Przemiany 5
Następnego dnia po spektakularnym wykonaniu piosenki Andrzej zaproszony został, nie wezwany, ale zaproszony do Komendanta Szkoły Dowódców Drużyn, gdzie zebrało się kilku oficerów MSW. Bał się, ale nie miał wyboru. Na takie zaproszenie się nie odmawia. Spodziewał się najgorszego. Już w korytarzu zaczął się trząść ze strachu. Wszedł. Przy stole zobaczył znajome twarze. Nie przypominał sobie jednak, w jakich okolicznościach poznał tych ludzi. Milcząc, usiadł na wskazanym krześle.
Nazwisko — spokojnym, stanowczym głosem powiedział jeden z funkcjonariuszy w randze majora.
Dzikowiecki — niepewnym głosem odpowiedział Andrzej, nerwowo rozglądając się po sali w poszukiwaniu jakichś typów, którzy mogliby zakuć go w kajdanki i odtransportować do więzienia. Doskonale zdawał sobie sprawę, że słowa tej piosenki świadczą przeciw niemu, obnażają jego naturę, ukazują brak lojalności wobec sprawujących władzę i niepoprawność ideowo-polityczną.
Skąd macie tekst tej piosenki?
Wskażcie autora, a odpuścimy wam — wykrztusił inny z oficerów.
Odpuścicie mi, macie się za Boga? Tylko Pan Bóg może mi odpuścić moje grzechy, jeżeli zechce.
— Wichrzyciel, ekstrema, kur… jego mać. Reakcjonista. Co ty robisz w tych strukturach — wykrzyczał inny.
— Jeszcze raz pytam, kto ci dał ten tekst?
Andrzej nic nie odpowiadał. Wiedział, że jego odpowiedź nie będzie miała dla nich większego znaczenia. Oni wydali już wyrok i żadne tłumaczenie tego nie zmieni.
Nie możemy relegować cię ze szkoły, bo ukończyłeś szkolenie, zakomunikował pułkownik Figiel.
Nie możemy cię też pozbawić stopnia kaprala, bo nadał go minister, a procedura nadania jest zakończona.
Wyjedziesz do Krakowa z dyplomem i wpisem do akt, jako osoba pozbawiona cech przywódczych i niepoprawna politycznie. Pewnie już nigdy nie będziesz nikim dowodził. Koniec przesłuchania.
Andrzej, wychodząc z gabinetu komendanta szkoły, cały czas analizował te słowa. Zastanawiał się, co tak naprawdę wpisali mu do akt i jakie mogą być tego konsekwencje.
Wyszedł jednak wolny, bez kajdanek na rękach, bez asysty wartowników, z podniesioną głową. Wrócił na kompanię. Kadeci ustawiali się na korytarzu, by pod dowództwem podoficera kompanii udać się na obiad do odległej o kilkaset metrów stołówki. Przechodząc obok nich, usłyszał znajomą melodię. Murmurando. Nucili piosenkę, za której słowa przed chwilą oskarżali go oficerowie. Przystanął. Łzy popłynęły mu po policzkach. Spojrzał na swoich kolegów i zrozumiał, że nie tylko on miał wątpliwości. Prawie każdy z nich miał podobny problem. Wielu popierało go, ale nie mogli mu pomóc. Tym murmurandem jednak pokazali, że są z nim w jego niepodporządkowaniu i że czują podobnie. Po obiedzie wydano kadetom, a właściwie już podoficerom cywilne ubrania i odesłano na plac apelowy, gdzie czekały na nich samochody. Z Krakowa przyjechał po dwunastu kaprali Star 200.
Typowa „dyskoteka”, jak nazywali cywile zakratowane i zaopatrzone w niebieskie światła na dachu kabiny kierowcy samochody, przeznaczone do przewożenia zwartych oddziałów Milicji Obywatelskiej.
W tych latach jednostki te nazywały się już inaczej, ale wypełniały dokładnie te same zadania. Porucznik Damek odpowiedzialny za transport odebrał dokumentację kaprali i wsiedli na pakę auta.
Podróż upływała im dość radośnie. Chłopaki cieszyli się, że wracają w rodzinne strony, że będą bliżej domu, że dostaną przepustki. Andrzej w skupieniu starał się wyobrazić sobie zachowanie nowego dowódcy po przeczytaniu jego dokumentacji.
Nawet nie silił się na wizualizację powrotu do domu w ramach trzydniowej przepustki, bo wiedział, że takiej nie dostanie. Martwiło go jednak coś innego. Decydując się na odbycie służby kandydackiej w strukturach MO, zakładał stabilizację swojego popieprzonego życia. Chciał stanąć na nogi dzięki własnej pracy, kształcąc się i awansując na kolejne szczeble podoficerskie, a po skończeniu szkoły również oficerskie. Wytyczył sobie drogę. Teraz odkrył, że ta droga nie jest jego drogą. To, co miało być podwaliną jego sukcesu, stało się nagle przeszkodą nie do pokonania. Wiara i przekonania Andrzeja stoją w sprzeczności ze statutową działalnością Milicji Obywatelskiej, jako organu do wspierania i utrwalania władzy ludowej. On już tej władzy wspierać nie chce. Widział działania swoich kolegów i oczy pełne nienawiści u ludzi, którzy pluli mu w twarz. Wyzywali od morderców.
Jest czwarty kwartał 1987 roku. Samochód wjeżdża na parking zlokalizowanego w szczerym polu kompleksu. Zatrzymują się, wysiadają. Następnie udają się do jednego z baraków, bo trudno nazwać to budynkiem mieszkalnym. Przypomina większy kurnik, lub chlewnie. Idą pomiędzy kolejnymi zabudowaniami, barakami, by w końcu wejść do jednego z nich. Nad drzwiami wejściowymi napisane- druga kompania BCP. Szkolna kompania Batalionów Centralnego Podporządkowania. Andrzej ucieszył się na widok tego napisu, gdyż oznaczał on, że nie będą brać udziału w tłumieniu demonstracji na ulicach miasta, protestów studenckich na miasteczku, czy starciach z robotnikami największego krakowskiego zakładu, jakim była huta im. Włodzimierza Lenia. Będą szkolić innych, ale czy na pewno? Niepewność niepozwalana Andrzejowi wyobrazić sobie kolejnych dni. Czekał na dyslokację. Część z kaprali miała pozostać w ośrodku, a druga część miała zostać przydzielona do innych kompanii na terenie Nowej Huty. Obawiał się, że po przeczytaniu jego opinii wystawionej przez Komendanta Szkoły Dowódców Drużyn w Poznaniu przekornie przydzielą go do tych jednostek zmotoryzowanych biorących bezpośredni udział w walkach ulicznych. Czekał na decyzję.
Dowódca kompanii kapitan Bogusław zapraszał kolejno kaprali do siebie i wręczał im przydziały. Pierwszy Tonie, drugi Huta, trzeci Tonie, czwarty Tonie. Andrzejowi było gorąco, zaczął się pocić. Nadeszła jego kolej. Wszedł do pokoju dowódcy. Przy stoliku siedziało dwóch oficerów. Dowódca kompanii szkolnej i oficer polityczny, pełniący obowiązki zastępcy dowódcy kompanii.
— To ciekawe!
Czytając wpis w dokumentacji Andrzeja, porucznik Gil zauważył adnotację o chwiejnym charakterze, o rozterkach wewnętrznych i braku zaufania.
— Co ja mam z wami zrobić? Napisali nam, że odmówiliście wyjazdów do tłumienia demonstracji ulicznych, że brak wam cech przywódczych i że nie można na was polegać.
— To prawda?
Andrzej zastanowił się przez chwilę nad odpowiedzią i odpalił — tak obywatelu poruczniku, odmówiłem pałowania bezbronnych ludzi, ciągania za włosy i szarpania. To prawda.
Wyobraziłem sobie, że w tym tłumie stoi mój ojciec, mój brat, mój kolega. Mam go zatłuc na śmierć tylko dlatego, że myśli inaczej, że wierzy w inne wartości, że upomina się o swoje. Nie obywatelu poruczniku, nie o takiej karierze w MO marzyłem, wstępując w jej szeregi. Jestem do waszej dyspozycji. Ukażcie mnie, ale nie wysyłajcie na ulicę.
Zapadła cisza, jakby słowa Andrzeja zrobiły na funkcjonariuszach wrażenie. Popatrzyli na siebie porozumiewawczo i wypełnili formularz przydziału. Podpisali. Kapitan Bogusław wręczył Andrzejowi kartę przydziału.
— Zameldować się u podoficera kompanii! Na końcu korytarza. Odmaszerować.
Wychodząc z pokoju, Andrzej dyskretnie podglądnął wpis — „podoficer dyżurny kompanii i dyżurny do odwołania”. Odetchnął z ulgą.
Oznaczało to pełnienie dyżurów na terenie kompanii i ośrodka szkoleniowego, bez możliwości wcielenia do zwartych oddziałów i wysłania na ulice miasta, jego miasta. Tak bardzo nie chciał wyjeżdżać do działań bojowych, że wolał iść do aresztu, oddając się do dyspozycji przełożonych, niż odebrać przydział do batalionów na terenie Nowej Huty. Udało mu się. Sam nie wie, co sprawiło, że przełożeni pozwolili mu pozostać w Toniach. Może ich zdaniem nie nadawał się do takich akcji.
Stało się dobrze. Kolejne miesiące upływały na szkoleniu młodego rocznika, pełnieniu obowiązków podoficera dyżurnego kompanii, pomocnika w sztabie batalionu. Wszystko szło we właściwym kierunku. Andrzej tak bardzo polubił te dyżury, że z czasem czuł się na kompanii, jak gospodarz we własnym domu. Dowództwo darzyło go zaufaniem i zaprzestało nocnych kontroli, a szeregowi nie sprawiali większych problemów. Do czasu.
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt