W domu rodziców - Kazjuno
Proza » Przygodowe » W domu rodziców
A A A
Od autora: Pada w poniższym rozdziale nazwisko pierwszej miłości Alka Koryckiego: Ulki Moczydło. Wyjaśniam Czytelnikom, którzy dawno czytali poprzednie rozdziały, albo ich nie czytali, że Ula była uważana w Wałbrzychu za najpiękniejszą dziewczynę, lecz w oczach rodziców Alka oraz przez ojca Jarka Menowskiego była postrzegana jako osoba zdemoralizowana o cechach la fame fatale...

W domu rodziców

Podróż Ryśka i Alka do Wałbrzycha pośpiesznym nocnym pociągiem na bożonarodzeniowe święta przeniosła ich do innego świata. Opuszczając Gdańsk nasączony swądem pożaru Komitetu Wojewódzkiego partii i pełne śmieci oraz porozbijanych sklepów ulice miasta, poczuli się jak w oazie luksusu. Siedzieli w wygodnych fotelach przedziału pierwszej klasy, byli sami w przedziale prawie pustego pociągu. Poprawili sobie nastrój, pociągając łyczki Whisky99 z jednej, z dwóch butelek drogiego trunku, których Alek nie wyjął z torby w czasie jej opróżniania w piwnicy domu ciotki Mańka.

Konduktor potraktował dwójkę młodych mężczyzn bez biletów łaskawie.

– Przeżyliście chłopaki wojnę, to możecie tu siedzieć – powiedział po otrzymaniu stuzłotowego banknotu. – Jakby wsiadł rewizor, wypiszę wam bilety.

* * *

Wigilię w domu Koryckich, podobnie jak w minionych latach matka przygotowała wystawnie. Była tradycyjna zupa grzybowa z suszonych prawdziwków, smażony karp, także jego wersja w galarecie po żydowsku, śledzie w śmietanie z cebulką i tartymi jabłkami, potem herbata z makowcem i przez ojca zrobiona kutia. Na pozór wszystko było dopięte na ostatni guzik, aczkolwiek w czasie poprzedzającej wieczerzę modlitwy zazgrzytało po raz pierwszy. Po odmówieniu pacierza i „Wiecznego odpoczywania za dusze zmarłych” ojciec ściszył głos i jakby do siebie zamruczał:

– Boże spraw, aby Alek odstąpił od idiotycznych planów pisarskich i wydobył się z życiowego bagna, a Radek zamiast zajmowania się idiotycznym boksem, żeby dokończył medycynę.

Następnie, prawie przykładając do nosa złożone w pacierzu dłonie, pochylił głowę i wzdrygnął nim dreszcz.

Udawał, że płacze?

Bracia spojrzeli po sobie i bliski wybuchowi śmiechu Radek, puścił oko do Alka.

– Żenująca błazenada – mruknął Alek, który nie był w wesołym nastroju.

– Oj, chłopcy, chłopcy, opamiętajcie się – powiedział ojciec i zakończył modlitwę uroczystym znakiem świętego krzyża.

Jak co roku, rodzina po wigilii przemieściła się do gabinetu, gdzie śpiewano kolędy i rozpakowy­wano prezenty. Na obwieszoną bombkami choinkę oszczędny inżynier Korycki najwyraźniej pożałował pieniędzy. Była skrzywiona i z boku od strony ściany ukazywała wyszarpaną jamę. Świerk wyglądał, jakby rozwścieczony jeleń atakował go rogami, upierając się, aby drzewko przełamać na pół. Prezenty też były liche: tandetne półelastyczne skarpetki, szaliki z państwowego sklepu w kolorową nieestetyczną pstrokaciznę. Były też dla braci paczuszki obsypanych cukrem galaretek.

– Dno – szepnął Alek do Radka. – Nigdy tego szajsu nie założę – dodał, patrząc z pogardą na szalik.

Sam podarował bliskim prezenty wymyślone na chybcika: trzy koperty zawierające po amerykań­skim dolarze, co skwitował ojciec ze skwaszoną miną.

– Nie musiałeś nam przypominać o swoich przestępczych zarobkach.

* * *

Od czasów wczesnego dzieciństwa bracia Koryccy i ich matka byli dręczeni przez ojca niezno­śnym gulgotaniem wydobywającym się z radiowego odbiornika. Popołudniami i wieczorami interesujący się polityką inżynier przykładał ucho do głośnika radia, łowiąc z uwagą wieści z Radia Wolna Europa, Głosu Ameryki i Radia Londyn. Celem gulgotań i piskliwego świergotania emitowanych przez stacje zagłuszające było blokowanie nieocenzurowanych wiadomości o sytuacji w PRL-u. Od czasu przyjazdu na święta obok ojca przy radiowym głośniku pojawiał się Alek. Dzieląc się z rodziną opowieściami o strzelających długimi seriami karabinach maszynowych do tłumów protestujących. oburzył się, kiedy w peerelowskiej telewizji podano ilość zabitych w liczbie trzydziestu siedmiu ofiar.

– To niemożliwe, do protestujących strzelano w Trójmieście, Szczecinie i Elblągu. To są zaniżone dane – upierał się, rozmawiając po świętach z ojcem.

– Alek, chodź tu, posłuchaj, właśnie o tym mówią – nazajutrz przywołał syna ojciec.

Mimo skrzeczeń, pisków i gulgotu emitowanego w eter przez stacje zagłuszające docierał głos komentatora z Monachium, z Radia Wolna Europa. Wiadomość była oparta na przekazach naocznych świadków, którzy rzekomo widzieli kawalkadę wojskowych ciężarówek wywożących z Trójmiasta w nieznanym kierunku stosy trupów. Monachijski komentator nie wykluczył, że gdzieś w lasach województwa gdańskiego istnieją anonimowe mogiły tysięcy zastrzelonych. Sugerował możliwość kolejnej zbrodni podobnej do katyńskiej.

– Nowy Katyń? To możliwe? – Zastanawiał się przy ojcu Alek

– Trudno powiedzieć. – Inżynier wzruszył ramionami. – Wrogi sowieckiemu blokowi zachód może także sączyć przesadzone dane zaprzeczające propagandzie komunistycznej.

Przed Sylwestrem Alek z bratem i Ryśkiem dla poprawienia kondycji biegali w terenie. Tam ich kolega ratownik odzyskując formę, przypomniał sobie, że był biegaczem. Kiedy zaczęli się ścigać, Rysiek daleko w tyle zostawił zasapanego starszego Koryckiego, rewanżując się za porażkę w czasie wyścigu na sopockiej plaży. Dwa razy ćwiczyli z Radkiem bokserską technikę w piwnicznej salce. Pochłonięty sportem i rozrywkami Alek przypominał sobie o pisarstwie, jedynie niecierpliwie zerkając na okrągły korytarzowy stolik, gdzie kładziono przynoszoną przez listonosza korespondencję. Oczekiwał na list z oceną fragmentów swojej twórczości wysłanej z Sopotu kuzynce dziennikarce.

Raz po dancingu w uzdrowiskowym lokalu, po raz pierwszy od dawna zaliczył dziewczynę, na której urodę zwrócił uwagę w czasie poprzednich pobytów w rodzinnych stronach.

Pojękiwanie przeżywającej rozkosz dziewczyny i stęknięcia tapczanu w parterowym gabinecie, zdenerwowały doktor Korycką czytającą przed snem książkę.

– Nie słyszysz, co się dzieje na dole? – Szarpnęła zaczynającego chrapać męża. – On robi z naszego domu dom rozpusty.

– Daj Zosiu spokój, to młody mężczyzna – odburknął niecierpliwie inżynier. – Widziałem tę dziewuchę przez okno. Najważniejsze, że to nie Moczydło...

Następnego dnia godzinę przed południem, dosypiającego upojną noc Alka, obudziły energiczne kroki wchodzącego po schodach ojca.

– No, ciekawe, co sądzi Terenia o twojej literaturze? – zapytał, otwierając energicznie drzwi pokoju braci.

Alek wyrwał kopertę opatrzoną kolorowymi znaczkami ekspresowego listu.

– Najpierw sam przeczytam – powiedział, wypychając rodzica i zamykając mu przed nosem drzwi.

[...]Aleczku, jest mi przykro, słaby twój esej. Najbardziej szwankuje warsztat pisarski, musisz się jeszcze dużo nauczyć[…] napisała kuzynka już w pierwszych zdaniach listu.

Wredna suka – pomyślał zdenerwowany. – Co ona pieprzy! Co za esej? Nie odróżnia krótkich fragmentów powieści od eseju? – Rozszarpał list i strzępy zapalił w popielniczce, nieomal powodując nadpalenie świeżo wypranego obrusu.

– No i co napisała Terenia? – Do pokoju synów zaglądnął zaciekawiony ojciec, który uważał pomysł Alka na zostanie pisarzem za dowód jego rozstroju nerwowego po zawodzie uczuciowym, jakim było porzucenie go przez Ulkę Moczydło dla Jarka Menowskiego. – Pewnie ci przetłumaczy­ła, że twoje pisarstwo to utopijne mrzonki.

– Terenia, to idiotka – odpowiedział Alek.

– No tak, widać, że jako profesjonalistka przytarła ci nosa i już wiesz, co warte są twoje fanaberie.

– Wielka mi dziennikarka – pogardliwie warknął syn. – Nie odróżnia fragmentów powieści od eseju, a sama wypisuje bezwstydne pierdoły.

– Ona pisze do renomowanych tygodników. – Zdziwił się ojciec.

– Aż zrobiło mi się wstyd przed polonistą Maruszczakiem, kiedy przeczytał jej ostatni „wielki artykuł”, a właściwie wywiad w „Ekranie” – powiedział Alek z ironią. – Napisała właściwie, jak to się pieprzyła z jakimś gwiazdorem filmu szwedzkiego. Teraz się nie dziwię, że Tadeusz Łomnicki chce ją kopnąć w dupę i się rozwieźć.

Chwilę po rozmowie z ojcem Alek odbijał rakietą woleje o ścianę w piwnicznej salce bokser­skiej. Zaskoczony usłyszał charakterystyczne dudnienie zbiegającego po drewnianych schodach ojca. Trzasnęła klamka otwierających się drzwi do piwnicy.

Coś się stało?

– Alek, marsz na górę! – krzyknął ojciec przyzwyczajony jeszcze do czasów, kiedy w dzieciń­stwie wychowywał synów na wojskową modłę.

– Czego? – odburknął syn.

– Dzwoni do ciebie z Warszawy Terenia.

– Ona?

W pierwszych słowach kuzynka przeprosiła za list mogący być przykry dla Alka.

– Pomysły masz dobre, ale robisz dużo błędów interpunkcyjnych, widziałam też dwa ortograficzne. Czasem knocisz szyk zdań – Umilkła na kilka długich sekund. – Sprawności pisania jednak można się nauczyć – dodała na pocieszenie i ponownie zamilkła, jakby nabierając powietrza. – Ale widzę dla ciebie pewną szansę…

Czego chcesz? – miał ochotę warknąć, ale opanowując się, powiedział.

– Mam studiować polonistykę? – prawie jęknął.

– Ależ skąd. Zadam ci pytanie, czy interesowałaby cię praca w filmie?

– Jako kto? Chyba nie jako filmowy amant? – cynicznie zapytał Alek.

– Stul wreszcie niewyparzony pysk. – Zdenerwowała się żona słynnego aktora. – Bo zaraz się wyłączę.

– No mów, mów, to może ciekawe? Co miałbym tam robić?

– Potrzebny jest asystent scenografa do filmu realizowanego przez mojego kolegę Krzysztofa Zanussiego, to już bardzo znany młody reżyser. Przecież studiowałeś architekturę i masz uzdolnienia plastyczne. Co ty na to?

– No, nie wiem – podekscytowanym głosem Alek wyraził zainteresowanie.

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Kazjuno · dnia 17.10.2024 15:03 · Czytań: 180 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 2
Komentarze
Janusz Rosek dnia 18.10.2024 17:43
Kazjuno

Bardzo ciekawy fragment Twojej powieści, ukazujący inne oblicze Alka, ambitnego młodego człowieka, przekonanego o swojej wartości. Człowieka gotowego na walkę w obronie swoich przekonań, dążącego do realizacji wyznaczonego celu, niepozwalającego się zepchnąć z wybranej drogi, odpornego na ironiczne opinie bliskich. Gdyby to nie był Twój tekst pomyślałbym, że to "Przemiany". Ciekawy jestem, czy Alek obejmie posadę asystenta scenografa i zapomni o bardzo opłacalnym, choć nie do końca bezpiecznym zajęciu z dewizami. Będę czytał dalej.

PS
Zastanawiałem się, dlaczego zwykle to, co dla młodych jest ważne dla ich rodziców jest bzdurą, głupotą, pomysłem poronionym niemającym szans na powodzenie.
Podobno młodość marzeń nie powściąga.

Pozdrawiam
Kazjuno dnia 19.10.2024 10:49
Januszu Rosek, duże dzięki za komentarz opatrzony w Twoje osobiste refleksje dotyczące głównego bohatera.
Piszesz:
Cytat:
Zastanawiałem się, dlaczego zwykle to, co dla młodych jest ważne dla ich rodziców jest bzdurą, głupotą, pomysłem poronionym niemającym szans na powodzenie.


Też się zastanawiałem nad tym problemem. Przełomem w negatywnym postrzeganiu swojego ojca stała się rozmowa z sędziwym Niemcem, którego na polecenie szefa odwoziłem do odległej wioski w Dolnej Saksonii.
Staruszek, którego przez wzgląd na jego wiek, zakwalifikowałem jako byłego żołnierza SS, mną się zaciekawił. Na początku myślał, że jestem Niemcem. (Tak poprawnie się wysławiałem w języku zachodnich sąsiadów).
Kiedy opowiedziałem mu o swoich konfliktach z ojcem, kategorycznie uznał mnie za idiotę, twierdząc, że racja tkwiła po stronie mojego rodzica.
Były esesman i mój kończący wówczas życie ojciec należeli do pokolenia wychowanego przed wojną, a etos zawodu inżyniera w czasach ich młodości był bardzo wysoki. Pozycja społeczna przedwojennych technokratów wsparta wysokimi zarobkami wynosiła inżynierów do kręgów elit.

Znacznie podupadł prestiż inżynierów w czasach komuny. Pamiętam, kiedy mój rozżalony ojciec skarżył się kuzynowi, jak podłą rolę musiał wykonywać na stanowisku dyrektora koksowni.
- Najchętniej partyjna wierchuszka wręczyła by mi bat, żebym okładał robotników gdzie popadnie, poganiając ich, aby wykonywali zawyżone normy produkcyjne, aby tylko wykonać niemożliwy do wykonania plan.

Dlatego szybko zrozumiałem, że rola poganiacza i oprawcy mizernie opłacanych robotników, wraz z koniecznością przejścia po studiach na stronę gnębicieli, daje wątpliwą możliwości na zawodową satysfakcję.

Jednak ojciec wywierając na mnie presję, abym jak on został inżynierem, był przesączony wiarą, jaka towarzyszyła mu w czasach jego młodości. Opowiadał jak wysokich zarobków i poczucia dumy ze swego zawodu doświadczył krótko przed wybuchem wojny.
Jakby wyparł z głowy, że komunistyczna rzeczywistość wtłoczyła go w konieczność stanięcia po stronie znienawidzonej przez większość społeczeństwa.

Tak Januszu usprawiedliwiłem ojca, który w ostatnim okresie swojego życia przyznał, że błędem z jego strony była presja, aby wtłaczać mnie do szuflady z etykietką "mgr inż.".

Pozdrawiam
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Janusz Rosek
02/11/2024 09:18
Kazjuno Dzień dobry. Dziękuję bardzo za Twój komentarz i… »
Kazjuno
01/11/2024 20:44
Janusz Rosek Lubię prozę z akcją, a w "Przemianach… »
ajw
01/11/2024 19:17
Cieszę się, ze przypadło Ci do gustu. Dziękuję Kushi :) »
Janusz Rosek
01/11/2024 18:00
Darcon Dzień dobry. Bardzo dziękuję za Twój komentarz i… »
Darcon
01/11/2024 15:29
Hej, Januszu. To tekst na górną półkę, tylko mógłbyś… »
Kushi
31/10/2024 20:30
Aż chciałoby się namalować obraz czytając ten wiersz...… »
valeria
30/10/2024 22:23
Nie przypuszczałam nawet, że dam :)no jasny jest:) »
Jacek Londyn
30/10/2024 13:22
Jest listowie, igliwie, wgryzające się złote morze, dyniowo… »
euterpe
28/10/2024 10:54
Dziękuję za opinię, pamiętam jak kiedyś pisałam opowiadanie… »
Kazjuno
28/10/2024 09:33
Tytułowe pytanie, Co by było gdyby? - jak się domyślam -… »
euterpe
28/10/2024 09:02
Dziękuję za opinię. szczerze powiedziawszy nie sądziłam, że… »
gitesik
28/10/2024 04:46
Recenzja tekstu „Co by było gdyby?” Tekst autorstwa… »
euterpe
27/10/2024 19:49
Dziękuję za opinię ????nie jest to zbyt dopracowane, ale nie… »
Kazjuno
27/10/2024 18:49
Janusz Rosek Cieszy mnie, że ciekawi Cię moja powieść. W… »
Janusz Rosek
27/10/2024 14:19
Kazjuno Bardzo ciekawy fragment. Wieczny dylemat - mówić… »
ShoutBox
  • ajw
  • 01/11/2024 19:19
  • Miło Ciebie znów widzieć :)
  • Kushi
  • 31/10/2024 20:28
  • Lata mijają, a do tego miejsca ciągnie, aby wrócić chociaż na chwilę... może i wena wróci... dobrego wieczorku wszystkim zaczytanym :):)
  • Szymon K
  • 31/10/2024 06:56
  • Dziękuję, za zakwalifikowanie, moich szant ma komkurs. Może ktoś jeszcze się skusi, i coś napiszę.
  • Szymon K
  • 30/10/2024 12:35
  • Napisałem, szanty na konkurs, ale chciałem, jeszcze coś dodać. Można tak?
  • coca_monka
  • 18/10/2024 22:53
  • hej ;) już pędzę :) taka zabiegana jestem, że zapominam się promować ;)
  • Wiktor Orzel
  • 17/10/2024 08:39
  • Podeślij nam newsa o książce, wrzucimy na główną:)
  • coca_monka
  • 14/10/2024 19:33
  • "Czterolistne konie" wyszły na początku września, może nawet gdzieś się wam rzuciły pod oczy ;)
  • coca_monka
  • 14/10/2024 19:32
  • Bonjour a tout le monde :) Dawno mnie tu nie było! Pośpieszam z radosną informacją, że można mnie zakupić papierowo :)
  • mike17
  • 10/10/2024 18:52
  • Widzę, że portalowe życie wre. To piękne uczucie. Każdy komentarz jest bezcenny. Piszmy je, bo ktoś na nie czeka :)
  • Kazjuno
  • 08/10/2024 09:28
  • Dzięki Zbysiu, też Ciebie pozdrawiamy. Animujmy ruch oddolny, żeby przywrócić PP do życia.
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty