Jarek wpada w kłopoty
Praca w hucie, gdzie produkcja koncentrowała się głównie na realizacji zamówień na nowoczesne typy sowieckich wież czołgowych, po pewnym czasie okazała się nudna i monotonna. Jarek już nie mógł się doczekać weekendu. Jakoś żadna z nielicznych przyglądających się mu z zaciekawieniem kobiet spotykanych podczas przerwy obiadowej na stołówce nie zwróciła uwagi byłego więźnia. Jego myśli krążyły wokół zaokrągleń i przewężenia w pasie ciała Ulki Moczydło. Doznawał erotycznego podniecenia. Niepokoił go jednak czasem jej beztroski tryb życia: nieuctwo i ciągoty do alkoholu.
To młoda dziewczyna, skoro nie pracuje, mogłaby się przynajmniej uczyć. Tymczasem całe przedpołudnie siedzi przed lustrem, ślęcząc nad makijażem, albo maluje paznokcie.
Podejście brygadzisty do Jarka w hucie zmieniło się, gdy były więzień, zamiast przyjść w poniedziałek do pracy, przyniósł nazajutrz świstek papieru z emblematem czerwonego krzyża i pieczęcią na dole. Dokument potwierdzał, że dzień wcześniej w punkcie krwiodawstwa oddał krew.
– Inteligentna osoba powinna była znaleźć lepszą wymówkę na bumelkę. Paru alkoholików, których tu mamy wśród załogi, przynosi właśnie te papierki, kiedy zapijaczeni ignorują pracownicze obowiązki – powiedział brygadzista.
– Dlaczego miałbym udawać, że nie piję, skoro piję? – odparował arogancko Jarek.
Po trzech zakrapianych dniach spędzonych z Ulka Moczydlo Jarek nadal cierpiał z powodu kaca i nie miał ochoty słuchać kazań brygadzisty. Ta sama sytuacja powtórzyła się po kolejnym weekendzie.
– Co się z tobą dzieje! – zagrzmiał ojciec Jarka, gdy dotarła do niego informacja o nieobecnościach syna w pracy. – Czy kiedykolwiek słyszałeś, żebym opuścił choć jeden dzień pracy z powodu wypicia?
* * *
Na zakończenie spotkania egzekutywy partyjnej Dolnośląskiego Zjednoczenia Węglowego w wałbrzyskim pałacu Czettritzów, inżynier Korycki cierpliwie czekał na jej finał. Bardziej niż nudne slogany o potrzebie zintensyfikowania produkcji zainteresowała go ciekawa stolarka boazerii i kilka malowideł zdobiących wnętrze sali konferencyjnej pałacu. Rozmyślania Koryckiego o przeszłości pałacu nazywanego od dawna „Zamek” przerwała końcówka spotkania. Wtedy zauważył wysokiego mężczyznę machającego do niego dłonią.
Czego chce ode mnie Menowski?
– Kolego Korycki, czy mógłbym z wami zamienić słówko? – Zaczepił go sąsiad
– Dzień dobry, inżynierze – odpowiedział ojciec Radka i Alka. – W czym mogę pomóc?
Menowski delikatnie pociągnął Koryckiego za ramię w stronę opustoszałej części sali, z której wychodzili technokraci. – Chciałbym z wami porozmawiać o moim synu, który właśnie wyszedł z eksperymentalnego więzienia.
– A, tak coś słyszałem. — odpowiedział Korycki, unosząc brwi z zainteresowaniem.
– Na pierwszym piętrze jest kawiarnia, moglibyśmy tam napić się herbaty i spokojnie porozmawiać – zasugerował Manowski. – Może też coś mocniejszego? – mrugnął porozumiewawczo.
– Nie, drogi sąsiedzie, nie mam na to czasu – Korycki niecierpliwie spojrzał na zegarek.
Kiedy zamówili herbatę i zajęli miejsce przy stoliku, ojciec Jarka od razu przeszedł do rzeczy.
– Widzicie, dowiedziałem się od córki, że syn spotyka się z jakąś Ulką Moczydło, dziewczyną, z którą chodził jeden z waszych synów.
Na dźwięk nazwiska dziewczyny przez twarz Koryckiego przeszedł jakby skurcz bólu.
– Najwyraźniej ma ona zły wpływ na mojego syna, bo ostatnio robi bumelki w pracy – ciągnął inżynier Menowski.
– Wiecie coś o niej? – zapytał.
– Ba, toż ta młoda zdemoralizowana do cna kurewka zniszczyła przyszłość mojego syna. – Zarumienił się Korycki, bo musiało mu podskoczyć ciśnienie. – Przez nią został wyrzucony z politechniki we Wrocławiu, tylko dlatego, że w wyniku jej rozwiązłego zachowania wdał się w bójkę i pobił znanego kobieciarza mającego koneksje na uczelni. Ostrzegam was, inżynierze, ta dziewczyna to tak zwana, jak to mówią Francuzi, la femme fatale.
* * *
Jarek zmęczony dniówką w Hucie Karol po przyjściu do domu wyciągnął się na swoim żelaznym łóżku i zapadł w drzemkę. Jakieś dwie godziny później zwlókł się z wyra i ciągle sennym krokiem wszedł do kuchni. W domu był sam. Alinka prawdopodobnie spotkała się z narzeczonym lub koleżankami, przyrodnia matka wspomniała coś o wizycie u lekarza, a ojciec… gdzieżby indziej, na pewno pił w Zdrojowej. Zapach kawy parzonej w małym garnuszku na palniku gazowym wprawił go w dobry nastrój.
Nie ma to jak w domu. – Popijając gorącą kawę z fajansowego kubka, usiadł na leżaku na przestronnym tarasie z tyłu domu. – Dzisiaj nie piję, nawet jeśli Ulka będzie nalegała – postanowił.
– Więzienny wychowawca miał rację, alkohol, jak nieraz w przeszłości, może mnie tylko wpędzić w kłopoty.
Przed nim rozpościerał się widok odmienionej scenerii. Sześć lat temu za domem rozpościerała się rozległa łąka i przepływał tam tylko strumyk, teraz pojawiła się ulica z nowymi willami.
Niektórzy się wzbogacili – zastanawiał się. – Kim są, jak dorobili się takich domów? To na pewno komunistyczni prominenci lub ludzie z układów w bezpiece – doszedł do wniosku.
Przez otwarte drzwi do salonu przylegającego do tarasu usłyszał mamrotanie.
Przyszedł ojciec, jak zwykle na gazie. – Zauważył.
– Pijemy kawkę, jakby nic się nie stało, ha?
Jarek odwrócił się i zobaczył ojca. Inżynier miał przekrwione oczy, chwiał się, posapując przy drzwiach niczym byk szykujący się do ataku.
– Coś nie tak? – zapytał Jarek.
– Pytasz, czy coś nie tak? Rozmawiałem z ojcem twoich koleżków, no jak myślisz o czym?
– Nie rozumiem, o co ci chodzi. Widzę tylko, że znowu jesteś nawalony – odparł Jarek.
– Nie na tyle nawalony, żeby nie wiedzieć, do czego może doprowadzić związek z najgorszą dziwką w mieście.
Słysząc to, Jarek poderwał się z leżaka.
– Powtórz to jeszcze raz, może źle zrozumiałem? – młody mężczyzna chwycił ojca za klapy rozpiętej marynarki i dziko spojrzał w twarz ojca.
– Co? Grozisz mi? Nie mogę mówić, co myślę w moim własnym domu? – ojciec podniósł głos, zmagając się z mocnym chwytem Jarka na klapach marynarki i z trudem łapiąc powietrze.
Jarek miał idealną pozycję, by zadać cios z głowy, ale w mózgu odezwał się ostrzegawczy dzwonek, zaczął w myślach odliczać do dziesięciu
Rób to zanim stracisz panowanie nad sobą i popełnisz głupi błąd – przypomniał sobie słowa życzliwego mu więziennego wychowawcy.
Odór wódki ziejący od pijaka wzbudził w nim obrzydzenie. Odepchnął rodzica, który cofając się, zahaczył stopą o stojącą za nim doniczkę z krzaczkiem zasadzonego przez Alinkę pomidora, tracąc równowagę. Runął plecami na kamienną posadzkę tarasu, uderzając szczęśliwie głową o pozostawiony pod ścianą wałek zwiniętego chodnika.
– Kurwa, nie chciałem – Wystraszył się Jarek. – Szczęście, że zapijaczonym łbem walnąłeś o chodnik.
Zostawił ojca przekręcającego się do pozycji na czworaka i ruszył do swojego pokoju.
– Bijesz ojca!? – ryknął inżynier po rocznym kursie inżynierskim. – Skurwysynu, natychmiast wynoś się z mojego domu, bo wzywam milicję! – wydarł się, z trudem powstając. – Nie będę tu trzymał bandyty!
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt