Ogień syczał sykiem smolnych szczap. Przy kominku grzał dłonie odrażający drab. Dobry Bóg już dawno przestał się tym trapić. Wcześniej robił to często, nawet zbyt często, ale wreszcie doszedł do wniosku, że z samego trapienia nic nie wynika. Z drabem siedzącym przy kominku nie mogła poradzić sobie nawet sama hrabina Tyłbaczewska.
Nie wiadomo, jak to się stało, ale drab wymknął się obojgu spod ich jurysdykcji. Na nic zdawały się prośby, by się zmienił. Nie robiły na nim żadnego wrażenia ostrzeżenia o czekającym nań stryczku, który rzucał na ścianę w sieni dyndający cień. Siedział niewzruszenie przy kominku, grzejąc się przy syczącym sykiem smolnych szczap ogniu, a w dłoniach grzał dubeltówkę.
Była to popularna dwururka o poziomym układzie luf, broń elegancka i piękna. Mówiono, że drab kiedyś wstanie od kominka i zrobi z niej użytek.
Buch, buch!
Ten jego ruch miał zamienić na gotówkę obywateli dwóch. Niektórzy mówili, że później zakopie ich w palenisku. Ci, którzy myśleli racjonalnie twierdzili, że nie po to zamienia się kogoś na gotówkę, żeby potem ją tam ukrywać. Palenisko nie jest miejscem szczególnie nadającym się do przechowywania pieniędzy – wystarczy iskierka i po zabawie!
Byli zdania, że drab przeznaczy zamienionych obywateli na dzban wina, który opróżni w karczmie do dna. Wino to zacny trunek, nawet kupione za pieniądze trącające trupem.
Dla wspomnianych obywateli żaden finał nie był właściwy. W pierwszym przypadku ich dusze mogłyby ewentualnie zasyczeć przez płonącą na kominku sośninę „psst… to tu, to tu” zdradzając miejsce ukrycia gotówki. W drugim zaś, doprowadziliby – co prawda pośrednio – do napaści podchmielonego draba na karczmarza, który dostałby niechybnie pustym dzbanem w łeb. Łatwo było sobie wyobrazić los karczmarzowej, którą łasą na pieszczot lep, drab na pewno nie omieszkałby popieścić.
Żądni sensacji ludzie trwali w oczekiwaniu na dalszy rozwój wypadków. Niezależnie od zakończenia, mieli niezachwianą pewność, że z rozbitego dzbana nawet Salomon się nie napije, a gotówki pilnowanej przez odrażającego typa nikt nie odważy się tknąć.
On zaś, grzejąc dłonie przy kominku, nie zdawał sobie sprawy, że jego osoba budzi tyle emocji. Nie miał w głowie żadnych złych myśli. Dubeltówka? Po prostu lubił jej się przyglądać, zamiłowanie do broni odziedziczył po dziadku. Kiedyś widział, jak ten całował przewoźnika z promu, toteż nie wydawało mu się niczym niestosownym pocałowanie obywateli dwóch z dubeltówki. O wyrządzaniu im krzywdy nie było zupełnie mowy! Kiedy człowiek kocha miłością prawdziwą, nie myśli o przemocy.
On kochał, i to nie indywidualnie! Był zdania, że jak się zakochać, to tylko we dwóch. Kochał więc obu Starszych Panów, nie wyróżniając żadnego z nich.
Siedział przy kominku kochając miłością beznadziejną. Od czasu do czasu dorzucał do ognia smolnej sośniny lub – przy jej braku – pniaczek omszałej olszyny, by żądz moc móc wzmóc.
Czasem, gdy tracił nadzieję, krzyczał rozpaczliwie: „Na pomoc ginącej miłości!” Jego głos wpadał w rozgrzaną do czerwoności otchłań kominka i kończył z sobą zamieniając się w cichnący syk. Drab często płakał. Z roku na rok coraz ciszej, łez z siebie tyle wysączył, że wreszcie poczuł, że rozpacz mu się kończy.
Dwaj Starsi Panowie, pomimo tego, że go stworzyli, nie zamierzali odciągnąć go od kominka, przytulić i ogrzać mu zgrabiałe dłonie. Odrażający drab czuł się jak porzucony dzieciątek, po tej nocy w piątek, kiedy powstały tekst i muzyka. Dwóch rodziców nie tłumaczył fakt, że biedaczek nie miał takiej jak oni ładnej buzi. Przecież, gdyby miał, nie byłby odrażającym drabem, bohaterem piosenki!
– Jakie uczyniłem zbrodnie – myślał – że odwrócili się ode mnie tyłem swobodnie?
– No cóż, no cóż, no cóż ja im zrobiłem? – pytał sam siebie i nie znajdował odpowiedzi.
Odrzucony i rozżalony niecnym potraktowaniem postanowił zemścić się na dwóch nieczułych artystach. – Największą karą będzie dla nich – myślał – jeśli odwrócę się równie swobodnie od ich piosenki.
Zrealizowanie tego zamysłu przyspieszyła niezapowiedziana wizyta uroczej Adeli, która pojawiła się w jego chacie ubrana wyjątkowo tylko w suknię cienką, spod której wyjrzały czerwone podwiązki, kiedy schylała się po miotełkę.
Nie musiała tego robić, bo przyszła przecież w dniu nieujętym w grafiku sprzątań. Zwykle zaglądała do niego w pierwszy poniedziałek miesiąca, by pozamiatać popiół zalegający grubą warstwą wokół kominka i zetrzeć z podłogi jego łzy. Poruszając frywolnie miotełką opowiedziała mu o swoim nieudanym związku z podłym oszustem matrymonialnym.
Na zewnątrz kwitły już wiosenne kwiatki, rozkwitał miesiąc maj. Poruszony opowieścią odrażający drab odepchnął nogą zydel, na którym siedział, podał ramię Adeli i pomaszerował z nią lewa, prawa, by zająć za jej milczącym przyzwoleniem miejsce kochasia, który porzuciwszy ją bez słowa odszedł w siną dal. Zabrał z sobą załadowaną dubeltówkę, na wypadek, gdyby ów zmienił zdanie.
……………………………..
Źródła inspiracji
1) Piosenki Kabaretu Starszych Panów:
„Jeżeli kochać…”
„Odrażający drab”
„Wuja całuj z dubeltówki”
„S.O.S”
„Cóż Ci ja to uczyniłem”
Autor tekstu: Jeremi Przybora
Kompozytor: Jerzy Wasowski
2) Piosenka „W siną dal”
Autor tekstu: Bogusław Choiński, Jan Gałkowski
Kompozytor: Jerzy Matuszkiewicz
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt