Ciszej, dalej; awanse i degradacje - OWSIANKO
Proza » Obyczajowe » Ciszej, dalej; awanse i degradacje
A A A

A. należał i był z tego powodu wniebowzięty. Często chwalił się opowiadając, jak go uwielbiano. B. potępił ją już w momencie, gdy się do niej przekonał. Gdy na własnej skórze doświadczył jątrzącego działania jej balsamów. Przy lada okazji dawał więc do zrozumienia, co myśli o jej wyznawcach. 

„Po wszystkim”, wyszło mu to bokiem. Jakiegoś grudniowego teleranka stracił pracę polegającą na znajomości rzeczy i w siną dal odleciały perspektywy ewentualnego awansu. Zwolniono go z kierowniczego stanowiska i, by nie mówiło się, że są to represje i odwety, wyrzucano go „na raty”: stopniując szykany. Na początek został zdegradowany do roli szarego pionka. Był czymś na kształt uzupełnienia zajmowanego biurka. Nie trzeba napomykać, że na jego miejsce, wskoczył A. To się rozumiało bez specjalnego szturchania w potylicę. Wystarczyło znać rozbieżności w ich charakterach, by wiedzieć, kto jest kim. B. uchodził za skrytego. 

Nie lubił się wyróżniać. Podlizywać komukolwiek i w ten sposób wygryźć sobie dostęp do profitów. Ciężko znosił krzykliwe towarzystwo. W gronie większym od dwóch ludzi, czuł się nieswojo. A kiedy było tych osób trzy i zanosiło się na popijawę łącznie z balangą, wpadał w panikę, w jakieś przestrachy, psychiczne rozchełstania i uniki. Wtedy spylał pod lada pretekstem. Wymawiał się chorobą w rodzinie, nagłym pogrzebem, odwiedzinami nieżyjącej ciotki, powoływał się na swoje doły i łupania w krzyżu. 

Z chęcią i nieskrywanym entuzjazmem, pod wymyślonym pretekstem, znikał z obszarów bełkotliwej paplaniny i pogrążał się w lekturach szpargałów gromadzonych przez lata. Wędrował po albumach z minionymi wrażeniami, a przypominając sobie niektóre sytuacje, odczuwał coś w rodzaju prostracji, niesprecyzowanej tęsknoty, poniekąd fizycznego bólu. Bo każdy z nich odsłaniał przed nim stratę, nieodwracalność, brak, pustkę i śmierć. Byle data fotografii potwierdzała mu nonsens dalszego życia i uniemożliwiała jego kontynuację. Lecz w przeglądaniu zdjęć i papierów wprawiających go w zniechęcenie, znajdował i takie, które niosły radość, pobudzały do dalszego trwania, zagrzewały do walki, obracały wniwecz wszelkie dotkliwości i pesymizmy. 

Przypominał wtedy sobie dalekie podróże, okresy zwiedzania egzotycznych miejsc, poznawania obcych ludzi przestrzegających nieznanych obyczajów, a podczas wspominania tamtych chwil, krzepiła go myśl powrotu do domu. Do swojej samotni wypełnionej ciszą, zadumą, kontemplacją, stąpaniem na paluszkach, gdzie zwykły szelest był niczym armatni wystrzał. I jak po podróży brał odświeżającą kąpiel, zapodziewał się się w sobie błądząc wśród refleksji na temat zmarnowanych lat, lat strawionych na usiłowaniach, na bezczynności poświęconej nieróbstwu i rozważaniom o dupie Maryni. 

Zbyt późno dostrzegł, że od początku należało się bić o swoje szczęście, że chwile, gdy się go ma, są ulotne, podporządkowane kaprysom i że trzeba je chwytać, dopóki są.

*

A. natomiast nie stronił od kieliszka i najchętniej przebywał w rozszczebiotanym otoczeniu dziwek. Wtedy błyszczał i rozsiewał swój „czarowny czar”. W takich momentach, gdy już był solidnie ubzdryngolony, wierzył, że jest cudowny, nieodwołalnie mądry, że co powie, jest godne zapamiętania. Po paru głębszych, w zaufaniu, płaczliwym i podstępnym szeptem, zwierzał się obojętnie komu, że przyznane mu, splendorowe stanowisko, jest nagrodą za poniewierkę i paskudne lata trzymania go na uboczu, z dala od przejścia na bardziej płatny szczebel.

 Według niego, na tym polega sprawiedliwość dziejowa alias społeczna. Tu popadał w takie roztkliwienie i zanurzał się w tak nieopisanej rozpaczy, że ten, co go nie znał, dawał się nabierać i skłonny był lecieć mu na pomoc. Przy czym, sam pijany w cztery litery, nie dostrzegał, że pod dymną zasłoną farbowanej rozpaczy, kryje się przymrużone, figlarne oko przechery.*

W niedługi czas później popadł w niełaskę. Oficjalnie wiadomo nie było, czym się naraził, ale któregoś dnia szef przestał zapraszać go do gabinetu na kielicha. Krążyły pogłoski, że między nim, a szefową rozegrał się burzliwa potyczka na dwuznaczne uśmiechy, że zostali przyłapani na wstępnych grach o erotycznym wydźwięku, lecz ile w tym było prawdy, jeden Bóg ma pojęcie. Skończyły się też pijackie biesiady, wkrótce więc, ku wzajemnej uldze, skierowano go do zadań, których nikt nie chciał wykonywać: do administrowania domem pomocy w Zapluciu. 

Przywlókł się do niego razem z nadejściem grudniowej dżumy, kiedy o "Solidarności” zakazano mówić, gdy po zdjętej tablicy ogłoszeniowej gazetki, zostały wyblakłe zacieki , a po ledwie co przebudzonej aktywności, zniknął ostatni ślad; przestraszeni ludzie snuli się po otępiałych korytarzach, popatrywali na siebie z ukosa, bali się własnych cieni. 

On jednak był zadowolony, promienny. Oto wreszcie zarysowała się przed nim niepowtarzalna szansa, nadszedł jedyny w swym rodzaju moment na udowodnienie wszystkim niedowiarkom, że można polegać na nim jak na Zawiszy, że wypełni wszelkie postawione przed nim zadania. 

Od pierwszego momentu nie próżnował i już w niedzielę rezydenci poznali, co to „rygor”, „trzymanie pyska na kłódkę” i jakie znaczenie ma dla nich „zapadająca klamka”.

 A zadania nie należały do łatwych. Przeciwnie, polegały na przywracaniu poprzednich płycizn, na tłamszeniu ledwo co wyrwanej ze snu, samodzielności.

A, nowa miotła w starych dekoracjach, z czasów, które odeszły na niby, kroczył po nieznanym terenie z miną kolonisty. Kiedy przybrany w biel fartucha, zaglądał do sal z pensjonariuszami zrolowanymi w kołdry, większość z nich brała go za Inspektora. Za osobistość przysyłaną tu, by od ręki rozwiązywać ich przykrości. Postać przystosowaną do wysłuchiwania skarg, wdrożoną do dawania po łapach, nacierania uszu lub jechania po premii. 

Gdy pojawiał się w tak przygotowanych salach, chwytano go za chałat, potrząsano nim jak zbolałą gruszą i kiedy jeden kończył truć, drugi, spod kołderki, nie czekając na doskomlenie pomstowań do meritum, przejmował stery, podchwytywał wątek i rwał meszek z głowy grzmocąc się wiotką piąstką po zapadłej piersi, po wystających żebrach, dając liczne ilustracje urojonych krzywd. Zaś A skrzętnie zapisywał w notesie uwagi dotyczące zapchanej umywalki, lamenty o personelu, który nie był zorientowany w ich zmartwieniach, ze wzgardą odwracał się od ubolewania i ociągał się ze współczuciem.

*

Z czerwonym notesem na tle białego fartucha prezentował się doskonale. Pod zmasowanym ogniem pretensji, uśmiech na jego twarzy przechodził remont, malutką modernizację; przekształcał się w coś w rodzaju spłoszonego grymasu. Lecz był to grymas nie tyle spłoszony, co przeciwnie: odzwierciedlający rozdrażnienie właściciela, ilustrujący jego zasłanianie się nawałem papierkowych obowiązków: uśmiech ów wieńczył furiackim ściskaniem wyciągniętych dłoni, ukradkowym liczeniem palców, wyczekującym spoglądaniem na drzwi, które, psiakrew, nie kwapiły się przyjść mu na ratunek, stłumionymi przekleństwami pod nosem, raptownym wypadaniem na korytarz, umykaniem od natłoku gęstniejących pretensji, ocieraniem czoła i wilgotnych rąk.

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
OWSIANKO · dnia 27.10.2024 08:42 · Czytań: 52 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 0
Komentarze

Ten tekst nie został jeszcze skomentowany. Jeśli chcesz dodać komentarz, musisz być zalogowany.

Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Janusz Rosek
02/11/2024 09:18
Kazjuno Dzień dobry. Dziękuję bardzo za Twój komentarz i… »
Kazjuno
01/11/2024 20:44
Janusz Rosek Lubię prozę z akcją, a w "Przemianach… »
ajw
01/11/2024 19:17
Cieszę się, ze przypadło Ci do gustu. Dziękuję Kushi :) »
Janusz Rosek
01/11/2024 18:00
Darcon Dzień dobry. Bardzo dziękuję za Twój komentarz i… »
Darcon
01/11/2024 15:29
Hej, Januszu. To tekst na górną półkę, tylko mógłbyś… »
Kushi
31/10/2024 20:30
Aż chciałoby się namalować obraz czytając ten wiersz...… »
valeria
30/10/2024 22:23
Nie przypuszczałam nawet, że dam :)no jasny jest:) »
Jacek Londyn
30/10/2024 13:22
Jest listowie, igliwie, wgryzające się złote morze, dyniowo… »
euterpe
28/10/2024 10:54
Dziękuję za opinię, pamiętam jak kiedyś pisałam opowiadanie… »
Kazjuno
28/10/2024 09:33
Tytułowe pytanie, Co by było gdyby? - jak się domyślam -… »
euterpe
28/10/2024 09:02
Dziękuję za opinię. szczerze powiedziawszy nie sądziłam, że… »
gitesik
28/10/2024 04:46
Recenzja tekstu „Co by było gdyby?” Tekst autorstwa… »
euterpe
27/10/2024 19:49
Dziękuję za opinię ????nie jest to zbyt dopracowane, ale nie… »
Kazjuno
27/10/2024 18:49
Janusz Rosek Cieszy mnie, że ciekawi Cię moja powieść. W… »
Janusz Rosek
27/10/2024 14:19
Kazjuno Bardzo ciekawy fragment. Wieczny dylemat - mówić… »
ShoutBox
  • ajw
  • 01/11/2024 19:19
  • Miło Ciebie znów widzieć :)
  • Kushi
  • 31/10/2024 20:28
  • Lata mijają, a do tego miejsca ciągnie, aby wrócić chociaż na chwilę... może i wena wróci... dobrego wieczorku wszystkim zaczytanym :):)
  • Szymon K
  • 31/10/2024 06:56
  • Dziękuję, za zakwalifikowanie, moich szant ma komkurs. Może ktoś jeszcze się skusi, i coś napiszę.
  • Szymon K
  • 30/10/2024 12:35
  • Napisałem, szanty na konkurs, ale chciałem, jeszcze coś dodać. Można tak?
  • coca_monka
  • 18/10/2024 22:53
  • hej ;) już pędzę :) taka zabiegana jestem, że zapominam się promować ;)
  • Wiktor Orzel
  • 17/10/2024 08:39
  • Podeślij nam newsa o książce, wrzucimy na główną:)
  • coca_monka
  • 14/10/2024 19:33
  • "Czterolistne konie" wyszły na początku września, może nawet gdzieś się wam rzuciły pod oczy ;)
  • coca_monka
  • 14/10/2024 19:32
  • Bonjour a tout le monde :) Dawno mnie tu nie było! Pośpieszam z radosną informacją, że można mnie zakupić papierowo :)
  • mike17
  • 10/10/2024 18:52
  • Widzę, że portalowe życie wre. To piękne uczucie. Każdy komentarz jest bezcenny. Piszmy je, bo ktoś na nie czeka :)
  • Kazjuno
  • 08/10/2024 09:28
  • Dzięki Zbysiu, też Ciebie pozdrawiamy. Animujmy ruch oddolny, żeby przywrócić PP do życia.
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty