Zbliżał się świt , gdy Tobiasz otworzył oczy po przespanej nocy. Czuł się rześko i wyspany. Do głowy zaczęły mu przychodzić różne pomysły na spędzenie dnia. Myślał również o swojej grupie przyjaciół z którą miał bardzo dobre relacje. Nagle w jego umyśle zaczęła się kreować myśl , żeby wspólnie wybrać się na wyprawę w góry. Dowiodło by to męstwa co po niektórych , poza tym fajnie byłoby przeżyć wspólnie jakąś przygodę.
Postanowił , że dzień spędzi w swoim pokoju , a na wieczór odezwie się do niektórych z jego grupy. Ranek i popołudnie mijał spokojnie . tuż po przebudzeniu zjadł zdrowe śniadanie , a po tym gimnastykował się przez około godzinę. Gdy słońce zaczęło zniżać się nad horyzontem Tobiasz siadał do swoich lektur. Bardzo lubił czytać książki przygodowe i może to był jeden z powodów dlaczego ciągnęło go do planowania jakiejś wyprawy. Około godziny szóstej po południu wziął swój telefon komórkowy i zaczął przeglądać listę kontaktów. Postanowił , że obdzwoni parę osób i dowie się co u nich słychać.
Borys , halo Borys,
Kto mówi?
-Tobiasz
-A cześć , co u ciebie, co słychać?
Nie poznałeś mnie?
Nie spojrzałem kto dzwoni , ale teraz już wiem.
-No to opowiadaj co porabiasz.
-Eee , u mnie zwyczajnie , dzień minął spokojnie , a jak u ciebie?
-Dzwonił do mnie rano Marek , trochę doskwiera mu nuda i samotność .
W jednej chwili Tobiasz pomyślał , że nie tylko on cierpi na brak atrakcji w życiu.
-Acha , powiedział, a co u reszty?
-Tego nie wiem , poza Markiem nikt się do mnie nie odzywał.
-Słuchaj , co myślisz żeby zorganizować spotkanie naszej paczki? Dawno się nie widzieliśmy . Może dobrze byłoby się spotkać w większym gronie.
-Myślę , że to dobry pomysł , trzeba odświeżyć znajomości.
- Okey , to zadzwoń do reszty ekipy i daj znać czy są chętni. Jakby co spotkanie może się odbyć u mnie w domu, powiedział Tobiasz.
-Jak chcesz , ja się zgadzam , rzekł Borys – dobrze , to czekam na znać od ciebie , najlepiej zadzwoń do mnie do końca tego tygodnia. Będę czekał.
-W porządku, jesteśmy umówieni. To na razie , cześć
- Cześć.
Po tej rozmowie z Borysem, Tobiasz zaczął rozmyślać jakby można było spędzić wspólne chwile. Może i inni cierpieli również na niedostatek wrażeń. Na razie wstrzymywał swoje myśli dotyczące jakiejś wyprawy. Ale wiedział jedno , wszystko jest możliwe. Do końca wieczoru zanim się położył spać ta myśl krążyła mu po głowie. Dzięki temu był nieco w lepszym humorze niż zawsze. Postanowił, że poczeka na telefon od Borysa, a w sytuacji kiedy dojdzie do spotkania z przyjaciółmi , rozwinie swoją myśl , przedstawiając , a zarazem pytając , czy są chętni na przeżycie jakiejś przygody. Wyprawa w góry to nie lada sprawdzian wytrzymałości i rodziło się przy tym pytanie. Czy wszyscy są chętni i gotowi na podjęcie wyzwania.
Następnego dnia tobiasz dostał od Borysa sms-a z wiadomością że dziewczyny z ich paczki również wyszły z pomysłem spotkania się. Zaproponowały o ile są chętni , żeby spotkać się w najbliższą sobotę u Majki w mieszkaniu. Co było powodem , tego nie napisał. Wiedział jedynie , że jeśli wszyscy się zjawią na spotkaniu , będzie okazja wypytać pozostałych jakie mają plany i czy są chętni na jakieś dodatkowe wrażenia. Napisał do Borysa , że zgadza się i chętnie wpadnie na domówkę. Drugi sms wysłał z zapytaniem , kto jeszcze przyjdzie. Jego rozmówca odpisał, że właśnie dostał sms od majki , że maja być wszyscy . W tym momencie Tobiasz odczuł wzrost adrenaliny z którym związane były jego myśli. Świetnie pomyślał . Do soboty zostało jeszcze kilka dni. Wpadł na pomysł , żeby nie przychodzić z pustymi rękami na imprezę , kupi bombonierkę , szampana i cztero-pak piw. Nie śmiał wykorzystywać nikogo do rozmów pod wpływem alkoholu . Był to raczej skromny gest , który wykonać miał, jako osoba zaproszona. Gdy już wszystko wiedział, czyli co i jak , postanowił że przyszykuje sobie ubranie, by na ostatnia chwilę tego nie robić. Dzień zbliżał się ku zachodowi . W momencie , gdy zobaczył zachodzące słońce , jego wyobraźnia mimowolnie przedstawił mu przed oczami obraz gór. Sam nie wiedział dlaczego wyobrażenie powstało samoczynnie. Widocznie spowodowane było to wcześniejszym rozmyślaniem o całej sprawie. Nic tego dnia nie mogło popsuć mu humoru. Wiedział że jego przyjaciele również są skłonni do podejmowania wyzwań. O ile nikt się nie pochoruje lub nie wypadnie komuś coś nieprzewidywanego liczył na to, że podejmą wyzwanie. Z tego co się orientował i tak nie mieli nic lepszego do roboty, a tygodniowy wypad w góry tylko przyniesie ukojenie od codziennych obowiązków i rutyny.
Dzień w którym wszyscy mieli się spotkać zaczął się pochmurnie i deszczowo. W rezultacie nie robiło to większej różnicy, ponieważ domówka u Majki miała odbyć się w jej mieszkaniu. Dwie godziny przed umówionym spotkaniem Tobiasz był już gotowy . Towarzyszyły mu przy szykowaniu się do wyjścia emocje, które potęgowały chęć przeżycia przygody. Wiedział jednakże , że nie może zawczasu niczego jeszcze planować, ale był optymistycznie nastawiony mimo wszystko. Do Majki droga zajmie mu około piętnaście minut . Wcześniejsze zakupy jakie zaplanował włożył do swojego plecaka, z którym się nie rozstawał, gdy gdzieś wychodził. W chwili kiedy miał opuścić swoje mieszkanie nie dopuszczał myśli , że ktoś mógłby się nie zgodzić na jego propozycje. W każdym bądź razie , jedną z rzeczy która się uda to sama impreza na którą był zaproszony. Drogę do koleżanki odbył pieszo co zajęło mu kilkanaście minut. Stojąc przed drzwiami do mieszkania poprawił swoje ubranie, czyli koszulę i nacisnął przycisk dzwonka do drzwi. Gdy otworzyła drzwi właścicielka lokalu, oboje uśmiechnęli się do siebie na przywitanie.
-Cześć, powiedziała maja. Wchodź do środka , już wszyscy są , czekamy tylko na ciebie.
- Spoko , rzekł Tobiasz po czym przekroczył próg drzwi , które zamknął za sobą. W chwili kiedy znalazł się w wewnątrz poziom emocji i podekscytowania wyrównał się w jego organizmie. Ten wieczór miał mu dać odpowiedź , czy uda mu się namówić przyjaciół do wspólnej wyprawy.
-Siadaj z nami , rzekł Kamil, czekaliśmy na ciebie.
Tobiasz wręczył prezenty właścicielce mieszkania po czym dosiadł się do przyjaciół. Co u ciebie , zapytał Borys. Na razie wszystko w porządku odpowiedział, cieszę się z tego spotkania , bo chyba dawno nie widzieliśmy się wszyscy razem.
-To prawda powiedział, Marek.
Nagle weszły do pokoju Agnieszka , Dorota i Beata wychodząc z łazienki. Co prawda spotkanie miało na celu odświeżenie znajomości, ale grupa płci żeńskiej była wystrojona i wyperfumowana niczym na randkę. Wszyscy usiedli wygodnie na kanapie i w fotelach. Zaczęły się rozmowy o życiu , co u kogo słychać , co porabiają na co dzień. Po chwili zaczęły się odgłosy otwieranych puszek z piwem i dźwięk wystrzału korka od szampana. Tobiasz postanowił, że przed rozpoczęciem imprezy przedstawi swój projekt wycieczki, by uniknąć zdań wypowiedzianych pod wpływem alkoholu. Powoli zbierał się do tego , a gdy rozmowy wyczerpały się , zapytał.
-Słuchajcie , co myślicie o wspólnej wycieczce w góry? Osoby siedzące w pokoju spojrzały po sobie.
-W góry, zapytał Borys?
-Tak , chyba dawno wspólnie razem nigdzie nie wyjeżdżaliśmy.
- Jak to, zapytała Majka.
- No wiecie, wpadłem na pomysł wspólnej wycieczki po to by umocnić nasze więzi. Moglibyśmy wdrapać się razem na jakieś szczyty. Dało by to nam pewność, że możemy liczyć na siebie, poza tym byłoby o czym później porozmawiać.
Po krótkiej ciszy, wszyscy zaaprobowali pomysł.
-A kiedy? , zapytała Beata.
-Wszystko jest do ustalenia.
Towarzystwu spodobała się propozycja Tobiasz, którą znajomi zaakceptowali. Porozmawiamy o tym po imprezie , powiedział Marek. Teraz jest czas by cieszyć się swoim towarzystwem.
-Wrócimy do tego , rzekła Agnieszka, a teraz podaj mi puszkę z piwem , chce odreagować pracę z którą jestem związana na co dzień.
-Jak my wszyscy, dodała Dorota.
Dźwięk otwieranych puszek rozpoczął imprezę tego wieczoru . Gdy już wszyscy zaczęli zabawę , Tobiasz podszedł do okna za którym ukazało się słońce wychodzące zza chmur. Deszcz ustal i wieczór zaczął robić się pogodny. Wtem obserwując horyzont , pomyślał, że wszystko może się udać.
Następnego ranka , tuż po przebudzeniu Majki oczom ukazał się widok pospanego towarzystwa. Postanowiła , że nikogo nie będzie budzić tylko przygotuje dla wszystkich śniadanie. Jej wybór padł na jajecznicę z kilkunastu jajek. Udała się do kuchni i zaczęła przygotowywać potrawę. Po chwili dołączyły do niej Beata , Agnieszka i Dorota witając się uśmiechem. Wszystkie we cztery zajęły się przygotowaniem posiłku zarówno dla nich samych jak i czterech śpiących kawalerów. Jak wszystko było gotowe , poszły po pokoju dziennego i zaczęły budzić resztę towarzystwa.
Gdy cała gromada była już przytomna i przyszła pora do konsumpcji poczęstunku , jedno zaczęło pytać się drugiego o relacje z imprezy. Niestety nikt wiele nic pamiętał. Jedynie grupa dziewczyn miała świadomość , że ów tej nocy odbyły się nieśmiałe zaloty. Po około dwóch godzinach rozpamiętywania minionej nocy każdy zaczął zbierać się do wyjścia .
Wychodząc każdy podziękował Majce za zaproszenie i wspólnie ustalili , że skontaktują się ze sobą, gdy wróci im świadomość i trochę oprzytomnieją. Mieszkanie opróżniło się po około trzydziestu minutach , gdyż tyle zabrało wszystkim opuszczenie lokalu. Tobiasz również znalazł się na swojej drodze do domu. Z lekkim kacem spokojnie dotarł do celu. Gdy wszedł do swojego pokoju i wziął po tym prysznic nie żałował, że niewiele pamięta z zabawy. Wiedział jedno. Że wszyscy zgodzili się wstępnie na wycieczkę. Teraz wszystko zależało od tego jak grupa pozostałych przyjaciół skontaktuje się ze sobą i przypomni wcześniejsze ustalenia. Dwa dni później majka zadzwoniła do wszystkich , ze w następną sobotę szykuje after party , co okazało się później żartem. Chodziło jej o to , żeby wszyscy ponownie się spotkali. Była to dobra okazja , żeby przedyskutować temat na którym zależało Tobiaszowi. Tak też się stało. Po tygodniu cała paczka znajomych spotkała się ponownie. Tak się złożyło , że to nie główny pomysłodawca tylko reszta znajomych, zaczęła temat wycieczki. Wychodziło na to , że wszyscy się zgodzili i był ustalony termin wyprawy.
Każdy dostał rolę do spełnienia. Borys miał pojechać po bilety na pociąg , a dziewczyny przygotować listę rzeczy do zabrania. Punktem docelowym miała być wycieczka na jeden ze szczytów górskich. Wyprawa pod górę miała zająć około pół dnia. Czyli chodziło o całodniową wycieczkę licząc trasę w obie strony. Jak na razie każdemu się podobał ten pomysł. Przygotowania miały zająć dwa tygodnie po czym cała ekipa miała wsiąść do pociągu i ruszyć ku nieznanemu. Po dwóch tygodniach przygotowań cała grupa przyjaciół siedziała w przedziale kolejowym sunącego po szynach pociągu w kierunku gór leżących tuż przy granicy z sąsiadującym państwem.
Nocleg wcześniej zarezerwowany mieli w górskiej willi w dwóch pokojach przeznaczonych dla płci żeńskiej i męskiej. Pociąg jechał ze średnią prędkością i z tego co było słychać w komunikatach do celu zostało im około trzydziestu minut.
Emocje brały górę w tamtym momencie, a przejawiało się to w uśmiechach i okrzykach radości. Podczas kilkugodzinnej jazdy, przyjaciele urozmaicali sobie podróż grając w karty i opowiadając dowcipy. Gdy środek transportu zatrzymał się na docelowej stacji , cała ekipa wysiadła i skierowała się na postój taksówek, które zawiozły ich pod wskazany adres. W ten sposób znaleźli się na kwaterach prywatnych gdzie po przydzieleniu pokojów zaczęli rozpakowywać swoje rzeczy i powoli się aklimatyzować w nowych warunkach. Po przyjeździe w nowe miejsce cała gromada postanowiła wybrać się na spacer na rekonesans. Podczas kilku kilometrów jakie przebyli pieszo , stanęli u podnóża góry na którą mieli się wspiąć. Jeżeli chodzi o wysokość wzniesienia to nie była to najwyższa góra w okolicy , jednakże droga na szczyt i z powrotem zajmowała cały dzień. Jeżeli już wszyscy wcześniej się zgodzili zdobyć szczyt, nikt w tym momencie nie chciał się wycofać. Do wejścia mieli jeszcze dwa dni , które wykorzystali na obcowanie z naturą oraz przygotowania kondycyjne. Codzienna poranna zaprawa miała na celu usprawnienie ich organizmów. W przeddzień wyprawy wszyscy stawili gotowość do podjęcia wyzwania. Następnego dnia tuż po dziesiątej cała ekipa zebrała się przed kwaterą w pełnym rynsztunku gotowa do wycieczki. Po uprzednim sprawdzeniu ekwipunku ruszyli. Dojście pod wzniesienie zajęło im trochę poniżej godziny. Gdy stali u podstawy góry mierzącej około tysiąc osiemset metrów nad poziomem morza, spojrzeli na siebie badawczo i zaczęli się pytać czy wszyscy są gotowi. Nie było odmowy. Tak więc powolnym krokiem tak by nie zmęczyć się zbytnio na początku zaczęli wspinaczkę pod górę. Zachowywali przed osobą na przedzie do trzech metrów odstępu . Początkowo podejście nie zaskakiwało stromizną i chód był dość przyjemny. Była ładna słoneczna pogoda. Grupa przyjaciół wchodząc pod górę była w pełni wyposażona w podstawowy sprzęt potrzebny do wędrówki. Po około godzinie marsz dawał się we znaki, a pokonali w tym czasie ćwierć drogi.
Co jakiś czas zatrzymywali się na chwilę , by sprawdzić kondycje członków grupy. Jak na razie nikt nie narzekał i wszyscy zwartym szykiem podążali na przód. Na twarzach ekipy pojawiały się uśmiechy i zadowolenie ze zmęczenia pokonanych kolejnych odcinków wzniesienia. W połowie drogi również nikt nie miał dość. Czuli się coraz lepiej wraz z pokonywaniem kolejnych metrów. Zatrzymywali się co jakiś czas uzupełniając płyny i aby przetrzeć pot z czoła, ale nikt nie miał dość. Po przebyciu ponad połowy trasy droga zaczęła być bardziej stroma , a stawiane kroki co jakiś czas powodowały spadanie drobnych kamieni z pod butów. Mieli przy sobie liny asekuracyjne na wypadek, gdyby któreś z nich straciło równowagę i zsunęło się w dół. Jak na razie nie musieli ich używać , gdyż całość przebiegała w dość bezpiecznych warunkach. Gdy po trzech godzinach marszu i ćwierć całej trasy , która została na szczyt, nagle Tobiasz i Marek idąc na przedzie usłyszeli z tyłu głos Borysa, który krzyknął:
-O kurde, pomóżcie. Ów małe kamienie , które leżały na trasie spowodowały , że jeden z nich osunął się w dół spadając w przepaść. Spadając w dół, zatrzymał dalsza drogę butem opierając się o wystającą skałę. Cała grupa spojrzała na to z przerażaniem nie wiedząc co mają zrobić. Na szczęście mocne ubranie Borysa wytrzymało osunięcie się dół. Wtem na pomoc ruszyli pozostali koledzy , mówiąc by dziewczyny odsunęły się na bok . Marek , który stał na przedzie obwiązał się liną w pasie, Tobiasz przymocował karabińczyk do liny, a Kamil trzymał linę zapierając się nogami. Po kilku chwilach bez namysłu Tobiasz zszedł do kolegi uziemionego kilka metrów poniżej. Na początek zapytał czy nic mu nie jest. Ten powiedział , że boli go kostka , ale to chyba wszystko co mu doskwierało. Tobiasz obwiązał kolegę liną w pasie i gdy już byli dobrze przypięci dał znak , by pozostali znajomi wciągnęli ich pod górę. Cała akcja trwała około piętnastu minut, po których cała grupa wróciła na swoje miejsce. Dziewczyny z czułością i zainteresowaniem podeszły do Borysa pytając się czy nic mu się nie stało. Ten wykazując się hartem ducha powiedział, że ów incydent nie przeszkodzi im w dalszej drodze i mogą iść bez problemu dalej pod górę. W tym momencie sprzęt jaki mieli przy sobie na wypadek nie przewidzianych sytuacji zdał egzamin i nie zawiódł. Co po niektórzy starli sobie pot z czoła i nieco ostrożniej , powoli zaczęli stąpać ku szczytowi. Od tej chwili każde z nich przezornie bardziej uważało gdzie stąpa , by sytuacja się nie powtórzyła , bo do szczytu zostało jakieś trzysta metrów wysokości góry, a w przeliczeniu na trasę około czterdziestu minut drogi.
-Beata krzyknęła . prawie jesteśmy .
Część grupy była z tego powodu zadowolona , gdyż słabsze dziewczyny były już nieco zmęczone. Po kilkudziesięciu minutach cała grupa przyjaciół stała na szczycie góry podziwiając widoki . Byli tam około trzydziestu minut . Zrobili w tym czasie dużo zdjęć i podziwiali widoki przez lornetki. W tym czasie skorzystali z zabranego prowiantu i zjedli wcześniej przygotowane kanapki popijając herbatą z termosów. Gdy już skończyli kontemplować z przyrodą na wysokości Borys rzekł.
-No dobra udało się , wspinaczka zaliczona, teraz czeka nas schodzenie w dół.
-Taa, rzekł Tobiasz . który z uśmiechem rozglądając się dookoła odczuwał ogromną satysfakcje z udanego wyzwania jakie podjął ze znajomymi. Po kilku chwilach cała grupa skierowała się w drogę powrotną , która była nieco łatwiejsza i mniej męcząca. Po trzech godzinach byli już na kwaterze, skąd wyruszyli rano. Stojąc znów u podnóża góry , spojrzeli na szczyt i przybili sobie piątki. Kamil rzekł,
- Mamy to , hurra.
- Dobra nasza , dodała Dorota.
Wrócili do swoich pokoi , by odpocząć i opatrzyć nogę Borysa. Okazało się , że ma nadciągnięte ścięgna, ale nie przeszkodziło mu to w chodzeniu. Gdy zbliżał się wieczór emocje z nich zaczęły powoli opadać. Mieli jeszcze zarezerwowane dwa dni pobytu przez wyjazdem do domu. W tym czasie chodzili na spacery po okolicy , zwiedzając i robiąc zdjęcia. W dzień wyjazdu w drogę powrotną cała grupa opuszczając kwatery przytuliła się w kółku na znak podjęcia udanego wyzwania. Siedząc w przedziale wagonu, Tobiasz siedząc tuż przy oknie, ostatni raz spojrzał z wytchnieniem na góry. Droga powrotna pociągiem zajęła kilka godzin. Część w tym czasie spała , a pozostali grali w karty. Wieczorem byli już w swoich domach. Po rozstaniu przez około dwa dni nikt do siebie się nie odzywał. Chcieli w tym czasie jak najwięcej odpocząć i przemyśleć całą wycieczkę. Piątego dnia , kiedy to już zdołali się zaaklimatyzować w domach, nagle do Tobiasza zadzwonił Marek.
- Halo powiedział.
- Cześć brachu , powiedział tamten, co słychać?
A wszystko dobrze, a co u ciebie?
-Też okey, słuchaj dzwoniła do mnie Majka.
- I co zapytał Tobiasz?
Marek na to:
- Zaprasza na domówkę.
Ten tekst nie został jeszcze skomentowany. Jeśli chcesz dodać komentarz, musisz być zalogowany.
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt