Ptaki krakowskie - Sebastian Steranka
Proza » Obyczajowe » Ptaki krakowskie
A A A
Od autora: Opowiadanie wyróżnione na ogólnopolskim konkursie literackim
Klasyfikacja wiekowa: +18

Wielu osobom Kraków kojarzy się z tysiącletnią historią i leciwymi zabytkami. Słuszne to i szlachetne. Nie mniej osób zauważa tu wszędobylskie gołębie, które owe leciwe zabytki namiętnie obsrywają. Ani słuszne to, ani szlachetne, za to nagminne. Poprzestać na latających szczurach niepodobna, bo jak w zaczarowanym mieście prawić o rzeczach pospolitych? Kraków pochwalić się może zwłaszcza ptakami wielobarwnymi, o pięknych duszach i głosach pokroju Piotra Skrzyneckiego, Anny Szałapak, Beaty Rybotyckiej czy Jacka Wójcickiego. Obok nich, jakby dla równowagi wszechrzeczy, był i trwał przez wiele lat Zbyszek zwany potocznie Szajbusem. Ptak najszkaradniejszy ze wszystkich, w dodatku złośliwy niczym chochlik. Zbyszek miał nieco zbyt dużą głowę, nieproporcjonalną w każdym razie w stosunku do reszty cherlawej postury. Głowę dodatkowo wyróżniało łysiejące czoło z licznymi bruzdami i oczy – złe, świdrujące, nienaturalnie błyszczące jak w gorączce. Gdyby szukać podobieństw filmowo-literackich Zbyszek z pewnością najbardziej przypominał Smigola.

Mój cud, mawiała matka Zbyszka jakby na przekór całemu światu. Miłość matczyna nawet w wariacie i alkoholiku potrafi dojrzeć anioła. Uczciwie przyznać trzeba, że dzięki jej staraniom prezentował się całkiem schludnie. Zawsze czysty, przynajmniej do południa, zanim naszczał w spodnie upojony wiśniówką i piwem, a zajęty tropieniem ogólnoświatowych spisków. Zawsze w wyprasowanej koszuli, często w marynarce. Wyróżniał się na tle kolegów pędzących podobny tryb życia. Był czas, że zapowiadał się dobrze. Ścisły umysł, znakomite wyniki na politechnice. I tylko ten nieszczęsny sport. Wypadek na żużlu zmienił wszystko. Fizycznie niby się wylizał, ale to wtedy w głowie Zbyszka zamieszkał obłęd.

Znał wszystkich których wypadało znać. Codziennie miał przeczytaną gazetę i wiedział co grają w teatrach czy kabarecie. Jedną z jego ulubienic była Anna Dymna. Kiedy przemierzała rowerem krakowski Rynek zaczepiał ją i opowiadał kawał lub zadawał zagadkę. - Pani Aniu, pani Aniu kochana, a to pani zna? - wołał, gdy tylko ją zobaczył. - Przychodzi baba do lekarza z kominem w dupie. Lekarz pyta: co Pani jest? Anna Dymna - ona na to! Po takiej poincie Szajbus rżał na pół Rynku jak dorożkarski koń, a pani Anna niewzruszona oddalała się rowerem mówiąc półgłosem z politowaniem: Oj Zbyszek, Zbyszek.

Za piwo dawał korepetycje studentom, chociaż najczęściej rozwiązywał im tylko zadania. Do tłumaczenia nie miał cierpliwości. Zwykle, kiedy po trzeciej próbie wytłumaczenia zagadnienia nie dostrzegał w oczach petenta śladu zrozumienia wznosił teatralnie ręce ku niebu i wołał: Boże, a podobno to ja jestem pierdolnięty!

Kiedy nie miał na piwo, podchodził do wcześniej upatrzonego stolika, wyciągał sztuczną szczękę i bezceremonialnie pakował ją do kufla. Zaskoczone ofiary zwykle nie protestowały, gdy krokiem zwycięzcy oddalał się z łupem na pobliską ławkę. Tam w spokoju oddawał się konsumpcji. Bywało, że jakiś kelner, zwykle nowy nieznający Zbyszka, próbował zrobić chryję albo chociaż wyegzekwować zapłatę. Wtedy Zbyszek na chwilę odstawiał zdobycz, wstawał i zaczynał robić groźne miny w stronę natręta. Zwykle pytał też ochrypłym głosem: „Chcesz w ryja?” Kiedy miny nie skutkowały, Zbyszek zaczynał szczekać - donośnie i groźnie. Na koniec, ku uciesze kelnerek i barmanów, a ku zgorszeniu nobliwych dam i turystów, wyciągał fajfusa i sikał dokoła znacząc teren. Wtedy zwykle był koniec. Intruz znikał a Szajbus wracał do spożywania.

Wieczorami bywał uczynny. Często pomagał zmęczonym kelnerkom składać ogródki kawiarniane. Dostawał za to wiśniówkę lub piwo i wszyscy byli zadowoleni. Raz jedna miała urodziny. Lekko wstawiona zażądała toastu. - To co Zbysiu, zdrowie pięknych pań? - zaproponowała wznosząc kieliszek.

- Jak tyś jest piękna, to ja jestem abstynent! W dupę se wlej tę wódkę, przynajmniej owsiki potopisz – odparował i poszedł zniesmaczony.

Innym razem, a było to w prima aprilis, zrobił kawał stróżom prawa. Komisariat na Rynku znajdował się w lokalu po jakimś sklepie czy punkcie usługowym. Poza klasycznym zamkiem w drzwiach były jeszcze uchwyty. Szajbus pokrzepił się wiśniówką, wyczekał odpowiedni moment, zatrzasnął drzwi, zamknął je na kłódkę a na szybę przykleił kartkę z napisem: Sklep z policjantami. Swoim zwyczajem nasikał na witrynę oraz drzwi i wszystkim pokazywał zamkniętych policjantów. Zabawa skończyła się po kilkudziesięciu minutach. Z odsieczą przybyli koledzy z drugiego komisariatu. Ci upokorzeni wywieźli Zbyszka do Zabierzowa, dali kilka pał na plecy, kopa w dupę i puścili pieszo do Krakowa.

Nad przypadkami takimi jak Szajbus lekarze bezradnie rozkładają ręce. No bo jak logicznie wytłumaczyć fakt, że facet z uszkodzonym mózgiem rozmawia nagle w kilku językach, a w szachy gra jak mało kto w mieście? Dla równowagi nie potrafi włączyć pralki, czy ugotować zupy, choć wcześniej nie miał z tym problemu. Nie panuje też nad emocjami, stąd atawistyczne wybryki, żeby nikt za bardzo się nie zbliżył.

Pewnego dnia matka zrobiła Zbyszkowi brzydki kawał. Nie mówiąc nic nikomu, nie skarżąc się wcześniej, wzięła i umarła. Tego było za wiele, bo jak żyć, kiedy gaśnie jedyne światło w twoim życiu. Zbyszek jak należy pożegnał matkę. Ubrał się schludnie, ogolił i odprowadził ciało na cmentarz. Nie wiedząc co począć dalej, wypił wiśniówkę i powiesił się w pustym mieszkaniu. Nie jakoś spektakularnie pod sufitem przewracając taboret czy krzesło. Zwyczajnie, na klamce w łazience, na krawacie, który miał na pogrzebie.

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Sebastian Steranka · dnia 02.07.2024 21:45 · Czytań: 522 · Średnia ocena: 4 · Komentarzy: 4
Inne artykuły tego autora:
Komentarze
ivonna dnia 03.07.2024 01:01 Ocena: Bardzo dobre
Sebastianie,
gratuluję wyróżnienia, jak najbardziej zasłużone :)
Czyta się znakomicie, świetnie napisane.
Opisujesz Zbyszka tak, że z jednej strony można ryknąć ze śmiechu (miejscami nawet z podziwem), jak on na dowcip Anny Dymnej, a z drugiej rodzą się równie silne refleksje, z najmocniejszym dającym do myślenia akcentem zamykającym opowiadanie.

Pozdrawiam
ivonna
Janusz Rosek dnia 03.07.2024 08:17
Sebastianie

Bardzo dziękuję Ci za to opowiadanie. Świetny tekst. Przeczytałem go z wielkim zainteresowaniem, gdyż sam pochodzę z Krakowa i znam doskonale zarówno osoby wymienione w tym opowiadaniu, jak również miejsca, nie wyłączając posterunku Policji na linii A-B. Z przykrością muszę stwierdzić, że nie poznałem samego Zbyszka, choć wiele czasu spędziłem pracując w Sukiennicach. Dzięki Twojemu opowiadaniu mam jednak obraz człowieka, którego mogłem spotkać, ale nie zwróciłem na niego uwagi. Może gdyby swoją sztuczną szczękę utopił w moim kuflu z piwem, to bym go dostrzegł. Jeszcze raz gratuluję i życzę sukcesów w pisaniu znakomitych tekstów.

Pozdrawiam - Janusz Rosek
Kazjuno dnia 03.07.2024 08:48 Ocena: Bardzo dobre
Mocne, Sebastianie. Lubię autentyki, a barwnie opisaną historię Zbyszka Szajbusa nie sposób uznać za nieprawdziwą.
Znałem paru Zbyszko-podobnych showmanów: lecz opisany przez Ciebie bohater przebijał ich z kretesem.
Opisałeś go z dozą cynizmu, powiedziałbym, brutalnie, aczkolwiek też z podziwem, przedstawiając niezwykłe u Zbyszka zalety umysłu.

Przypomniałem sobie jednak(!). Poznałem, a nawet krótko współpracowałem z warszawskim odpowiednikiem krakowskiego Zbyszka. Był nim nie kto inny jak słynny Janek Himilsbach. (Przyjaźnił się też z nim nasz portalowy kolega mike17).
Krakowskiego Zbyszka i warszawskiego Janka łączyło jedno - obaj byli uzależnieni od napojów procentowych.
Himilsbach nagrywał mi komentarz do filmu. Potrzebny mi był jego sznapsbaryton, co miało wzmocnić komiczny efekt ruchomego obrazu. Był na niepiciu, więc jakiś niemrawy, nie był sobą, co nie służyło jakości nagrania.
Przypadkiem znalazłem się przy nim, kiedy zaproszono nas na wino po pokazie filmu "Polska gola", w którym razem z Maklakiewiczem wystąpili jako kibice omawiający przy wódce futbolowe zagadnienia.
Początkowo Janek był nieswój, nie chciał złamać postanowienia o trwaniu w trzeźwości. Jednak uległ, każdy z recenzentów kiepskiego zresztą filmu "Polska gola" chciał się z Jankiem napić. Ton po przedpremierowym pokazie nadawał wyjątkowo przystojny recenzent noszący firmową garderobę z najdroższych paryskich sklepów Ów światowiec, wspominając o swoich zagranicznych wojażach, by podkreślić kim to nie jest, zaczął wychwalać talent aktorski Himilsbacha. Musiała w wypowiedziach eleganta wybrzmieć jakaś fałszywa nuta, a "warszawski Zbyszek" ne znosił obłudy. Szczególnie jak był na bani. Skoczył jak pantera do recenzenta, mocarnie ścisnął go za twarz z siłą potężnego imadła i wrzasnął: "Jak kurwa nie przestaniesz pierdolić tu od rzeczy, to utopię w sraczu i spuszczę wodę"!

Tego typu skandali zaliczał kolega Maklakiewicza na pęczki.

Twoje opowiadanie Sebastianie, super! Świetne też sarkastyczne zakończenie,

pozdrawiam, Kaz
Sebastian Steranka dnia 05.07.2024 14:53
Dziękuję za opinie. To motywacja do pisania:)
Pozdrawiam, Sebastian
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
pociengiel
20/06/2025 00:31
Cytuję: A nie powinno być, że gryzł grzebień koguta… »
Miladora
19/06/2025 23:39
Lepiej, panie F. :) Ale: A nie masz innego porównania?… »
pociengiel
19/06/2025 23:24
eto łuczsze i mnogo krasawic »
Lilah
19/06/2025 22:49
Może i była zmieniona, kto to wie... Wokół Cichego Donu… »
pociengiel
19/06/2025 19:46
Czytając Cichy Don, podobno pamiętnik jakiegoś kozaka,… »
Lilah
19/06/2025 18:30
Mila już Ci wyjaśniła, więc nie będę się powtarzać.… »
pociengiel
19/06/2025 15:42
No tak, koncówka potrzebowała opamietania. Dzięki, »
Miladora
19/06/2025 15:35
Bardzo prawdziwe, panie N. Zamiast tańczących w lesie… »
pociengiel
19/06/2025 15:30
trafiony w punkt, każdy jest z definicji początkiem… »
Miladora
19/06/2025 14:59
To zakończenie, panie F., mógłbyś dopracować, bo prawie… »
Miladora
19/06/2025 14:54
Hahahaha... W takim razie - ja też nie komentuję, ale… »
Miladora
19/06/2025 14:50
A nie możesz uznać wszystkiego za proste i jasne? :) »
Miladora
19/06/2025 14:42
Ładna opowieść, Florianie. :) W dodatku jest w niej dużo… »
pociengiel
19/06/2025 13:54
na półprostą »
Miladora
19/06/2025 13:51
To prawie jak teoria spiskowa, panie F. :) No i muszę Cię… »
ShoutBox
  • Miladora
  • 04/06/2025 15:22
  • Bardzo dziękuję, bo nie spodziewałam się wyróżnienia. :)
  • pociengiel
  • 28/05/2025 10:41
  • moskalik ciapatek a jak dowcipny buk Akbar! powie za rok dwa góra osiem posrają się muchy na jego głowie wcześniej da głos nieczyste prosię
  • pociengiel
  • 26/05/2025 14:18
  • co to z tym Conanem?
  • Miladora
  • 26/05/2025 12:59
  • Panie F. - Conan Ci uciekł. :)
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty