Otworzyła oczy i spojrzała w sufit. Nie chciała wstawać. Najchętniej nakryłaby się szczelnie kołdrą. Schowała się pod nią przed całym światem. Usłyszała dźwięk telefonu. Dotarło do niej, że musi zadzwonić do lekarza, umówić się na wizytę, wziąć zwolnienie, a potem... O tym, co potem, nie myślała.
Dwie godziny później siedziała w gabinecie. Patrzyła na twarz lekarki, słuchała jej spokojnego głosu.
-Chciałabym być taka spokojna jak pani. Pani głos...uspokaja mnie- szepnęła cicho i spuściła głowę.
Wypełniła jakieś kwestionariusze, testy. Wszystko robiła mechanicznie. Nie zastanawiała się nad tym, co czyta. Nie chciała analizować.
- To wygląda na depresję. Musimy zacząć coś z tym robić. Dam pani zwolnienie, receptę na leki, ale pani też musi chcieć być zdrową- powiedziała jak zawsze spokojnie lekarka.
- Chcę, chcę być zdrowa. Chcę żyć. Tylko czasem nie potrafię, czasem mi nie wychodzi- powiedziała smutno.
Po powrocie do domu rozpłakała się. Wzięła wykupione wcześniej leki i zaczęła zastanawiać się, dlaczego wciąż wpada w tą samą pułapkę.
Pomaga wszystkim, kompulsywnie zajmuje się problemami innych ludzi. Czy chciała być potrzebna? Czy czuła się wtedy lepsza, bardziej wartościowa, potrzebna, doceniona? Znała odpowiedź na to pytanie. Przecież była pedagogiem, przeczytała tak wiele książek psychologicznych, brała udział w wielu szkoleniach. Znała przyczynę swoich trudności, ale nie potrafiła zrezygnować z tego, co na początku dawało jej taką satysfakcję. Teraz czuła się pusta, wypalona, samotna.
Ocierała słone łzy z policzków szorstkim swetrem. Poczuła lekkie pieczenie skóry, gdy usłyszała dźwięk przychodzącej wiadomości.
"Dziękuję ślicznie za prezent. Bardzo mi miło. Zawsze może pani na mnie liczyć. Zawsze pani pomogę i zawsze będę o pani pamiętał"- przeczytała.
Uśmiechnęła się, zamknęła oczy i przypomniała sobie wszystkie te chwile, które przeżyła z nadawcą wiadomości.
Teraz miał już dwadzieścia jeden lat. Znali się od pięciu, może sześciu. Zaczęła go uczyć w ósmej klasie. "Trudny, zdemoralizowany dzieciak" -tak mówiły o nim inne nauczycielki. Wzywały policję, bo był agresywny. Nie chciały chodzić na lekcję do jego klasy. A ona? Ona go lubiła. I miała z nim kontakt, gdy trafił do ośrodka wychowawczego. Dzwonił do niej. Pisał smsy. Gdy był na przepustce, przychodził pod szkołę.
Zawsze umiała porozumieć się z takimi dziećmi, młodzieżą. Akceptowała ich takimi, jacy są. Rozumiała. Może dlatego, że sama nie miała łatwego dzieciństwa i młodości. Wiedziała, czym jest alkoholizm i choroba psychiczna rodzica, awantury, brak wsparcia i miłości. Wiedziała, że jedyne czego potrzebują te dzieci, to uwaga, to rozmowa, to próba zrozumienia.
Po siedemnastu latach pracy znała wiele takich historii. O niektórych chciałaby zapomnieć, ale wciąż pamiętała imiona swoich uczniów, te chwile, gdy starała się ich zrozumieć, coś doradzić.
Chciała im pomóc, zabrać część tego cierpienia, które nie pozwalało im żyć, cieszyć się dzieciństwem, mieć marzenia. Chciała, by nie doświadczali tego, co ona tak doskonale znała.
Jej rozmyślania przerwał dźwięk kolejnej wiadomości.
Spojrzała na telefon. Wiedziała, że to co przeczyta, doda jej siły, otuchy.
"To, co robisz, jest zadziwiające, ale musisz skupić się na sobie. Swoich potrzebach, swoich marzeniach."- przeczytała powoli i uważnie.
Wiedziała, że tak powinna postąpić, ale czy potrafi?
Po powrocie ze zwolnienia część obowiązków wykonywała mechanicznie. Starała się dystansować do wielu trosk. Uśmiechała się, rozmawiała, ale pamiętała, że w tej chwili musi zadbać tylko o siebie.
Tamta przerwa miała być spokojna. Szła korytarzem, gdy nagle zobaczyła małego chłopczyka. Znała go, chociaż nie uczyła. Miał siedem lat, chodził do pierwszej klasy, miał nauczanie indywidualne w szkole w powodu zaburzeń zachowania. Mieszkał w domu dziecka. Często przybiegał do niej, gdy szedł korytarzem. Wskakiwał jej na ręce i mocno przytulał.
Spojrzała na malca, którego otaczały trzy nauczycielki. Mówiły głośno o jego trudnym zachowaniu.
- On mnie pogryzł, rzucił krzesłem, gdy chciałam, żeby coś napisał- powiedziała jedna.
- On mnie kopnął. Do tego głośno krzyczał- dodała druga.
- On jest zagrożeniem dla nas, dla innych, dla siebie. Te leki od psychiatry nie pomagają- powiedziała głośno trzecia.
Usiadła obok niego. Zaczęła głaskać go po głowie, a potem odpięła breloczek od swoich kluczy. To było metalowe serduszko.
- Masz, to dla ciebie - powiedziała, a po chwili zacytowała swojego ulubionego artystę: "Ona wzięła moje serce i poczułem się bezpiecznie".
Chłopczyk uśmiechnął się, wstał i przytulił ją mocno.
- Przyjdziesz do mnie do domu dziecka? Chcę, żebyś przyszła- powiedział cicho, żeby nikt nie słyszał.
- Przyjdę...- powiedziała i uśmiechnęła się.
Ten tekst nie został jeszcze skomentowany. Jeśli chcesz dodać komentarz, musisz być zalogowany.
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt