Facet musi mieć coś swojego - Jacek Londyn
Proza » Długie Opowiadania » Facet musi mieć coś swojego
A A A

Cały czas żyłem w przeświadczeniu, że nic nie mam i narzekałem z tego powodu. Okazało się, że niepotrzebnie. Prawda wyszła na jaw przy obiedzie.

– Nie będziesz jadł szpinaku? – zapytała żona, cedząc słowa. Nie tryskała pozytywną energią, roztrwoniła ją wcześniej na latanie po sklepach. Zrobiłem minę rozkapryszonego dziecka.
– Nie zachowuj się jak dziecko. – Wyprzedziła moją odpowiedź i kolejny grymas. – Masz już przecież swoje lata.

Ależ byłem głupi! Narzekałem, że nic nie mam i narzekałbym pewnie długo, gdyby nie mądrość małżonki. Nie wymówiłem w odpowiedzi żadnego słowa. Postanowiłem, zamiast obiadu, starannie przetrawić prawdę, którą podała mi jak na tacy.
Mam swoje lata! Wreszcie nie mam powodu do narzekań. Wreszcie dane mi jest mieć coś własnego, tylko mojego, żadnego innego. Błądziłem myślami nad talerzem z obrzydliwą, stygnącą kupą zielonkawego zielska, nie reagując na niepokojące sygnały od żony.
Mam swoje lata!
A uzbierało się ich niemało… Poczułem się bogaty. W przypływie dobrego humoru może kiedyś nawet trochę komuś odstąpię. Być może nawet tak przez chwilę pomyślałem. Jeśli tak, to przez bardzo krótką. Nie posiadałem się z radości, że coś wreszcie posiadam, a uczucie to tak mi smakowało, że nie byłem jeszcze gotowy, by dzielić się swoim majątkiem z innymi.
Samochód z przypisanym mu miejscem parkingowym w podziemnym garażu, apartament z widokiem na jego brata bliźniaka w apartamentowcu po drugiej stronie wąskiej uliczki naszego strzeżonego przez 24h osiedla, działka pod miastem, domek letniskowy z tarasem i wypasionym grillem, topowe meble i sprzęt AGD – tak, to też było, ale jakoś tak samo dla siebie. Obrosłem tym wszystkim jak drzewo hubą.
Nigdy nie miałem wrażenia, że jestem posiadaczem. Wprost przeciwnie, czułem, że to właśnie rzeczy materialne traktują mnie jak niewolnika i wymagają, by zabiegać o nie nieustannie i równie nieustannie roztaczać nad nimi opiekę. Tak, to nie ja je miałem. A już z całą pewnością nie miałem indywidualnie.
Kredyty (nadal niespłacone) wzięliśmy wspólnie z żoną. Czyli żonę, jak powie ktoś dociekliwy, miałem. No tak, ale jakby na niby, bo przecież wiadomo, że żona, nawet jeśli mężczyźnie trudno to pojąć, jest istotą wolną.
„Nie jestem twoją własnością, żebyś mi na coś pozwalał lub nie”. Nie raz, nie dwa byłem przez nią o tym informowany w najprzeróżniejszych sytuacjach, które według niej tego wymagały.
– No, dobrze, a twoje mężowskie prawa? – zapytałby ktoś.
– Jego prawa? No, co ty! Nie żartuj, bo się posikam. – Usłyszałby zaraz moją żonę, wyręczającą mnie w odpowiedzi i jej perlisty śmiech.
Ktoś mógłby drążyć dalej: – A dzieci?
No cóż, dzieci, jak to dzieci, choć są wspólne, to wiadomo, że w końcu pójdą sobie w świat i człowiek zostanie z niczym.
My dzieci nie mieliśmy. Kolega – lekarz ginekolog z zawodu, a myśliwy z powołania, powiedział mi:  „Ze ślepaków dzieciaka nie ustrzeli”.
Z latami to zupełnie co innego. Coraz bardziej utwierdzałem się w tym przekonaniu. One dają pewność, że się je ma. To powód do dumy i olbrzymia satysfakcja z posiadania i zdobywania, bo choć człowiek tyle lat już sobie nagrabił, to przecież wciąż jest na dorobku, w dodatku z roku na rok staje się coraz bardziej bogatszy, czy chce, czy nie.
Świadomość, że jest w życiu jednak coś pewnego i osobistego, tak mnie podbudowała, że odezwałem się buńczucznie, co mężczyźnie przyzwyczajonemu do karmienia z ręki żony raczej nie powinno się zdarzać (chociażby ze względu na z góry przewidywalne konsekwencje i niechybne widmo głodu):
– Nie chcę szpinaku. Mam już swoje lata. Szpinak w mojej sytuacji? Ta niejadalna papka, ten geratriofrut? Nie, to byłoby zdecydowanie za wiele. Wystarczy mi to, co mam.
Szpinak był cholernie zimny. Poczułem to, gdy spływał mi po głowie. Nie znosiłem ciepłego, ale w tej temperaturze był odpychający. Choć starałem się zachować zimną krew, nie do końca się udało. Twarz paliła mnie od uderzenia – żona jest prędka, kiedy się zacietrzewi.
Jak mogłem, unikałem latających talerzy, myśląc, że znowu wyszło na moje. Upierałem się tygodniami, żeby nie malować ścian, ale ustąpiłem pod jej naporem. Jak widać niepotrzebnie.
– Masz swoje lata, kretynie? Teraz dopiero dotarło do ciebie, to co powiedziałam? Pewnie i tak na próżno gadałam. Jak zwykle. I tak nie robisz z nich żadnego użytku. – Waliła mnie słowem, i na przemian: – A masz, a masz! – uczynkiem.
– Popatrz, co narobiłeś – wywrzeszczała mi wreszcie nad uchem, wskazując wielkim nożem do krojenia makaronu spływającą po ścianie zupę szczawiową i żurawinowy sos do kotlecików z ciecierzycy na jutrzejszy obiad.
– Nigdy nie dorośniesz! Wieczny chłopczyk! – Ostatnim zdaniem zdeprecjonowała, przez ograbienie z ilości, wartość tego, co posiadałem.
 
Upadłem na duchu. Z upadku nie podniosło mnie nawet  stwierdzenie faktu, że jakimś dziwnym trafem kotleciki zachowały się nietknięte.
Niespodziewanie przed oczami stanęła mi przygnębiająca scenka na cmentarzu, której byłem świadkiem parę dni wcześniej.
Pogoda nie rozpieszczała, ciężkie ołowiane chmury dociskały wieko trumny, siąpił upierdliwy kapuśniaczek przechodzący chwilami w gęsty, okraszony gradem kapuśniak. Zmoczony i podszyty wiatrem, czarny tłumek żałobników pociągał nosem w oczekiwaniu na jak najszybsze zakończenie ceremonii. Ksiądz, niczym woźnica batem, gwałtownymi ruchami dłoni kreślącymi znak krzyża poganiał słowa modlitwy do szybszego biegu.
Nazwiska nieboszczyka nie zapamiętałem, ale jego wiek – dziewięćdziesiąt dziewięć lat! – zrobił wtedy na mnie wrażenie. Teraz przypomniałem sobie, ni stąd, ni z owąd, fragment rozmowy dwóch staruszek przypatrujących się pospiesznym poczynaniom duchownego ze stoickim spokojem, właściwym osobom, które niejeden pogrzeb widziały i nie chowają urazy do nieznajomych, chowanych w poświęconej ziemi: – Szkoda człowieka. Bynajmniej, miał już swoje lata, ale mógłby spokojnie jeszcze trochę sobie pożyć.
Na to wspomnienie zimny dreszcz przebiegł mi po plecach. Dotarło do mnie, że każdy kiedyś odejdzie, a swoje lata – niezależnie od tego, ile ich miał – zostawi wyryte na płycie nagrobka, i że wystawione na spojrzenia przypadkowych przechodniów, a czasem nawet na pamiętliwy wzrok kogoś z rodziny, będą istniały tylko dla samego istnienia.
Nikt swoich lat ze sobą na tamten świat nie zabierze, odchodzi goły i bosy. Zresztą, nawet gdyby mógł, po co miałby je zabierać? To tylko pyłek w stosunku do wieczności, więc chwalić się nie ma czym.
Pomyślałem, że szkoda by było oddać głowę za takie byle co. Migający przed twarzą nóż przyspieszył podjęcie ostatecznej decyzji.
– Przepraszam – ukorzyłem się przed żoną. – Wszystko zaraz posprzątam, naprawię, a jak tylko ściany obeschną, to tak je pomaluję, że śladu po tych moich szczeniackich wygłupach nie będzie.
 
Dla kogoś patrzącego z boku mogłoby to wyglądać na sromotną klęskę. W rzeczywistości poświęciłem moją męską dumę (jak się okazało, też jej nie miałem, bo gdybym miał, w życiu bym tak nie postąpił) dla zdobycia tego, co będzie nie tylko moje, ale i wartość będzie miało nieprzemijającą. Na tym i na tamtym świecie.
Zrobiłem wszystko, co obiecałem, a nawet więcej. Przedstawiłem żonie kuszącą propozycję. Moja postawa spotkała się z jej pełną aprobatą. Jak powiedziała: „Są sytuacje, w których dyskutowanie o ponoszonych ofiarach byłoby zwykłą małostkowością. Ważny jest cel, który chce się osiągnąć”.
Wzięliśmy kolejny kredyt, żeby żona miała czym pochwalić się przed przyjaciółkami. Poleciała w wymarzoną podróż na Marsa.
Zostałem samotny jak palec, w dodatku bez zdolności kredytowej. Straciłem robotę. Nie mówiłem o tym ślubnej, nie chciałem przed wyjazdem psuć jej dobrego nastroju.
Póki co, nie ma szans, żebym kupił jej bilet powrotny. Czytałem, że znalezienie nowego miejsca pracy zajmuje, optymistycznie licząc, pół roku. Po wielu latach kariery zawodowej osiągnąłem to, na czym mi zależało. Mam wreszcie na dłuższy czas coś własnego.
Święty spokój.

 

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Jacek Londyn · dnia 14.07.2024 17:12 · Czytań: 453 · Średnia ocena: 4 · Komentarzy: 5
Komentarze
Madawydar dnia 04.09.2024 08:43 Ocena: Bardzo dobre
Małżeństwo zawsze jest ryzykiem i to zarówno dla kobiety jak i dla mężczyzny. Nigdy nie wiadomo w co się wdepnie. Ślub jest albo brama do raju, albo do piekła. No oczywiście jest jeszcze czyściec - w nim cierpienie takie samo jak w piekle ale przynajmniej ma swój koniec, a nie wieczność.
Raj jest powszechnie uważany jako coś świętego, a więc i spokój w nim musi też być święty.
Małżeństwo bohatera Twojego opowiadania rajem z pewnością nie było. Jego żony też nie
Wyprawił żonę na tamten świat bezboleśnie, bez dramatu i bez konsekwencji. Brawo! Niewielu jednostkom to się udało.
Co do posiadania, to mam na zbyciu parę ładnych lat. Są naprawdę dobre , niektóre zupełnie mało używane. Oddam za darmo. Chociaż moja zona twierdzi, że na starość dziecinnieję.
Coś w tym jest, bo znów zacząłem zbierać znaczki pocztowe, buduję makietę kolejkową, i założyłem hodowlę akwariowych rybek, czytam awanturnicze powieści, maluję obrazki. W tych pasjach odnajduję swój święty spokój, którego nie jest w stanie zakłócić ani zielona kupa szpinaku, ani zupa szczawiowa, ani inne fanaberie ze strony żony, którą kocham i nie chcę by odleciała gdziekolwiek.

Pozdrawiam

Mad
Jacek Londyn dnia 09.09.2024 14:29
Dzień dobry.

Dziękuję za poświadczenie przeczytania. To miłe, że tekst nie trafił w próżnię. A przecież bywa z tym naszym portalowym pisaniem różnie.
Cieszy mnie, że masz na zbyciu "parę ładnych lat". Fajnie, że chcesz się nimi podzielić z tymi, którzy paru nie mają, a o ładnych mogą tylko pomarzyć. Zastanowiłbym się natomiast, czy darmowe rozdawnictwo jest właściwe. Kiedy dostaje się coś za darmo, często się tego nie docenia, a przecież parę ładnych lat wartość swoją ma. Nieroztropnością byłoby je z niej ogołacać.

Co jeszcze... Dobrze byłoby, gdyby końcówkę komentarza przeczytała Twoja małżonka. Napisane wyznanie miłości ma większą siłę rażenia niż wypowiedziane. Ponadto, raz rzucone w Internet, już w nim pozostanie, zostanie utrwalone na wieki. Nietrwałość słownego przekazu powoduje, że kobiety pragną, by go w kółko powtarzać, a dla faceta zajętego ważnymi męskimi przyjemnościami to strata czasu, którego coraz mniej.

Dziękuję jeszcze raz i pozdrawiam
JL
ivonna dnia 10.09.2024 02:03 Ocena: Bardzo dobre
Znakomity tekst. Dowcipnie, lekko napisany, choć wcale nie dotyka lekkich tematów... O tym kalendarzowym bogactwie moglibyśmy sobie pogaworzyć sporo. W każdym razie niech każdy sobie sam dopowie, jak ten tekst zrozumiał/odbiera/czuje.
Ja tylko dodam, że facetem nie jestem, ale "kobita też musi mieć coś swojego", więc korzystam z faktu, że zbliża się godzina 2 w nocy i mam dla siebie chwilę, którą mogę przeznaczyć na taką przyjemność, jak lektura tego opowiadania.
Dziękuję za to opowiadanie!
Z pozdrowieniami
ivonna
Jacek Londyn dnia 11.09.2024 18:55
Ivonno,
ogromnie się cieszę, że mogłem sprawić Ci przyjemność... I to o drugiej w nocy! Nie będę ustawał w tworzeniu, by uprzyjemnić każdą nocną godzinę. :)

Trochę pożartowałem, a teraz ciut poważniej... Dziękuję za komentarz. Cieszę się, że tekst został przychylnie odebrany przez przedstawicielkę płci pięknej. Pięknie dziękuję, szczególnie za docenienie dowcipnej nuty.

Pozdrawiam
JL
ivonna dnia 12.09.2024 01:20 Ocena: Bardzo dobre
nie ustawaj :)
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
nicekk
16/01/2025 20:28
O to dużo się za tą "linią" kryło :) »
K.i.r.o
12/01/2025 20:45
Zgodzę się z komentarzem powyżej,aczkolwiek w drugiej… »
retro
12/01/2025 19:52
Spawngamer, coś proponujesz? Myślałam, że się mnie boisz, a… »
Jacek Londyn
12/01/2025 19:20
Czytam dalej, akcja nadal płynie wartko. To plus. Mam trochę… »
ajw
12/01/2025 16:30
Wzory henny robione są między innymi cienkimi liniami. W tym… »
Zdzislaw
11/01/2025 11:47
Janusz, dzięki za komentarz i odniesienie do swoich… »
Jacek Londyn
10/01/2025 20:41
Dziękuję, że w czasach, w których ciągle brak nam czasu,… »
Janusz Rosek
10/01/2025 17:33
Zdzislaw Bardzo ciekawy tekst, przywołujący wspomnienia z… »
annakoch
10/01/2025 14:20
Bardzo fajny tekst, dobrze się czyta. Pozdrawiam »
Zbigniew Szczypek
08/01/2025 18:14
Januszu Rosek Dziś wiele rzeczy takich, jak… »
Janusz Rosek
08/01/2025 17:49
Zbigniew Szczypek Dziękuję bardzo ta ten komentarz i… »
Jacek Londyn
08/01/2025 16:13
Dobrze się czyta, historia biegnie wartko. Żeby było lepiej… »
Zbigniew Szczypek
08/01/2025 16:05
Janusz Rosek Bardzo podoba mi się ten wierszyk, fajnie i… »
Zbigniew Szczypek
08/01/2025 15:46
Bartek Krystian Podtrzymuję poprzednią opinię, a nawet… »
nicekk
07/01/2025 19:22
Szalony tekst! Jest w nim tyle sensu, co bezsensu i wydaje… »
ShoutBox
  • Wiktor Orzel
  • 02/01/2025 11:06
  • Wszystkiego dobrego wszystkim!
  • Janusz Rosek
  • 31/12/2024 19:52
  • Udanego Sylwestra i szczęśliwego Nowego Roku 2025
  • Zbigniew Szczypek
  • 30/12/2024 22:28
  • Iwonko - dziękując za życzenia - kocham zdrowie i spokój oraz miłość, pełną świąt! A Tobie Iwonko i wszystkim na PP życzę Szczęśliwego Nowego Roku, by każdy dzień był święty/świętem
  • ajw
  • 22/12/2024 11:13
  • Kochani, zdrowych, spokojnych i pełnych miłości świąt!
  • Berele
  • 16/11/2024 11:56
  • Siema. Znalazłem strasznie fajną poetkę: [link] Co o niej sądzicie?
  • ajw
  • 01/11/2024 19:19
  • Miło Ciebie znów widzieć :)
  • Kushi
  • 31/10/2024 20:28
  • Lata mijają, a do tego miejsca ciągnie, aby wrócić chociaż na chwilę... może i wena wróci... dobrego wieczorku wszystkim zaczytanym :):)
  • Szymon K
  • 31/10/2024 06:56
  • Dziękuję, za zakwalifikowanie, moich szant ma komkurs. Może ktoś jeszcze się skusi, i coś napiszę.
  • Szymon K
  • 30/10/2024 12:35
  • Napisałem, szanty na konkurs, ale chciałem, jeszcze coś dodać. Można tak?
  • coca_monka
  • 18/10/2024 22:53
  • hej ;) już pędzę :) taka zabiegana jestem, że zapominam się promować ;)
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty