09
Zadanie drugie: płynna jazda pasem ruchu do przodu i do tyłu. Tu raczej nie było problemów i zastrzeżeń, jedynie od czasu do czasu roszczeniowy prosił o trzecią próbę. No niestety nie ma. Lecz jak zwykle sporadycznie trafiał się osobnik wyjątkowo pomysłowy.
- Proszę dać mi trzecią próbę.
- Nie mam takich uprawnień.
- A ostatnio, jak ćwiczyłem to pan mi dał trzecią, a nawet czwartą próbę. Taki szczupły.
Roześmiałem się cichutko. Ten szczupły pan obsługiwał ćwiczenia na placu manewrowym. Bo każdy mógł sobie wykupić manewry na placu i trenować do woli. Ale nie sądziłem, że komuś przyjdzie do głowy podciągnąć ćwiczenia do egzaminu. Lecz trafił się fenomen inwencyjny A najpewniej brzytwy się chwytał.
- Ten pan tak może, ale ja niestety nie. Tam pan ćwiczył, a teraz jest na egzaminie. Nie widzi pan różnicy? Instrukcja wyraźnie wskazuje ile jest prób.
- Ale ja mam problemy i proszę.
- Nie mam uprawnień, by dawać trzecią próbę. Żadne problemy nie pomogą.
Zdarzało się, że prosili i błagali. Raz miałem przypadek, jak kobietka najechała dwa razy na linię. Zazwyczaj zatrzymywałem pojazd, prosiłem o wyjście i pokazywałem. W tym konkretnym przypadku na tarasie widokowym oddalonym pięćdziesiąt metrów od pasa ruchu stał jej mąż i „lepiej widział”.
Jak już dziewczyna wyszła z samochodu, wrzeszczał:
- Nie najechała na linię. Wszyscy widzieli – machał rękami i szukał popleczników.
Nikt go nie poparł. A gdy żonka doszła do niego zaraz uspokoiła warchoła, bo przecież widziała.
Innego egzaminatora zdenerwowany małżonek chciał pobić. Odgrażał się i straszył, że jak się spotkają na mieście to mu zęby porachuje.
Jak ktoś zawalał zadanie drugie, pytałem:
- A na kursie, jak było?
W dziewięćdziesięciu procentach wykonywali je perfekcyjnie. A raz usłyszałem: proszę pana na kursie łuk pokonywałam z zamkniętymi oczami. Jedynie jedna osoba na dziesięć przyznawała się, że nie było idealnie.
Nie czepiałem się, jak zderzak znajdował się parę centymetrów nad linią. W przeciwieństwie do paru skrupulatnych w naszym WORDzie, gdy nieraz spór wymagał arbitrażu kierownika, bo zderzak trzy centymetry wisiał nad linią.
Ale od czasu do czasu widzenie osoby zdającej wysoce odbiegało od rzeczywistości. Jazda po łuku powinna zakończyć się zatrzymaniem pojazdu w polu zatrzymania. Kiedyś dziewczyna zatrzymała auto tak, że pół pojazdu wystawało poza pole. Wyszła z samochodu i oglądała fachowo.
- No troszkę wystaje poza linię.
Nie mogłem powstrzymać się od śmiechu.
- Proszę pani to nie jest troszkę tylko pół pojazdu. Widzenie rzeczywistości przez panią jest wyjątkowo spaczone. Chce pani, by przyszedł kierownik i zobaczył, jak „troszkę” pani zatrzymała poza linię.
- Nie. Mam drugą próbę?
- Tak.
I kolejna z widzeniem spaczonym. Zderzak znajdował się nad linią centymetr od pachołka. Pokazuję zdającej, kiwa głową, ale już w pojeździe mruczy.
- Parę milimetrów nad linią.
- Proszę pani ja tu jestem od oceniania. Przecież pokazałem. Cały zderzak znajdował się nad linią, a parę milimetrów to brakowało do pachołka.
Tłumaczenia popełnianych błędów były przeróżne, a czasami kuriozalne. Wykonując drugie zadanie chłopak zatrzymał pojazd o wiele za wcześnie.
- Bo wie pan ja mam taką wadę, że boję się podjeżdżać zbyt blisko, żeby nie potrącić pachołka.
- Proszę pana taką wadę ma większość zdających. Lecz jest tak wiele miejsca, że spokojnie można podjechać i nie potrącić pachołka.
Jak ktoś potrącił pachołka jadąc do przodu, po wpisaniu wyniku instruowałem: tak na przyszłość lepiej zatrzymać się wcześniej, zawsze jest druga próba, a potrącenie pachołka niestety przerywa egzamin. Przeważnie dziękowali mi aż raz zajechało wredyzmem. Niewiasta w słusznym wieku potrąciła pachołka jadąc do przodu. Wygłosiłem formułkę i słyszę: to dopiero teraz mi pan to mówi, nie mógł przed egzaminem??? Oniemiałem.
- To taka podpowiedź na przyszłość. Przed egzaminem mógł to pani powiedzieć instruktor.
- Pan jest niemiły i nie chciałabym już mieć z panem egzaminu – rzekła z mściwością i wyszła z auta demonstracyjnie nie zamykając drzwi.
Po pierwszym zadaniu podjeżdżałem na pas do drugiego zadania. Zazwyczaj odruchowo piętą cofałem fotel z racji wysokiego wzrostu. Po zaparkowaniu informowałem: proszę sobie poprawić fotel, bo go przesunąłem, zapiąć pasy i zadanie drugie. Czasami zdarzało się, że zdający poprawiał jeszcze lusterka, które winny być ustawione w zadaniu pierwszym. Jeżeli zrobił to w miarę sprawnie nic nie mówiłem, ale zdarzały się guzdrały, więc reagowałem. Kiedyś chłopak miał drugą próbę i zaczął majstrować koło lusterek. Był wyjątkowo ofermowaty od samego początku, więc w końcu nie wytrzymałem, otworzyłem drzwi i poinformowałem: ja lusterek panu nie ruszałem, jedynie fotel. Drugą próbę wykonał jeszcze gorzej, jak pierwszą, bo przejechał linię. Wynik negatywny. Za parę dni instruktor przyszedł na skargę, że nie pozwoliłem mu ustawić lusterek, zestresowałem go i przez to wykonał zadanie nieprawidłowo. Nadzorujący zamiast poinstruować o kolejności zadań z rozporządzenia do mnie marudził, że powinienem być łaskawy i pozwolić poprawić nieszczęsne lusterka, bo skoro ruszyłem fotel to widzenie w lusterkach też się zmieniło. Powiedziałem, że ustawienie lusterek jest w zadaniu pierwszym, ja ich nie ruszałem, a przesunięcie fotela nie ma wpływu na widzenie, bo informuję, by sobie go poprawił. Lecz Nadzorujący nie lubił głosu polemicznego, więc zakończył, bym pozwalał drugi raz ustawiać lusterka, jeżeli zdający chce to zrobić. Pomyślałem, że niedługo zdający będą nakazywać, by drugą próbę wykonywał egzaminator kłaniając się w pas
Ten tekst nie został jeszcze skomentowany. Jeśli chcesz dodać komentarz, musisz być zalogowany.
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt