Moja maleńka - mike17
Proza » Miniatura » Moja maleńka
A A A
Od autora: Ile miłości, tyle różnych scenariuszy. Niektórym nie dane jest przetrwać, inne pokonują wszelkie przeciwności. O tym ta opowieść. Zapraszam do czytania i dzielenia się refleksjami :)

 
 
 
Moja maleńka
 
 

 
Wiem, że miałaś mężczyznę, ale nic poza tym mi nie wiadomo.
Z tego, co mi powiedziałaś, był szmaciarzem, ostatnim łajdakiem, ale bywał też słodki.
Kręcił się wokół ciebie na zasadzie dominacji – ty się nigdy nie sprzeciwiałaś?
Nie stronił od alkoholu, i wtedy robił się agresywny, demolował mieszkanie.
Potem przepraszał do następnego razu, kiedy cały cyrk powtarzał się na nowo.
Ale musiałaś przejechać się tym pociągiem do Santa Anita, żeby odkryć zakryte karty.
Gówniarz okazał się nikim, kiedy po pijanemu chciał wyrzucić cię przez okno.
Bredził coś o Bogu i jego planach na ciebie, bo skoro nie chcesz z nim współżyć, to należy ci się kara i to sromotna, bo kobiety, które odmawiają mężczyźnie, są przeklęte.
Zginał marnie po pijaku pod kołami samochodu jakiejś panienki, która akurat jechała na randkę z facetem swoich snów, który w wolnych chwilach posuwał sprzątaczkę.
 
Nasze drogi przecięły się pewnego grudniowego dnia, kiedy akurat szedłem po karpia.
Jako samotny mężczyzna chciałem urządzić sobie Święta.
Na chwilę zapomnieć o samotności, o byciu w niebycie, o pustce, w jakiej trwałem.
Noce sprawiały, że czułem się, jakbym był na mieście, gdzie nikogo nie było poza mną.
Wiedziałem, że każdy może marzyć, ale studnia z moimi marzeniami dawno wyschła.
A ja żyłem jakby mnie nie było, jakbym był swoim własnym cieniem.
 
Zbliżała się Wigilia, czas radości i pojednania, narodzin Jezusa w skromnej szopce.
Ulicami szli szczęśliwi ludzie oczekujący na prezenty choinkowe i miły czas.
W ulicznych megafonach śpiewał Frank Sinatra „Jingle Bells”.
Gdzieniegdzie stały wielkie bałwany z ogromnymi marchewkami w nosach.
 
I komu miałem powiedzieć, że być samym to nie to samo, co samotnym.
 
Poślizgnęłaś się na ulicy, a ja szybko podbiegłem i podałem pomocną dłoń.
- Dzięki za to, że pan był w dobrym miejscu i w dobrym czasie – powiedziałaś z wdzięcznością w głosie, posyłając mi piękne spojrzenie.
- Mów mi Mike, nie potrzeba sobie panować – odparłem oszołomiony jej urodą, którą śmiało mógłbym określić jako zjawiskową.
- Dobrze, zbawco – zamknęłaś.
- Jak masz na imię? – spytałem.
- Helen – odpowiedziałaś, ukazując mi śnieżnobiałe zęby.
- Piękne imię, takie, jak jego posiadaczka.
- Jesteś bardzo miły. Dasz namówić się na kawę?
 
I nie muszę dodawać, że cała reszta potoczyła się bardzo szybko.
Wymieniliśmy się numerami telefonów i wkrótce zaczęliśmy się spotykać.
Bo na kochanie nie wolno czekać zbyt długo – może uciec jak spłoszony ptak.
Nawet nie wiem kiedy była to już miłość.
Spadła tak nagle, w zwykły, szary dzień, jak grom z jasnego nieba.
I pozostała, by każdego dnia budzić mnie z lekkim sercem i szczęściem.
Przy porannym goleniu śpiewałem i cieszyłem się, że dziś będzie kolejna randka.
Bo od lat byłem samotny i zapomniany przez kobiety, które chyba skreśliły mnie ze swej listy, uważając za mało ciekawy obiekt zainteresowania.
Ja też nie napierałem, nie byłem nigdy typem podrywacza, raczej byłem bierny.
Zakładałem, że miłość przyjdzie sama w letnią noc i za każdym razem się myliłem.
Biegły lata, a ja byłem coraz starszy i coraz bardziej zniechęcony do nowych znajomości.
Po prostu moja wiara gdzieś się po drodze ulotniła, zanikła, nie było jej we mnie.
Moim jedynym przyjacielem był letni wiatr.

Szedłem z nią w blasku księżyca, szepcząc słowa miłości.
Obok spadały gwiazdy, spełniając nasze najskrytsze marzenia.
Jak to, by była moją po czasu kres.
I ona marzyła o mnie.
Choć nie mówiła o tym często, ja wiedziałem, co do mnie czuje.
Byliśmy jak jedno, jak puzzle tej samej układanki.
Czytaliśmy w swoich myślach, czytaliśmy dogłębnie.
I to, co tam odnajdywaliśmy, upewniało nas w tym, że Bóg istnieje.
Zawsze pobłogosławi tam, gdzie dwoje ludzi się kocha miłością szczerą i czystą.
Kiedy był listopad, ja marzyłem o lipcu, i o tym, by móc kochać się z nią nad rzeką, w której później nago pływaliśmy, śmiejąc się i chlapiąc się wodą jak dzieci.
Już żadna dla mnie istniała tylko Helen, kobieta-prezent od losu, moja jedyna.
Mój anioł, który znów przywrócił mi normalne życie i poczucie własnej godności.
Lubiłem, kiedy w parku śpiewaliśmy sobie przy gitarze – nawet, jeśli trochę fałszowała, była w tym tak urocza, że chciałem słuchać jej głosu w nieskończoność, bez końca…
Nie kupowała mi drogich perfum, ale kiedy mnie dotykała, kiedy mnie dotykała…
 
I kiedy zachorowałaś, prawie się załamałem, choć chciałem dla ciebie jak najlepiej.
Kiedy zabrano cię do szpitala, wypiłem pół litra whisky i nie rzygałem, cierpiałem, bo moja miłość mogła odejść w zaświaty, pozostawiając mnie w rozpaczy i bólu, a ja mogłem zostać jak palec, samotny, bez kochania, które dawało mi siły do życia, i prosiłem Boga o ratunek.
Mijały miesiące, a ty musiałaś walczyć z przeklętym nowotworem, który na szczęście nie był złośliwy – to w tym wszystkim było pocieszające.
Chodziłem do Niego każdego dnia, by błagać.
Moje łzy spadały na kościelną posadzkę, i a ja nadal się nie poddawałem.
Bez ciebie moje życie byłoby śmiechu warte, byłoby pustką i nędzą.
Odkąd w nie weszłaś jak burza, nic nie mogło już być jak dotąd.
Jak mogłem tyle lat żyć, nie znając ciebie?
On milczał i nie dawał mi na razie żadnych szans.
Ale ja postanowiłem prosić Go do skutku, w końcu jest dobrym Ojcem, a przedstawianie Go jako mściwego okrutnika jest bzdurą wyssaną z palca, kłamstwem i niedorzecznością.
A ja wciąż nie umiałem uwierzyć, że mógłbym cię stracić.
 
Szedłem z nią w blasku słońca, szepcząc słowa miłości.
Niedaleko nas spadały gwiazdy, srebrzyste i jasne.
W małym pokoiku, na poddaszu, szeptaliśmy o kochaniu.
Była tak bliska, tak moja, taka, jaką nigdy żadna by nie była.
Tam, na wsi, było nam dobrze, jak nigdzie indzie, jak w raju.
Rankiem chodziliśmy na kajaki, by potem wypełniać dzień długim spacerem.
Wieczorem paliliśmy świeczki i całowaliśmy się całymi godzinami, aż sen nas zmorzył.
Oczami duszy wciąż widziałem jej uśmiechniętą twarz i piękne, niebieskie oczy.
I do dziś nie wiem, czy był to wytwór mojej wyobraźni czy magia.
Zawsze możesz kupić marzenie lub sen za pieniądze, które nie istnieją.
 
Byłem w szpitalu każdego dnia, zawsze musiałem wiedzieć, jak się czujesz.
Czy cię nie tracę, czy nadal będziemy parą i to zatopioną w miłości.
Czy Bóg nie zabierze mi ciebie i nie zaśmieje się gromkim śmiechem.
Ale wierzyłem w Niego i w Jego moc odnośnie twojej osoby.
Bo lekarze mówili mi, że masz bardzo silny organizm.
Choć miałaś raka odbytu, ja wciąż wierzyłem.
Ciągle chodziłem z tobą po parku i wciąż całowałem twoje karminowe usta.
Jeździliśmy na chemię i wierzyliśmy, że rak się cofnie, że śmierć cię ominie.
Lekarze byli pełni optymizmu – mówili, że to się da zaleczyć, że bywają gorsze raki, które są nieoperowalne, więc wtedy wyrok śmierci jest jednoznaczny.
Błagałaś o zdrowie, o to, by móc się normalnie wypróżnić, by rak nie zadawał tyle bólu..
Prosiłaś o coś, co może nie było ci dane.
Nie miałaś o tym pojęcia, w głowie krążyły ci myśli radosne i pełne wiary.
Przecież chciałaś wrócić do życia, znów spacerować ze mną po parku, znów kochać się nad rzeką, na łące, gdy obok śpiewają świerszcze, a radosne słońce rozjaśnia myśli.
To miłość dawała ci tyle sił, to ona sprawiała, że byłem całym twoim światem, do którego tak bardzo chciałaś wrócić, cieszyć się nim i już nigdy z niego nie odchodzić.
A ja byłem w niebie, widząc każdy twój uśmiech, który mi posyłałaś.
Był jak bezcenny skarb, jak słowo pocieszenia w sytuacji, w jakiej się znaleźliśmy.
 
Szedłem z nią jakby we śnie, jakby w innym wymiarze.
Czasami czułem, że to się nie dzieje, jak sen, jak mara…
Kolory, które nas otaczały, były całkiem inne, magiczne, nieziemskie.
Wokół słyszałem szepty aniołów, radosne, pełne wiary w to, że lepsze nadejdzie.
A ja wierzyłem, że jesteśmy na drodze do Santa Anita, i po drodze nic złego nas nie spotka.
W słońcu dotykałem jej włosów, pieściłem je i gładziłem, jak największy skarb.
Ona dotykała moich ramion i mówiła mi, że jestem mężczyzną jej snów.
Przecież nie byłem aż tak mocno zbudowany, pomimo to ona to doceniła.
Kochaliśmy się i nic nie mogło tego powstrzymać.
Nasz spacer po parku był jak długi pocałunek pod jemiołą.
Trzymałem jej drobną dłoń i tak razem przemierzaliśmy parkowe alejki, zakochani, pełni wiary w siebie, ona i ja, ja i ona, układanka pięknego puzzle.
A przewrotny księżyc szeptał wyraźnie: ”Pocałuj ją, pocałuj ją”.
W mojej wyobraźni była królową a ja królem, a naszym królestwem było kochanie.
I kiedy spijałem słodycz z jej ust, byłem naprawdę królem świata.
 
Po jakimś czasie rak odpuścił, zniknął jak zły sen.
Byłaś zdrowa jak ryba, usunięto narośl i od tej pory rozpoczęłaś nowe życie.
Kiedy się o tym dowiedziałem, kupiłem ci dwadzieścia przepięknych róż.
Pragnąłem mówić, że cię kocham każdego dnia, rano, w południe i wieczorem.
Moje szczęście było trudne do opisania, czułem, że zmartwychwstaję.
Bez ciebie byłbym nikim, umarłbym lub zapił na śmierć.
A tak Bóg po raz kolejny okazał się łaskawy i podał pomocną dłoń.
Miałaś jeszcze szereg badań, ale żadne nie wykazało zmian.
Nastąpiło spontaniczne wyzdrowienie.
W każdy piątek, piliśmy szampana, by uczcić twój powrót.
Tego dnia wypisano cię ze szpitala i mogłaś rozpocząć samodzielne życie, wolne od trosk i bogate w radość, która rodzi się, gdy człowiek odzyskuje zdrowie i wraca do normalności..
Kupiłaś sobie rower, na którym jeździłaś każdego dnia rano, by nabrać kondycji.
W ogóle lubiłaś ruch fizyczny, co sprawiało, że czułaś się jak u pana Boga za piecem.
I świat znów stawał się młody, a noc zielona.
A ptaki w parku zdawały się śpiewać serenady specjalnie dla nas.
Bo miłość nie jest tylko dla młodych, jest dla wszystkich.

Idę z nią jakby we śnie, jakby w rajskiej dolinie, gdzie śpiewają anioły i panuje Dobro.
Gdzie nie ma chorób, zła, wykrzywionych ludzi i ich parszywych owoców.
Nie ma tu cierpienia ani bólu – jest tylko zbawienna rozkosz.
Śpiewają ptaki, ale tak, że serce cieszy się z tego dźwięku, doznaje ukojenia.
A ja wiem, że nigdy nie mógłbym trafić lepiej - raj jest wszak jeden.
Idziemy parkiem, trzymając się za ręce, i śpiewając „Blue Moon”.
To nasza ulubiona piosenka z lat 60-tych.
Znamy nawet cały tekst i tonację.
W sennych zwidach śpiewamy ją na głosy, i cieszymy się własną radością.
Bo do szczęścia naprawdę nie potrzeba tak wiele – wystarczy bardzo mało lub mniej.
I kątem oka spoglądam na jej opalone ręce, i wzdycham, piękno istnieje w nas.
Moje marzenia o niej dotrwały do dnia, kiedy nie musiałem już marzyć.
 
15 sierpnia 1965 roku doznałem olśnienia – postawić wszystko na jedną kartę czy nie.
Postawiłem, bez względu na konsekwencje, pewien swej decyzji.
Moja maleńka zasługiwała na bardzo dużo, na wszystko, a ja chciałem jej to dać.
Płakałaś, gdy wspominałaś okres choroby, płakałaś, gdy pamiętałaś mnie, opiekuna, który cię nie opuścił na krok, zawsze gotów do pomocy i oddania nawet własnych narządów, by zachować życie i szczęście.
Bo jeśli się kocha, to kocha się na zawsze.
Bezwzględnie, nie bacząc na życiowe przeszkody i złe spojrzenia.
Bez żądań i bez pretensji.
Zimą i latem, wiosną i jesienią.
Kiedy ma się katar, kiedy ma się grypę, lub inne drobne choroby.
W końcu kiedy w oczy zagląda śmierć…
 
Już wiedziałem, że to kobieta mojego życia, zapisana mi w gwiazdach.
Długo nie musiałem się wahać – to piękna bajka, której nigdy wcześniej nie opowiadano.
Nie przegapiłem swojej łódki, płynącej do wyspy szczęścia.
Kiedy się śmiałaś, cały świat śmiał się razem z tobą,
Nie musiałem pisać do siebie listów i udawać, że przyszły od ciebie, bo miałem cię całą tylko dla siebie, w każdej chwili czułem twoją obecność, choć nie zawsze byłaś przy mnie.
Znów byłem dumny z tego, że jestem mężczyzną, nie tylko samotną istotą.
Byłaś powietrzem, którym oddychałem i krwią, krążącą w moich żyłach.
Kiedy poprosiłem cię o rękę, zapłakałaś i rzuciłaś mi się w ramiona.
Przytuliłem mocno i otarłem łzy.
Coś mi szeptało, że długo na to czekałaś.
Że kochałaś mnie tak jak ja ciebie, bezwarunkowo, do utraty tchu.
 
Kupiłem ci drogi pierścionek i oficjalnie poprosiłem o rękę twoich rodziców.
Mieliśmy już okazję poznać się wcześniej, kiedy odwiedzałem cię w szpitalu lub kiedy zapraszałaś mnie na niedzielne obiady.
Polubili mnie od pierwszego wejrzenia, co bardzo mnie uradowało.
Już wtedy przez moment pomyślałem o nich w kategoriach przyszłych teściów.
I nie pomyliłem się.
 
Od tygodnia prawie nie śpię, żyję tą chwilą, która będzie miała miejsce w przyszłą sobotę.
Wtedy zostaniesz moją żoną, ukochaną, wyśnioną, odzyskaną.
Nie mogę usiedzieć, wciąż jestem w ruchu, pobudzony do granic wytrzymałości.
W czerwcu skończę czterdzieści pięć lat i nigdy nie przypuszczałem, że miłość raz jeszcze zapuka do moich skromnych drzwi, że znów pokocham i zostanę pokochany.
Jesteś młodsza ode mnie o całe siedemnaście lat i od biedy mógłbym być twoim ojcem.
 
Za chwilę mam z tobą randkę w naszym uroczym parku, jakby czas zatoczył koło i wrócił do punktu wyjścia, kiedy powoli poznawaliśmy się, odkrywaliśmy przed sobą swoje wnętrza.
Lubiliśmy tę słodką rutynę, kochaliśmy te rozłożyste drzewa i bukiet pięknych kwiatów, zdających się cicho szeptać o tym, że ta para przetrwa wszelkie nawałnice życia.
 
Właśnie zakładam kurtkę, buty, czapkę i sięgam po klucze.
Zamykam drzwi, by za moment…
 
 
 
23 maja 2023
 

 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
mike17 · dnia 05.06.2023 16:54 · Czytań: 790 · Średnia ocena: 4,86 · Komentarzy: 34
Komentarze
Korektorka dnia 05.06.2023 16:54 Ocena: Bardzo dobre
Dzień dobry :)
Dziękuję za przepiękny tekst! Mam trzy uwagi: "poprosiłem rodziców o twoją rękę". To dopowiedzenie jest konieczne. A przecinek po "za ręce" nie jest potrzebny. I może lepiej "ty się nigdy nie sprzeciwiałaś"?

Serdecznie pozdrawiam:)
mike17 dnia 05.06.2023 18:11
Korektorko, bardzo dziękuję za miły koment i to, że Ci się podobało :)
I za wysoką ocenę, i za to, że nie popełniłem zbyt wielu błędów.
Poprawki oczywiście naniosę.

Pozdrawiam Cię wesoło :)
Tjereszkowa dnia 06.06.2023 17:42
Starzeje się, bo miałam nadzieję na dobre zakończenie, jednocześnie bojąc się, że Autor tuż przed końcem wrzuci bohaterów do maszynki do mięsa...
Temat stary jak świat, a jednak wciąż niewyczerpany...
Dobrze mi się czytało.
mike17 dnia 06.06.2023 18:03
Bardzo dziękuję, Tjereszkowa, za wizytę po latach :)
Cieszę się, że dobrze Ci się czytało.
Nie miałem w zamiarze nikogo uśmiercać - wręcz przeciwnie - wszystko zakończyć happy endem.
Bo czyż miłość, powrót do zdrowia i małżeństwo to nie jest dobre zakończenie?

Pozdrawiam warszawskim słońcem :)
Tjereszkowa dnia 06.06.2023 18:08
Mike, nawet bardzo dobre :)
mike17 dnia 06.06.2023 18:11
Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że to mówisz :)
Kazjuno dnia 06.06.2023 18:53 Ocena: Świetne!
Pięknie, Mike, opisałeś historię miłości z gatunku tych mniej licznych kończących się happy-endem.
Bohaterka opowieści była dziewczyną po przejściach i do jako takiej uśmiechnął się los. Znalazła miłość życia, co mogłoby skompensować jej wcześniej doznane krzywdy od brutalnego partnera.
Lecz trzonem dramaturgii zakochanej pary uczyniłeś zmagania z chorobą młodej kobiety z nowotworem, co zapowiadało jej śmierć i tragedię głównego bohatera. (Tu może za wcześnie poinformowałeś czytelnika, że rak był niezłośliwy. Chociaż? Te niezłośliwe też bywają groźne).

Bardzo podobała mi się narracja o ciężkim przeżywaniu przez głównego bohatera chorobowych zmagań kochanki.

Nie mogłem się od lektury oderwać, bo całości nadałeś formę pamiętnika pisanego tak sugestywnie jakbyś opowiadał historię własnego życia.

No i to urocze zakończenie:
Cytat:
Za chwi­lę mam z tobą rand­kę w na­szym uro­czym parku, jakby czas za­to­czył koło i wró­cił do punk­tu wyj­ścia, kiedy po­wo­li po­zna­wa­li­śmy się, od­kry­wa­li­śmy przed sobą swoje wnę­trza.Lu­bi­li­śmy tę słod­ką ru­ty­nę, ko­cha­li­śmy te roz­ło­ży­ste drze­wa i bu­kiet pięk­nych kwia­tów, zda­ją­cych się cicho szep­tać o tym, że ta para prze­trwa wszel­kie na­wał­ni­ce życia.


Gratuluję i pozdrawiam, Kaz
mike17 dnia 06.06.2023 19:16
Chwała Ci, Kaziu, za taki mądry i dogłębny koment :)
Rozkminiłeś całość idealnie i właściwie.
Ja się trochę obawiałem, że utwór może zostać uznany za wtórny.

Ale:

What is this thing called love - jak śpiewał ongiś Frank Sinatra.

Tu szukajmy odpowiedzi :)

Wiem, że będę wracał do Twojego komenta jak do źródła.

Lubię kiedy moi czytacze naprawdę odnajdują się w moim pisaniu.
Wtedy chce mi się pisać dla nich nowe kawałki.
Bo bez widza, TV nie istnieje.

Dlatego, Kaziu, thanx a lot :)

Niebawem nowe produkcje :)

Pozdrowczyk wesoły:)
valeria dnia 07.06.2023 00:04 Ocena: Świetne!
Życzę noszenia ukochanej po rękach, żeby miała co wspominać:)
mike17 dnia 07.06.2023 11:33
Dziękuję, Violu, za czytanie i najwyższą ocenę :)
Mam nadzieję, że się podobało.

Miłego dnia
Yaro dnia 09.06.2023 20:55 Ocena: Świetne!
Ale musiałaś przejechać się tym pociągiem do Santa Anita, żeby odkryć zakryte karty.

Bardzo dobra miniatura, znalazłem w niej parę rzeczy jakby o sobie:)

To jest siłą miłości pisanie o miłości.

Pozdrawiam serdecznie:)
mike17 dnia 09.06.2023 22:06
]Jarku, czasem trzeba wsiąść do pociągu do Santa Anita, by przejrzeć na oczy.
Moja bohaterka miała wielkie szczęście, że Los postawił na dobrą kartę.
A on odnalazł w kwiecie wieku miłość życia, na którą od zawsze czekał.

Nie lubię złych zakończeń.

Dlatego rzecz kończy się szczęśliwie i optymistycznie.
O to mi chodziło.

Pozdrawiam Cię wesoło i życzę kolorowych snów :)
Lilah dnia 27.06.2023 11:15
Cóż, nie wszystkie historie miłosne kończą się dobrze. Życie pisze różne scenariusze.
Super, że pokazujesz w swoich opowiadaniach różne oblicza miłości, Mike.
Przeczytałam z wielkim zainteresowaniem i przyjemnością. Dziękuję.

Pozdrowienia serdeczne ślę. :)
mike17 dnia 27.06.2023 14:45
Bardzo się raduję,Lilu, że spodobała Ci się moja miniatura :)
Pisanie o miłości to bardzo wdzięczny temat, tyle ma odcieni, temat-rzeka, a czuję się w tym doskonale.
Napisałem już tyle miniatur miłosnych, a wciąż przychodzą nowe - jak to się dzieje?

To już będzie z 10 lat, jak czytamy się, Lilu, kawał czasu, mnóstwo wzruszeń.
Oby tak dalej :)

Pozdrawiam Cię warszawskim wietrzykiem!
Lilah dnia 27.06.2023 16:05
mike17 napisał:
To już będzie z 10 lat, jak czytamy się, Lilu, kawał czasu, mnóstwo wzruszeń.
Oby tak dalej


Jasne, Mike! Nie poddajemy się :)
mike17 dnia 27.06.2023 16:20
Zgadzam się w pełni :)
ajw dnia 06.07.2023 18:19 Ocena: Świetne!
Czytałam i drżałam, by zakończyło się dobrze, bo tacy ludzie zasługują na wszystko co najlepsze. Dziękuję za tę historię. Przywraca wiarę w miłość, która pokona wszystko. Pozdrawiam serdecznie, Miku :)
mike17 dnia 06.07.2023 18:52
Iwonko, cieszę się, że "Moja maleńka" przypadła Ci do gustu :)
Że pisanie o miłości ma nadal sens.
Bo ludzie pragną happy endów.
Nie śmierci czy upadku.
Dlatego bardzo Ci dziękuję za ten wpis.
Zresztą znasz moje pisanie od zawsze.

Pozdrowczyk :)
Bernierdh dnia 18.07.2023 20:55
Bardzo się bałem, że skończy się źle i wypuściłem z siebie z ulgą cały wagon powietrza, gdy okazało się, że jednak będzie dobrze. To wspaniale, że są również takie opowieści :)
To piękna i ludzka historia, a te konkretne, mocne zdania, którymi jest napisana, trafiają dokładnie tam gdzie powinny. Są pełne silnych, namacalnych uczuć.

Bardzo cieszę się, że wpadłem :)

Pozdrawiam ciepło.
mike17 dnia 19.07.2023 16:40
Drogi Bernierdth, bardzo dziękuję za miły jak zwykle koment, za dobre słowo i zadowolenie, z jakim odchodzisz :)
Cieszę się, że wyłapałeś wszystko to, co chciałem przekazać.
Chciałem napisać coś ludzkiego, takiego do bólu, i wiem, że mnie zrozumiałeś.
To piękne, kiedy czytacz jest kontent.
Zwłaszcza tak wyrobiony czytacz jak Ty :)

Cieszę się, że wpadłeś :)

Pozdrowczyk wesoły ślę !
Jaaga dnia 12.10.2023 07:44
Bardzo lubię historie z happy endem, mogę wtedy spokojnie spać. Miniatura poruszyła moje serce, odżyły wspomnienia zakopane pod stertą dni. Dziękuję, czytało się świetnie.
mike17 dnia 12.10.2023 15:58
Dziękuję, Jaago, za ten piękny koment, i jeśli poruszyłem Twoje serce, tom rad :)
Bardzo mi miło czytać Twoje słowa i wiedzieć, że utwór działa.
To dla mnie bardzo ważne.

Pozdrawiam serdecznie :)
Arkady dnia 23.10.2023 19:13 Ocena: Świetne!
Wszystko już napisano, bo dawno mnie tutaj nie było. Pozostało mi tylko podsumowanie: Mike potrafisz pisać o miłości jak nikt inny... pięknie napisane.
CS
mike17 dnia 23.10.2023 19:43
Czesławie, bardzo dziękuję za pamięć i dobre słowo.
Dla mnie to coś znaczy.
Arkady dnia 23.10.2023 19:52 Ocena: Świetne!
Mike, jakoś nie potrafię ostatnio zajmować się kilkoma rzeczami na raz więc opuściłem się nieco w pisaniu, ale postaram to nadrobić ;)
mike17 dnia 23.10.2023 20:19
Mam nadzieję, że ujrzę Cię jeszcze nie raz pod moimi miłosnymi miniaturami :)

Pozdrawiam Czesławie!
stanlee dnia 14.11.2023 22:20
Zastanawiam się dlaczego ludzie piszą takie gnioty? Próżność, czy tylko potrzeba ducha. Może jedno i drugie. Kto wie. Aby być precyzyjnym zapytam: musisz? Mam to samo, czasami samo się pisze, moje wypociny, nawet nie poprawiam, ale to... nie oczekuję, że odpowiesz, zresztą co możesz powiedzieć? Sorry Mike, ale nie trawię bylejakości...
mike17 dnia 14.11.2023 22:42
To, co jedni uważają za utwory udane i wypieszczone, inni uznają za gnioty.
Pojęcie "gnioty" ma bardzo ciężki kaliber, więc póki jeszcze raz go użyjesz, zastanów się, czy nie spieczesz raka.
Ja parę miesięcy temu przestałem Cię komentować, bo owe gnioty wyczułem.
Ale co było, a nie jest, nie pisze się w rejestr.

Ahoy!
A. Seta dnia 15.11.2023 17:05
Muszę przyznać, że Twój tekst czyta się bardzo przyjemnie. Gdyby nie zdjęcie pomyślałabym, że pisze kobieta...bardzo emocjonalne. Pozdrawiam, czytam Cie dalej.
mike17 dnia 15.11.2023 17:25
A.Seta bardzo dziękuję za miłe słowa :)
Tak, piszę bardzo emocjonalnie i jeśli takie pisanie Ci pasuje, to zapraszam kiedy tylko zapragniesz :)
Czytaj mnie dalej, aczkolwiek dwie miniaturki z tego roku są nieco nie w moim stylu, ale sam się zorientujesz :)

Pozdro!
Kazjuno dnia 11.02.2024 22:11 Ocena: Świetne!
Ponownie przeczytałem i ponownie przeżyłem tę pięknie opisaną miłość.
Odnalazłem swój komentarz i urosłem w swoich oczach, po twoich komplementach.
I promise to read next your short story tomorow. Like you I'm busy now. Not with snow like you, simply I have to help my twin brother.
To next reading, Have a nice evening, Kaz
mike17 dnia 12.02.2024 19:45
Wielkie dzięki, Kaziu, za ponowne czytanie mojej miniatury :)
Staram się mocno poruszyć, byście, jak Ty, mój przyjacielu, wracali pod nie po raz enty.
To utwierdza mnie w przekonaniu, że są coś warte.

Good night and sweet dreams :)
skroplami dnia 14.07.2024 10:00 Ocena: Świetne!
Cytat:
Bo jeśli się kocha, to kocha się na za­wsze.

Stara prawda, wieczna prawda, boska prawda. Zawarłeś kilka podobnych w tym opowiadaniu/miniaturze, czytelnicy odnajdą swoje :). Przyznaję, dawno Cię nie czytałem. A tutaj bo trafiłem na Oralnego... ale o tym pod tamtym :). Potrafisz szklić oczy, wrażliwcom. Często trafiasz w serca nie tylko kobiece. I czyta się z ogromną przyjemnością bo bohater dzieli się z nami miłością, tzn. autor :). W chorym dziś świecie wartość miłości niezmienna, taka jak ta pierwsza, Adama i Ewy. I poczuć tą wartość tutaj, to ponadszczęście które jej i jego z niej, bez przesady ale to jak poczuć bliskość Boga bo on nas tak stworzył.
Tak, muszą uważać, wynika dla mnie z tych trzech kropek na zakończenie. Miłość, szczęście, budzi zazdrość nie tylko szatana. To nic, bo chociaż nie każdy to wie prawda kolejna to - prawdziwej miłości i wiary w nią ani szatan ani człowiek nie pokona. Dobra, bo zbyt szeroko się zaczyna :). Po raz n-ty gratulacje za chwile wzruszeń, które dajesz czytelnikom.
mike17 dnia 18.07.2024 19:35
Skroplami, lubię wzruszać i spełniam się w tym. co więcej, wyrażam tym siebie i swoje naturalne uczucia.
U mnie wszystko musi się dobrze kończyć i tak jak tu tak jest.
Takich historii mogło być wiele, lecz ja wybrałem tę jedyną.
Bo wierzę w miłość i to taką na maxa :)
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Janusz Rosek
06/10/2024 09:05
Kazjuno Bardzo dobry tekst, gratuluję. Trzymający w… »
Janusz Rosek
06/10/2024 08:39
Obojętność Pisząc ten wiersz nieco przekornie, chciałem… »
pociengiel
05/10/2024 20:09
Pulsar dnia 05.10.2024 19:50 Ocena: Słabe Czego się boisz… »
pociengiel
05/10/2024 19:14
No, no, no. Odezwał się element kosmosu. »
Kazjuno
05/10/2024 16:13
Januszu Rosek. Przygody łowcy posagów czytałem z… »
Kazjuno
05/10/2024 00:18
Oczywiście akceptuję brak w osiedlu quada i skutera… »
ivonna
04/10/2024 15:39
Jest taka wzmianka, noooo może wzmianeczka ;): Postanowił… »
Kazjuno
04/10/2024 14:00
Chyba przegapiłem przyczepiony do traktora pług.… »
ivonna
04/10/2024 13:25
Hej, hej. Dawno mnie tu nie było, powoli tu wracam. I...… »
Kazjuno
04/10/2024 07:56
Wykreowana przez Ciebie Iwonno postać Andżeliki jest… »
Manuel del Kiro
03/10/2024 20:53
Jacek London dziękuję za komentarz. Masz rację w Forreście… »
Janusz Rosek
03/10/2024 11:23
Kazjuno, Dziękuję bardzo za Twój komentarz i ciekawe… »
Jacek Londyn
03/10/2024 10:58
Dobra, barwna, wiarygodna opowieść. Fragment o metalowych… »
pociengiel
02/10/2024 23:31
DZIĘKI »
Kazjuno
02/10/2024 22:55
Na wstępie przyjmij Wiktorze, gratulacje z okazji wydania… »
ShoutBox
  • Dar
  • 22/09/2024 22:52
  • Zbyś Oława . Mam nadzieję, że będzie dobrze.
  • Wiktor Orzel
  • 18/09/2024 08:33
  • Dumanie, pisanie i komentowanie tekstów. ;)
  • TakaJedna
  • 16/09/2024 22:54
  • Jesień to najlepszy czas na podumanie.
  • mike17
  • 15/09/2024 19:48
  • Jak jesień nadchodzi, to najlepsza pora na zakochanie się :)
  • TakaJedna
  • 12/09/2024 22:05
  • Jak jesień idzie, to spać trzeba!
  • Wiktor Orzel
  • 11/09/2024 13:55
  • A co tutaj taka cisza, idzie jesień, budzimy się!
  • ajw
  • 20/08/2024 14:13
  • I ja pozdrawiam, Zbysiu :)
  • Zbigniew Szczypek
  • 12/08/2024 22:39
  • "Miałem sen, może i nie całkiem senny, zdało mi się, że zagasnął blask dzienny(...) Ziemia lodowata wisiała ślepa, pośród zaćmionego świata (...)Stało się niepotrzebnym, ciemność była wszędzie
  • Zbigniew Szczypek
  • 10/08/2024 19:12
  • Pozdrawiam wszystkich serdecznie, ciesząc się, że mogę do Was wrócić i że nadal tu jesteście - Zbyś ;-}
  • TakaJedna
  • 28/07/2024 16:41
  • Pozdrawiam niedzielnie!
Ostatnio widziani
Gości online:58
Najnowszy:Shamestone