Liczyłem owce (żeby jeszcze umiały grać w warcaby),

potem miałem sen, w którym oszalały, słabnący szwagier

nie potrafił przerwać eutanazji na własne żądanie

Dostrzegam w tym wykapane podobieństwo,

jak między krokodylem, protoplastą firmy Lacoste.

i koniem z dzieciństwa, poniósł mnie na oklep,

zwalił z grzbietu i jestem nieprzytomny.

Rano, bez pukania się w czoło wszedłem przez okno życia grafomanów

do Krakowa, gdzie współtworzy ze sobą trzydzieści tysięcy poetów.

Klikają z Eliotem, sączą wytłoki z niepitej przeze mnie nazwy,

nie znam procentów. Bezorgazmowa i fakultetowa Julia

nie zaspokaja się z listonoszem zdradza z wszechświatem.

A mnie oczekują tylko sklepowe pierogi z mięsem. Polecam. I dopisek:

(Pierdolniętym nie odpowiadam)