Podwójna ciągła - RafalSulikovski
Proza » Fantastyka / Science Fiction » Podwójna ciągła
A A A

     Idąc ulicami dawnego królewskiego miasta, widziałam te wszystkie szyldy, banery, reklamy i inne bajery ponowoczesności. Tu ktoś szedł ubrany jak na wybiegu agencji modelek, a zaraz za rogiem kościoła św. Marka siedział żebrak, obok którego ustawiono puszkę. Minęłam jednego i drugiego obojętnie, bo moje serce ktoś zamieniał właśnie w lodowaty kamień. Brama przy Sławkowskiej ozdobiona niebieskimi tabliczkami – jakiś prawnik, fryzjer, a na I piętrze, do którego szło się ciemnym korytarzem dyżurował psychiatra. Weszłam schodami solidnymi, ściany czyściutkie, wszędzie pachniało pastą do podłogi. Zamiast dzwonka staromodna kołatka w kształcie głowy lwa z mosiądzu. Drzwi otwarły się chyba same, nikogo w przedpokoju, więc idę dalej, a na końcu pokój, gdzie dyżurowała sekretarka. Ubrana niezbyt modnie, chyba panna starej daty, brakowało jej tylko rogowych okularów i naszyjnika z pereł.

***

     Weszłam z pewnym… takim… ociąganiem. W końcu przebywałam w miejscu udręki, owianym tajemniczą osłonką mgielnych wyziewów, gwałtownych erupcji nastroju, to znów dolinnych klimatów. Usiadłam na krześle, które przypominało spokojną, leciwą i leniwą secesję. Obok wielki stół, na nim lampa naftowa, kałamarz z piórem, wielkie koperty z lakowymi pieczęciami, na ścianach obrazy z pól bitewnych i portrety jakichś ważnych person. Umeblowanie widomie jak retro – wielkie szafy gdańskie, głęboki fotel, kozetka, w oknach ciężkie story, które chyba trudno ściągać do prania i z powrotem zawieszać. W kącie dostrzegłam ebonitową laskę, a na stojaku ciemny płaszcz i kapelusz o niedzisiejszym kroju. Dziwne uczucie, jakby ten cały gabinet był bladą kalką tamtych dawnych gabinetów, gdzie pacjenci leżeli na kozetce, opowiadając swoje mroczne historie. Skojarzenia moje zbiegły naraz w tereny wiedeńskie, małomiasteczkowe, jakby średnia klasa nadal świetnie prosperowała. Gdzieś w półmroku dostrzegłam nareszcie starszego mężczyznę z brodą i lenonkami, w dobrze skrojonym garniturze i nienagannym krawacie koloru szarego. Wcale nie wiedziałam, jak się zachować. Z kłopotu wybawił mnie doktor, który sam odezwał się pierwszy.

***

– Zatem co Pannę sprowadza w moje progi?

– Panie doktorze, nie mogę spać, dręczą mnie własne myśli, uczucia mam rozbiegane, a w życiu brak celu.

– W tym, co Pani powiedziała czuć smutek osoby, która zaczynając dorosłe, lecz nadal młode życie stoi na rozdrożu…nie wie, w którą stronę pójść, chce się przekonać..

– Pochodzę ze średniej klasy, moi rodzice są inteligentami.

– Pani Ojciec?

– Pracuje w PAN.

– Przepraszam, w czym?

– W Polskiej Akademii Nauk, dawniej Polska Akademia Umiejętności…

– Obecna nazwa.

– Że co?

– Nazwa, którą Pani wymieniła brzmi niedokładnie. Mamy PAU, nie jakiś PAN.

– Nie wiem, słyszałam od Ojca…może źle zapamiętałam.

– Kłopoty z pamięcią, kojarzeniem?

– Od wielu tygodni, miesięcy…nie mogę skupić się na zajęciach.

– Pani studiuje?

– Tak, teologię na PAT.

– Przepraszam, na czym?

– Papieska Akademia Teologiczna, działa od 1981 roku.

– Hmm, Pani wspomina, by tak rzec, hmm… odległą przyszłość…czyżby wiedziała, co się zdarzy za lat 80…?

– Nie rozumiem, PAT działa już 20 lat, zakładał go sam Paież, Jan Paweł II.

– Papieżem jest Pius X moja droga panno…a to wszystko, co Pani mówi, niestety, nie odpowiada rzeczywistości. Podejrzewam przedwczesne otępienie, dementia praecox…w nazwie Kraepelina.

– Ja znam inną nazwę, mieliśmy to przedwczoraj na konwersie z psychologii – „schizofrenia”, wprowadził ją w 1911 Bleurer…

– Mamy rok 1902, a Bleurer nigdy publicznie ani w prywatnej korespondencji do mnie nie wspominał o nazwie, jaką raczyła pani wymienić…skąd Pani wie o jego badaniach?!

– Który rok?! Przecież żyjemy w początkach…w 2001 roku, panie doktorze, nie rozumie mnie Pan?!

– Uważa Pani, że mamy rok 2001?

– Dlaczego zadaje mi pan takie „proste” pytania…?!

– Bo nie mamy roku 2001…

– Niemożliwe, urodziłam się w 1978, proszę, tu jest mój dowód osobisty?

– Dowód jaki?!

– Proszę zobaczyć.

– Oo, Pani ma zdolności artystyczne? Dziwi mnie tylko awangardowa forma dokumentu…

– To jakaś paranoja…

– Droga Panno Magdo, pani jest, niestety, w obłędzie…no ale terapia Pani pomoże…

– Czy Pan zapisze mi leki?

– O jakich lekach mówi Pani?

– No, na przykład antydepresyjnych, uspokajających…boję się, nie mogę spać, mam depresję…

– Depresję?!

– Czuję bezsens tego wszystkiego dookoła…to się nazywa chyba depresja, pan jest lekarzem…

– Ja widzę w Pani melancholijny smutek, nie żadną jak to Pani nazwała, tworząc nowe słowo, którego nie znam, „depresję”… Droga panno, terapia Pani, dziś szczęśliwie rozpoczęta, będzie bardzo długa i trudna. Medycyna nie przynosi nikomu szczęścia, ale pozwala żyć nieco lepiej. Od tej chwili Pani musi być spokojna, chodzić na terapię i ufać w mądrość natury. Widzimy się za tydzień. 

***

     Wyszłam. Wyszłam w wielkogabarytowym szoku. Ten dziwny lekarz, który grał kogoś innego niż był naprawdę nie zapisał mi żadnych leków, lecz zaproponował długą terapię, pewnie psychoanalizę, aby odkryć pokłady emocji projektowanych z nieświadomości, wszelkie lęki z dzieciństwa, wszystkie kompleksy. Tyle to i ja wiem, lecz nie mam czasu na długie terapie. Przecież są coraz lepsze leki, a ten doktor nawet nie wie nic o ich istnieniu! Jakbyśmy rozmawiali różnymi językami, jakby dla niego świat stanął w miejscu ponad sto lat temu… 

***

   Poszłam prosto do domu, w ogóle nie zwracając uwagi na to, co się dookoła samej mnie działo. Na szczęście nie miałam daleko. Wybrałam spacer, żeby uniknąć oceniających mój wyzywający styl teologiczny spojrzeń gapowiczów. Kiedy przekręcałam klucz „Gerda” w zamku mieszkania studenckiego na os. Handlowym 6, wiedziałam, że wracam jakby z jakiegoś innego świata. Nie, nie tego z obozami śmierci, lecz ze znacznie bardziej odległego, świata, którego jedynym znakiem była gazowa latarnia, która mignęła, dam na to całą głowę, za oknem gabinetu psychiatry, a która – przez moment miałam to mocne wrażenie – była naprawdę na gaz.

***

    Dokładnie tydzień później wchodziłam w tą samą bramę. Od razu dojrzałam smutny fakt, że ktoś przez ten czas zdemolował ściany, przed siedmioma dniami nie były tak popisane, tak wymalowane jakimiś prymitywnymi graffiti, które mnie razi. Ba, nawet schody już nie skrzypiały, bo były już z innego drewna. Coś się widocznie zdarzyło, jejku, jak oni zdążyli przez jeden jedyny tydzień coś takiego zrobić z tak zabytkową kamienicą. Dziwne, ale sekretarki sprzed tygodnia dziś nie było. Zamiast niej za biurkiem siedział jakiś młody yuppie, stukając coś szybko, niczym socjalistyczna stenotypistka, w swoim laptopie. Weszłam z nową, lecz znaną obawą połączoną z nadzieją, że może wreszcie poczuję się choć trochę lepiej.

– Witam, pani pierwszy raz?– powiedział młody lekarz, widać ukochany, wierny zmiennik.

– No, drugi…Byłam wszak tydzień temu…

– Nie przypominam sobie…nigdzie nie ma Pani karty.

– Przyjmował mnie jakiś pana kolega, taki starszy szpakowaty pan…ale widzę, że międzyczasie był remont gabinetu…wszystko jest takie inne.

– Droga Pani, zacznijmy od początku. Widzę panią pierwszy raz w życiu, już nie takim krótkim, a tę oto praktykę prowadzę od jakiegoś czasu sam, czyli w pojedynkę.

– Niemożliwe, Jezu, co się dzieje? Ja tu byłam…

– Proszę mi opowiedzieć więcej o tej „wizycie”.

– Przyszłam przed siedmioma dniami, dokładnie 2 września, mam 24 lata, studiuję teologię. Przyszłam, bo nie mogę spać, nie mam apetytu, wszystko jest takie bez sensu…no i w tym…hmm, gabinecie przyjął mnie bardzo miły doktor, nie pamiętam nazwiska, aha chyba dr Polewka, no tak, to on mi powiedział, że na moją chorobę nie ma żadnych lekarstw…

– Droga pani, żaden lekarz nie ma prawa tak mówić. Dziś, w XXI wieku mamy coraz więcej leków, także na dolegliwości natury psychiatrycznej…ale proszę dalej.

– Mówiłam mu o sobie, ale on nie chciał słuchać, ciągle powtarzał, że jest rok 1902, że nie istnieje żadna „schizofrenia”, bo ja opowiedziałam mu o Eugene Bleurerze i jego badaniach…powiedział, że uroiłam sobie, że żyję w XXI wieku i kazał przyjść za tydzień.

– Pani mi opisze wygląd tego doktora – powiedział zmienionym nagle głosem lekarz. – Dokładnie. Kiedy to zrobiłam, lekarz długo myślał, spuszczając nieznacznie głowę i wzrok.

– Pani przyjdzie za tydzień – rzekł cicho dziwnym głosem. Wyszłam tedy, lecz nie wiedząc, co to wszystko właściwie ma znaczyć.

   Tymczasem zaraz po wyjściu Magdy młody lekarz wstał i z wolna, dostojnie, uroczyście i majestatycznie podszedł do szafy. Wyjął z niej teczkę. Znajdowała się tam stara, pożółkła fotografia, przedstawiająca starszego, szpakowatego pana z brodą, a w rogu na rewersie widniały inicjały A.P. Między stertą papierów znalazła się też mocno podniszczona odręczna notatka, zrobiona pięknym, wyuczonym zapewne na lekcjach kaligrafii, pochyłym pismem ręcznym. Jej treść brzmiała następująco: „Dziś, 2 września 1902 r. zjawiła się nowa pacjentka. Twierdzi, że jest rok 2001. Objawy sprzeczne, diagnoza niejednoznaczna. Nietypowa postać „dementia praecox”? Nie zjawiła się na umówioną tydzień później wizytę.”

 

***

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
RafalSulikovski · dnia 19.10.2023 13:48 · Czytań: 190 · Średnia ocena: 5 · Komentarzy: 5
Komentarze
Darcon dnia 19.10.2023 13:50
Finał może nie zaskakujący, ale nostalgiczny. I pozostawia nutę niepewności, co będzie za tydzień. :) Nie jestem pewien dlaczego zapisujesz z dużej litery określenia osoby: pan, pani, panna, ojciec? To świadomy zabieg?
Pozdrawiam.
RafalSulikovski dnia 20.10.2023 03:45
W sumie nie wiem - tak się dawniej pisało. Bardzo dziękuję za dobre słowo.
Marek Adam Grabowski dnia 21.10.2023 10:35 Ocena: Świetne!
Hej, w pierwszym momencie myślałem, że to będzie w jakimś magicznym świecie i nawet już szykowałem się żeby napisać, że jest intrygujący. Ale nasz świat też można ciekawie opisać, co ci się udało. Co do finału zdadzam się z Darconem, fajnie chociaż przewidywalny.

Pióro masz nieco tradycyjne, ale to zaleta nie wada.

Z zasady nie wytykam literówek, ale tego "Paież" zamiast "Papież" nie mogę ominąć. W pierwszym momencie myślałem, że to jakaś prowokacja.

Pozdrawiam

Ps. Skoro lubisz Si-Fi to mam dla ciebie dobrą wiadomość. Moja powieść (mieszcząca się w tym gatunku) została wydana przez Book Edit. Jej tytuł to Ogrody Ciszy. https://bookedit.pl/produkt/.../ogrody-ciszy-marek-adam-grabowski/
RafalSulikovski dnia 22.10.2023 03:39
Dziękuję Marku. Chciałbym kupić twoją książkę.
Marek Adam Grabowski dnia 22.10.2023 09:04 Ocena: Świetne!
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Zdzislaw
06/12/2023 16:23
Korektorko, proszę :) Co do uwag: 1/ "ze mną"… »
gitesik
06/12/2023 15:48
Ten opis wanny stanowi niezwykle intymną i osobistą… »
Korektorka
06/12/2023 14:58
Dziękuję, ubawiło mnie:) Mam kilka uwag: 1) z jednego… »
viktoria12
03/12/2023 18:02
Zajefajny wierszyk. »
mike17
01/12/2023 16:30
... było nas trzech, w każdym z nas inna krew... Świetny… »
Marek Adam Grabowski
01/12/2023 15:57
Dobrze napisane opowiadanie. UFO to nie muszą być kosmici -… »
valeria
30/11/2023 22:59
Dziękuję, czytam, a byłam zajęta:) »
valeria
30/11/2023 22:58
Dziękuję:) »
dach64
28/11/2023 16:55
Bardzo słuszny wiersz. Niezwykle istotny i prawdziwy.… »
Marian
28/11/2023 08:25
Marku, dziękuję za odwiedziny. »
gaga26111
27/11/2023 17:56
Dziękuję:) za opinie i czas poświęcony na komentarze.… »
Lilah
26/11/2023 20:13
Bardzo dziękuję, ajw. Moje strofki mają trochę inne metrum… »
ajw
26/11/2023 19:47
Przepiękne tłumaczenie. Pozdrawiam serdecznie, Lilah :) »
ajw
26/11/2023 19:45
Wiolinie - piękna interpretacja :) »
ajw
26/11/2023 19:45
Niby nic, a jednak dzieje się w tym wierszu pomiędzy… »
ShoutBox
  • Berele
  • 28/11/2023 08:40
  • Poranek; dźwięk budzika, odcisk brudnej ręki na ścianie, szum czajnika, strumień wody do kubka, silnik samochodu dostawczego za oknem; wciśnięcie klawisza w starym radio.
  • mike17
  • 14/11/2023 20:43
  • Sweet dreams, my love :)
  • Jaaga
  • 14/11/2023 12:23
  • Dzień dobry, zapraszam na herbatkę.
  • mike17
  • 13/11/2023 14:45
  • Dzień doberek całej literackiej społeczności :)
  • aleksander81
  • 13/11/2023 09:16
  • I dzień dobry w poniedziałek, do piątku już niedaleko ;)
  • mike17
  • 12/11/2023 14:02
  • Wesoły pozdrowczyk ślę dla wszystkich :)
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty