Trójka na resorach, cz. 2 - ivonna
Proza » Długie Opowiadania » Trójka na resorach, cz. 2
A A A
Od autora: Witajcie! Jak deklarowałam, odkrywam dalsze karty historii, która dawno zakiełkowała w mojej głowie, ale całej jeszcze nie spisałam. Dziś część druga, znacznie krótsza od pierwszej i od razu uprzedzę ewentualne pytania: tak, to naprawdę kolejny rozdział tej samej opowieści :)

Nie tak miało być

Gorąca herbata wciąż utrzymywała temperaturę, trudno było ją duszkiem wypić. „I dobrze, przynajmniej dłoniom cieplej” – pomyślała, obejmując pokaźny kubek. Zresztą, nigdzie jej się nie spieszyło, a że za oknem chłodny wieczór, mimo ostatnich dni lata, więc lepiej tu siedzieć, chociaż o spokoju mowy nie było. Ludzie to wchodzili, to wychodzili, a gdy siedzieli, to nad stolikami niosły się ich głośne, ożywione rozmowy. Pokrzykiwali, śmiali się, widać dobrze się znali i bez ustanku czegoś chcieli od szefa. „Szefie, szefuniu, szefuńciu” – nie inaczej wołali, a przecież nikim nie kierował, wszystkich obsługiwał sam. Uwijał się jak w ukropie, lecz z uśmiechem.

– Coś jeszcze podać? Coś słodkiego do herbaty? – szefunio zatrzymał się przy jej stoliku.   

– Nie, dziękuję. Herbata wystarczy – rzekła cicho, unikając jego wzroku.

– Nie chcę być natrętny, ale bez przekonania pani to mówi, wygląda na zmęczoną. Mam bardzo dobre ciasteczka domowej roboty, dzieci je wyjątkowo lubią – ciągnął mężczyzna.

– Nie, nie trzeba, proszę zostawić dla dzieci. Zresztą ja nie… – przerwała.

– Proszę się o dzieci nie martwić. Dziś już raczej nie przyjdą, a jutro ciastka nie będą takie smaczne. Zawsze dostają prawie prosto z pieca – to mówiąc szefunio oddalił się, po czym wrócił z talerzem dziecięcych smakołyków.

– Ale ja… Ile mam…? – spytała sięgając do torebki.

– To poczęstunek, te ciasteczka nie są na sprzedaż – mężczyzna powstrzymał ją, delikatnie przytrzymując ramię.

– Herbatinki, nazywają się herbatinki – wyjaśnił, uśmiechając się.

– Herbatinki?

– Dzieci wymyśliły. Proszę spróbować – powiedział i odszedł wezwany do innego stolika.

Spróbowała. Były słodkawe, maślane i kruche. Niby zwyczajne, a niezwyczajne i miały to coś, co i jej przypominało domowe wypieki. „Dlaczego herbatinki, a nie herbatniki? Fakt, z herbatnikami niewiele miały wspólnego, nie ta twardość, nie ta gładkość, nie ten smak i w ogóle nie to. Może się po prostu przejęzyczyły” – zastanawiała się, odruchowo sięgając po kolejne ciasteczka.

– Może jeszcze? – szefunio wskazał dłonią na talerz. Był pusty.

Kiwnęła głową przecząco, nieśmiało się uśmiechając, trochę zażenowana, że łapczywie pochłonęła wszystkie ciastka.

– Z daleka pani przyjechała? – spytał, wskazując na jej małą walizkę, której fragment wystawał spod stolika. 

– Owszem – odpowiedziała i odwróciła wzrok w kierunku okna. Miała nadzieję, że nie padnie więcej pytań o jej sprawy. Nie lubiła kłamać, jedynie w wyjątkowych sytuacjach, w sprawach „życia i śmierci” – można powiedzieć – i tylko przymuszona uciekała się do półprawdy, w większości jednak starała się po prostu przemilczeć kwestię, której zdradzić nie chciała lub nie mogła. W rodzinnych stronach, gdzie wszyscy znali się od lat, wiedziała, jak wyjść z tego rodzaju impasu, jak poradzić sobie z wrodzoną niechęcią do kłamstwa i natrętną czyjąś ciekawością. Tym razem, na obcym gruncie, gdzie dla niej nie tylko odległa przyszłość nie była przewidywalna, ale wręcz najbliższe godziny, czuła się niepewnie. Nie chciała właściciela przytulnej knajpki (wszystko wskazywało, że „szefunio” to on) urazić, zachował się przyjaźnie i dobrze mu z oczu patrzyło. Jednak przede wszystkim musiała chronić siebie, pamiętając, aby nie stracić czujności, by pozory – tak wiele ich na świecie – jej nie zmyliły. Na szczęście, gdy tak biła się z myślami, mężczyzna okazał się dyskretny. Nie ciągnął rozmowy, zabrał pusty talerz i ruszył do innych stolików, by na nich posprzątać. W tym zajęciu też nikt mu nie pomagał.

Gdy policzyła, że mieści się tu dziesięć stolików, przed chwilą zajętych, teraz wolnych, zdała sobie sprawę, że poza nią nie ma już prawie nikogo. Ostatni gość właśnie uścisnął dłoń szefunia i ruszył do wyjścia.

„Pora na mnie” – pomyślała, schyliła się po walizkę i wtedy zawirował cały świat…

 – Chwała bogu, oczy otwarte! – usłyszała męski głos, był bardzo blisko. Ktoś się nad nią pochylał. Zobaczyła twarz tuż nad własną, ale widziała ją niewyraźnie. Próbowała wytężyć wzrok, jednak obraz wciąż był mętny. Podniosła głowę, ale ta od razu opadła, jakby ważyła tonę, w środku huczało. Próbowała otworzyć usta.

– Proszę się nie męczyć. Musi pani nabrać sił – mówił głos. Z wolna zaczynała dostrzegać szczegóły i twarz mężczyzny wydawała się coraz bardziej znajoma. „Ach tak, to właściciel knajpki” – pamięć w końcu wróciła.

– Co się…? – pytanie jednak ugrzęzło w gardle.

– Naprawdę, proszę się nie męczyć. Zemdlała pani, ale już jest wszystko w porządku. Był lekarz, dał zastrzyk, jutro zajrzy kontrolnie. Proszę się nie martwić. O dziecko też.

Dziecko! Odruchowo pogłaskała lekko wystający brzuch i poderwała na łóżku, znajdując jakimś cudem siły i rozejrzała nerwowo wokół. Oprócz właściciela knajpki w pokoju była jeszcze kobieta, która w tej chwili podbiegła, zaniepokojona tym nagłym zrywem.

– Ta kobieta, nasza boska matunia, będzie tu dziś w nocy czuwała. Nie chcę pani krępować moją obecnością. Maria zostanie w sąsiednim pokoju, drzwi uchyli, żeby słyszeć, jeśli pani zawoła. Sama też co jakiś czas zajrzy. Niech pani ją prosi o wszystko, co będzie potrzebne, ale proszę nie wstawać. Konieczny jest teraz sen. Dobranoc, mam na imię Jan – to mówiąc, mężczyzna wyszedł, zostawiając ją z chaosem gorączkowych myśli. Chciała coś powiedzieć, podniosła rękę, ale on już zamknął cicho drzwi.

– Ciii, nie trzeba. Rano sobie pogadacie. Teraz przyda się sen, dla pani dobra i dziecka – odezwała się Maria. Miała miły, ciepły, kojący głos.

Kobieta postawiła na stoliku obok szklankę z wodą i skierowała się ku drzwiom prowadzącym bezpośrednio do sąsiedniego pokoju. Dobranoc – dodała, wychodząc.

cdn.

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
ivonna · dnia 17.06.2024 15:33 · Czytań: 379 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 4
Komentarze
Kazjuno dnia 19.06.2024 06:45
Tym razem, Ivonno, gwałtowny zwrot akcji. Zaczynasz inny wątek opowiadania. Nowa bohaterka, nowe otoczenie.
Całość drugiej części podana ciekawie i zachęca do czytania następnego odcinka. Czytelnik jest niejako świadkiem przeżyć młodej kobiety w poważnym życiowym impasie. Kim ona jest i co ją sprowadziło do nieznanego otoczenia? Pewnie wyjaśni kolejny/kolejne odcinek/odcinki.

Nie zauważyłem usterek.

Pozdrawiam, nowa portalowa Koleżanko.

Kaz
ivonna dnia 19.06.2024 23:55
:)
Jacek Londyn dnia 30.06.2024 10:00
Dzień dobry.
Dobrze oddany klimat, zapis rozmów to podkreśla. Tak trzymać.

Zmieniłbym trochę w początkowym fragmencie:

Gorąca herbata wciąż trzymała temperaturę, trudno było ją duszkiem wypić. - Jeśli już, to utrzymywała.
„I dobrze, przynajmniej dłoniom cieplej” – pomyślała, obejmując obiema rękami pokaźny kubek. - Czy te ręce są potrzebne?
Zresztą, nigdzie jej się nie spieszyło, a że za oknem chłodny wieczór, mimo ostatnich dni lata, więc lepiej tu siedzieć, chociaż o spokoju mowy nie było. Ludzie to wchodzili, to wychodzili, a gdy siedzieli, to ponad stolikami prowadzili ożywione rozmowy. - Niezręczny zapis, lepiej przy stolikach lub nad stolikami unosił się gwar rozmów. Pokrzykiwali, śmiali się, widać dobrze się znali i bez ustanku czegoś chcieli od szefa. „Szefie, szefuniu, szefuńciu” – nie inaczej wołali, a przecież nikim nie kierował, wszystkich obsługiwał sam. Uwijał się jak w ukropie, lecz z uśmiechem.

– Coś jeszcze podać, do herbaty? – szefunio stanął przed nią z życzliwym spojrzeniem. - Niepotrzebny przecinek do herbaty.:) A dalej wiadomo.

Tyle wytyków.

Pozdrawiam
JL
ivonna dnia 01.07.2024 02:02
Dzień dobry,

Dziękuję za opinię i wytyki :)
Jak najbardziej są uzasadnione.
Naniosę poprawki.

Pozdrawiam
ivonna
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Miladora
15/05/2025 01:32
To Twój wiersz? Tak czy owak: Można się czasem czuć… »
pociengiel
14/05/2025 23:10
tak, wabił się chyba Berek. pewnie do niego nie wrócę, nie… »
pociengiel
14/05/2025 23:04
To, co teraz wklejam, to efekt obejrzenia propagandowego… »
Miladora
14/05/2025 22:40
Wiem - jednak myślę, że tytuł musiał wywołać pewne… »
Miladora
14/05/2025 22:35
To poprawiaj - ale na kopiach. Po pewnym czasie będziesz… »
pociengiel
14/05/2025 22:17
Bo tytuły filmów, jako tytuły wierszy są tylko pretekstem,… »
pociengiel
14/05/2025 22:11
będzie jeszcze jeden, z dwóch, które wywarły wpływ na moje… »
wolnyduch
14/05/2025 21:51
Podziwiam, nie pierwszy raz Twoją rolę tłumaczki, Lilko,… »
Miladora
14/05/2025 21:51
Ładny wiersz wybrałeś, Dod. :) - z czasem skrzydła… »
wolnyduch
14/05/2025 21:42
Dziękuję Dodatku za wgląd, no niestety, taka prawda, że ze… »
Miladora
14/05/2025 21:33
W oryginale też jest - Век даст мотор для катафалка. Ale… »
Miladora
14/05/2025 21:10
Jeżeli Twoim rozrusznikom potrzebna jest ostra jazda, to… »
Miladora
14/05/2025 21:04
Piękny przekład, Lilu. :) Podziwiam. Miłego wieczoru. »
Miladora
14/05/2025 21:01
Rosario Castellanos (1925 - 1974) - meksykańska pisarka i… »
Miladora
14/05/2025 20:54
Zastanawiając się nad treścią, uświadomiłam sobie, że często… »
ShoutBox
  • retro
  • 10/05/2025 18:07
  • Dziękuję za Grechutę, ta wersja też jest niezwykła: [link]
  • Miladora
  • 09/05/2025 12:17
  • Na stronie głównej, w newsach, Lilu. :) Opcja - "dodaj news" - w panelu użytkownika. :)
  • Lilah
  • 09/05/2025 11:38
  • Dzięki, Milu. Dzięki, dodatku. A gdzie ew. zamieścić anons?:)
  • Miladora
  • 08/05/2025 23:36
  • Lilu - pochwal się tomikami, bo naprawdę jest się czym chwalić. Gratulacje. :)
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty