Interview z Bękartem - lech
Proza » Długie Opowiadania » Interview z Bękartem
A A A
Lech Forman

Muzyka grająca w tle oznajmiała, że program dobiegał końca. Włączyłem mikrofon i przeczytałem:
- Dziękują państwu za uwagę, i zapraszam za tydzień o tej samej porze na nasz cykl programów noszący tytuł: "Szczęście". Ta audycja należy do was, to wy jesteście jej twórcami, a więc jak zwykle przez trzydzieści minut oczekujemy na wasze telefony.

Popłynęła muzyka, odetchnąłem z ulgą. Co prawda telefonów po programie nie było zbyt wiele, jednak czasem ktoś zdobywał się na odwagę i dzwonił. Jakkolwiek prowadzony cykl miał u słuchaczy całkiem niezłe powodzenie.

Program noszący tytuł: "Szczęście", wcale nie przedstawiał życia od tej jasnej jego strony. Docieraliśmy raczej do dna ludzkiego nieszczęścia niż do jego szczęścia. Wielu opowiadało, że spodziewali się swego szczęścia, ale z jakiś tam powodów nie stało się ono ich udziałem.

Zadzwonił telefon, podniosłem słuchawkę:
- Program radiowy "Szczęście", słucham! - po drugiej stronie, jedynie głęboki oddech i cisza - Słucham! Proszę się nie krępować! - zachęcałem, ale oprócz chrząknięcia nie uzyskałem żadnej odpowiedzi. - No cóż jeśli brak ci zdecydowania to proszę zadzwonić później! - odpowiedziałem trochę zniecierpliwiony, i już miałem odłożyć słuchawkę, gdy usłyszałem:
- Proszę nie odkładać słuchawki. Proszę dać mi chwilę czasu! - Ponownie nastąpiła długa pauza - czekałem cierpliwie, czas płynął..., w końcu odezwał się niepewny drżący ze wzruszenia głos młodego mężczyzny:
- Ja nie wiem, czy moja sprawa nadaje się do tej audycji? Ale kurde, ja muszę ją w końcu komuś opowiedzieć! Chce mnie pan wysłuchać?
- Tak proszę mówić. - Odparłem. - Mam czas tylko dla pana. - Powiedziałem zachęcająco.
- Nie wiem jak zacząć, bo kurde we mnie wszystko się trzęsie. Ja nie mogę sobie z tym poradzić! Bo wie pan, ja się dowiedziałem, że jestem bękartem! No i teraz nie wiem co mam z tym zrobić? Siedzę, piję, i słucham radia, i kurde nie wiem co mam z tym pierdolonym życiem zrobić? Przepraszam za wyrażenie, ale panie ja nie mam po co tu żyć. Ta kurwa mnie urodziła, i nigdy nie powiedziała że ja nie jestem tego samego ojca co inne moje rodzeństwo - całe życie kłamała. Ale co ja tu będę panu przez telefon głowę zawracał, niech pan do mnie przyjdzie to sobie pogadamy, bo ja nie wiem co mam ze sobą zrobić. Nic mi się nie chce, tak jakbym już nie żył.

Zawahałem się, ale coś mnie tknęło abym poddał się temu człowiekowi, jakkolwiek problem jego wydawał mi się banalny i nie nadający się do naszego programu. Odparłem trochę niepewnym głosem:
- Możemy spróbować. Czy zgadza się pan na nagrywanie wywiadu?
Z tym nagrywaniem, to ja nie wiem? Chciałem komuś to wszystko opowiedzieć, i tyle. Ale jak pan musi to ja rozumiem.
- Dziękuję panu - odparłem - to na kiedy się umówimy?
- Ja myślałem, że teraz pan do mnie wskoczy.
Zawahałem się - Teraz to może nie, ale jutro to byłoby o wiele lepiej.
- Panie jutro to ja już z nikim nie będę chciał gadać, jutro to ja wracam tam z skąd przyszedłem, czyli znikąd jestem, donikąd wracam.

Te wyznanie zabrzmiało mi trochę na zastraszanie, więc próbując pomniejszyć jego egzaltację odparłem:
- Chyba nie ma pan na myśli odebrać sobie życia z tak błahego powodu? Nawet pan nie zdaje sobie sprawy, jak wielu ludzi na tym świecie jest w takiej samej sytuacji, i nie robią z tego tragedii. - Powiedziałem trochę podrażniony jego zbyt dramatycznym stwierdzeniem.

Po drugiej stronie zapadła cisza. Trochę zaniepokojony, po dłuższej chwili zapytałem:
- Jest pan tam!?
- Tak.
- To dlaczego pan się nie odzywa?
- Bo daję panu możliwość popieprzyć kazanie! - Przerwał na chwilę tak jakby z przejęcia musiał zaczerpnąć powietrza, aby w ten sposób uspokoić się.
W końcu spokojniej powiedział:
- Wasza audycja wydała mi się taka ludzka, dlatego zadzwoniłem. Jakbym potrzebował kazania, to zadzwoniłbym do księdza, - no nie? To co, przyjdzie pan do mnie pogadać?
- Tak przyjdę - odparłem - proszę podać mi adres.

Zastukałem w stare odrapane drzwi. Po drugiej stronie odezwał się znany mi przez telefon głos:
- Proszę wejść! Drzwi są otwarte!
Przycisnąłem klamkę i wszedłem do środka. Uderzył mnie w nos zakisły zapach i smród papierosowy. Z wersalki podniósł się dwudziestoletni mężczyzna niskiego wzrostu. Był zażenowany, i ruchy jego wskazywały, że nie wie co ma ze sobą zrobić. Przejąłem inicjatywę i wyciągnąłem do niego rękę:
- Nazywam się Krzysztof.
- Marcin. - Odparł krótko bardzo zmieszany.
- To co, możemy teraz porozmawiać? - zagadnąłem.
- A no, możemy. Niech pan siada w tym fotelu.
Usiadłem i wyjąłem z torby magnetofon. Popatrzył na ten instrument, w taki sposób jak dziecko w gabinecie lekarskim na strzykawkę.
- Myśli pan że to jest konieczne? - Zapytał.
- Nie wiem, zobaczymy. - Odparłem lakonicznie. - A co krępuje pana to urządzenie?
- Trochę.
- Po chwili przyzwyczai się pan i nawet o tym zapomni. - Stwierdziłem.
- A w ogóle, to mówmy sobie po imieniu, to da nam większą swobodę. - Rzuciłem propozycję.
- Dobrze. - odparł trochę ośmielony.
Wyciągnął w moim kierunku paczkę z papierosami:
- Zapalimy?
- Nie, dziękuję! Od wielu lat już nie palę.
- Szczęśliwiec. - Stwierdził. - Ja to nawet nie próbuję, bo i po co? Takie pieprzone życie i tego sobie jeszcze odmawiać?
Uśmiechnąłem się wyrozumiale, ale nie pociągnąłem rozmowy w tym kierunku. Spojrzał na mnie trochę zmieszany i zapytał:
- Ale nie przeszkadza tobie, że ja sobie będę palił?
- No, mówi się trudno, przy takiej pracy muszę się godzić na niewygody. - Próbowałem zażartować.
- To może piwo?! - Zaproponował.
- Tak, piwo może być. - Odparłem lekko się uśmiechając.
Podając butelkę żartobliwie stwierdził:
- Już myślałem, że aureola na twojej głowie się zapali.
- No już taki święty to ja nie jestem. - Usprawiedliwiałem się.
Pociągnąłem łyka z butelki i zagaiłem:
- Mieliśmy rozmawiać o twoim problemie?
- Wiesz, ja nie jestem taki wymowny. Nie potrafię tak ładnie gadać jak wy tam w radiu.
- Przesadzasz! To tylko tak na zewnątrz ładnie wygląda, ale zanim co, to czasem nieźle trzeba się na gimnastykować, aby to co nagramy miało ręce i nogi.
- Chyba fajnie tak w radiu pracować?
- Jak kto lubi to fajnie! - odparłem lakonicznie. - Ale nie mieliśmy przecież rozmawiać o pracy w radiu.
- Nie wiem jak zacząć?
- Przez telefon mówiłeś mi, że nie możesz sobie dać rady z tym, że jesteś bękartem.
- No właśnie! Dowiedziałem się, że facet, na którego całe życie byłem wściekły nie jest tym, na którego powinienem być wściekły.
- Jak do tego odkrycia doszedłeś?
- Tak prawdę mówiąc, to całe życie coś mi nie grało. Moje starsze rodzeństwo przygryzało mi czasem nazywając mnie podrzutkiem. Ale wiesz jak to dzieciaki, mówią co im ślina na język przyniesie. Nie brałem tego na serio.
- Zawsze myślałem że mamy ojca, który co prawda jest świnia i uciekł do Ameryki, ale śle jakieś tam paczki, a czasem to i nawet listy. Raz dorwałem się do tych listów, bo mi siostra nigdy nie chciała przeczytać. Fajne były, pisał takie ciepłe, fajne słowa do mego brata i siostry, ale do mnie, ani o mnie nic w nich nie było. Płakałem, ale jakoś nie miałem odwagi pytać. Zresztą siostra zawsze mnie szturchała i wyzywała, a brat zupełnie na mnie nie zwracał uwagi. Myślałem, że to z tej przyczyny, że jestem ponad dziesięć lat młodszy, to mnie tak lekceważą. Usuwałem się im z drogi, bo cała rodzina jakoś tak dziwnie patrzyła przeze mnie jak przez taflę szkła. Nigdy nikt o nic mnie nie pytał, nikt mnie nie przytulał, nie przypominam sobie aby mnie ktoś pocałował, a jak coś mi dawali, to tak jakby przeze mnie, a nie do mnie - ja nie istniałem. Nikt nie patrzył mi w oczy, wszystko działo się ponad moją głową. Przyzwyczaiłem się do tego i nic mnie nie dziwiło. Zresztą jak ich miałem zapytać, kiedy sam nie wiedziałem o co chodzi, myślałem że tak jest normalnie. Matka do mnie też nie mówiła, o tak tylko, o wszystkim i o niczym.

Uczyłem się nawet dobrze bo i co miałem robić, nauka dawała mi rozrywkę, ale i tak nikt nie zwracał na to uwagi.

Kiedyś w paczce ojciec przysłał taśmę, na której nagrał taki list mówiony. Brat z siostrą zamknęli się w drugim pokoju i słuchali tego, a ja podsłuchiwałem pod drzwiami. Mówił do nich tak jak ojciec, że tęskni i nie może sobie ich wyobrazić, i że jak tylko skończą po osiemnaście lat, to on ich zabierze do siebie. Później nawijał im takie kazania, aby byli ostrożni i nie robili głupot itd., a oni słysząc to zalewali się ze śmiechu i przedrzeźniali go, i szydzili z tego co do nich mówił. Gdy wyszli z pokoju poprosiłem brata, aby dał mi posłuchać tego co tata do nas mówi. Ale oni zaczęli tak się z tego śmiać jakby to był najlepszy kawał. Stałem nie rozumiejąc co ich tak rozbawiło, w końcu brat odpowiedział:
- Po co ci słuchać tego durnia, wystarczy że dostałeś te amerykańskie koszule.
- Ale one są na mnie za duże. - Zaprotestowałem.
- To nic nie szkodzi dorośniesz. Skąd ojciec ma wiedzieć jakie masz rozmiary?
- Przecież ostatnio wysyłaliście do niego wasze rozmiary to dlaczego nie napisaliście jakie ja mam?
- Przestań marudzić bierz te koszule albo oddam komuś innemu i nic nie będziesz wtedy miał.
- Ja nie chcę tych koszul, daj mi tylko tę taśmę.
- Ty chyba zwariowałeś! - Odparł śmiejąc się - ja zaraz na niej nagram swoją muzykę.
- Na tej taśmie? - Zapytałem zdumiony,
- A na jakiej?
- Przecież to jest od taty! Daj mi przynajmniej posłuchać! - Popatrzył na mnie takim dziwnym wzrokiem i wycedził przez zęby:
- Zapomnij o nim, to zwyczajny idiota! Pieprzy tam jakieś farmazony. Zostawił nas na pastwę losu, a teraz zgrywa dobrego tatusia. Będzie prawił nam kazania. Niech wypcha się z tymi pierdołami.
Popatrzyłem na brata, był wściekły.
- Czego tak się wściekasz! Przecież niedługo pojedziesz do niego. - Powiedziałem.
- Jakie niedługo? Dopiero aż po wojsku! Ale jak pojadę, to tylko po to aby mu mordę obić! Będzie miał za swoje.
- A dlaczego on wyjechał? - Zagadnąłem.
- Nie twój interes! - Odwrócił się i szybko wyszedł z domu.

Od tamtej pory minęło kilka dobrych lat, listy przychodziły, ale nikt mi ich nie czytał, a w paczkach nigdy nie było czegoś wyłącznie dla mnie, ale już nie pytałem. Myślałem że tak już jest i tyle. Czasem brałem jakieś stare zdjęcia i przyglądałem się twarzy mego ojca. Lubiłem go, miał fajną gębę. Wyobrażałem sobie, że kiedyś z nim się spotkam, że go dotknę. Kurde! Nawet nie wiesz jak bardzo chce się dotknąć osobę, którą zna się tylko ze zdjęcia? To jest bez przerwy z tobą. Bez przerwy o tym myślisz.

Mówiąc to miał szkliste oczy, a ręce trzęsły się z emocji. Próbował ukryć wzruszenie, ale jakoś nie potrafił nad tym zapanować. Po chwili walki, uśmiechnął się zażenowany i cicho powiedział:
- Kurde! Nie myślałem, że mnie to tak weźmie, ale się rozkleiłem.
Milczałem. Nie wiedziałem jak mam zareagować. To wszystko zdawało mi się banalnym koszmarem. Patrząc na tego skrzywdzonego człowieka tylko jedna myśl przychodziła mi do głowy:
- On jest jak dziecko!? Nie. Przecież to dorosły mężczyzna! A jednak wygląda na skrzywdzone, nieporadne dziecko. - Spojrzałem mu prosto w oczy i zapytałem:
- A matka nigdy ci nic nie mówiła?
- Ona w ogóle z nami nie rozmawiała. Wydawała polecenia, zadawała pytania, i nic więcej. Bałem się jej. Z byle powodu wrzeszczała i wyzywała nas na różne sposoby. Tylko wówczas docierały do mnie jakiś tam fragmenty rodzinnej historii, gdy przeklinała swoje życie, które to on jej zrujnował. Nie potrafiłem jednak złożyć tego do kupy.

Miałem jakieś dwanaście lat gdy posłyszałem jak siostra z bratem szepcą, że ojciec ma przyjechać. Akurat komuna się skończyła, to mógł bez obawy odwiedzić całą swoją rodzinę. Wiedziałem, że przed stanem wojennym musiał uciekać za granicę, ale nic poza tym, tylko tyle.

Cieszyłem się myśląc o tym spotkaniu z ojcem. Dopytywałem się o szczegóły, ale i tym razem wszyscy zbywali mnie i niczego nie chcieli powiedzieć. Z przelotnych rozmów prowadzonych pomiędzy bratem i siostrą doszło mnie, że ojciec zatrzymuje się u swojej siostry. Zdziwiło mnie te odkrycie jeszcze jednej nieznanej mi dotąd ciotki. jakkolwiek byłem więcej niż pewien: - Zobaczę w końcu swego ojca! Bałem się tego spotkania. Nie chciałem źle wypaść, pragnąłem, aby mnie polubił. Układałem w myślach to wszystko co do niego będę mówił. Tak bardzo chciałem by mnie przytulił i powiedział do mnie te wszystkie słowa, które nagrał kiedyś do mego rodzeństwa. Drżałem myśląc o tym spotkaniu.

Wszyscy w podnieceniu przygotowywali się na przyjazd ojca, nawet matka, która była z nim rozwiedziona i zawsze przy byle okazji wygrażała pięścią w jego stronę, teraz oczekiwała jego przyjazdu z dziwnym zakłopotaniem i pokorą. Wyglądała tak jakby się czegoś obawiała, czasem coś szeptała do brata i siostry, a oni śmieli się jej prosto w oczy, dodając:
- Co teraz się boisz?
Raz brat powiedział do niej bardzo rozdrażniony:
- Tyle razy ci mówiłem, abyś przestała to ukrywać i mataczyć! Wszyscy o tym wiedzą tylko nie on! Po co ty to robisz, tego zupełnie nie potrafię zrozumieć.

W końcu wszyscy wyjechali do tej ciotki, a mnie zostawili nawet nie próbując cokolwiek wytłumaczyć. O tak po prostu matka powiedziała:
- Zostajesz w domu, jak będziesz chciał coś zjeść, to idź do babci!
Była taka wściekła, że nawet nie próbowałem protestować. Czułem że to wszystko dziwnie kręci się wkoło mojej osoby, ale w żaden sposób nie potrafiłem odgadnąć o co w tym zamieszaniu chodzi.

Po kilku dniach przyjechał brat z kamerą ojca i filmował całe mieszkanie, podwórze, no i w końcu mnie, przy tym cały czas zachęcał, abym się uśmiechał, gdyż kręci to wszystko sobie na pamiątkę.
Nieśmiało zapytałem:
- Kiedy wyjeżdżasz?
- Niedługo! Ale z całą pewnością wyjadę z tego burdelu. - Dodał z nieukrywaną złością i popatrzył wymownie w stronę matki.
- Chcesz zobaczyć starego?
- Pewnie! - odparłem entuzjastycznie.
Podłączył kamerę pod telewizor i na ekranie pojawili się ludzie, których nigdy nie znałem, a mój brat nazywał ich ciocią wujkiem, siostrą cioteczną, bratem. W głowie mi się kręciło od tej masy ludzi do których ja także należałem. Zapytałem nieśmiało brata:
- Czy ty ich zawsze znałeś, czy dopiero teraz poznałeś?
- Przed twoim urodzeniem, to ja razem z nimi mieszkałem! - Powiedział to z nieukrywaną dumą.
- To dlaczego ja ich nie znam? - naiwnie zapytałem.
Poczerwieniał ze zmieszania i wskazując palcem na matkę warknął:
- Jej zapytaj, ja nie mogę ci na to pytanie odpowiedzieć.
Widząc jego złość zaprzestałem pytać i udawałem, że jest mi wszystko jedno. Oglądaliśmy przywitanie ojca. Na ekranie był człowiek, którego tak bardzo pragnąłem dotknąć. W czym uchybiłem, co złego zrobiłem, że zabroniono mi go poznać i przytulić się do niego. Widziałem jak siostra go obejmuje, przytula się, a on czule całuje ją, i tuli jak małe dziecko. Zazdrościłem jej tych pieszczot. Wszyscy byli szczęśliwi, i ja chciałem dla siebie taką malutką porcję. A więc wsłuchiwałem się w chaotyczne rozmowy nagrane na tym wideo, łowiąc każde słowo, i pragnąc usłyszeć z ust ojca swoje imię. Jednak nic takiego nie usłyszałem. W końcu zapytałem brata:
- A czy tata o mnie nie pytał?
Zapadła cisza, siedział i nie odpowiadał na moje pytanie, tak jakbym go w ogóle nie zadał, jeszcze raz powtórzyłem:
- Czy tata o mnie pytał!? - spojrzał mi głęboko w oczy, położył rękę na moimi ramieniu, i cicho odpowiedział:
- Przykro mi, ale nie pytał. - Podniósł się i szybko wyszedł z pokoju.

Zostałem sam naprzeciw ekranu telewizora wypełnionego twarzami ludzi szczęśliwych, czulących się do siebie, mówiących czułe słowa. Jak bardzo pragnąłem być w śród nich Powiedzieć im, że ja ich kocham i usłyszeć od nich, że oni mnie także kochają. Dusiłem się powstrzymywanymi łzami. W końcu z największym wysiłkiem woli wyłączyłem telewizor. Wyszedłem z pokoju jak najszybciej mogłem i zakopałem się pod kołdrę. Płakałem cicho i spazmatycznie, nikt mnie nie słyszał, byłem, a tak jakbym nie był. Nikt o mnie się nie pytał, nikt nie wymawiał mego imienia. Moja nienawiść i gorycz do wszystkich rosła jak na drożdżach. Przed moimi oczami przewijały się koszmarne obrazy ojca przytulającego, całującego mego brata i siostrę. Dlaczego nie mnie? Co ja takiego zrobiłem, że nikt nie wymawia mego imienia?

Jakieś dwa lata zabrało zanim brat z siostrą wyjechali do Stanów. Gdy już tam byli to słuch o nich zaginął, nie pisali, nie dzwonili, zupełnie tak jakbyśmy nigdy razem nie mieszkali. Matka wogóle tym się nie przejmowała, żyła swoim życiem, tak jakby nie istnieli.

Skończyłem ogólniak, poszedłem na studia. Matka po wielu różnych zakrętach, znalazła w końcu naiwnego faceta i wyszła za niego za mąż. Mnie wynajęli to mieszkanie, abym się im nie plątał, i zapowiedzieli, że dopóki się uczę będą mi trochę pomagali, ale wciąż wymawiają, że to niedługo się skończy. Czasem dorwę jakąś fuchę to dorobię na drobne wydatki i tak żyję, aż do tej pory. Gdy dostałem ten list, to cały mój świat zawalił się. Domyślałem się, ale teraz już wiem, nawet nie mogę kłamać samemu sobie - jestem bękartem!

Ten facet, którego uważałem za swego ojca przepraszał mnie, że dopiero teraz do mnie pisze, ale dowiedział się przypadkowo od mojej siostry, że matka ukryła przede mną prawdę. Przysłał mi nawet kopie wyroku sądowego, że on nie jest moim ojcem. Podał mi adres do mego prawdziwego ojca, i wyjaśnił mi, że moim prawdziwym ojcem jest jego cioteczny brat. Mam wszystkie namiary na tego faceta który mnie zrobił, wiem że mieszka w tym mieście, że mam jeszcze dwie siostry, jedna jest w moim wieku, a druga trochę młodsza. Nieraz chodziłem pod ich dom przyglądałem się z daleka, ocierałem się o nich, ale są mi obcy. To jest takie śmieszne - mam ogromną rodzinę, a jestem zupełnie sam, tak jakbym to ja popełnił jakąś straszną zbrodnię, tak jakbym był trędowaty. Jestem bezludną wyspą, otoczoną ludźmi, którzy mnie się wstydzą. Moja samotność, jest zupełnie inna od wszystkich innych samotności. Moja matka i ojciec, którzy mnie zrobili nie znają takiej strasznej samotności, w której ja codziennie muszę chodzić.

Kiedy dostałem ten list, to odwiedziła mnie siostra tego faceta, którego miałem za ojca, prosiła mnie abym nazywał ją ciotką. Próbowała mi coś tłumaczyć, że pomimo wszystko jestem ich rodziną, gdyż mój prawdziwy ojciec jest jej bratem ciotecznym i że jestem do niego podobny jak dwie krople wody. Zapraszała mnie do ich domu, ale nie wiem dlaczego źle się tam czułem. Ciotka nalegała, że mam do nich przychodzić - i tak dalej. Chciała dla mnie zrobić coś dobrego, ale to były takie ładne słowa i nic więcej. Zresztą, co ci ludzie są winni? Oni też zostali wplątani w tą aferę. Najlepiej byłoby abym nie istniał. Tak naprawdę to ja przecież nie istnieję. Nawet nazwisko którym się posługuję nie jest moje. Ten facet napisał mi, że według prawa powinienem nosić nazwisko panieńskie mojej matki, a nie jego. Ale jak ja miałem to zrobić kiedy nikt mi tego nigdy nie powiedział. Widocznie matka myślała, że komuna nie upadnie, a stary z powodu swojej działalności nigdy do kraju nie przyjedzie, a jej małe szalbierstwo zawsze będzie przed nim ukryte. A tu masz ustrój się zmienił, stary o całej sprawie dowiedział się. Tylko co ja mam z tym wszystkim zrobić?

Zaległa cisza, te pytanie wisiało ciężko nad naszymi głowami i żądało odpowiedzi, której nie było i chyba nigdy nie będzie. Aby przerwać te kłopotliwe milczenie dość głupio zapytałem:
- Masz jeszcze piwo?
- Tak.
Odparł głosem stłumionym od wzruszenia. Podał mi butelkę. Piliśmy w milczeniu, w głowie miałem pustkę, nawet nie siliłem się aby coś powiedzieć, wszystko co mogło być powiedziane było banalne i płaskie. W końcu Marcin podał mi rękę i powiedział:
- Dziękuję, że mnie wysłuchałeś. Lubię te twoje reportaże, dlatego zadzwoniłem. Wiedziałem że tobie mogę to opowiedzieć. Jak chcesz to możesz to puścić w radiu, mnie tam na tym nie zależy. Może jacyś ludzie mają podobne doświadczenie. To nie będę się czuł taki samotny. Bo wiesz tacy ludzie jak ja powinni się odnaleźć i w tedy mieliby prawdziwą rodzinę. Rodzinę bękartów. Bo tak naprawdę to nikt nie jest w stanie zrozumieć tego co ja i ci wszyscy bękarci naprawdę czują. Sam na początku powiedziałeś, że mój problem jest banalny i wielu ludzi się z nim zmaga i nie robią z tego tragedii. Nie robią z tego tragedii, bo też nikt nie chciałby ich słuchać. Oni dzień w dzień chodzą ze swoim śmiesznym przez siebie nie zawinionym bólem. Zresztą jak powiedzieć do ludzi, że jest się bękartem, że ojciec nigdy do ciebie się nie przyznał, że twoje dane osobowe wypisane w dowodzie są nieprawdziwe, że możesz poderwać dziewczynę, która może okazać się twoją siostrą. Pomyśl - co tacy ludzie jak ja mają zrobić?
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
lech · dnia 30.01.2009 10:41 · Czytań: 1038 · Średnia ocena: 3 · Komentarzy: 5
Komentarze
ginger dnia 30.01.2009 11:25 Ocena: Dobre
Opowiadanie jest wzruszające, temat warty uwagi, tylko napisane nieco nieporadnie. Niektóre zdania trochę śmieszą, styl jest niedopracowany. Wybrałeś trudną tematykę, popracuj nad stylem, żeby błędy nie odwracały uwagi od treści.

Poza tym mam pytanie: "Interviewu z Bękartem" - czy to "u" nie jest tam niepotrzebne...?
lech dnia 30.01.2009 19:09
Dziękuję, i chciałbym cię poprosić o wskazanie tych zdań które
Cytat:
trochę śmieszą,
Zdecydowałem się na upublicznienie tego licząc na waszą konstruktywną krytykę. Będę wdzięczny za każdą sugestię. Temat rzeczywiście jest trudny, ale mam nadzieję że przy waszej pomocy uda mi się go dopracować. Lubię waszą stronę właśnie ze względu na możliwość otrzymania pomocy.
Hyper dnia 30.01.2009 19:48 Ocena: Dobre
Prawie jak apel do bezmyślnych matek, sióstr, braci i reszty familii. Podoba mi się m.in. sposób wypowiedzi bohatera. Zmieszany, nieporadny i prosty. Bardzo dobrze to pokazałeś. Wręcz zobaczyłam takiego chłopka, który chciałby wieść normalne, swojskie życie, a w całej jego egzystencji swędziła bliżej niekreślona zmowa rodzinna. Na koniec stawiasz słuszne pytania.
Podoba mi się. W sprawie błędów wypowiedzą się zapewne spece od błędów. Ja jestem od uczuć :)
Jack the Nipper dnia 01.02.2009 12:42 Ocena: Dobre
Cytat:
się na odwagę i próbował włączyć się do audycji. Jakkolwiek prowadzony cykl, cieszył się w śród


1. 3 x się
2. wśród

Cytat:
niskiego wzrostu. Był skrępowany, i ruchy jego


nie pasuje mi tu "skrępowany" - redaktor wchodzi do mieszkania i widzi skrępowanego - kojarzy się nie ze stanem emocjonalnym, ale fizycznym, że był dosłownie skrepowany jakimś sznurem.

Cytat:
uciekł do ameryki, ale


Zdaje mi się, że "Ameryki" - wielka litera.

Cytat:
nic nie będziesz w tedy miał.


wtedy

Cytat:
tylko tą taśmę.


tę taśmę

Cytat:
Będzie Prawił nam kazania


dlaczego Prawił jest wielka literą?

Cytat:
spotkam, że dotknę go.


że go dotknę

Cytat:
jest jak dziecko!? Nie. Przecież jest to dorosły mężczyzna! A jednak jest


3 x jest

Cytat:
się jej. Z byle powodu darła się i wyzywała nas na różne sposoby. Tylko w tedy dowiadywałem się


3 x się

Cytat:
ale nic po za tym, tylko tyle.


poza

Cytat:
że ojciec zatrzymuje się u swojej siostry, wówczas dowiedziałem się, że mam jeszcze jedną ciotkę, której zupełnie nie znam. Byłem pewien, że zobaczę ojca, bałem się że mogę źle wypaść, że


5 x że (ale to pewnie celowo?)

Cytat:
Powiedział to z nie ukrywaną dumą.


nieukrywaną

Cytat:
wyjechali do stanów.


Stanów - wielka litera

Cytat:
zupełnie tak jakbyśmy nigdy razem nie mieszkali. Matka w ogóle tym się nie przejmowała, zupełnie tak


2 x zupełnie tak
2 x nigdy

Może to tez celowo, ale mnie mocno zazgrzytało.

Cytat:
Mnie wynajęli te mieszkanie


to mieszkanie

Cytat:
odnaleźć i w tedy mieliby


wtedy

Cytat:
zrozumieć to co ja i ci wszyscy


zrozumieć tego, co ja

Cytat:
w Dowodzie są nieprawdziwe


nieuzasadnione uzycie wielkiej litery

Koniecznie sprawdź sobie zasady pisania dialogów. Gubisz w nich myslniki, albo wstawiasz wielkie litery tam, gdzie nie trzeba.

Nie czepiałem się troche nieporadnych zdań w wypowiedziach bohatera bo są konsekwentne, zatem domyslam się, że to zabieg celowy. A nawet jesli nie to bardzo dobrze, przekonujaco wyszlo.
Treśc mi sie podoba. Trudny temat, ale bardzo dobrze go przedstawiłeś. Celne pytania na koniec.
emilec12 dnia 02.02.2009 07:50 Ocena: Dobre
Uwierzyłam twojemu bohaterowi, tylko zastanawiałam się w trakcie czytania czy rola postaci dziennikarza nie mogłaby być trochę większa? jego spojrzenie na tę sprawę byłoby ciekawe, a opowiadanie nie tak zdominowane przez jednoego bohatera. Ale to taka sugesta:)
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
ks-hp
18/04/2024 20:57
I taki autor miał zamysł... dziękuję i pozdrawiam... ;) »
valeria
18/04/2024 19:26
Cieszę się, że przypadł do gustu. Bardzo lubię ten wiersz,… »
mike17
18/04/2024 16:50
Masz niesamowitą wyobraźnię, Violu, Twoje teksty łykam jak… »
Kazjuno
18/04/2024 13:09
Ponownie dziękuję za Twoją wizytę. Co do użycia słowa… »
Marian
18/04/2024 08:01
"wymyślimy jakąś prostą fabułę i zaczynamy" - czy… »
Kazjuno
16/04/2024 21:56
Dzięki, Marianie za pojawienie się! No tak, subtelnością… »
Marian
16/04/2024 16:34
Wcale się nie dziwię, że Twoje towarzyszki przy stole były… »
Kazjuno
16/04/2024 11:04
Toż to proste! Najeżdżasz kursorem na chcianego autora i jak… »
Marian
16/04/2024 07:51
Marku, dziękuję za odwiedziny i komentarz. Kazjuno, także… »
Kazjuno
16/04/2024 06:50
Też podobała mi się twoja opowieść, zresztą nie pierwsza.… »
Kazjuno
16/04/2024 06:11
Ogólnie mówiąc, nie zgadzam się z komentującymi… »
d.urbanska
15/04/2024 19:06
Poruszający tekst, świetnie napisany. Skrzący się perełkami… »
Marek Adam Grabowski
15/04/2024 16:24
Kopiuje mój cytat z opowi: "Pod płaszczykiem… »
Kazjuno
14/04/2024 23:51
Tekst się czyta z zainteresowaniem. Jest mocny i… »
Kazjuno
14/04/2024 14:46
Czuję się, Gabrielu, zaszczycony Twoją wizytą. Poprawiłeś… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty