Kurz zdmuchnęło ze zużytej szmacianki
Przeciągnęło po chłodnej ziemi
I rzuciło w kąt
Życie kochane jedyne
Nie powiedziało HOP
I spadł zamiast skoczyć
Pluszowy stary już miś
Rudy kiedyś
A teraz włos po włosie zmierzający w stronę siwości
Smutne brązem błyszczące klejnoty
Z naciągniętymi już nitek żyłkami
Opuszcone bezradnie uszka
Porzucony pomiędzy piętrami gdzieś
Jest był i będzie
Poszliśmy na spacer
Ja i życie kochane jedyne
Na smyczy karnie krok w krok
Ku przygodzie ze szczenięcym zapałem
Energicznie w radości machając ogonem
A później tylko to drzewo
I słowa klątwy
Zostań wrócę później...
Gdy po złej księżyca staniesz stronie
Próżno czekać na światło
Zdając się na los co jak kometa
Mknie na oślep przez wszechświat
Nie nim się stajesz
Lecz warkocza niedopałkiem
Wspomnieniem zapominanym
Kiedyś to było
Gdy życie jak byka za rogi
Z krzepą młodzieńczą werwą
I w przód wciąż bez obaw
Że jutro
Że coś tam
Że los jaki los?
Jebać go...
I tak właśnie z młodości
W starość poszedłem z tobą
Życie moje kochane jedyne...