety z okolic Morza Śródziemnego, a na koniec mistyczne, ponure pieśni Wikingów oraz jakaś weselna piosenka, szybka jak śmierć i wesoła jak życie, bodajże z Dalekiego Wschodu, którą wykonano tak żywiołowo, że drewniany podest drżał szaleńczo, jakby ziemia się zatrzęsła i po chwili miała się rozstąpić, bowiem jeśli tak się śpiewa, ziemia podobno zawsze doznaje dziwnych podrzutów i nawet pęknięć – wie, co to talent.
Kolejne próby zawierały repertuar jazzowy, nowoczesny – standardy amerykańskie, głośne i pulsujące namiętnością, także latynoskie bossanovy i samby, oraz groźne marsze wojskowe, impetyczne i śpiewane, jakby stanowiły zachętę do bitwy o wszystko, by nagle przejść nieoczekiwanie w egzotyczne, wręcz orientalne pieśni z okolic Półwyspu Bałkańskiego, które wygasły samoistnie starogermańską kołysanką, nostalgiczną niebywale, połączoną zgrabnie w wiązankę przebojów z kilkoma twistami i na sam koniec walcem angielskim, wieńczącym dzieło w sposób wprost genialny.
 
Choć podleczono go u nas w stopniu znacznym, zastosowano najnowocześniejsze metody psychiatryczne, nawet w tej chwili, kiedy piszę te słowa, widzę wyraźnie z okna  gabinetu, jak kroczy dumnie podwórzem szpitalnym i… dyryguje niewidzialnym chórem, trzymając w dłoni kawałek gałęzi…
- Dyrygent… - myśl ta jest jasna jak słońce. – To chyba powołanie…
Zostanie u nas do końca życia, bowiem nic o nim nie wiadomo, może jedynie tylko to, że nazywa się Walenty M., choć owe zagadkowe „M” będzie także dla nas wieczną zagadką.
Jest bezdomny, nie ma gdzie iść. Nie pamięta niczego z przeszłości, poza tym, co udało mu się mi opowiedzieć. Nawet nie wie, gdzie mieszkał do chwili fatalnego rejsu. Zapewne nigdy już sobie tego nie przypomni. Jest już nieszkodliwy – ma miejsce w pawilonie dla chroników.
Na pewno często będę go odwiedzał, często posłucham o jego chórze. Ale jeśli powie, że niebawem przyjeżdżają do niego przyjaciele ze szkolnej ławy, natychmiast zarządzę podwojenie dawek leków. Nie chcę, aby coś poszło nie tak. Niech żyje w swoim świecie, ale niech nie wychyla się z niego za daleko…
Pozwolę się oddalić – na mnie już czas.
 
Czytelniku drogi, wszystko wyjaśnione, wszystko oczywiste. Nie będziesz mieć mi za złe, jeśli zakończę w tym oto momencie? Może istnieją rzeczy, które nie lubią czekać? Może i ja nie lubię na nie długo czekać? Może i ja kocham muzykę i śpiew chóralny?
Zatem pozwól, że zniknę, aby porozmawiać z nim.
On wiele wie, wiele przeszedł. Mam oczywiście na myśli sztukę. Jego niezwykłe doświadczenia mogą i mnie się przydać! Jeśli ktoś twierdzi, że wie i umie wszystko, albo kłamie, albo jest wariatem. Ja nie jestem aż takim bufonem.
 
Jakiś czas temu, w głębokiej tajemnicy przed rodziną i przyjaciółmi, wziąłem pod swoje skrzydła grupkę utalentowanych śpiewaków…
 
 
 
 
23 kwietnia 2023
 
 
 
 
 
 
 
 

 

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
mike17 · dnia 10.05.2023 16:52 · Czytań: 592 · Średnia ocena: 4,5 · Komentarzy: 27
Komentarze
Zbigniew Szczypek dnia 10.05.2023 22:09 Ocena: Bardzo dobre
Dobry wieczór Michał
Zawsze uważałem i będę uważał, że zbyt mocne wnikanie w sens, sprawczą przyczynę, wręcz jądro szaleństwa, doprowadzi, prędzej bądź później, samego wnikającego badacza/lekarza, do szaleństwa. Jest jakiś klimat tego opowiadania, takie troszkę ciężkie, a troszkę "męczące" początek i rozwinięcie, jak w niektórych opowiadaniach E.A.Poe(np.: "Upadek domu Usherów";), by dowalić na koniec, może nie do końca jasnym przekazem. Tak to widzę Michale, zupełnie inaczej, niż w "karpiu na ostro". Możliwe też, że tamto opowiadanie miało dialogi, a to zwykle czyta się łatwiej.
Dwie uwagi - pierwsza, to Twój ulubiony "wytrzeszcz" - groteskowe słowo, które u Ciebie już widywałem; drugie, to "impetyczne i śpiewane" - nie lepiej: "śpiewane z impetem"?
A tak ogólnie Michale, ukazał się mój "Golem", jakby odpowiedź na Twój tekst. Czasem z szaleństwa należy uczynić metodę i być jedynym normalnym wśród wariatów. Albo, jak w jednym dowcipie - jestem wariatem, a nie idiotą! - czego wszystkim życzę! :p
Pozdrawiam Cię serdecznie - Zbyszek ;)
mike17 dnia 10.05.2023 22:36
Witaj, Zbyszku, w krainie obłędu :)
Nie uważam, by opko było męczące czy też "troszkę ciężkie" - toć to prawie groteska :)
W tej miniaturze postawiłem na narrację, a nie na dialogi, stąd gawędziarski styl.
"Wytrzeszcz" to normalne słowo odnoszące się do wady wzroku, a "impetyczne śpiewanie" to właśnie śpiewanie z przytupem, z impetem, czyli na całego.

Staram się zmieniać konwencje mojego pisarstwa, by nie popaść w rutynę, i dlatego tym razem postawiłem na coś innego, świeżego, by się nie powtarzać.

Tylko wtedy ktoś na chwilę przystanie nad tekstem, i powie, że ten facet jest naprawdę wszechstronny, a to dla pisarza komplement.
I o to w tym wszystkim chodzi :)

Dzięki za wizytę i refleksje.

Pozdrowczyk :)
Zbigniew Szczypek dnia 10.05.2023 23:13 Ocena: Bardzo dobre
Widzisz Michał, tak jest z komentowaniem - chcesz dobrze, a wychodzi jak... zwykle!
Chodziło mi bardziej o płynność. A "wyłupiaste oczy" już kiedyś krytykowałem, przy zjeździe klasowym i też nic nie wskórałem ;) .
Co do wszechstronności - i tak i nie. Niektórzy czytelnicy lubią autora za coś i czasem nie tolerują zmian.
Kazjuno dnia 11.05.2023 09:07 Ocena: Świetne!
Witaj Mike,
napisałeś oryginalny tekst o niezwykłym pacjencie opisanym z perspektywy lekarza psychiatry.
Trudno mi się nie zgodzić z mottem:
Mózg jest dość zagadkową galaretą, bowiem, nigdy nie wiadomo, kiedy nas zawiedzie.
I nagle niknie stary świat i pojawia się ten nowy.

Miałem bliskiego kolesia - świetnego gitarzystę - leadera muzycznego zespołu, który popadł wprawdzie w inną odmianę choroby psychicznej, aczkolwiek (pewnie twoje autorskie) motto pasuje też do niego jak ulał.
Twój Walenty cierpi na odmianę silnej paranoi, mój nieżyjący już kolega gitarzysta cierpiał na cyklofrenię.
Porwałeś się Mike na odważny w moim mniemaniu rejs postawienia siebie samego w roli lekarza psychiatry. O dziwo opowiadasz o swoim bohaterze jakby ze znawstwem tej medycznej specjalności i to w sposób przekonywujący.

Gratuluję ciekawego, acz trudnego literackiego pomysłu, który przedstawiłeś jasno i klarownie.

Pozdrawiam, Kaz
mike17 dnia 11.05.2023 11:03
Zbyszku, zauważyłem, że już wcześniej wiele osób buntowało się na Twoje komenty i uwagi.
Gdzieś pies jest pogrzebany :)
Różnica opinii i interpretacji - być może, raczej tak.
Nie czytasz tak, jak autor, interpretujesz po swojemu, a nie tak jak zamierzał piszący.
Takie jest moje zdanie.

Kaziu, psychiatria to mój konik i wiele mógłbym dodać na temat Walentego, ale nie chciałem podawać wszystkiego na tacy - niech czytacz sam dojdzie, co łączyło pacjenta z lekarzem.
Co jakiś czas muszę zmienić tematykę i styl, lubię to, jest to bardzo świeże.
Choć wolę pisać o miłości i przyjaźni, inny temat też się czasem nawinie.

Bardzo się cieszę, że ta miniatura przypadła Ci do gustu, dziękuję za miłe słowa i maksymalną notę :)

Pozdrawiam Ciebie i Zbyszka warszawskim słońcem!
valeria dnia 14.05.2023 10:33 Ocena: Dobre
Jak dla mnie zawiłe, mam lekki umysł, nie wnikam, bo to jest wina, że człowiek nie żyje z Bogiem. Trzeba pytać się Boga:)
mike17 dnia 14.05.2023 11:19
Violu, dziękuję za opinię i wizytę :)
Rozumiem Cię, każdy z nas ma inną umysłowość i wrażliwość.

Bóg to podstawa życia, bez Boga ani do proga, jak głosi staropolskie powiedzenie.

Miłego dnia :)
valeria dnia 14.05.2023 17:05 Ocena: Dobre
A wiesz, że u mnie są lody bzowe:) co za radość:)
mike17 dnia 14.05.2023 19:02
Chętnie bym spróbował, ale to pewnie niemożliwe :)
valeria dnia 14.05.2023 19:32 Ocena: Dobre
Ja nie mówię nigdy całkiem nie:)
mike17 dnia 14.05.2023 19:35
Jesteś bardzo miłą dziewczyną, to się ceni :)
Yaro dnia 17.05.2023 12:36 Ocena: Świetne!
Witaj Michał! Udany tekst zawsze potrafisz w czytelniku wzbudzić emocje. Choroba psychiczna jest wyzwaniem dla lekarzy i samego chorego, który nawet nie jest świadom swojego schorzenia a taki stan jest najgorszym.

Pozdrawiam serdecznie Jarek:)
mike17 dnia 17.05.2023 18:41
Jarku, bardzo dziękuję za to, że zawsze jesteś pod moimi miniaturami :)
Staram się być wiarygodny i pisać tak, jakbym był w głowach bohaterów.
A wzbudzanie emocji musi być, bez tego opko jet martwe.
Chcę dotrzeć do wnętrza czytacza, poruszyć go, a może nawet i potrząsnąć.

I ja Cię serdecznie pozdrawiam :)

Michał
Bernierdh dnia 22.05.2023 21:22
Mnie tekst spodobał się już od początku, przyciągnął tą obrazową, całkiem mocną w sumie sceną, do której dopiero później dorysowujesz tło. Lubię takie początki i taki sposób opowiadania. Podoba mi się też perspektywa, którą obrałeś. Jest coś intrygującego w tym, jak psychiatra patrzy na Walentego, jak o nim mówi i jak wybrzmiewa w tym coraz większa fascynacja. Ciekawa jest ta ich relacja.

Bardzo interesujący i bardzo fajnie napisany tekst :)

Pozdrawiam ciepło.
mike17 dnia 23.05.2023 14:23
Bernierdh, jakże się cieszę z Twojego komenta, który jest jak miód na moje artystyczne serce :)
Trafnie oceniłeś moją miniaturę, widać, że przypadła Ci do gustu, co mnie bardzo raduje.
Dla takich komentów i czytaczy jak Ty warto pisać i czasem zarwać trochę nocy.
Jeśli utwór się podoba, tom rad.

Jeszcze raz Ci bardzo dziękuję za wizytę i mądre słowa :)

Pozdrawiam wesoło!
al-szamanka dnia 13.06.2023 20:47 Ocena: Świetne!
Witaj, Michale :)
Musialam sprawdzic, czy to Ty, bo w takim wydaniu jeszcze Ciebie nie czytalam.
Ale musze przyznac, ze wieszalam sie na kazdym zdaniu.
Niektore czytalam parokrotnie.
Bo lubie takie teksty. Pokretne, wypelnione nienamacalnym, dajace pole do wyobrazni... albo i nie.
A w momencie, gdy przeczytalam...
"Czy­tel­ni­ku drogi, wszyst­ko wy­ja­śnio­ne, wszyst­ko oczy­wi­ste."
... parsknelam smiechem, gdyz wiedzialam, znajac Ciebie, ze co to, to nie taaaak.
Przeczucia mnie nie zawiodly.
Koncowka mnie powalila.
Jak widac, ciagle jestes w formie.

Pozdrawiam serdecznie :)
mike17 dnia 13.06.2023 21:16
Aldonko, jakże się cieszę, że Cię widzę po tylu latach :)
Moja pokrętność dała Ci trochę radości i to mnie cieszy.
Bo nie każdy złapie taki tekst, nie każdy go zaakceptuje.
Ja pisałem go z myślą o wyrobionych czytaczach.
I takich którzy lubią zakręcone klimaty.

Czytać Ciebie to jak czytać najlepszego krytyka.
Wiem, że czujesz mnie doskonale.
Zawsze tak było, zawsze rozumieliśmy się jak najlepiej.

I po latach miło jest znów przeczytać portalową przyjaciółkę :)
Jestem Ci bardzo wdzięczny i pozostaję w ukłonie :)

Pozdrawiam warszawskim deszczem :)
Lilah dnia 24.06.2023 20:47
Fakt, może i trochę porąbane (Twoje słowa :)), ale temat bardzo aktualny, bo chorób psychicznych w różnych odmianach zdarza się coraz więcej.
Z ciekawością, Michale, i pozdrowieniem. :)
mike17 dnia 25.06.2023 16:02
Bardzo dziękuję, Lilu, za wizytę i dobry odbiór :)
To prawda, psychiatrzy nie mają już wolnych miejsc, trzeba prywatnie i płacić ciężkie pieniądze za wizytę - chore...

Miło Cię czytać po dłuższej przerwie - pozdrawiam warszawskim słońcem :)
Quentin dnia 06.07.2023 00:12 Ocena: Bardzo dobre
Niech żyje w swoim świecie...

Dobre. Inne, takie jakby nie twoje, ale równie dobre jak twoje:-)
Myślę, że to dobra odskocznia od "standardu", do którego nas przyzwyczaiłeś. Efekt zaskoczenia w każdym razie murowany.

Lubię dziwaków. Właściwie trudno nawet tak dokładnie określić, kto jest dziwny, a kto normalny. W swoim świecie każdy jest dla siebie normalny. Wiadomo, że tutaj standard wyznacza większość, no ale czy to dobrze. Chyba nie wymaga to komentarza.

Fajne wydanie. Śmiszno, ale coś w tym siedzi. Coś ważnego, o czym warto mówić/pisać.

Z pozdrowieniami
Q
mike17 dnia 06.07.2023 14:51
Witaj, Kamilu, pod moją miniaturą o szalonym Walentym :)
Jak na pewno wiesz, staram się być autorem wszechstronnym, nieprzypisanym do jednej konwencji.
Aczkolwiek moim konikiem są miniatury miłosne, w których spalam się do cna.
Ty jako koneser prawdziwego pisania zawsze dzielnie mi sekundowałeś, co świadczy o tym, że udawało mi się wstrzelić w Twój gust i niejednokrotnie zaskoczyć zmianą konwencji lub tematyki.

A co do dziwaków i ludzi chorych psychicznie to zawsze będą istnieć do końca świata.
To nieuniknione.
Oby tylko nie byli groźni dla siebie i innych.

Zawsze jak wiesz bardzo sobie cenię Twój głos, bo masz to coś w czytaniu i komentowaniu.
Piszesz mądrze i na temat.
To cenię.
I tym razem sprawiłeś mi przyjemność swoją wizytą.

Dzięki wielkie!

Pozdrawiam wesoło :)
ajw dnia 13.07.2023 23:35 Ocena: Świetne!
Miku, to Twoja kolejna odsłona, bo nie przypominam sobie bym czytała u Ciebie tego typu tekst, więc jestem mile zaskoczona. Potrafisz zadziwić. Ciekawa treść, bo też ciekawe są losy ludzi, których dotknęła bezdomność. Nie wszystko zawsze jest oczywiste i standardowe. I taki był właśnie Twój dyrygent. Pozdrawiam serdecznie :)
mike17 dnia 14.07.2023 17:09
Iwonko, bardzo dziękuję za wizytę i miłe słowa :)
Co jakiś czas robię woltę i piszę coś zupełnie innego.
To mnie odświeża, daje radość z tworzenia czegoś nowego.
Aczkolwiek miniatury miłosne są mi najbliższe, tam się spalam i kreuję.
Ale co jakiś czas nie zaszkodzi napisać coś dzikiego :)

Mój dyrygent żyje w swoim wyimaginowanym świecie i jest mu tam dobrze.
Czy mam go stamtąd zabrać?
O nie!

Pozdrawiam Cię warszawskim słońcem :)
Arkady dnia 28.10.2023 19:35 Ocena: Świetne!
Michale, a kto z nas jest całkiem "normalny". Chyba przyznasz mi rację, że wielu pisanie uważa za coś nienormalnego, żeby nie rzec ostrzej. Przyznam, że z zaciekawieniem przeczytałem twoje opowiadanie. Jest trochę inne i temat też niecodzienny. Wiesz, w obecnym świecie psychiatria ma co robić. CS
mike17 dnia 29.10.2023 14:53
Czesławie, masz w zupełności rację - ludzi z zaburzeniami psychicznymi jest wielki odsetek.
Uważam, że większość z nas ma jakieś odchyły, fobie, urojenia.
Najgorsze jest to, że nie mają wglądu we własne postępowanie i poczucia choroby.
Jak mój "dyrygent" który dyrygował chórem z czaszek w opuszczonym grobowcu.
Bo granica między normą a patologią jest cienka jak włos...

Bardzo dziękuję Ci za wizytę, koment i serdecznie pozdrawiam :)
ajw dnia 29.01.2024 17:46 Ocena: Świetne!
Przeczytałam po raz drugi, zastanawiając się skąd znam głównego bohatera i byłam pewna, ze musiał mi sie kiedyś przyśnić, a tu niespodzianka - mój wpis pod tekstem ;)))
mike17 dnia 30.01.2024 15:02
Bardzo się cieszę, Iwonko, że zajrzałaś po raz drugi - mam nadzieję, że się nie zawiodłaś :)
Polecam Ci te z moich miniatur, których być może jeszcze nie czytałaś.
Wierzę, że znajdziesz tam coś dla siebie :)
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
18/03/2024 19:06
Pliszko, Posłużyłaś się skrótami myślowymi, ale pełnymi… »
Jacek Londyn
18/03/2024 18:15
Trening czyni mistrza. Kolejna okazja, tym razem… »
valeria
18/03/2024 11:41
Piękne, już bielonych rzeczy nie spotykam już:) chyba w… »
mede_a
18/03/2024 10:45
Jak ja kocham te Twoje maluchy! Ajw- poezji pełna - pisz,… »
Kazjuno
17/03/2024 22:58
Ja miałem skojarzenie erotyczne, podobne do Mike 17. Jako… »
Kazjuno
17/03/2024 22:45
Co do Huty masz rację. To poniemiecka huta do końca wojny… »
ajw
17/03/2024 21:52
Zbysiu - piękne miałeś skojarzenia :) »
ajw
17/03/2024 21:50
Tak, to zdecydowanie wiersz na pożegnanie. Na szczęście nie… »
Gabriel G.
17/03/2024 19:52
Nie ukrywam czekam na kontynuację. To się pewnie za trzy -… »
Kazjuno
17/03/2024 16:40
Dzięki Gabrielu za krzepiący mnie komentarz. Piszę,… »
valeria
17/03/2024 15:17
Gotowanie to łatwizna, tylko chęci potrzebne :) »
Gabriel G.
17/03/2024 12:46
Kazjuno Jestem świeżo po lekturze wszystkich trzech części.… »
Jacek Londyn
17/03/2024 10:31
Proszę o chwilę cierpliwości. Zanim odpowiem na komentarze,… »
Kazjuno
17/03/2024 04:17
Czekamy z Optymilianem, ciekawi twojego odniesienia się do… »
Jacek Londyn
16/03/2024 12:26
Drodzy Koledzy po piórze. Dziękuję za komentarze. Jest mi… »
ShoutBox
  • TakaJedna
  • 13/03/2024 23:41
  • To ja dziękuję Darconowi też za dobre słowo
  • Darcon
  • 12/03/2024 19:15
  • Dzisiaj wpadło w prozie kilka nowych tytułów. Wszystkie na górną półkę. Można mieć różne gusta i lubić inne gatunki, ale nie sposób nie docenić ich dobrego poziomu literackiego. Zachęcam do lektury.
  • Zbigniew Szczypek
  • 06/03/2024 00:06
  • OK! Ważne, że zaczęłaś i tej "krwi" nie zmyjesz już z rąk, nie da Ci spać - ja to wiem, jak Lady M.
  • TakaJedna
  • 05/03/2024 23:43
  • Nie poezją ja, a prozaiczną prozą teraz, bo precyzję lubię: nie komentarzem, a wpisem w/na shoutboxie zaczęłam, a jak skończę, to nie potomni, a los lub inna siła zdecyduje/oceni.
  • Zbigniew Szczypek
  • 05/03/2024 23:32
  • Pliszko - nie! Dość milczenia! Dopóki żyjemy! A po nas krzyczeć będą "słowa", na karcie, na murze...
  • Zbigniew Szczypek
  • 05/03/2024 23:28
  • To, jak skończysz pozwól, że ocenią potomni. Zaczęłaś komentarzem... pozwól/daj nam możliwość byśmy i Ciebie komentowali - jedno "słowo", póżniej strofy...
  • TakaJedna
  • 05/03/2024 23:20
  • ech, Zbigniew Szczypek, fajnie wszystko, wróżba jest, choć niedokończona, ale z tego, co pamiętam, to Makbet dobrze nie kończy ;)
  • pliszka
  • 05/03/2024 22:58
  • A reszta jest milczeniem...
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty