Szkolne tarcze - Zdzislaw
Proza » Obyczajowe » Szkolne tarcze
A A A
Od autora: wspomnienie *fragment książki "Młodości szczęśliwa" z cyklu "Zza zasłony czasu")

(Początek września. Rozpoczyna się nowy rok szkolny. "Na okoliczność" - jak znalazł dawne wspomnienie sprzed ponad pół wieku. Dla dzisiejszej młodzieży to jak "bajki z mchu i paproci")

W szkołach podstawowych, a także zasadniczych zawodowych oraz średnich, trzeba było obowiązkowo nosić tarcze szkolne. Dodatkowo w technikach i liceach w porze chłodniejszej obowiązywały czapki z daszkiem, dla każdej szkoły z innym kolorem otoku. Obowiązek był wymagalny w czasie trwania roku szkolnego, tak w szkole jak i poza nią. Tarcza u młodszych roczników musiała być porządnie przyszyta nitką na całym obwodzie, na lewym ramieniu bluzy uczniowskiej, swetrze czy marynarce oraz na kurtce zimowej. Starsi mieli lżej – wystarczyło, aby była ona przyszyta w trzech rogach. Było na takie ułatwienie milczące przyzwolenie kadry pedagogicznej.

Obowiązek noszenia tarcz był ściśle kontrolowany przez nauczycieli. Nieważne, czy uczeń miał siedem lat i dopiero rozpoczął naukę w szkole podstawowej, czy też był już dwudziestoletnim mężczyzną w piątej klasie technikum, w świetle prawa od dwóch lat dorosłym obywatelem państwa. Uczeń to uczeń. Ma nosić i nie ma dyskusji.

Poza budynkiem szkolnym nauczyciele różnie podchodzili do tego obowiązku. Niektórzy przymykali oczy, nie zauważali braku tarczy. W szkole nie było już zmiłowania – przy wejściu zawsze stał dyżurujący nauczyciel, który bez tarczy na rękawie nie wpuścił do środka. Do tego wyrywkowo sprawdzał u niektórych uczniów, czy jest ona prawidłowo przyszyta.

Od czego jest jednak pomysłowość uczniów, maltretowanych tym obowiązkiem. Tarcze czasem przypinali na agrafki. Niestety, nie była to efektywna metoda, gdyż przy pierwszym dokładnym sprawdzeniu delikwent był odsyłany do domu. Musiał wrócić z już dokładnie przyszytą na całym obwodzie tarczą, a dodatkowo często wzywany był jeszcze rodzic.

Milczące zezwolenie nauczycieli na przyszycie tarczy tylko w trzech rogach przez starszaków, też nas nie zadowalało. Nie chodziło o prozaiczne problemy w trudnym posługiwaniu się igłą i nitką, tylko o niewyróżnianie się po lekcjach z tłumu w mieście. Nikt nie lubi być ciągle na cenzurowanym, zwłaszcza że dorośli, jak to dorośli, mieli często całkiem inne spojrzenie na nasze zachowania. Gdzie my widzieliśmy tylko dobrą zabawę, oni widzieli coś niestosownego albo całkiem złego. Tarcza od razu informowała, z jakiej szkoły jest grupka rozochoconej młodzieży. Z takim zdradzieckim oznakowaniem nie można było pokazać się w lokalu, czy też kupić złocisty trunek w kiosku ulicznym. Nieważne, ile miało się już lat.

O dorosłości więc nie decydowało posiadanie dowodu osobistego, tylko dopiero ukończenie szkoły ponadpodstawowej. Uczeń to przede wszystkim uczeń. Dorośli nigdy nie rozumieją, że młodzi muszą się wyszumieć, odreagować godziny spędzone w szkole. Czas na monotonne, ustabilizowane życie rodzinne nadejdzie później. Jakby ci starsi sami kiedyś nie byli młodzi!

Jednym z najzwyklejszych sposobów na niewyróżnianie się w mieście było zmienianie koszuli po powrocie ze szkoły. Niestety, ta metoda sprawdzała się tylko w cieplejszym okresie roku. W chłodniejszej porze nikt nie przejawiał chęci do codziennego przyszywania i odpruwania tarczy z kurtki zimowej. Mało kto miał na tyle zamożnych rodziców, że stać ich było na zakup aż dwóch ciepłych okryć dla własnej latorośli. Do tego zawsze można było mieć pecha i natknąć się w mieście na nauczyciela. Jeżeli był z tych bardziej rygorystycznych i zauważył brak tarczy na ramieniu, na drugi dzień pechowiec miał już kłopoty w szkole. Dobrze, jeżeli kończyło się tylko na negatywnej uwadze w dzienniku.

Najlepszym wynalazkiem uczniowskim były „szpileczki”. Zwykłe szpilki krawieckie, wkłute w rogi tarczy i zagięte, po wpięciu w materiał koszuli lub kurtki trzymały ją tak samo dobrze, jak nitka. „Logo” szkoły, uchwycone palcami i pociągnięte przez nauczyciela przy sprawdzaniu, nie zdradzało tej niedozwolonej zamiany. Chyba że któremuś z profesorów zechciało się jeszcze dokładniej sprawdzić... był to jednak rzadki przypadek. Tłum młodzieży żądnej wiedzy, który rano pojawiał się i napierał aby zdążyć przed dzwonkiem, nie pozwalał na aż tak dokładne oglądanie wszystkich tarcz. Każdy młodzieniec, korzystający z tego wynalazku, paradował w szkole z logo na swoim lewym ramieniu, jak przystało na porządnego i skromnego ucznia. Po wyjściu poza teren szkoły wystarczyły trzy błyskawiczne ruchy i tarcza znajdowała właściwe, według nas, miejsce ukrycia w kieszeni.

Najbardziej rygorystycznym w egzekwowaniu obowiązku noszenia tarczy oraz czapki szkolnej był, jakżeby inaczej, profesor Dzik. Nie przepuścił nikomu, tak w drzwiach do budynku szkolnego, jak i w mieście. Nie uznawał zapewnień o zapomnieniu i tym podobnych, na chybcika wymyślanych tłumaczeniach. „Podstawowym obowiązkiem ucznia przed wyjściem z domu jest sprawdzenie, czy ma tarczę. Może zapomnieć o ubraniu butów i wyjść w papciach, ale tarcza musi być”.

Pewnego pięknego dnia szedłem spokojnie aleją w mieście, wolny i swobodny jak ptak wypuszczony z klatki, nie wadziłem nikomu. Rozkoszowałem się sobotnim popołudniem, byłem już po zajęciach szkolnych, a weekend zapowiadał się atrakcyjnie. Nagle z drugiej strony szerokiej, podwójnej jezdni, dobiegł mnie charakterystyczny, głęboki i nosowy głos:

– ...łkowskiii!

A niech to! Niechybnie Dzik mnie przyuważył! Ale gdzie on się schował? Rozglądnąłem się szybko... jest! Nie zauważyłem go wcześniej, gdyż stał przysłonięty grubym pniem drzewa. Niestety, on mnie dojrzał.

– Przyjdź no, kochasiu! – Przy odległości ponad dwudziestu metrów musiał dobrze wytężać gardło. Czy jemu nie szkoda strun głosowych? W jego wieku trzeba je oszczędzać. Nie mógł spokojnie iść swoim chodnikiem? Przecież nie zagrodziłem mu drogi, więc czemu zaczepia mnie, spokojnego przechodnia? I to w wolną już sobotę?! O co mu chodzi? O kurde, jasne! Zauważył, że nie mam tarczy na ramieniu...

– Dzień dobry, panie profesorze! Już idę! – odkrzyknąłem, starając się, aby w głosie wyraźnie zabrzmiała nuta radości z tak niespodziewanego a miłego dla mnie spotkania. Odwróciłem się na pięcie, kierując się w stronę przejścia dla pieszych. Kiedy przechodziłem za rosnącym obok rozłożystym krzewem, na sekundę przystanąłem. Tyle czasu wystarczyło, abym wyjął tarczę z kieszeni i trzema szybkimi, wyćwiczonymi ruchami „przyszyć” ją szpilkami do lewego rękawa. Już całkiem śmiało przeszedłem na drugą stronę alei i idąc żwawym krokiem zatrzymałem się przed Dzikiem.

– Dzień dobry, panie profesorze. Cieszę się, że pana też widzę na spacerze. Piękne popołudnie, prawda? Szkoda siedzieć w domu.

– Ty mnie nie zagaduj. Gdzie masz tarczę? – zagulgotał.

– Jak to, gdzie?! – Moje oburzenie nie miało granic. Tak obrazić niesłusznym posądzeniem porządnego ucznia renomowanej szkoły! Czy byłby ktoś na moim miejscu, który nie poczułby się śmiertelnie urażony? – Na lewym rękawie, przyszyta jak należy. Może pan profesor sam sprawdzić.

Mocno zaryzykowałem z tym sprawdzeniem. Gdyby chciał dokładnie obejrzeć, mógłby zauważyć, na co jest „przyszyta”. Ale już nie mogłem cofnąć słów, nieopatrznie wypowiedzianych. Mogłem liczyć tylko na jego zaskoczenie.

Dzik zdumiał się, kiedy zobaczył tarczę, dumnie prezentującą się na moim ramieniu. Pociągnął nosem, wyjął chustkę i wytarł go. Ze zdziwieniem w głosie odezwał się, już bez natarczywości:

– Rzeczywiście. Masz tarczę. Widocznie zdawało mi się, że jej nie miałeś.

– Nie ma sprawy, panie profesorze. Każdy może się pomylić – uśmiechnąłem się.

– No tak, no tak...

– Nie musi pan przepraszać – delikatnie przypomniałem Dzikowi o zasadach dobrego wychowania. – To jednak było daleko.

– No tak, przepraszam. Do widzenia.

– Do widzenia, panie profesorze. Miłego spaceru.

Już szybkim krokiem zawróciłem do przejścia przez aleję. Dosłyszałem jeszcze, jak Dzik mruczy do siebie pod nosem – Coś chyba z moim wzrokiem nie tak. Przysiągłbym, że nie miał tarczy...

Korciło mnie, aby odkrzyknąć, że przydałaby się panu profesorowi wymiana szkieł w okularach na nowe. Wolałem jednak już nie kusić losu. Dzik nie sprawdził „przyszycia”, co czasem robił, a ja sam przecież z rozpędu mu to zaproponowałem.

Za najbliższym zakrętem tarcza od razu powędrowała na właściwe jej miejsce, to znaczy do kieszeni.

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Zdzislaw · dnia 04.09.2024 08:58 · Czytań: 220 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 0
Komentarze

Ten tekst nie został jeszcze skomentowany. Jeśli chcesz dodać komentarz, musisz być zalogowany.

Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
ajw
04/12/2024 13:50
Świat oszalał. Tyle w temacie. Pozdrawiam serdecznie :) »
ajw
04/12/2024 13:48
Byś się zdziwił. Jest wielu ludzi, którzy kochają wyłącznie… »
gitesik
04/12/2024 11:45
Bardzo intymna zwrotka. »
ajw
04/12/2024 11:40
Bardzo ładna pełna delikatności miniatura. Lubię Twoją… »
gitesik
04/12/2024 11:39
Rzeczywiście to słowo "grzyby" użyłem cztery razy… »
Wiktor Mazurkiewicz
04/12/2024 10:57
Dziękuję Iwonko, a któż by śmiał nie kochać przyrody,… »
domofon
04/12/2024 10:52
ajw, nie namawiam, nie zniechęcam. ;) »
valeria
03/12/2024 17:36
Ja to się targuję przez cały rok, nie kupuję normalne:) »
pociengiel
03/12/2024 16:10
widziałem ten filmik potykając się o kartony, zagarniam… »
Kristof
03/12/2024 10:17
Dzięki za poświęcony czas, ale całości niestety nie mogę tu… »
ajw
02/12/2024 11:17
Nie smakowałam tych pocałunków i nie zamierzam, ale wiersz… »
ajw
02/12/2024 11:14
Zastanawiam się dlaczego w Twoim portalowym zbiorze tylko… »
ajw
02/12/2024 11:13
Kupuję cały klimat wiersza, bo kocham naturę. Podobają mi… »
domofon
30/11/2024 23:29
Bo tak smakuje pierwsza dawka hery. Nie do powtórzenia.… »
nicekk
30/11/2024 22:24
Fajnie się czyta, ale czemu pocałunek boga? »
ShoutBox
  • Berele
  • 16/11/2024 11:56
  • Siema. Znalazłem strasznie fajną poetkę: [link] Co o niej sądzicie?
  • ajw
  • 01/11/2024 19:19
  • Miło Ciebie znów widzieć :)
  • Kushi
  • 31/10/2024 20:28
  • Lata mijają, a do tego miejsca ciągnie, aby wrócić chociaż na chwilę... może i wena wróci... dobrego wieczorku wszystkim zaczytanym :):)
  • Szymon K
  • 31/10/2024 06:56
  • Dziękuję, za zakwalifikowanie, moich szant ma komkurs. Może ktoś jeszcze się skusi, i coś napiszę.
  • Szymon K
  • 30/10/2024 12:35
  • Napisałem, szanty na konkurs, ale chciałem, jeszcze coś dodać. Można tak?
  • coca_monka
  • 18/10/2024 22:53
  • hej ;) już pędzę :) taka zabiegana jestem, że zapominam się promować ;)
  • Wiktor Orzel
  • 17/10/2024 08:39
  • Podeślij nam newsa o książce, wrzucimy na główną:)
  • coca_monka
  • 14/10/2024 19:33
  • "Czterolistne konie" wyszły na początku września, może nawet gdzieś się wam rzuciły pod oczy ;)
  • coca_monka
  • 14/10/2024 19:32
  • Bonjour a tout le monde :) Dawno mnie tu nie było! Pośpieszam z radosną informacją, że można mnie zakupić papierowo :)
  • mike17
  • 10/10/2024 18:52
  • Widzę, że portalowe życie wre. To piękne uczucie. Każdy komentarz jest bezcenny. Piszmy je, bo ktoś na nie czeka :)
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty