"Grzeczny" - zbiór 68 opowiadań - opowiadania 25, 26 i 27 - Janusz Rosek
Proza » Długie Opowiadania » "Grzeczny" - zbiór 68 opowiadań - opowiadania 25, 26 i 27
A A A

„Tokarka” (25)

 

Na warsztatach szkolnych w Pleszowie był spory park maszynowy. Przechodziliśmy kolejno poprzez stanowiska, zdobywając podstawowe umiejętności z obsługi tych maszyn. Dla mnie były to zajęcia ciekawe, gdyż nigdy wcześniej nie widziałem takich urządzeń. Z uwagą słuchałem objaśnień instruktorów i stosowałem się do nich. No może nie do wszystkich. Niektóre wydawały się być idiotyczne i ograniczające pracę. Po co na przykład zakaz ubierania rękawic przy wierceniu, czy gwintowaniu, kiedy gwintowane elementy są bardzo gorące i parzą w ręce. Idiotyczne. Przekonałem się o tym na własnej skórze. Na wiertarce pionowej gwintowałem aluminiowe nakrętki do wskaźników wysokiego napięcia AWN. Żeby można było wyjąć element gwintowany z uchwytu wiertarki, należało za każdym razem chwilkę odczekać, aż wystygnie. Ale mnie się spieszyło. Założyłem więc rękawicę na lewą dłoń i nie czekając aż wystygnie, podnosiłem gwintownik do góry i wyjmowałem nagwintowany element z imadła.  Mocowałem kolejny. Gwintownik cały czas się obracał. Zobaczył to mój instruktor i kategorycznie nakazał mi zdjęcie rękawiczki. Zdjąłem, ale jak tylko się oddalił, założyłem ponownie. „Kretyn” — pomyślałem, mam bez rękawic wyciągać gorące elementy        z imadła. Wróciłem do pracy. Nagwintowałem kilka nakrętek. Szło mi dobrze. Za którymś razem jednak nie podniosłem do samej góry wrzeciona wiertarki i gwintownik pochwycił moją rękawicę. Wygiął  moje palce do tyłu. Nie mogłem się uwolnić, a do wyłącznika było za daleko. Jakimś cudem wyszarpnąłem dłoń z postrzępionej rękawicy. Moje palce były sine, a rękawica zawinęła się tak, że nie mogłem jej odplątać. Nikt nie widział tego zdarzenia, ale ja przez kilka dni nie potrafiłem zgiąć palców            Jednak instruktorzy mieli rację, zakazując nam pracy w rękawicach przy tej maszynie. To wcale nie było idiotyczne.              Kolejne dni na maszynach już uważałem i stosowałem się do poleceń przełożonych. Pracowałem na prasie hydraulicznej, wybijając uszczelki i inne potrzebne elementy z pasków blach, na frezarce, tokarce, szlifierce itd. Uczyłem się nawet spawać elektrodami elementy ogrodzenia jednego z instruktorów.                                                                                                                  Spawać się nie nauczyłem, ale za to tak naświetliłem oczy, że nie mogłem bez pomocy powrócić do domu. Przez trzy dni okładałem powieki jakimiś specyfikami, a przy próbie otwarcia oczu czułem, jakby mi ktoś piasku nasypał. Niewiele nauczyliśmy się na tych warsztatach mechanicznych, jeżeli chodzi o samą naukę zawodu. Sporo zaś o niebezpieczeństwach, jakie                  są z tym związane. Podczas tych zajęć zginął doświadczony instruktor nauki spawania. Nie upewnił się, że beczka, którą dostał, do pospawania jest bezpieczna i sam nie wykonał zalecanych czynności przed spawaniem. Po dostawieniu palnika do beczki ta podskoczyła do góry i uderzyła instruktora. Reanimacja nie dała spodziewanych efektów. Czterdziestoletni człowiek zmarł. Kolejnym takim zdarzeniem, które mogło zakończyć się tragicznie, była moja praca na tokarce. Pracowałem już na niej trzeci dzień i nie miałem z nią żadnych problemów. Ciąłem rury stalowe na mufy, które na następnej tokarce były gwintowane i przesyłane dalej do cechowania. Czasami wyszczerbił mi się nóż, ale to normalne. Nienormalne za to było to, że tokarki pozbawione były osłon w celu szybszego i łatwiejszego dostępu do wrzeciona. Zdaniem instruktorów osłony były zbędne, gdyż i tak za każdym razem wyłączaliśmy tokarkę w celu przesunięcia odcinanego materiału. Wrzeciono i konik z nożami były po lewej stronie tokarni, wyłącznik zaś po prawej jej stronie. Obrabiany element mocowało się za pomocą specjalnego klucza. Klucz trzeba było włożyć w otwory wrzeciona i mocno dokręcić. Tak też robiłem. Ciąłem rury jedna za drugą. Zamocowałem kolejną, kiedy instruktor mnie po coś zawołał, a moje miejsce zajął inny kolega. Nie zdążyłem jeszcze wyjść z hali, kiedy rozległ się przeraźliwy świst i ze ściany za prasą hydrauliczną odpadł kawał tynku.

Okazało się, że kolega nie sprawdził wrzeciona i uruchomił tokarkę z kluczem we wrzecionie. Obrót wrzeciona wyrzucił klucz niczym wielki pocisk, powodując dziurę w ścianie i zdumienie zebranych na hali. Na szczęście nikomu nic się nie stało. Nie przestrzeganie jednak zasad BHP i chodzenie na skróty często prowadzą do nieszczęścia. Młodym ludziom ciężko jest jednak przemówić do rozsądku, gdyż większość rzeczy negują, uważają, że im się nic złego nie stanie i że oni wiedzą najlepiej, co jest dobre, a co złe. Rady starszych traktują jak coś, co ich ogranicza i nie pozwala rozwinąć skrzydeł. Co ci ramole mogą wiedzieć o życiu. Teraz są inne czasy. Zgredy marudzą. Wapniaki nie nadążają za postępem.

Kiedy jednak spojrzymy na to marudzenie z perspektywy lat, to w wielu przypadkach przyznamy im rację. Czasu potrzeba i własnych doświadczeń.

 

 

 

„Gaśnica śniegowa” (26)

 

Wspominałem już o różnych niebezpiecznych zdarzeniach na warsztatach szkolnych w Pleszowie. Niektóre z nich spowodowane nieostrożnością, inne przekorą, jeszcze inne głupotą. Większość z nich z udziałem maszyn.

Były jednak i inne zdarzenia równie niebezpieczne, ale nie związane z obsługą maszyn i urządzeń. Na warsztatach spotykały się grupy z różnych roczników i często ci starsi dokuczali, a czasami wręcz znęcali się nad młodszymi.

Pamiętam, jak jednego dnia trzech dryblasów z trzeciej klasy zawodówki dopadło „młodego” i zaczęli się nad nim pastwić. Zaciągnęli go pod frezarkę i polewali mleczkiem do chłodzenia frezowanych elementów, nacierali pakułami twarz i popychali go.   W pewnej chwili chłopak się wyrwał i zaczął uciekać. Dryblasy ruszyły za nim. W korytarzu przed halą maszyn stała gaśnica śniegowa. Młody widząc, że nie da rady im uciec, odkręcił zawór gaśnicy i skierował wyrzut w kierunku nadbiegających prześladowców. Krzyczał do nich, żeby odstąpili, bo użyje tej gaśnicy. Nie posłuchali. Ruszyli na niego. On nacisnął spust gaśnicy. Robert Gądek i Krzysztof Figiel poczuli na sobie chłód dwutlenku węgla. Ich robocze uniformy stwardniały, a skóra doznała rozległych poparzeń. Obaj wylądowali w szpitalu, a młody gnębiony uczeń dostał naganę. Jedyną korzyścią dla młodego było to, że już nigdy nikt na tych warsztatach mu nie dokuczał. Starsi koledzy bali się go i mówili, że jest nienormalny, zwłaszcza po tym, jak zapytany, czy żałuje swojego zachowania, stwierdził, że absolutnie nie i że jeżeli sytuacja się powtórzy, to on sięgnie po jeszcze bardziej radykalne środki. Nawet zabije, a nie pozwoli, aby się nad nim znęcano.                                                                Wszędzie była tak zwana „fala”. Młodzi adepci przechodzili swego rodzaju chrzest bojowy. Jedni się uginali pod presją, inni walczyli  o swoje. Nie zawsze można było wygrać, ale warto było spróbować, choćby po to, by zyskać szacunek otoczenia.

 

 

„Na zawiasie” (27)

 

Przechodząc ze szkoły podstawowej mieszczącej się w małej miejscowości do szkoły zawodowej w mieście, musiałem się liczyć nie tylko z różnicą poziomu nauczania, ale również, z tym że będę postrzegany jako ten gorszy.

Gorszy pod względem ubrania, gorszy pod względem zachowania, ogłady, kultury, wysławiania się, a nawet pod względem pewności siebie i swego rodzaju miejskiego cwaniactwa. Tak też było. Przez pierwszy rok dawałem się poniewierać, wyśmiewać i znieważać. Przeciwko sobie miałem grupę kolegów z Nowej Huty, którzy zdominowali całą klasę i co po chwila dokuczali komuś innemu. Reszta klasy nie potrafiła się im przeciwstawić. Były, nie powiem pojedyncze osoby, które stawiały opór, ale w starciu z grupą nie miały szans. Ja też nie miałem. Co prawda udało mi się w jednej potyczce wygrać, ale jeszcze tego samego dnia tak oberwałem w szatni, że wszystkie zęby mi się ruszały.

Po zakończeniu lekcji zeszliśmy do szatni po swoje ubrania. Wszyscy się ubierali, ja również. Założyłem kurtkę na jedną rękę i zakładałem na drugą, kiedy oberwałem z głowy od Krzysztofa Nowaka, z którym godzinę wcześniej udało mi się wygrać pojedynek. Potem dostałem jeszcze kilka razy, ale już nie widziałem czym. Oczy przymknęły mi się i osunąłem się po kratach szatni. Przysłaniający całe zajście koledzy Krzysztofa oddalili się, zostałem w szatni sam. Rozbity nos, pęknięta warga i chwiejące się zęby sprawiły, że wyszedłem do domu prawie godzinę później. Musiałem się doprowadzić do porządku, umyć, zatamować krwawienie. Nie naskarżyłem na nikogo, ale postanowiłem sobie wziąć odwet na koledze. Nie trzeba było długo czekać.          Pewni siebie młodzieńcy podpalali papieroski w toalecie. Widząc mnie wchodzącego do kabiny, postanowili zrobić mi kawał. Zdjęli drzwi z sąsiedniej kabiny i podparli nimi drzwi do mojej. Słyszałem te odgłosy i zamiast szamotać się z drzwiami, stanąłem na muszli sedesowej, żeby zobaczyć, co głupiego wymyślili tym razem. Dzwonek zadzwonił na lekcję. Oni nadal stali w toalecie. Nacisnąłem klamkę i z całej siły popchnąłem drzwi od mojej kabiny. Blokada wykonana z drzwi, które miały stanowić rygiel, odpadła na bok, a drzwi od mojej kabiny otwarły się z impetem, uderzając stojącego za nimi Krzysztofa Nowaka.   

Tym razem on spóźnił się na lekcję, bo wskutek uderzenia drzwiami stracił przytomność. Trochę się bałem ich reakcji i tego, czy uda nam się go ocucić. Udało się. Nie tylko mnie nie zbili, ale przestali mnie prześladować. Od tej chwili byliśmy dobrymi przyjaciółmi.

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Janusz Rosek · dnia 20.07.2024 12:49 · Czytań: 210 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 0
Komentarze

Ten tekst nie został jeszcze skomentowany. Jeśli chcesz dodać komentarz, musisz być zalogowany.

Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Pulsar
06/12/2024 17:53
Ludzie z pociągu, nie byli objęci marketingiem i… »
pociengiel
05/12/2024 19:49
Wypracowanie pod założenie, że skoro nie da się zmierzyć z… »
Darcon
05/12/2024 18:03
Zabawne. Lubię absurd, zwłaszcza gdy w braku logiki, jest… »
Leszek Sobeczko
05/12/2024 17:21
Dziękuję ajw Dużo czau od publikacji tego wiersza.… »
ajw
04/12/2024 13:50
Świat oszalał. Tyle w temacie. Pozdrawiam serdecznie :) »
ajw
04/12/2024 13:48
Byś się zdziwił. Jest wielu ludzi, którzy kochają wyłącznie… »
gitesik
04/12/2024 11:45
Bardzo intymna zwrotka. »
ajw
04/12/2024 11:40
Bardzo ładna pełna delikatności miniatura. Lubię Twoją… »
gitesik
04/12/2024 11:39
Rzeczywiście to słowo "grzyby" użyłem cztery razy… »
Wiktor Mazurkiewicz
04/12/2024 10:57
Dziękuję Iwonko, a któż by śmiał nie kochać przyrody,… »
domofon
04/12/2024 10:52
ajw, nie namawiam, nie zniechęcam. ;) »
valeria
03/12/2024 17:36
Ja to się targuję przez cały rok, nie kupuję normalne:) »
pociengiel
03/12/2024 16:10
widziałem ten filmik potykając się o kartony, zagarniam… »
Kristof
03/12/2024 10:17
Dzięki za poświęcony czas, ale całości niestety nie mogę tu… »
ajw
02/12/2024 11:17
Nie smakowałam tych pocałunków i nie zamierzam, ale wiersz… »
ShoutBox
  • Berele
  • 16/11/2024 11:56
  • Siema. Znalazłem strasznie fajną poetkę: [link] Co o niej sądzicie?
  • ajw
  • 01/11/2024 19:19
  • Miło Ciebie znów widzieć :)
  • Kushi
  • 31/10/2024 20:28
  • Lata mijają, a do tego miejsca ciągnie, aby wrócić chociaż na chwilę... może i wena wróci... dobrego wieczorku wszystkim zaczytanym :):)
  • Szymon K
  • 31/10/2024 06:56
  • Dziękuję, za zakwalifikowanie, moich szant ma komkurs. Może ktoś jeszcze się skusi, i coś napiszę.
  • Szymon K
  • 30/10/2024 12:35
  • Napisałem, szanty na konkurs, ale chciałem, jeszcze coś dodać. Można tak?
  • coca_monka
  • 18/10/2024 22:53
  • hej ;) już pędzę :) taka zabiegana jestem, że zapominam się promować ;)
  • Wiktor Orzel
  • 17/10/2024 08:39
  • Podeślij nam newsa o książce, wrzucimy na główną:)
  • coca_monka
  • 14/10/2024 19:33
  • "Czterolistne konie" wyszły na początku września, może nawet gdzieś się wam rzuciły pod oczy ;)
  • coca_monka
  • 14/10/2024 19:32
  • Bonjour a tout le monde :) Dawno mnie tu nie było! Pośpieszam z radosną informacją, że można mnie zakupić papierowo :)
  • mike17
  • 10/10/2024 18:52
  • Widzę, że portalowe życie wre. To piękne uczucie. Każdy komentarz jest bezcenny. Piszmy je, bo ktoś na nie czeka :)
Ostatnio widziani
Gości online:97
Najnowszy:Leszy01