Koniec zawsze jest początkiem czegoś nowego. Tak mi zawsze mówiła mama, pocieszając mnie po stracie. Jednak co jeżeli świat się kończy? To gdzie jesteś, w ogóle nie przypomina prawdziwego świata, próbuje jedynie udawać. Masz w sobie uczucie, jakbyś lewitował po pustej przestrzeni, która się coraz bardziej zapada. Tam właśnie się znalazłam, błądząc. Nieważne ile bym się nie starała, nigdy nie ujrzę prawdziwego świata. Ponieważ zostałam zamknięta przez swoje oczy i władającą nimi boginią Eris. Zdałam sobie po czasie sprawę, nie jestem osobą zagubioną, lecz zatraconą w otchłaniach.
Moje umiejętności nawigacyjne sięgnęły dna. Nie wiem, czy to nie jest po prostu bardzo straszny sen. Wszystko było na pozór normalne, ale kiedy ujrzałam ją na okładce, coś było z pewnością nie tak.
Moje imię i nazwisko pierwsze z brzegu, błyszczało w reflektorach lampy w kiosku.
Przecież takie rzeczy się zdarzają. Ludzie o takim samym imieniu i nazwisku istnieją, ale ona wyglądała za bardzo podobnie do mnie, tylko nie było widać zmęczenia życiem, przynajmniej pod warstwą makijażu. Jednakże znałam te jej spojrzenie, kiedy chcesz spojrzeć w górę, ale widzisz, jak upadasz i możesz tylko patrzeć z nadzieją, że będzie lepiej. Zawsze pragnęłam być ładna i podziwiana przez swoje piękno. Niestety było one niewidoczne dla mnie. Każde słowo powiedziane przez innych nie miało według mnie znaczenia. Skoro ja patrząc w lustro, widziałam pustą wydmuszkę, co tylko próbuje udawać człowieka.
Nie miałam zamiaru kupować tej gazety. Po co psuć sobie humor, iż komuś innemu się powiodło, a nie tobie. Niestety, ta dziewczyna była wszędzie na plakatach, wykrzykująca moje imię. Chciałam je wszystkie zedrzeć i podrzeć. Wkrótce nie wytrzymałam i kupiłam gazetę. Było tam napisane, że młoda modelka popełniła samobójstwo, skacząc z budynku. Jej ostatnią wiadomością było „chce dowiedzieć się więcej o tym świecie, dlatego muszę wejść do jednego z pokoi głębiej” Ten dzień naprawdę był pastwą nieszczęść. Ktoś w bibliotece ukradł książki, wybiegając szybko z budynku. Na dodatek były nowe, nie wiedziałam jak mam zareagować. Kiedy zdałam sobie sprawę, co się stało było już za późno by działać. To była już moja setna sezonowa praca, nie wiedzieć czemu za każdym razem przytrafiało mi się jakieś nieszczęście. Po co komu około sto książek? Mi by nie starczyło czasu by je wszystkie przeczytać. Zaraz, może ktoś chce je sprzedać. Może też tak zrobię i ucieknę do innego kraju.
Nie mogłam zmrużyć oka, miałam stany lękowe. W dodatku od lat miałam przed oczami dziwne obrazy jak za długo przebywałam wśród ludzi. Były zazwyczaj strasznie niepokojące. Ich twarze były dziwnie zniekształcone, jakby były to zwłoki.
Kiedy obraz ukazał mi się przed oczami, szybko zapaliłam bursztynową zdobną w różne kształty lampkę. Jakoby jasność miała by je odgonić. Postanowiłam, wyjdę się przewietrzyć na papierosa. Otworzyłam okno, pusta ulica niosła echo mojego oddechu. Spojrzałam w bok i zauważyłam siedzącą starszą panią, która uśmiechnęła się do mnie.
-- Dzień dobry, jak pani dzień mija?
-- Dobryy, gdyby człowiek nie miał tyle egzystencjalnych pytań codziennie to by mógł się zachwycać włożoną pracą w ogród. – powiedziała zakłopotanym głosem
-- No niestety tak czasami człowiek ma. Wtedy najlepiej iść spać po ciężkim dniu, a jak człowiekowi się nie chce to trzeba brać leki na dobry sen.
-- Masz dobre poczucie humoru, choć no tu na herbatkę.
Po godzinnej rozmowie o życiu, pani Maria powiedziała coś niepokojącego.
-- Wiesz, ja widziałam w gazecie dziewczynę o takim samym imieniu i nazwisku, co ty.
Przez chwile myślałam, że mieszkam z duchem jak cię zobaczyłam.
-- Nie no praca w modelingu ma wiele wyrzeczeń, niektórych psychika nie wytrzymuje presji. Ja szukam spokojnej pracy, bo nigdy bym nie chciała skończyć jak ona, bredząc coś o jakimś pokoju.
-- Masz racje nie przemęczaj się. – jej mina była zamyślona
Ale chyba wiem o jaki pokój jej chodziło. Ten pokój jest w tym domu.
Bardzo dawno temu kiedy moja rodzina zbudowała ten dom, w każdym z mieszkań były trzy pokoje.
Lokatorzy jednak donosili, że pewnego razu znikąd znaleźli się w czwartym.
-- Ktoś mógł przecież sobie to wymyśleć
-- Każdy z obecnych ludzi w tym domu mówił o tym sekretnym pokoju. Do pewnego momentu, potem wszystko ucichło. Mój pra dziadek oszalał i popełnił samobójstwo. Pensjonat zamknięto, a niektórych ludzi nie odnaleziono. Twierdził, że w tym pokoju rozpoznał dziewczynę z jego młodości, która nawiedzała go w snach, pomimo nigdy nie widzenia jej na żywo. Znalazł zdjęcie tej kobiety. Mam nawet te zdjęcie używaną jako zakładkę do książek. Zobacz wygląda jak ty!
Starsza pani najwyraźniej miała psychozę, nie wiedzieć czemu wycięła z gazety zdjęcie modelki i wymyśliła całą tą historie. Podziękowałam za herbatę i szybko wróciłam do mieszkania, odruchowo sprawdzając czy nie ma tam czwartego pokoju.
Kiedy zasypiałam, miałam przed oczami obraz korytarza, a na samym jego końcu dziewczyna z rozmazanym makijażem. Wkrótce kołdra robiła się coraz cięższa, a ja nie mogłam się ruszyć. Obraz w moich oczach się zmienił. Biegłam przez gęsto porośnięty las, który widocznie się nigdy nie kończył. Zawsze gubiłam w takich miejscach drogę powrotną do domu. Nagle zobaczyłam pokój bez przednich ścian, otoczony zewsząd drzewami.
Tam stała Alicja Kochmańska.
-- Co ty tutaj robisz? Też nienawidzisz tego jak bardzo ciasne jest w przestrzeni twoje ciało? – Jej wzrok był otępiały, a sukienka porwana, ręką zasłaniała swoją nagość.
-- Chciałabym być taka ładna jak ty.
-- Ludzie nie widzą mnie jako osoby, tylko moją urodę. Choć teraz nawet nie jestem człowiekiem. – Zaczęła pękać jak źle zlepione rzeźba podczas wypalania. I ty wkrótce zamienisz się w zbiorowisko pokoi. Każdy człowiek jest swoim własnym domem, który składa się z różnych pomieszczeń.
Weszłam tam, gdzie stała, usłyszałam głośne bicie serca dobiegające z podłogi, schyliłam się uchem do ziemi, by je głośniej słyszeć, lecz przestało. Wkrótce ściany zaczęły pękać, podłoga sklepiła się z ziemią. Alicjo jesteś lasem? Chciałabym cię móc usłyszeć. Alicjo, gdzie jesteś? Gdzie ja zmierzam, nie zostawiaj mnie samej! Po chwili odczułam uczucie ciepła, tak jakby ktoś mnie przytulił. Odkąd moja mama zmarła nikt mnie od bardzo dawna nie przytulał. W spokoju obudziłam się i odkryłam, że się przytulałam do kołdry. Nie rozpoznałam miejsca, w którym byłam. Czy to było moje własne wnętrze?
Echo powiedziało bez wyraźnego głosu, tak właśnie to jest wewnątrz ciebie!
Wszystkie przedmioty były porozwalane, misie z dzieciństwa były podarte, manekiny miały pustą twarz. W momencie patrzenia się na nie zbyt długo pokazywały jak lustro moją. Głos niósł się znikąd, od tego czasu mogę wchodzić do ukrytych pomieszczeń świata. Wygląd pokoi zauważyłam, jest jednoznaczny z własnym postrzeganiem siebie i przeszłością. Po chwili wpatrując się po całości przestrzeni, zobaczyłam przebiegającą postać. Poszłam za nią, jednak było w tym coś niepokojącego, nie słyszałam żadnych kroków. Po chwili usłyszałam kakofonie głosów kobiecych i męskich. Część z nich bardzo dobrze znałam, ale większość była zniekształcona.
-- Co może mi to mówić? – zapytałam mówiąc to bardziej do siebie. Postać rozmyła mi się sprzed oczu.
-- Wszystko jest tym co kiedyś już słyszałaś i w innej formie w wydarzeniach życiowych będziesz na długo słyszeć. Wzorce myślowe szukają uwolnienia w świecie zewnętrznym.
-- Co musze z tym zrobić? Nie chce już więcej tego słuchać!
-- Musisz wydłubać swoje oczy, by pozostałe zmysły były wyostrzone. Nie bój się to nie będzie boleć. Nawet jak zamkniesz swoje oczy, to automatycznie po dłuższej chwili się otworzą. Musisz wczuć się w energie pomieszczenia, aby wszystko się uspokoiło. To są twoje tłumione emocje.
Siedziałam tam zdecydowanie zbyt długo, miałam wrażenie, że kilka dni. Otworzyłam drewnianą starą, zakurzoną szufladę, przecież taką miała moja babcia w swoim mieszkaniu. Zaraz co się z babcią stało? Po prostu pewnego dnia jakbym zapomniała o jej istnieniu, aż do teraz. Otworzyłam ją i zobaczyłam, ogromny nóż kuchenny. Negatywne wspomnienia przybrały na sile uderzając w moje serce. Babcia poderżnęła sobie nim gardło. Trzymałam go w dłoniach, ledwie nie opuszczając go, tak mi się ręce trzęsły. Nawet teraz nie pamiętam dlaczego, po prostu wykonałam szybki ruch, samo okaleczając moją rękę. Rzeczywiście nic nie czułam. Musiałam nim wydłubać swoje oczy. Po kilkunastu tygodniach błądząc w kółko, przyszło mi to zdecydowanie zbyt łatwo. Wtedy jakby wszystkie blokujące ramy się rozpuściły. Mogłam iść bez strachu, że potknę się o jakiś przedmiot. Ścian i sufitu też nie było, wtedy odczułam to doskonale, to wszystko dzieje się we mnie. Całość to tylko iluzja, którą bardzo łatwo rozpuścić. Musiałam się w nią wsłuchać. Po chwili do moich uszu dotarła wyliczanka mówiona przez dzieci.
-- Co będzie to będzie, a co nie będzie to nie. Kto urodzi się na świecie krążyć będzie, a nie urodzony podmuchem wiatru na skórze żyjącego stanie się!
-- Czy jesteś blaskiem słońca?
-- Nie ja się urodziłem.
-- A ty? Jesteś w życiodajnej ziemi?
-- Nie, ja stąpam po niej depcząc.
-- W takim razie bęc, martwy odpoczniesz w wieczny sen.
To co mówisz jest zabawne. Hahaha!
-- Czekaj żywy idzie. Schowajmy się!
Wtedy wybudził mnie ze snu głośny pisk w uszach. Wstałam na równe nogi.
Obok mnie leżała kobieta. Krzyknęłam na całe gardło, ale po chwili zdałam sobie sprawę, że jest tą z mojego snu. To wszystko sen, wszystko się skończy. Otworzyła swoje srebrno zielone oczy.
-- Mówiłam, oczy zakłócają czasami odbiór wnętrza.
Jej na pewno zakłócały, cała moja uwaga była pochłonięta przez nie.
-- Wiesz? Śmierć jest zdecydowanie zbyt blisko człowieka, kiedy jeszcze żyje. Przypomniało mi się, istnieje technika medytacji, która polega na wyobrażeniu sobie pokoju.
Zawsze bałam się tej techniki. Kiedy zamykałam oczy i zatapiałam się w podłogę, miałam wrażenie, że nigdy stamtąd nie wrócę. Jednak w momencie mojego fizycznego przeniesienia do urzeczywistnienia głowy innych, nie ma się wyboru, by uciec.
-- Jak do urzeczywistnienie głowy innych? C-co to znaczy?
-- Masz dar aby pomagać ludziom na głębokiej płaszczyźnie. Nie możesz tego zmienić, taki jest twój los. Po kilku krotnych przeniesieniach, coś we mnie się zmieniło. Uświadomiłam sobie, człowiek nigdy do końca nie wie dlaczego się taki stał. Mogę ci powiedzieć moją perspektywę, tego jak u mnie to wygląda.
Nie miałam siły nic więcej powiedzieć.
-- W ciągu dnia widziałam miejsca, które nie były dla innych widoczne. Kiedy mijałam rozemocjonowanych ludzi, wtedy się najczęściej uaktywniały. Wciągają mnie na same dno podświadomości. Słychać tam głosy, wewnętrzne przekonania, oraz różnoraką prawdę postrzegania świata nagromadzoną przez lata. Muszę to złączyć w słowa, które człowiekowi by pomogły i wypowiedzieć je na głos. Człowiek będzie to rozpoznawał jako swoje myśli. Jest to najlepsza możliwa rzecz, którą można w danej sytuacji powiedzieć. Trudno się w tym wszystkim odnaleźć, ale jakoś daje rade. Najbardziej kolorystycznie rozświetlone przedmioty są związane z tym czego człowiek używa, także są związane ze wspomnieniami. Po podniesieniu danej rzeczy widzę większy obraz danej sytuacji, z czym się zmaga i od czego to tak naprawdę się zaczęło. Rzeczy są połączone nicią ze sobą.
-- Dziękuje, że mi pomagasz, ale dlaczego się zabiłaś?
-- Chciałam w całości móc być połączoną swoją duszą z innymi ludzmi, jednocześnie nie krzywdząc ich. Będąc żywym moja moc miała pewne uciążliwe ograniczenie oraz skutki uboczne. Ludzie nie ważne jakiej płci po udzieleniu pomocy, zakochiwali się we mnie i dostawali obsesji na moim punkcie. Poza tym jako martwa widzę więcej, bo nie mam fizycznej powłoki.
-- To naprawdę okropne, czy ze mną też tak będzie? Nie wiem czy jestem gotowa na takie poświęcenie!
-- Tego nie można wykluczyć, ale nie sądzę. Widać po tobie brak pewności siebie, wręcz nienawiść, który odtrąca ludzi. To naprawdę wstrząsające, ale musisz siebie nienawidzić, albo umrzeć z miłości do siebie. Choć ja osiągnęłam duchowe oświecenie, to te ciało było po prostu zbyt piękne dla normalnego człowieka. Nie mogli myśleć o niczym innym niż o mnie. Dlatego tak szybko stałam się popularna i osiągnęłam sukces w modelingu.
-- Jest mi przykro, że ciebie to musiało spotkać, ale patrz. Ludzie romantyzują przez ciebie samobójstwo w social mediach. Czy nie przemyślałaś tego, że twoi fani będą chcieli skoczyć za tobą w przepaść?
-- Nie w ogóle tego nie przemyślałam, w tym rzecz. Trzeba cos z tym zrobić – powiedziała stanowczym tonem.
-- Jak ja mam to niby powstrzymać? Jeszcze powiedz, że mam ciebie udawać bo jesteśmy z wyglądu do siebie podobne!
-- To bardzo dobry pomysł. Istnieje zresztą sposób na wymazanie wspomnień, zbiorowej świadomości. Tylko musisz mi pomóc.
Nie wiedziałam dlaczego to wszystko tyle trwa, przecież wkrótce powinnam była się obudzić, bo to sen tak? Stałam bezruchu jakby nigdy nic, próbując się uszczypnąć.
-- Jak mam ci niby pomóc? Kim ty w ogóle jesteś?
-- W poprzednim wcieleniu umarłam w tym domu. – powiedziała bez większego przejęcia tym.
Zamordowano mnie w czwartym pokoju.
Potrzebuje drugiej osoby, by mogła przenieść przedmiot, który spełnia życzenia. Jako duch nie mogę dotykać przedmiotów, ani wpływać na fizyczne przeniesienie.
Dwa już zostały spełnione przez właściciela, zostało tylko jedno. Musimy się pośpieszyć.
-- Co mam zrobić?
-- Wrota zostały bardzo dawno zamknięte. Musisz nalać odrobine swojej krwi do szpar w podłodze. W miejscu gdzie spoczywa moje ciało jest klucz, nim przebij swoją skórę.
Poszłam do łazienki, która ma drewnianą podłogę ze szparami. Przesunęłam szufladę, był tam rzeczywiście zardzewiały klucz. Wtedy moim oczom ukazały się drzwi bez zabudowy. Przeszłam przez nie, pachniało tam drzewem sandałowym i malinami. Podłogę porastała gęsto osaczona roślinność z białymi kwitnącymi kwiatami. Pokój był cały biały. Przypatrzyłam się ścianą i był tam widoczny zarys chmur, jakby ktoś to naszkicował ołówkiem. Wnętrze było w minimalistycznym stylu. Szłam głębiej i zauważyłam piękne okno ze złotą obwódką, przedostające olbrzymi strumień światła do środka. Było tam mnóstwo przestrzeni. Zauważyłam ściany delikatnie się zwężały i na kolumnach widniały piękne rzeźby z marmuru. Kiedy nagle przed moimi oczami ukazały się zwłoki modelki.
-- Jaki przedmiot spełnia życzenia? -- Za mną przebiła się poświata człowieka.
-- Tym przedmiotem jestem ja. W przeszłości był to kwiat paproci rosnący w tym pokoju, ale ktoś wykorzystał dwa życzenia, chociaż nie stało się one do końca tak jakby ktoś tego chciał. Brzmiało one, będę z tobą połączony zawsze i wszędzie. Jednocześnie jest to śmieszne, nie ważne ile wcieleń bym nie przebyła zawsze za moimi plecami będziesz ty, wyglądająca podobnie do mnie. Wiesz co jest najsmutniejsze w tym wszystkim? To ty mnie zabiłaś, aby się odrodzić gdzieś indziej, gdzie ja tobą nie gardzę. Musisz zabrać moje zwłoki, aby były jak najdalej od tego pokoju. Wtedy będziesz mogła wypowiedzieć ostatnie życzenie. Po wypowiedzeniu twoich samolubnych pragnień, nie mogłam dopuścić do trzeciego, więc kwiat połknęłam, dlatego jestem nim ja. Inni ludzie co tutaj przychodzili byli wchłaniani przez te przeklęte rośliny. Więc nie możesz być tutaj zbyt długo.
Odwróciłam się w jej stronę i zniknęła.
Zresztą, nie miałabym odwagi aby w tamtym momencie się do niej odezwać i spojrzeć jej w oczy. Jak mogłam kiedyś to zrobić? Może i teraz nie odpowiadam za grzechy z poprzednich wcieleń, ale ma to konsekwencje do dzisiaj. Kiedy przenosiłam ciało, zwróciłam uwagę, było zachowane z pełną świeżością. Wyglądało jakby po prostu spała. Gdzie mogłabym je pochować tak, aby u nikogo to nie zbudziło podejrzeń?
-- Po prostu powiedz Mari, to ona je spali i moje prochy rozsyp po okolicy. Jak będziesz je rozsypywała, to pomyśl życzenie. – nagle głos rozniósł się, przerywając moje dalsze rozmyślenia, zamieniające powoli w obsesje.
Starsza pani o dziwo zareagowała ze spokojem. Powiedziała tylko, nareszcie nie będzie zwłok w moim domu. Po czym odeszła, nie mówiąc nic więcej.
Kiedy ktoś mi by powiedział, iż będę rozsypywała zwłoki osoby, co sama zabiłam, wyśmiałabym tą osobę. Jednak cóż, życie jest nieprzewidywalne na tylu różnych płaszczyznach.
Moje życzenie było dość szczegółowe. ,,niech każdy zapomni, że Alicja Kochman kiedykolwiek umarła i niech ja się nią stanę’’ To zmieniło moje życie o 360 stopni. Stałam się kimś kim w skrycie pragnęłam być. Bycie popularnym i posiadanie dużo pieniędzy do spożytkowania na swoje własne zainteresowania.
-- Wiesz nie musisz wcale tak żyć jak ja żyłam. Możesz zawsze uciec.
-- Chce spróbować innego życia. -- odparłam
-- Mamo nie mogę zasnąć, boje się śmierci. Co jak umrę we śnie, kto mnie uratuje?
-- Kochanie, nie umrzesz tak szybko. Bogini nie zabrała by mi cię w tak młodym wieku, jesteśmy dobrymi ludzmi. Opowiem ci historie na dobranoc. Każde słowo zawiera w sobie nieskończoność.
Można je dowolnie ułożyć w świat wewnątrz głowy. Pewna dziewczynka, która nie miała łatwego życia, uciekała w światy zrobione ze słów. Pewnego razu obudziła się w lepszym świecie, dlatego, że go sama napisała i stało jej się to sensem życia. Zapamiętaj, nie ważne jak bardzo świat byłby mroczny. Można wykorzystać dowolne rzeczy, które sprawiają radość w codzienności. Babcia nie umiała tego wykorzystać i bogini zabrała jej życie.
-- Czy tą dziewczynką byłaś ty?
-- Tak, byłam nią ja.
Pojechałam autobusem na przecznice, gdzie nigdy nie byłam. Budynek był na obrzeżach miasta. Miała niecodzienny odnowiony wygląd. Pośród starych kamienic, jedna na środku była odnowiona. Dach miał spiczaste zakończenie, kolory były w brzoskwiniowym różu, zauważyłam lśniące z słońcu zdobienia w liście. Ogródek był samą trawą, bez żadnych kwiatów, smutny był to widok. Coś mi w tym domu nie pasowało, ale jeszcze nie wiedziałam co. Okna były w kraty, w całym budynku było ich dużo. Drzwi były całościowo drewniane, na pierwszy rzut oka było widać, są po renowacji. Kiedy weszłam, zostałam głośno powitana przez moją agentkę.
-- Jak to nie wiesz gdzie masz iść? Czy coś się stało? – zapytała troskliwym głosem.
-- Nie, skąd tylko mam problemy z pamięcią czasami jak dłuższy czas nie jestem w danym miejscu.
-- To coś poważnego? Nidy się z tym nie spotkałam. Nie ważne musimy iść na sesje zdjęciową.
W korytarzu było bardzo dużo, młodych dziewczyn czekających na swoją kolej. Kiedy jednak ja przyszłam, mogłam od razu wejść bez kolejki. Popatrzono na mnie wzrokiem jakbym kogoś zabiła, ale w sumie to prawda. Gdyby jedynym moim problemem był wzrok zawistnych ludzi. Po kilu sekundach ktoś zawołał moje imię. Dali mi ciuchy do ubrania, których ja osobiście bym nie włożyła.
-- Alicja, jak ja cię długo nie widziałam! Daj z siebie wszystko!
Wtedy bardzo mnie to podniosło na duchu. Ktoś nie chce abym umarła. Chociaż mogły być to jedynie pozory.
Sesja trwała 2 godziny i zrobiono mi około sto zdjęć, przy czym większość była do wywalenia.
-- Nie możesz być taka spięta. – powiedział fotograf. Pokaż mi swoje prawdziwe ukryte ja.
Wtedy zdarzył się cud, w momencie zamyślenia. Byłam bardzo przejęta całą tą sytuacja i jak się okazało to, że nie mam talentu. Po prostu puściłam i zrobiłam jeden gwałtowny ruch głową, był to tik nerwowy.
-- O to mi chodziło, pokaż złość na ten świat, na wszystko!
Pracowałam w lokalu gastronomicznym i nie sądziłam, że robienie zdjęć jest takie uciążliwe. Myślałam, iż wszystko co należy robić to ładnie wyglądać, a fotograf robi swoje.
-- Mamy już 10 zdjęć, możesz iść. Przechodzisz przez coś teraz w swoim życiu? – po czym podszedł do mnie i zaczął masować mi ramiona.
Uderzyłam go z całej siły, przez to upadł, potknął się i spadł na aparat. I wybiegłam z pomieszczenia zapłakana. I już wiedziałam, że nigdy tam nie wrócę. Jednocześnie przecież jest podpisany kontrakt. Musiałam uciec, tylko jeszcze nie wiedziałam gdzie. Miałam wrażenie, jakby ludzie notorycznie mnie rozpoznawali, nie pomagał fakt, że naprawdę tak było. Zdałam sobie po chwili sprawę, wciąż jestem w ciuchach co mi dali. Szłam między uliczkami przed siebie aż dotarłam na duży plac zabaw. Nie było tam nikogo. Zdziwiłam się ten plac zabaw nie przypominał tych współczesnych. Wszystko było zrobione większości z metalu.
-- Widziałam co się stało, tak mi przykro. Niestety, musisz się zbierać do domu. Tam cię nie znajdą na jakiś czas. Mogą wezwać policje i cię szybko namierzą jak będziesz w okolicy. – Alicja powiedziała, jednocześnie nie pokazując się.
Po chwili spojrzałam na klatkę wejściową jednego z bloków. Stała tam osoba, którą doskonale znałam. Była to moja bliska koleżanka z liceum, kontakt się niestety urwał rok czasu po maturze.
-- Alicja, to ty? Co ty tu robisz?
-- Tak to ja, hej. To długa historia.
-- Mam nadzieje, że wszystko mi opowiesz przy kawie, chodz do środka.
Wymyśliłam historie, iż przyszłam do starszej ciotki sprzątać mieszkanie, ale się zgubiłam. Powiedziała, że może mi zawsze pokazać jak można tam dotrzeć. Nawet nie zauważyłam, kiedy rozmowa przybrała zupełnie inny obrót. Dorota zawsze była trochę dziwna i lubiła filozofie.
Wiesz to trochę dziwne, pamiętam jak kiedyś powiedziałam ci, że mogłabyś zostać modelkom, a ty zaprzeczyłaś. A teraz widzę cię praktycznie wszędzie na reklamach ubrań. Może pomyślisz, iż jestem szalona, ale pamiętam śmierć modelki, która wygląda podobnie do ciebie. I teraz wszystko ucichło, jakby to się wcale nie stało. Czy jesteś z sąsiedniej rzeczywistości?
Nie miałam wyjścia musiałam powiedzieć jej prawdę o mnie.
-- Domyśliłam się tego, że masz paranormalne zdolności, dlatego, że przeszłaś przez pętle czasoprzestrzenną do lat 80. Ten plac zabaw dawno został rozebrany.
-- To z jakich dokładnie czasów ty jesteś?
-- Ja mam 23 lata. A ty masz?
-- 19
-- Wiesz, nie wiedziałam do końca z kim rozmawiam. Dostrzegłam kiedy przenosiłam się w czasie, to , że Alicja Kochmańska jest martwa, a po jednym dniu od tragedii nic o tym nie było słychać. I ktoś inny zastąpił jej miejsce, widać to po sposobie pozowania, zupełnie inny styl. W dodatku masz na sobie ubrania, które stały się bardzo popularne w przyszłości. I to wskazuje na to, że to ty ją zastąpiłaś.
Niestety w moich czasach też umarłaś. Pomyślałam, że skacze po alternatywnych rzeczywistościach, ale z tego co mi mówisz, to ciągle jedna i ta sama. – Popatrzyła się na mnie zagadkowym spojrzeniem
-- Dlaczego mogłam przenieść się w czasie wraz z tobą?
-- Nie wiem, może nasze moce się w jakiś sposób łączą? Do końca nie wiem jak działa moja umiejętność, ale zauważyłam, potrzebuje wspomnień innych ludzi o danym miejscu, które mogę odwiedzić fizycznym ciałem.
-- To niezwykłe, po prostu niezwykłe. Od czego się to wszystko zaczęło i dokąd zmierzamy? – powiedziała Alicja
-- No ja będę szła do spożywczaka po piwo. A tak serio to, nie wiem. Po prostu pewnego razu wstałam i zauważyłam, że świat się zmienił. Tak niespodziewanie, kiedy mama opowiadała mi jak wyglądało za jej czasów życie. Może mam zbyt wybujałą wyobraznie, nie wiem. Spędziłam wystarczająco dużo czasu na rozmyślaniu różnych teorii o tym, a i tak nie jestem niczego na sto procent pewna.
-- Możesz kontrolować swoją umiejętność?
-- I tak i nie, jak ktoś tylko mówi mi na głos choć jakąś małą drobnostkę z przeszłości, to widzę drzwi do pokoju, który się dłuży i prowadzi on do przeszłości. Czasami się gubię i jestem w innym czasie z przypadku.
-- Właśnie przyszła mi namyśl taka śmieszna rzecz, co jeżeli po śmierci jest jeden pokój z którego nie da się wyjść i się on rozciąga po nieskończonej przestrzeni?
-- A co chcesz to sprawdzić? – uśmiechnęła się szeroko
-- Jak niby?
-- Złap mnie za rękę i zamknij oczy. Musimy wyskoczyć z balkonu. Kiedy powiem już wykonaj największy jak możesz skok przez barierkę.
-- Czy tak przeniesiemy się z powrotem do właściwego czasu?
-- Nie ma właściwego czasu, są tylko momenty. Może to właśnie od początku jest ustalana przyszłość, małe rzeczy jak już raz na siebie wpływają, to nie mogą przestać, aż do końca życia.
-- Dobra nie mam więcej pytań. Zaufam ci.
-- Córeczko, co robisz? Nie możesz się tak wychylać na balkonie, co się stanie jak spadniesz?
-- Mamo, ale czy kiedy jest ryzyko nie czujesz, że bogini jest nad tobą i ci zawsze pomoże?
-- Tak rzeczywiście jest, jesteś bardzo bystrym dzieckiem Alicjo.
-- Mamo, a jakbym spadła, to czy zobaczyłabym piękno Eris?
-- Nie musisz spaść, aby to widzieć, piękno bogini jest odczuwalne przez serce.
-- Czyli kiedy moje serce przestanie bić, to nie odczuje jej miłości?
-- Nie kochanie, to dusza jest prawdziwym naszym sercem, a jest nieśmiertelna i nie do zniszczenia.
Kiedy spadałam, poczułam jak moja dusza głośno daje znak o swoim istnieniu. Usłyszałam głoś dzieci, czyżby przyszły na plac zabaw?
-- Kwiat przebije się przez chwast, tak jak ja depcząc butem pokrzywy.
-- Nie jesteśmy złymi ludzmi, nie zdepczemy mrówki, ani biedronki.
-- Nas też nie zabierze nikt do krainy umarłych, bo jesteśmy wolni.
-- Odrodzeni z ciemności na światło dnia, żyjemy sobie.
-- Nie zdepczemy mrówki, ani biedronki, bo nie możemy tego zrobić.
-- EJ słyszysz to? – powiedziała Alicja
-- Co mam słyszeć? Ja widzę doskonale, jesteśmy już na miejscu, otwieraj oczy.
To coś gdzie byłam wcale nie przypominała żadnego pomieszczenia. Tylko i wyłącznie mrok, będący jednocześnie gęstą mgłą. Zawsze skupiam się w nowych miejscach na zapachu, a tam pachniało niczym.
-- Widzisz, to właśnie jest po śmierci, dlatego zmarli niechętnie chcą tutaj być.
-- Ale jak to, tu nic nie ma! Nie ma żadnej bogini eris? – pomyślałam w duchu. Ja się nie zgadzam, to musi być jakiś koszmar, iluzja.
-- Wiesz każdy widzi tu co innego. My nie jesteśmy martwe, więc widzimy rzecz taką jaką jest. Chyba, że to akurat zmarli widzą prawdziwą wersje rzeczywistości. – zaśmiała się przeraźliwym śmiechem.
-- Wiesz? Może to jest jakaś brama, przez którą przebić się mogą tylko nie żywe osoby?
-- A no może. Co nie zmienia faktu, że twoja mina mnie rozbawiła do łez. Nie ma nic po śmierci, ale jak to? Moje biedne przekonania, które są jedynie fragmentem postrzegania świata, nie są prawdziwe?
-- Bez wiary człowiek nie wytrzyma. Trzeba słuchać swojego własnego rozumu, w co się wierzy i co ci pomaga.
-- Możliwie żyjąc całe życie w kłamstwie?
-- Udowodnię ci to, że mogę swoją wiarą otworzyć drzwi do innej warstwy pokoju.
-- Dawaj, pokaż mi kolejną warstwę iluzji, abym się mogła nią zachwycić.
Odkąd Alicja mi opowiedziała o medytacji zaczęłam praktykować. Po kilkunastu głębokich oddechach, wyobraziłam sobie jak znikąd wznosi się olbrzymi most, dając ciemności stabilność. Kiedy otworzyłam oczy rzeczywiście się tam znalazłam. Przemieściłam się kawałek, po wyobrażonym moście, prowadzącym do bramy. Brama miała kolor perłowy, bił od niej blask i ciepło. Niestety kiedy coraz bliżej się przybliżałam, zauważyłam, że się oddalam. Kierunki zaczynały się jakoś magicznie przekształcać. Nie do końca wiedziałam w jaką stronę idę. Moje nogi w zasadzie same mnie prowadziły, a rządziła nimi niepewność.
Zauważyłam tam Alicje jako kule światła biegnącą w stronę wejścia. Co jakiś czas spoglądała na mnie i pokazywała mi drogę przez labirynt różnych połączonych ze sobą mostów.
-- Szybko musisz wychylić się przez barierkę i poczuć jak ktoś cię wspiera i daje ci bezpieczeństwo, że nie wylecisz. Tam jest klucz twojej wiary, którą otworzysz drzwi. Tak więc zrobiłam, poczułam podmuch wiatru na swojej twarzy i jak się chwieje. Po chwili barierka się złamała i ja poleciałam w dół do przepaści. Nie chce umierać, pomóż mi, proszę, jednak ja spadałam coraz głębiej. Aż dotarłam do jasnych chmur na błękitnym niebie.
-- Niemożliwe, twoja wiara rzeczywiście coś dała. Oświetliła mrok.
-- Wiesz? Nawet jak nie wierzysz, musisz po prostu zaufać. Tak jest i to się nigdy nie zmieni i wszystko będzie dobrze.
-- Dobra, a jak otworzysz bramę?
-- Sobą, mogę po prostu przejść. Nie ma różnicy, czy drzwi są otwarte, czy zamknięte.
Jednak kiedy Dorota chciała ze mną przejść, jakaś blokada zagradzała jej przestrzeń.
--Nie bój się, nie zostawię cię. Razem coś wymyślimy.
Wtedy zobaczyłam Alicje, siedzącą na jednej z chmur.
-- O Cześć Alicja!
-- Hej, mówiłam ci lepiej było zawrócić do domu. Teraz są z tego same kłopoty. – przełożyła nogę na nogę.
-- EJ do kogo ty to mówisz? Mam nadzieje, że nie zwariowałaś – powiedziała Dorota.
-- Zaraz, ty jej nie widzisz?
-- Nie, nie ma zdolności widzenia zmarłych, zresztą widzisz mnie tylko przez twoje życzenie z poprzedniego wcielenia. Jedynie masz zdolność słyszenia głosów. Wszystko co musisz zrobić to pomóc jej zrozumieć siebie i przebić się przez traumę, która blokuje dostęp do wyższych wibracyjnie pokoi. Musisz przenieść się do jej głowy. Niech ci opowie jakąś najbardziej traumatyczną sytuacje z jej życia. Może nie wyparła na dno swojej podświadomości. Wtedy to byłaby dodatkowa robota.
-- Dorotka, powiedz mi swoją traumę. – Alicja obok niej puknęła się w głowę
-- No ogólnie, mój tato próbował się powiesić kiedy miałam 5 lat i myślałam, że to huśtawka. Powiedziałam do mojej mamy, mama spójrz tata się buja. Po czasie dowiedziałam się, że tata nie żyje. Od tej pory za każdym razem kiedy widzę huśtawkę chce mi się płakać.
Przez chwile zaniemówiłam, nie wiedziałam co mam jej odpowiedzieć. Jednakże wpadłam na pomysł, patrząc się w ogromny niebieski bezkres. Ja zawsze jak się huśtałam na huśtawce obserwowałam niebo i miałam wrażenie, że się do niego przybliżam.
-- Huśtałaś się kiedyś?
-- Nie i nie zamierzam – przewróciła oczami. Może ja się po prostu będę zbierać?
Nagle usłyszałam chór głosów dzieci.
-- Stąd nie ma odwrotu, albo przechodzisz przez bramę, albo zostajesz w pokojach innych żyjących ludzi. Mieszkając tam na zawsze. Mieszkając tam na zawsze. Na zawsze! – echo się ciągnęło
-- Nie możesz, może być to niebezpieczne. – odparła Alicja. A jak odkryłaś to miejsce?
-- To właśnie tutaj, gdy przechodziłam przez drzwi się znajdywałam i z mroku wyłaniał się świat z przeszłości, albo teraźniejszy. Teraz dzieje się coś dziwnego kiedy ty tutaj jesteś.
-- Może musisz pokonać swój strach związany z huśtawkami?
-- Nie jestem do końca przekonana, czy to coś da. Poza odkopywaniem moich traumatycznych wspomnień, które przez wiele lat niszczyły mi życie.
-- Nic nie zaszkodzi spróbować, wchodz na chmurę – Wskazała palcem na jedną z nich.
-- No dobra.
Chmura miała konsystencje waty, aniżeli pary wodnej. Była to niezwykle delikatna struktura. Pachnąca domowymi ciasteczkami i marcepanem. Ulepiłam z niej coś na kształt huśtawki.
-- Kiedy będę cię bujać, spójrz w górę.
-- Jezu, kręci mi się strasznie w głowie, ale przez to jestem bardziej skupiona na chwili obecnej.
Jakby przybliżanie do nieba, miało być uświadomieniem teraźniejszego horyzontu. Nie wiem, dziwnie się czuje.
Dusza dziewczyny wyłoniła się z chmury.
-- O Ali jesteś! Spójrz, brama została otworzona.
-- Nie może jeszcze przez nią przejść, ale jest to dobry krok naprzód. Musisz się skupić i za pomocą słów ją uleczyć. Mogę ci pomóc, zadając pytanie. Dlaczego ludzie żyją poza horyzontem i się go tak boją?
Chwilę się zastanawiałam nad pytaniem. Poza horyzontem, czyli nie widzenie tego, co znajduje się przed tobą?
Pamiętam jak ja zmarnowałam czas i swoją energię na dbanie o oceny ze wszystkich przedmiotów. Nawet nie związanych z moimi zainteresowaniami i maturą. Było to bardziej spowodowane strachem, że będę najgorsza. Czy właśnie poza horyzontem jest pusta część w nas samych, która nie może zostać wypełniona? Po chwili nie mogłam przerwać swojego monologu. Ta niewidoczna istota nieważne ile by nie dostała, zawsze będzie jej mało. Nie można jej zapełnić, ale można przykryć bardziej świadomymi częściami ludzkiej osobowości. Kiedy natomiast człowiek nie jest jej świadom i daje jej się władać, staje się widmem samego siebie. Cień odbity nigdy nie powinien być główną osobą w świecie, bo nie takie jest jego zastosowanie. Taki człowiek łatwo ulega zniekształceniu, wystarczy, że jakaś rzecz wpłynie na odbity kształt człowieka, zmuszając ciało do upadku. Tak było w moim przypadku. Kiedy pod koniec szkoły, nie wiedziałam co chcę naprawdę robić. Człowiek żyjący w cieniu nie widzi dalszych horyzontów, tylko żyje poza, próbując uniknąć tego co znajduje się przed nim. W momencie gdy taki człowiek żył tak długo poza horyzontem, żyjąc tylko chwilą i spojrzy w przepaść, otworzy oczy szeroko i je zamknie. To, co się dalej stanie będzie zależeć tylko i wyłącznie od niego.
-- To co powiedziałaś ma sens i nie mówię tego ironicznie. Naprawdę się z tym utożsamiam.
Podeszła do bramy i z zamkniętymi oczami dotknęła jej struktury. Po chwili, otworzyła oczy szeroko i uśmiechnęła się przyjaznie w moją stronę. Brama została otworzona. Jednak kiedy ona poszła, poszła w zupełnie innym kierunku niż ja. Oddzieliłyśmy się, ostatni raz się tylko na mnie popatrzyła i rzekła, wracam do domu. Mam dużo rzeczy do zrobienia.
Mi natomiast, światło przykryło dalszą widoczność. Po chwili ucichło, do moich uszu docierał śpiew ptaków. Zobaczyłam wyblakły krajobraz. Czułam się tam bardzo melancholijnie, jakbym nie miała za dużo życia do spożytkowania i zastanawiałabym się tylko nad błędami z przeszłości. Na drodze nie było trawy, sama goła ziemia. Co jakiś czas znajdowały się niszczejące ławki, na których nikt nie siedział. Nieopodal płynęła rzeka zza krzakami i drzewami po bokach. Moją uwagę przykuły kwitnące drzewa wiśni. Musiała być tutaj wiosna, ale dlaczego jest tutaj tak szaro i jednocześnie pięknie? Gałęzie wiły się w różne kierunki, wiatr zabierał płatki kwiatów. Przybliżyłam się bliżej do rzeki i poczułam strach, że jakimś cudem do niej wpadnę, więc się z powrotem oddaliłam. Zapach przypominał stare książki w antykwariacie, jednak przeszyte bólem i cierpieniem po stracie bliskiej osoby. Zauważyłam siedzącego jednego człowieka na ławce i płaczącego, był to młody chłopak bardzo podobny do mnie z wyglądu.
-- Co się stało?
-- Jest wiosna, ale tego nie czuć. Myślałem, że jak świat będzie budził się do życia z zimowego snu, to ja też.
-- Jest jeszcze wcześnie, będzie na pewno ciepłe lato.
-- Mogę nie dożyć lata.
-- Dlaczego tak mówisz?
-- Nie chce aby moja córka miała takiego ojca jak ja. Już lepiej aby wychowywała się beze mnie. Tak wtedy myślałem. – odpowiedz z ust człowieka o tak skrajnych emocjach brzmiała bez ładu i składu.
-- Skoro się o to martwisz jakim ojcem będziesz, nie jesteś złym człowiekiem. Niektórych ludzi to wcale nie obchodzi.
-- Ja za późno się tym martwię. Moja córka już wychowywała się beze mnie, a ja żyłem w zapomnieniu alkoholowym.
-- Czy jesteś moim ojcem?
-- Najprawdopodobniej, skoro prosiłem o spotkanie z córką.
-- Tato, wybaczam ci, ważne, że żałujesz.
-- Córko, ale jest już za późno, właśnie kilka dni temu umarłem.
-- Wiesz, może to i lepiej, że ciebie nie było. Mógłbyś zrobić mi jeszcze większą krzywdę.
-- Przynajmniej raz mogłam ciebie spotkać i szczerze porozmawiać. – przytuliłam się do tego biednego człowieka, któremu zawdzięczałam życie i życie w poczuciu pustki.
Po chwili znikną, a ja zobaczyłam swój własny zniekształcony odbity cień pod wpływem przeciągnięcia na oparcie. Kiedy wstałam, pewne zniekształcenia zostały wyprasowane, może nadal są w niektórych miejscach nienaturalnie zniekształcone, ale i tak poczułam ulgę. W tamtym momencie, zdałam sobie sprawę, pomagając innym i wybaczając im, pomagam sobie samej. W tamtym miejscu już więcej się nie bałam, że wpadnę do rzeki. Podniosłam kamień i go rzuciłam z całej siły do wody, pod odpowiednim kontem. Wtedy stało się coś niesamowitego. Rzeka przestała płynąć, zamieniając się w substancje stałą, po której można stąpać. Mogłam przedostać się na drugą stronę, tam zobaczyłam Ali. Pomachała mi ręką i jej odmachałam. Szłyśmy po lesie, który zobaczyłam ostatnio w moim śnie. Zapach pachniał czystym powietrzem i wilgocią. Liście na drzewach opadały, musiał być to początek jesieni. Zielono pomarańczowe liście w zachodzącym słońcu bujnie mieszały się kolorem. Co jakiś czas dostrzegałam w zakątkach grzyby i mech.
-- Zaczyna się powoli ściemniać. – powiedziała Ali
-- Ale czy pory dnia w takich miejscach są naturalnie działające? Może zawsze będzie tu jasno.
-- Uważna jesteś, o tym samym przed chwilą rozmyślałam.
-- Powiedziałaś mi kiedyś, że twoja moc jest głębsza, niż jak byłaś żywa. To dlatego tak dużo wiesz?
-- Nie, te rzeczy po prostu pamiętam z obserwacji jak byłam taka jak ty. Rzeczy, których teraz doświadczam, nie da się jakkolwiek przekazać słowami. Nie istnieją słowa, które mogły by przekazać żywemu świat po śmierci. Ja jestem tylko dostosowana pod ciebie. ,,Twoje drugie życzenie brzmiało, nigdy się nie zmienisz przy mnie i nie staniesz się kimś innym.’’
-- Przepraszam.. To co ci zrobiłam jest straszne, czy da się to jakkolwiek zakończyć?
-- Nie da się. Będziemy już na zawsze razem, może kilka kroków dalej od siebie. Będę szczera, nie czuje do ciebie żadnej nienawiści. Też cię w skrycie w przeszłości kochałam, ale to co zrobiłaś było nie normalne. W poprzednim wcieleniu miałaś urojenia, że tobą gardzę, a ja po prostu chciałam wybrać życie zakonne.
Naszym oczom ukazały się mokradła. Było słychać rechotanie żaby. Woda była mimo to dosyć czysta z niej wyrastały wodne rośliny.
-- Gdzie my tak w ogóle idziemy?
-- Nie wiem, jesteśmy w urzeczywistnieniu twojej głowy. Te miejsca musiałaś kiedy już widzieć, przypomnij sobie. Chociaż teraz tak się zastanawiam, niekoniecznie musi być to tylko twoje miejsce. Na pewnych płaszczyznach wszystko jest wspólne, połączone.
-- Czy jak zamknę oczy, to wszystko zniknie?
-- Nie, nic się takiego nie stanie. A przynajmniej nie powinno.
-- Może to ja musze ci pomóc?
-- Mi? Może, chętnie cię wysłucham.
Jednak w mojej głowie panowała pustka. Nie wiedziałam, co mam powiedzieć, osobie, którym głównym problemem jestem ja sama.
-- Czy gdybym umarła, to byłabyś wolna?
-- Nie, nie byłabym, wtedy bym się inkarnowała razem z tobą. Dopóki ty żyjesz, nie mogę się odrodzić gdzieś indziej. Muszę czekać na ciebie w formie duszy tułającej się po świecie.
Po chwili zaczęło kręcić mi się w głowie. Zaczęłam słyszeć głosy, w momencie otworzenia oczu stałam się obserwatorem zupełnie innej historii pochodzącej z tego lasu. Coś rozpoczęło opowiadać historie, człowieka żyjącego w bardzo odległych czasach.
Chce być widzialnym, jako człowiek niewidzialny nie mam jednak tego przywileju. Między drzewami obijam się z kąta w kąt. Zamieszkuje ten las mieszkając samotnie odkąd pamiętam, obserwując ludzi którzy czasami spacerują. Skąd wiem, że jestem w ogóle człowiekiem? Pierwszą rzeczą którą widziałem była kobieta opłakująca swoje dziecko. Dlatego przypuszczam, że ja jestem tym dzieckiem. Moja matka pomimo tego, iż mnie nie widziała czuła ciągle moją obecność. Nie puściła mnie z objęcia i zasnąłem w spokoju. Przez noc zamarzła. Jej włosy poszarzały od szronu, a jej schropowaciałe usta zmatowiały. Czasem przy zamknięciu oczu widzę jej twarz ze szczegółami. Leśne duchy zaadoptowały mnie i pozwoliły mi przetrwać. Nauczyłem się jak rozpalać ognisko i łapać ryby rzeczne oraz jakich jagód unikać. Wiedziałem jednak, że nie należę do ich plemienia w końcu jako jedyny mam fizyczne ciało. Mogę zgrabnie wpływać na przedmioty w porównaniu do nich. Oni już odeszli, nie mają stałego miejsca do którego mogą należeć. Zresztą nawet nie chcą, zadawalają się nieustanną wędrówką. Mimo mojej wdzięczności względem ich za uratowanie mi życia, nie wiem czy to dobrze, że żyje. Chciałbym tak jak inni móc być aktywnym uczestnikiem swojego życia. Chociaż świat natury który mnie otacza jest przepiękny. Mogę rozmawiać z każdą jedną napotkaną roślinką, słysząc opowieści z ich poprzednich wcieleń. Pewnego razu kiedy byłem młody i lekkomyślny postanowiłem pójść do pobliskiego miasta. W porównaniu do ciszy i spokoju był to dla mnie szok. Wszędzie było aktywne działająco życie. Ludzie sprzedawali swoje należności, co mnie w pierwszym razie zdziwiło. Ja nigdy niczego nie posiadałem na własność. Chciałem coś ukradkiem wziąć, niestety zrobiłem to nieumiejętnie. Kobieta przyłapała mnie i rzuciła we mnie czymś ciężkim co rozbiło się o moje ciało. Moja krew jako jedyna jest widoczna. Ludzie zgromadzili się w około i nazywali to cudem. Objawieniem, obecności swojego stwórcy. Przeze mnie najprawdopodobniej zabito niewinna osobę, która rzekomo zraniła same bóstwo. Chciałem cokolwiek powiedzieć, jednak nieużywany przez lata głos wydał z siebie sam pisk. Pozwoliło mi to przestraszyć zgromadzonych i uciec do miejsca skąd przyszedłem. Nigdy więcej nie próbowałem dołączyć do cywilizacji ludzkiej. Właśnie był koniec dnia, rozmyślałem o tym gdzie mnie sny dzisiejszej nocy poniosą. Słońce zachodziło, góry były przy tym świetle pokryte pomarańczową poświatą. Kiedy zbierałem drewno na opał ukradkiem parę kroków dalej zobaczyłem nimfę. Nimfy mają nierzeczywiste kolory włosów ta przede mną miała srebrny. Znano mnie w tej sferze dość dobrze i mnie zaakceptowano. Byłem rodowitym mieszkańcem. Co było dziwne dziewczyna widząc lewitujący chrust wydała się przerażona. Nie mogła mnie więc znać. Zresztą czy w ogóle wiedziała, że umarła? Ludzie stawali się nimfami kiedy nie wiedzieli o oderwaniu z tej części codziennej dla nich świata. Zachowują swój dawny wygląd w przeciwności do bezkształtnych dusz. W porównaniu jednak do nich, nie mogą wyjść po za dany określony teren najbardziej ważny dla nich. Jeśli ktoś się nie urodził nimfą , najczęściej są to dla nich miasta, albo wsie. Miejsca gdzie dorastali. Rodowite nimfy mieszkają w terenie gdzie się urodziły, najczęściej w głębinach lasów. Ta nie jest tutejsza, zresztą może poszedłem za daleko. Nie wiedziałem jak jej przekazać, że nie szukam kłopotów. Srebrnowłosa, jednak zaczęła rozmowę za mnie.
-- Jeśli chcesz mnie zjeść to proszę bardzo, właśnie jeśli miałabym umrzeć to wybrałabym to miejsce.
Tylko tutaj czuje się jakbym nie musiała ukrywać kim tak naprawdę jestem.
Skoro mogłem ją zrozumieć była na pewno przemienioną nimfą, nie miałem okazji nigdy nauczyć się ludzkiego języka, a nieżywi używają zupełnie innej komunikacji. Zamiast ust używają oczu do skomunikowania tego co mają do powiedzenia.
-- Wybacz nie żywię się ludzmi, tym bardziej tymi martwymi.
Nie wiesz, że już nie żyjesz?
-- Co ty bredzisz? Przecież od dzieciństwa mówiono mi jak zmarli idą do światła, a te tutaj co najwyżej zachodzi.
--- Nie wiem co mówili twoi krewni, ale radze ci się tutaj rozgościć.
Nie ma odwrotu ani wyjścia. Jest tu nawet przytulnie jakby nie patrzeć.
Ja nie szukam problemu, dlatego żegnam. Mam swoje sprawy do załatwienia.
--- Zaczekaj, żyjesz tu już dłużej ode mnie tak?
Może przedstawisz mi okolice jako sąsiad i powiesz co ja tutaj do diaska robię?
-- No Dobrze, zresztą byłem kiedyś w tej samej sytuacji co ty i mi też udzielono pomocy.
Chodz ze mną. Musiałaś umrzeć we śnie i śnić o tym miejscu. Teraz jesteś zmuszona tu przebywać będąc podrzędnym bóstwem.
-- W sumie lepiej tu niż w moim rodzinnym miejscu zamieszkania, tam aż kipiało biedą i głodem.
Chociaż na pewno nie ma jakiegoś sposobu aby zamienić się w niebyt?
-- Tego nie wiem, może musiałabyś pogodzić się z tym co dla ciebie najtrudniejsze?
Zartuje, to tylko moje wymysły wymyślone na poczekaniu.
-- Bardzo zabawne, tym bardziej w mojej tragicznej sytuacji.
--- Rozchmurz się dopiero zimą jest tu prawdziwa pustka, ale to ty nie musisz się martwić o pożywienie.
Jesteś w lepszej sytuacji ode mnie.
-- Zaraz, to ty jesteś żywy?
-- Tak, jestem i nie zamierzam umierać, dlatego musimy iść rozpalić ognisko aby wredne gnidy mnie nie dopadły.
Po opowiedzeniu Ninie, bo tak miała na imię, swojej zupełnie zwyczajnej historii życiowej nawiązaliśmy nić porozumienia między sobą.
Ona wychowała się w biedzie zmuszona zjadać resztki jedzenia ze śmietników. Odkryła te miejsce zupełnie przypadkiem kiedy ukradła garść jabłek z wystawy sklepu. Przyłapana musiała biegnąć i się gdzieś schować. Spędzała tutaj bardzo często swój wolny czas. Rodzice wygonili ją z domu z powodu braku możliwości wyżywienia, w dodatku była chorowitym dzieckiem, bali się, że zarazi pozostałe rodzeństwo.
-- Nie wiem jak sobie poradzę z wolnym czasem, nigdy go na dobrą sprawę nie miałam.
--- koniec dnia zawsze nadchodzi, dając ukojenie przez sen.
Możesz zacząć medytować i kiedy twoje zmysły się przyzwyczają lewitować. Można wtedy przenieść się gdziekolwiek się chce.
---Przecież podobno nie mogę opuszczać tego miejsca i mój duch jest na swoim miejscu.
Co miało by się odłączyć ode mnie skoro nie mam już duszy?
-- Ach tak wybacz. Nie widziałem nigdy medytującej nimfy.
Musiałabyś którąś spotkać i się jej o to zapytać.
--- Gdzie mogę spotkać pozostałe?
-- Tuż za lasem, jest jezioro.
Mogę cię tam zaprowadzić. Ogień niósł w jej oczach tą iskrę nadziei. Niebo było dzisiaj wyjątkowe, bo tylko jedna gwiazda była widoczna gołym okiem. Może było to jakimś rodzajem przepowiedni, której nie mogłem wtedy odczytać. Następnego dnia kiedy dotarliśmy na miejsce, nina niespodziewanie zniknęła. Była w tym samym miejscu w którym wczoraj ją spotkałem.
--Nie rozumiem dlaczego nie mogę poszerzyć swojego spojrzenia o te kilkaset kroków
Nic nie da się z tym zrobić?
-- Przypomniała mi się historia opowiedziana przez leśne duchy, która idealnie pasuje do twojej sytuacji.
Była pewna dziewczynka która była tak przywiązana do swojego teraźniejszego życia, żę nie chciała iść dalej przez życie. Przez strach i niepewność jej serce nie wytrzymało napięcia i umarła. Zamieniła się w nimfę zmuszona samotnie siedzieć w swoim starym pokoju na strychu na wieki. Kiedy dom wyburzono, zobaczyła dalszy horyzont i mogła odejść w zapomnienie. Nie wiem ile jest w tym prawdy to tylko historyjka. Może musisz zobaczyć dalszy horyzont po za tym, co jest w danym miejscu.
-- No dobra, tylko jak mam to zrobić, skoro wbite mam do głowy pewne obrazy które nie chcą jej opuścić.
-- Jak one wyglądają?
--- Zawsze kiedy tu się pojawiałam czułam bezpieczeństwo jakby przytulenie przez same mocy natury. Jednak teraz czuję lęk i niepokój jak widzę tą pustkę między zbiorem kształtujących otoczenie drzew. Nie chce już tu dłużej być, ani być na tym świecie, jestem po prostu zmęczona. Po czym jej twarz zaczęła się rozpuszczać. Dłońmi próbowała złapać ostatni oddech. W miejscu gdzie stała teraz było dużo gromadzącej się wody. Musiałem uciekać i ją opuścić co sobie nigdy nie wybaczyłem. Ona ciągle tam była, zostawiona sama sobie na wygnaniu ze swojej wcześniejszej formy. Nie mogłem zasnąć, ta noc była jedną z najstraszniejszych w moim życiu. Przypomniały mi się obrazy z mojego wcześniejszego życia kiedy byłem widoczny. Matka opowiadała mi historie na dobranoc o duchach lasu, będącą starą legendą. Miałem wrażenie, że siedzi teraz blisko mnie. Wszystko jednak prysło kiedy otworzyłem oczy i zobaczyłem chłód, zapomniałem rozpalić ognisko. Coś mnie próbowało zabrać ze sobą, gdzieś bardzo daleko gdzie żaden żywy człowiek nie może się udać. Wiłem się w agonii po ziemi rwąc swoimi paznokciami ziemie. W ostatniej chwili chwyciłem gałąź i wypowiedziałem zaklęcie które miało uczynić to talizmanem ochronnym, rozświetlając siły mroku. Niestety nie miałem predyspozycji magicznych, a magia strasznie obciąża organizm. Kilka dni leżałem plackiem na ziemi i obserwowałem przemijające stany nieba, ledwo mogłem się ruszyć. Kilka dni później ruszyłem w miejsce gdzie Nina pozostała, ku mojemu zdziwieniu zobaczyłem jezioro w kolorze lazurowego błękitu. Mam nadzieje, że odnalazła swój utracony spokój. Patrząc w nie zobaczyłem swoje odbicie, byłem normalnie wyglądającym człowiekiem. Tylko moje oczy były w kolorze wody. I teraz tak jak jej, stało się to moim ulubionym miejscem do przebywania. Kiedy z nią przebywam mam wrażenie, że z powrotem jestem człowiekiem, a nie tylko widmem. Któregoś dnia coś we mnie pękło i nie chciałem odejść pomimo zbliżającej się nocy. Powiedziałem do siły wiszącej w powietrzu.
-- Wiesz? Możesz mnie pożreć, jeśli miałbym umrzeć wybrałbym to właśnie miejsce, tylko tutaj czuję się sobą.
Czarna kula wyłoniła się za winorośli pasożytujących na drzewie.
-- Naprawdę chcesz się zamienić w historie?
Ludzie których zabieram stają się pomysłem na historie w głowach poetów i pisarzy czy zwyczajnie żyjących ludzi przekazujących słownie od ucha do ucha.
-- Opowiedz historie o mnie ludziom, niech mnie w końcu widzą.
-- Więc chodz ze mną do nich.
Było to bardzo przykre, aż się popłakałam. Nie wyobrażam sobie nie być widocznym i tyle czasu mieszkać w samotności. Jednocześnie zdałam sobie sprawę, że strasznie się odizolowałam od ludzi przez ostatni rok. Otworzyłam swoje oczy i znalazłam się na jej kolanach.
-- Co się dzieje? Zasłabłaś. Czy wszystko dobrze?
-- Nie tylko.. – nie mogłam powstrzymać napływających łez. Przez tyle czasu żyłam w lęku, przed ludzmi. Czułam w sobie brak, którego nie dało się jakkolwiek zatrzymać. Dopiero jak jesteś przy mnie to z powrotem czuje się ludzko, jakkolwiek to nie zabrzmi. Od dawna, nie miałam przy sobie takiej osoby. Ta osoba zamieszkująca ten las, straciła wszystko i zamieniła się w historie, która nie może już zostać odmieniona.
-- Ja też przez tyle czasu czułam się samotnie, że aż zapomniałam jakie to uczucie kiedy ktoś jest przy mnie. Wiesz, zawsze byłaś kilka kroków przede mną, ale nie mogłam do ciebie dotrzeć. Ostatnie wcielenia były okropnie męczące. Szczerze myślę, że moje powody do popełnienia samobójstwa były tylko iluzją. Jakoś dało by się to wszystko załatwić, gdybym dłużej nad tym pomyślała, ale niestety czasu już się nie cofnie.
-- Gdybyś mogła cofnąć czas, to co byś zrobiła?
-- Nigdy bym się ponownie nie urodziła, byłabym wszędzie i nigdzie. To tak bardzo boli, może inna istota która by się urodziła na moje miejsce byłaby lepszym człowiekiem.
-- To moja wina, że się tak nie stanie. Każdy kiedyś powinien odejść.
-- Mogę żyć dla ciebie w takiej formie jakiej jestem.
Nazrywałyśmy dziko rosnące stokrotki i zrobiłyśmy z nich wianek. Rozmawiając na głębokie tematy. Od dawna tak się nie bawiłam.
Przez chwilę naprawdę byłam szczęśliwa, że aż zapomniałam, iż wszystko się musi skończyć. Koniec jest zawsze początkiem czegoś nowego. Będziemy miały jeszcze mnóstwo chwil aby razem spędzić czas? Spałyśmy pod gołym niebem i wspólnie zapomniałyśmy o tym jakie życie jest czasami ciężkie. Nawet nie zwróciłam uwagi, na to jak bardzo niewygodnie się śpi na ziemi. Chciałabym tylko móc zapomnieć, że życie jest takie, a nie inne. Może w innym świecie mogłybyśmy być szczęśliwe. Kiedy się obudziłam nigdzie jej nie było. Zaczęłam wrzeszczeć na całe gardło, aż się zdarło. Do mojej głowy naszła jedna bardzo uciążliwa myśl, musisz odbyć pewną drogę sama. Zostałam sama po świecie, którego nie rozumiem. Najgorsze jest to, że nie chciałam go rozumieć, chciałam aby było po prostu lepiej. Czy to była jej zemsta, czy zostałam zmanipulowana?
Szłam chyba cały dzień aż do nocy, wołając jej imię. Nie było jej, ale znalazłam drzwi pośrodku pola ze zbożem, kiedy słońce zachodziło. Czarna pustka była tak przyciągająca, coś wewnątrz mnie wołało stój! Wtedy jeszcze szybciej zaczęłam iść, moje nogi były odłączone od reszty ciała. Emocje to tylko iluzja, która tak czy siak musi przeminąć. Powtarzałam sobie notorycznie w duchu, patrząc coraz głębiej w pustkę, ale skoczyłam. Ujrzałam ogromny lustrzany labirynt, moje odbicie było zniekształcone, co było straszniejsze, mówiło do mnie. Rzeczy, których nigdy nie chciałabym usłyszeć. Kiedy próbowałam uciec, znalazłam się w ślepym zaułku. Miałam wrażenie, że ściany mnie pochłaniają. W wąskim korytarzu czuć było czymś przegniłym. Kiedy szłam na lewo to znajdywałam się na prawo, a jak na prawo to na lewo, chodziłam w kółko. Taki nadmiar luster dawał wrażenie, jakbym była tylko kolejnym odbiciem. Czułam jakby mnie tam nie było. Ich słowa były wstrząsające.
-- Mogłabyś być kimś lepszym gdybyś tylko chciała. Nie starasz się wystarczająco mocno.
-- Weź się zabij najlepiej.
-- Widzisz siebie w lustrze? – Obraz był niezależny ode mnie, jakby ożył, po czym pokazało z powrotem na mój ruch w zwierciadle.
Każde odbicie się na mnie patrzyło tym martwym nieruchomym wzrokiem. Kiedy znowu się odezwało nie wytrzymałam. Każdy komentarz na mój temat był coraz bardziej okrutny. Po prostu pomyśl o czymś inny, mówiłam w myślach do siebie. Jednak to co usłyszałam już dawno w głębi duszy wiedziałam.
-- Wiesz problem z tobą jest taki, że niezależnie ile byś chciała pomagać innym, zawsze wywodzi się z twoich egocentrycznych pobudek. A tak naprawdę po prostu chcesz poczuć się lepiej. Jak dziecko chcące dostać słodycz jako natychmiastową ulgę od cierpienia.
-- Zamknijcie się! – rozbijając swoją głową lustro, odłamki miażdżyły swoim ciężarem ciało.
Nie mogłam wstać coś mnie dusiło, zdałam sobie sprawę, że odłamki szkła raniły mnie od środka.
Wszystkie okropne słowa nasilały się w mojej głowie. Chodziłam i rozbijałam lustra gołą pięścią. Satysfakcja przykryła ból. Aż została tylko pusta podłoga bez ścian, pośród gwiazd i odgłosów świerszczy. Zostałam tam skulona, do nastania dnia. Kiedy wstałam od razu ode chciało mi się życia. To była ona, czy tylko iluzja tego świata?
-- Zniekształcenie tworzy coraz więcej nienaturalności. Nie rozbijaj swojego lustra, to wciąż jesteś ty, tak właśnie wyglądasz. Wsłuchaj się w to, co ma do powiedzenia. Popatrz temu głęboko w oczy i powiedz nawet jeśli mam wady, to nie jestem złym człowiekiem. Każdy powinien myśleć o sobie, bo bez niego nie ma połączenia z innymi ludzmi. Zapomnij o tym, co mówiłam. Musisz żyć z miłością do siebie samej – Ali podała jej rękę, aby wstała. Po chwili znikła tak szybko, jak się pojawiła.
Wtedy ujrzałam kolejne przejście, będące zawieszone w powietrzu. Dzień oświetlał je doskonale, ale nie mogłam przez nie przejść, mogłam tylko obserwować. Rozpoznałam te miejsce przez otwarte drzwi. Byłam tam jako dziecko z moją mamą. Słyszałam doskonale, co mówi i nie tak to zapamiętałam.
-- Dawno temu bogini Eris stworzyła ten świat ze słowa. Niestety była lekko zdenerwowana, dlatego upuściła na ten świat nieświadomie nieszczęście. Mimo to, kochała istoty takimi jakie są. Nawet jeśli nie mogły przetrwać bez mordowania siebie nawzajem.
-- To bogini jest zła? Dlaczego jej dzieci muszą cierpieć, na co była zdenerwowana?
-- Wiesz, nie ma ludzi idealnych. Bogini pomimo tego, iż jest boska, nie może przewidzieć pewnych konsekwencji swoich czynów. Dlatego, że jest uziemiona w teraźniejszości, by mogła ludziom zawsze pomagać, co w nią wierzą.
Ty też czasami jesteś zła na cały świat, kiedy jakaś jedna malutka rzecz ci nie wyjdzie. – Więc nie zadawaj głupich pytań – powiedziała upominającym tonem.
Obraz się niespodziewanie zmienił, wtedy miałam na oko 13 lat. To się działo kila tygodni przed śmiercią mamy.
-- Dlaczego mnie okłamałaś i stworzyłaś swoją własną religie?
-- Wiesz? Chciałam ciebie chronić, dlatego stworzyłam konstrukt bogini Eris.
-- Przed czym?
-- Dzieci zadają wiele pytań, jeśli się na nie odpowiednio nie odpowie przestaną je zadawać.
Chciałam cię też wiele rzeczy nauczyć o tym jak ślepa wiara w coś uspokaja człowieka. Babcia w nic nie wierzyła, dlatego nie stanowiło to dla niej kłopotu, by nas opuścić.
-- Mamo ona była chora psychicznie, ty też potrzebujesz leczenia – matka uderzyła ją w twarz.
Obraz zamilkł, zostawiając mnie z poczuciem beznadziei.
Po prostu położyłam się na ziemi i zamknęłam oczy, zbyt ciężkie od nadmiaru łez. Poddałam się puściłam kontrole, czemuś co chciało mną zawładnąć. Do moich uszu docierał dźwięk uderzania skrzydeł motyli, jeden usiadł mi na nodze. Nie chciałam otwierać oczu i nie zamierzałam. Nawet nie mogłam, zdałam sobie sprawę, że moje oczy mają wybałuszenie do czaszki. Powietrze zrobiło się lekkie, coś mnie prowadziło do wyjścia. Gdyby istniał sposób na pojawienie się z powrotem w świecie realnym, ale jestem w zamknięciu swoich oczu. Moja wiara w boginie Eris nie była tyle, co ślepa, tylko słowa były zakrzywione przez percepcje matki. Słowa nigdy nie opiszą tego, co niewidoczne gołym okiem, bo to po prostu jest, nawet jak tego nie ma, dopóki ja żyje mogę to poczuć. Opisując rzecz zabiera się automatycznie część prawdy. Teraz odkryłam, wiara mojej mamy była prawdziwa, bo coś większego wewnątrz jej to mówiło, nawet jak nieprawdę. Czym się różni nieprawda od prawdy? Doborem słów, by coś przekazać. Nie ma różnicy, czy to są mechanizmy obronne, skoro jest coś co ci ma pomóc.
Niezależnie w jakich czasach i miejscu bym nie była, ciągle jestem sobą. Nie mogę być odłączona od siebie samej, nawet jak te części znajdują się w ukrytych pomieszczeniach świata.
Nie wiem ile wcieleń musiałam przeżyć, aby sobie to uświadomić.
-- Ten kto nie widzi świata, słyszy dużo więcej obrazów przez dzwięki. Ten kto nie słyszy świata, widzi wzrokowo muzykę poprzez swoje myśli. Od teraz ja będę twoimi oczami. Razem współgramy idealnie. – rozpoznała głos Ali
-- Rozumiem, ale ja wole być niezależna od nikogo. Miłość nigdy nie jest niewolą.
-- To byłoby dla ciebie najlepsze, dlatego musimy się rozejść. Chociaż nadal będę ciebie obserwowała.
-- Dziewczyno, czy rozpoznałaś swoje przeznaczenie? – Głos dzieci się rozniósł.
-- Może to co ma zostać rozpoznane same ciebie spotka na twojej drodze?
-- Wybudz się, rozpoznaj promienie słońca na twojej skórze. Dzień nadszedł, nie pora spać.
-- To czas by odejść! – krzyknięto
Przeżyłam gwałtowny szok i dezorientacje. Poczułam ogromny ból prowadzony z oczu. Ledwo cokolwiek widziałam. Po omacku wyciągnęłam telefon, by zadzwonić na karetkę. Co się ze mną stało? Przetrzymali mnie na kilka dni. Jedynie widziałam jak przez mgłę. Lekarz po badaniach, powiedział, jest duże ryzyko, że stracę całkowicie wzrok, ale się tym nie przejęłam. Odczuwałam dziwny spokój, jakby ktoś zabrał całe moje cierpienie i ból. Cały czas czułam czyjąś obecność. Nigdy nie czułam się tak żywo jak wtedy. Chciałam na siłę przetrzymać jakąś cząstkę mnie, która się uaktywniała kiedy byłam z tamtą osobą, ale ona się rozpadła w niezależną część z którą czasami mogę porozmawiać i wysłuchać jej samotność.
Ale czy to tylko o mnie ta historia? Ali, ta tajemnicza dziewczyna ze snów, której zawdzięczam wszystko, ma tak samo swoje życie do opowiedzenia. Mój czas się powoli kończy, czuje to w sobie, powoli umieram. Mimo to, jestem szczęśliwsza niż wtedy kiedy miałam całe życie przed sobą.
Mi moje życie nie jest potrzebne do szczęścia, a przynajmniej tak myślałam. Ledwo słyszę, to co ktoś do mnie mówi. Rozczytuje słowa z ruchu ust. Dzięki temu mogę poczuć czyjeś myśli poprzez ukryte wiadomości. Nie mogę temu powiedzieć nikomu, nawet własnym rodzicom, bo bym spłonęła na stosie. Moja mama jest w pełni zależna od ojca i uważa, że ja też powinnam być posłuszna mężczyznom. Jednak ja nie potrafię nie mieć własnego zdania i tylko przytakiwać. Nie potrafię pozbyć się swoich rozmyślań na temat otaczającego mnie świata, niezależnie jakbym nie próbowała.
Widzę przez jego ruch warg, jak ojciec jest zakłamaną osobą. Jedyną możliwością dla mnie jest wyjechanie do klasztoru. Tylko tak mogłabym nie splamić honoru rodzinie.
Codziennie chodzę na pole i przy ciężkiej żmudnej pracy tworze historie w głowie, które mogę potem opowiadać rodzeństwu. Nie wiem skąd tak naprawdę się one biorą. Myślę, że pochodzą z niewidocznej części świata. Kiedy patrzę w niebo widzę coś większego ode mnie Ludzie przypominają sobie tylko od czasu do czasu, aby być dobrym człowiekiem, kiedy boją się konsekwencji. Natomiast strachem człowieka, można dowolnie uginać do swojej własnej woli i przekonań. To, co się dzieje jest straszne. Chciałabym zrobić cokolwiek, by takie rzeczy się nie działy. Ostatnio, spalono sąsiadkę mieszkającą kilka domów dalej. Była w ciąży. Została najprawdopodobniej zgwałcona. Po całej wsi krążyły plotki, że ma w swoim łonie szatański podmiot z nieprawego łoża. Za to została zamordowana.
Może ja w skrycie już nie chce naprawiać tego świata, ja po prostu nie chce na to patrzeć. Jestem tylko jedną mrówką pośród mrowiska. Boje się chodzić sama po okolicy. Zawsze chodziłam z moim starszym bratem dla ochrony. Nawet tego nie mogłam samotnie zrobić. Zatracałam się w rutynie pracowitego dnia. Nie mogłam i nie miałam czasu być sama.
Nie wiem sama w co ja tak naprawdę wierzyłam. Nie umiałam czytać, ani pisać. Moich rodziców było stać, aby mnie nauczyć, ale uważali, że kobietom to się nie przyda. Mimo to, wiem, musi istnieć więcej takich ludzi jak ja, dla których nic nie jest oczywiste. Może kiedyś uda mi się z taką osobą zamienić kilka słów, pomyślałam. Nawet jak nie mogę przeczytać ich dzieł.
Niestety mój brat musiał iść na wojnę. Do tej pory pamiętam jego udawany entuzjazm, mówił będzie dobrze. Druga wersja przekrzykiwała zamierzoną. Tak naprawdę brzmiały one, nigdy po mojej śmierci o mnie nie zapomnij.
Od tego czasu musiałam pomimo niebezpieczeństwa chodzić do studni sama. Stało się to dla mnie wytchnieniem od zmęczenia. Do czasu kiedy pewna osoba zaburzyła porządek rzeczy, a może zbudowała coś zupełnie innego. Słońce już całkiem zachodziło, kiedy byłam już daleko od domu. Miałam dziwne wrażenie, że ktoś mnie śledzi i rzeczywiście tak było. Moje serce zamarło.
Obok mnie stał mężczyzna, wysokiego wzrostu. Twarzy teraz natomiast nie pamiętam, to było tak bardzo dawno, gdy nasze twarze były zupełnie różne. Ukłonił się do mnie na powitanie i powiedział.
-- Czy coś się stało? Masz minę jakby działa ci się krzywda.
-- Nie, nic mi się nie dzieje, tylko już późno. Księżyc przywołuje w ludziach demony, nigdy nie wiesz czego się spodziewać.
-- Myślę, że nie o tyle demony przejmują panowanie nad ludzmi, tylko ogólnie są nimi.
-- To bardzo śmiałe, aby tak uważać. Też powoli tak zaczynam myśleć.
Od tamtej pory co wieczór, kiedy trzeba było przynieść wodę do umycia się go spotykałam. Po kilku spotkaniach zaczął opowiadać mi o swoim życiu.
Był arystokrackiego pochodzenia, od najmłodszych lat, rodzice wywierali na niego presja, by był godzien wysokiego majątku. Tak jak na mnie abym była przyszłą dobrą matką i żoną. Moje marzenie się spełniło, wreszcie miałam z kim porozmawiać o moich przemyśleniach.
Szybko się z nim zaprzyjaźniłam. Po czasie chciał bym z nim uciekła do bardzo odległego miasta. Nie wiedziałam, co mam o tym myśleć. Z jednej strony chciałabym zacząć wszystko od nowa, a z drugiej chciałam się kształcić i poprosić mojego ojca o pozwolenie na czerpanie nauk w zakonie.
Wiem to było bardzo okropne co zrobiłam. Zaczęłam go unikać. Przekonałam rodziców abym miała w zamian inny obowiązek niż przynoszenie wody, ale on mnie tak czy siak znalazł. Dał propozycje moim rodzicom, abym wyszła za niego za mąż. Byli pod wrażeniem. Ja jednak wiedziałam, że coś jest nie tak. Z jego ust wyczytałam słowa, skoro nie mogę być z tobą, nie będzie ciebie w ogóle. Może niekoniecznie myślał w ten sposób świadomie, ale w głębi duszy tak właśnie uważał. Na początku udawałam zadowoloną z życia. Jednak szczerze wolałam umrzeć niż żyć w ten sposób. Zamieszkałam w olbrzymim pensjonacie, miałam życie takie jakie oczekiwali moi rodzice. Mimo tego nie potrafiłam być szczęśliwa, widać to było w moich oczach, kiedy na niego patrzyłam. Nie mógł tego znieść. Opowiadał mi legendę o kwiecie paproci, który spełnia życzenia. Nie wiedziałam, że jest to prawda. Pewnego razu po prostu bez słowa zaprowadził mnie do pokoju, którego nigdy nie widziałam. Wypowiedział na głos szybko dwa życzenia, kwiat rozbłysnął światłem wszystkich gwiazd. Wyrwałam mu niespodziewanie z ręki i bez większego pomyślenia nad tym go połknęłam. Nie wiedziałam do czego jest zdolny i ile życzeń może jeszcze spełnić. Nie pamiętam jak i czy celowo, ale mnie zabił, po czasie zabijając siebie samego. Od tego wcielenia wszystko się zaczęło. Każda z inkarnacji odbywała się na terenie pensjonatu. Kiedy byłam tam czułam, nieprzychylną energie bijącą z pokoi, a szczególnie z czwartego.
Jedyne, co pamiętam z kolejnego wcielenia to poczucie bezradności i ułudy, że będzie lepiej. Od pierwszego razu kiedy byłem w tym domu, bolała mnie głowa. Pojechałem tam na wakacje, aby odpocząć od przeciążenia miastem i szkołą. Do małego miasteczka położonego nad górami. Pochodziłem z bogatego domu, rodziców było stać na zafundowanie mi takich luksusów. Jednak mnie najbardziej ciągnęło do natury przez całe moje 17 letnie życie. Mieszkając w mieście, mogłem co najwyżej spacerować po parku. Niedaleko był las, a w zasadzie już był widoczny z tyłu domu. Poszedłem się o 5 rano przejść. Całą noc nie mogłem spać z powodu niepokoju. Letnie słońce wschodziło nad widnokręgiem. Kolory przybrały barwę rozkwitu. Rośliny dygotały na wietrze z moimi długimi włosami. Byłem tak zmęczony, że aż nie wiedziałem, co się do końca wokół mnie dzieje. Szedłem wydeptaną drogą przez wrzosowisko, jednakże kiedy zobaczyłem chatę na oko kilka kilometrów dalej, postanowiłem zboczyć z trasy.
W momencie wejścia czuć było smród czegoś rozkładającego. Kiedy spojrzałem kilka kroków dalej na starym łóżku. Już wiedziałem co to takiego, mogły być to zwłoki w zaawansowanym stadium rozkładu. Najbardziej przerażał mnie fakt, że ten człowiek mógł jeszcze żyć w ten sposób. Co było przerażające człowiek ten wyglądał z rysów twarzy jak mój sobowtór. Nie mogłem przestać patrzeć, po chwili szybko wybiegłem i zwymiotowałem. W mojej głowie wybrzmiało słowo, ukryte. Od urodzenia miałem dziwną zdolność, kiedy patrzyłem za długo na twarz ludzi, to wyrazy, albo słowa wybrzmiewały w mojej głowie. Za to mój słuch nie należał do najlepszych. Potem pojawiło się słowo, nie wchodź. Było to ostrzeżenie, ale nie posłuchałem.
Niebo przybrało barwę szkarłatną. Oddaliłem się od tego niszczejącego domu na tyle ile w najkrótszym czasie jest to możliwe. Nie wiem po co ja w ogóle tam wlazłem. Nie powinno się wchodzić do cudzej posiadłości, nawet jak wygląda na opuszczoną. Gdyby ktoś mnie w dodatku zaatakował, mój wrzask, co najwyżej by się zlał ze śpiewem ptaków, a po chwili byłaby głucha cisza mojej śmierci. Zdałem sobie sprawę, że się zgubiłem. Nie rozpoznawałem tego terenu. Dlaczego tu byłem skoro wracałem tą samą drogą skąd przyszedłem? W mojej głowie kłębiło się mnóstwo myśli. Chodziłem już kilka godzin bez przerwy. Zaczęło się robić coraz cieplej, wiatr ochładzał moją skórę z potu. Nie mogłem uwierzyć własnym oczom, może miałem omamy, ale stały drzwi prowadzone przez długie wysokie schody. Kiedy przez nie przechodziłem, czułem jak tracę oddech, pomimo tego nie mogłem się zatrzymać. Teraz już wiem, co to za miejsce. Trafiłem do ukrytego 4 pokoju w pensjonacie. Duchota obijała się po głowie. Nigdy nie widziałem jak z podłogi wyrastają kwiaty, może była to zakryta szklarnia? Zobaczyłem leżącą dziewczynę. Sprawdziłem czy oddycha i nie było czuć tętna. Pośród białych kwiatów wyglądała pięknie, musiała umrzeć niedawno. Na półce stał aparat, wziąłem go i nie mogłem się powstrzymać, aby nie zrobić zdjęcia. W przyszłości miałem zamiar zostać fotografem. Kiedy jednak zostało zrobione, zamiast kobiety zobaczyłem leżącego mnie, albo tego człowieka w lesie. Chciałem jak najszybciej wyjść, ale drzwi były zamknięte. Siedziałem półtorej tygodnia bez jedzenia i picia. Miałem wrażenie, że kwiaty mnie coraz bardziej pochłaniają. Kiedy próbowałem połknąć znikąd na nim wyrosły kolce, zacząłem się dławić i tak umarłem. Jako dusza też nie mogłem przedostać się na zewnątrz. Jedynie kiedy od zewnątrz ktoś otworzył, mogłem wyjść. Był to człowiek, którego widziałem martwego. Wyglądał strasznie, jak nie z tego świata. Nie mogłem się nadziwić, że żywa istota może tak wyglądać. Zabrał pozostałości po moich zwłokach i zakopał je głęboko do ziemi. W momencie gdy z przerażeniem się temu przyglądałem, spojrzał na mnie swoimi białymi oczami bez źrenic. Powiedział, widzimy się później. Przepraszam, że się spóźniłem. Z jego ust wyczytałem niemy wrzask.
Moje wcielenia zawsze kończyły się kiedy byłam młoda. Bierzesz moją rękę i strzepujesz ją ze swojego ciała, dając nadzieje na coś więcej. Tak za każdym razem było, chciałabym wrzeszczeć, ale nie mogę tego usłyszeć. Mogę jedynie widzieć szerzej otaczający mnie świat. Dużo się przez ten czas nauczyłam, ale poza teorią nie mogłam na własnej skórze poczuć szczęścia. Czy moje lekcje mają jakąkolwiek wartość? Czy one mnie miały nauczyć bycia szczęśliwą? Ile jeszcze wcieleń spędzę na samotnym rozmyślaniu? Stałam się aniołem widzenia. Ona aniołem słyszenia, nie możemy się nawzajem dogadać, nieważne jak jesteśmy do siebie podobne. Kocham ją, ale ona o mnie zapomniała. Nie chce jej widzieć, jakaś cząstka mnie tak mówi, ale czy razem nie tworzymy odłączonej jedności? Dlatego żyje dla niej? Wzięłam kilka głębokich wdechów i wydechów, to koniec.
Nie ważne ile to się będzie przeciągać, koniec zawsze jest początkiem czegoś innego. To się i tak skończy, nawet jak po raz setny raz będzie zaczynać. Musze pomagać innym ludziom w odnalezieniu swojego wzroku. Beze mnie świat nie byłby taki sam. Po to istnieje, tak? Ona mnie słyszy, ja ją widzę na wieczność.
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt