Jestem sceptycznie nastawiony do każdego tekstu, w którym autor uparł się nie używać kropek, przecinków lub stosuje inne udziwnienia w celu przedstawienia jakiejś historii w (założeniu) oryginalnej formie stylistycznej. Czytana przez mnie proza cechuje się prostymi zasadami: wielka litera, wyrazy oddzielone spacjami, odpowiednio dozowane znaki interpunkcyjne oraz kropka, ot tak, dla zakończenia myśli, nabrania oddechu lub po prostu – żeby czytelnik mógł sobie powiedzieć: „Ok, do końca zdania i przerwa!”
Wiktor Orzeł usunął kropki. I wiecie co? Pasuje to do rozgardiaszu, jaki ma w głowie główny bohater. To jeden ciąg myśli, wypluwanych przez jego chory umysł, z których autor wyłapał jeden tydzień, tak podobny do innych, bo bohater skacze z bezsensu dni pracy do bezsensu weekendów od lat.
I nie było kropki, żeby zrobić sobie przerwę po „tym zdaniu”. Forma nie męczy, wbrew obawom, wierzę w Was, drodzy przyszli czytelnicy; na pewno dacie radę nadążyć za myślotokiem bohatera. Tam nie ma zbędnych słów, bo wszystkie lepią się do siebie i pasują – ot, człowiek, który czuje się jak gówno, ale próbuje owinąć w pazłotko i modne wstążeczki.
Pierwsze skojarzenie – Piotr C. Kto czytał, ten wie – bezsens życia, otaczanie się luksusem dla pozerki, alkohol i narkotyki główną rozrywką. U Orła - mniej seksu. Dobrze czy źle, ciężko stwierdzić, co kto lubi. Dla prostego faceta jak ja: te wszystkie meble, ciuchy, gadżety, auta, mieszkania w odpowiednich dzielnicach miasta i kluby koniecznie z odpowiednią liczbą gwiazdek i polubień, do tego łatwo upolowane kobiety brzmią jak egzotyka. Gdzieś tak jest, na pewno, ale nie tuż obok, prawda? Podobno tuż tuż, i Orzeł wcale tak dużo fikcji w swojej literackiej fikcji nie zawarł.
Kolejne skojarzenie – „American Psycho”. Książka. Zapomnijmy o filmie. Nie pamiętam filmu. Tam podobnie – gonitwa za tym czymś: ubieranie się w markę osobistą, nakładanie na twarz marki osobistej, głupi karteluszek z imieniem i nazwiskiem urasta do świętej rangi. Dlatego czekałem aż bohater „wszystko będzie niedobrze” nakręci się aż do pęknięcia, a świat wokół niego rzygnie obficie tym wszystkim co w siebie wchłaniał. No i na trupa. Co to za powieść bez seksu i śmierci?
A, przepraszam. Wiktor Orzeł napisał mikropowieść. Ale seks i śmierć i tak są. I pierdolnięcie. I zaskoczenie. I niedopowiedzenie.
Czy polecam? Tak. Jako ciekawostkę. Zarówno jeśli chodzi o formę, jak i opowieść. Wiktor Orzeł pisze poprawnie, ma dobry warsztat, zasób słownictwa, ale to takie pitolenie z lekcji języka polskiego. Najważniejsze, że można przez jakiś czas posiedzieć w głowie zagubionego, zamotanego, chorego człowieka, który przyswoił zasady gry swojego zepsutego światka. I nie widzi jaka to dziecinada. Ładna, droga dziecinada. Świat, w którym nawet tatuaże, coś przemyślanego i często dożywotniego, są tylko tymczasowym kaprysem. Świat, gdzie nawet zaparzanie kawy musi przebiegać w modny sposób.
I ja nadal czekam. Czekam i czekam na książkę – rozpierduchę. Wszystkie trzy krótkie powieści Wiktora jawią mi się jako rozgrzewka przed czymś więcej. Życzę mu dużej kasy. Wygranej w totka.
żeby pisał pisał pisał pisał pisał pisał pisał pisał
Ten tekst nie został jeszcze skomentowany. Jeśli chcesz dodać komentarz, musisz być zalogowany.
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt