Przemiany 14 - Janusz Rosek
Proza » Długie Opowiadania » Przemiany 14
A A A
Klasyfikacja wiekowa: +18

Przemiany 14

 

13 grudnia 1988 roku był wtorek. Nic nie wskazywało na to, aby miało się wydarzyć coś nietypowego. Andrzej postanowił wyjść z kompanii szkolnej, aby spotkać się z Aliną. Nie miał przepustki, ale doskonale znał rozkład wart i miejsca niechronione. Cichcem przez okno budynku kompanii wyszedł na teren Urzędu Spraw Wewnętrznych w Krakowie i za budynkiem Wydziału Ruchu Drogowego przeskoczył przez ogrodzenie, udając się w kierunku Dąbia. Szybciutko przebiegł przez korty tenisowe i po kilku minutach stał na przystanku tramwajowym w kierunku Nowej Huty. Tramwajem linii nr 1 dojechał w pobliże domu swojej wybranki. Potem tylko kilkaset metrów piechotą i był na miejscu. Spotkali się. Alina zaprosiła Andrzeja do swojego domu. Wchodząc do środka, Andrzej usłyszał rozmowę kilku osób. Zdziwił się, bo miał nadzieję na spotkanie z wybranką serca sam na sam. W pokoju siedziało trzech mężczyzn, spierających się o przyszłość naszego kraju. Dwaj przeciw jednemu. Andrzej nie znał ich. Ubrany w cywilne ciuchy nie przedstawiał żadnej opcji politycznej. Był neutralny. Z zaciekawieniem przysłuchiwał się dyskusji. Jego pojawienie się nie zrobiło większego wrażenia na dyskutujących. Chyba nawet nie zauważyli obcego. Alina zaprosiła Andrzeja do swojego pokoju.

Po chwili jednak do pokoju zajrzał jeden z mężczyzn i zapytał:

— A ty kolego, co o tym sądzisz?

Andrzej zawahał się. Z jednej strony chciałby zmiany systemu, uniezależnienia się od Związku Radzieckiego i pełnej niepodległości, z drugiej jednak nie bardzo to sobie wyobrażał. Od dziecka był wychowywany na dobrego patriotę, przyjaciela socjalizmu i ZSRR. Był członkiem ZSMP i PZPR. Upatrywał swojego dobrobytu w strukturach MSW i zawodowej pracy w Milicji Obywatelskiej.

Nie odpowiedział na zadane mu pytanie, tylko wzruszył ramionami.

— Nie masz swojego zdania ? — zapytał jeden z dyskutujących mężczyzn.

— Za młody i za głupi — powiedział drugi

Andrzejowi zrobiło się przykro. Nie mógł im wtedy powiedzieć, kim jest i jakie są jego przekonania.

Ubrał się i wyszedł. Zjechał windą na parter i udał się w kierunku przystanku tramwajowego. Na chodniku odwrócił się i pomachał dziewczynie stojącej w oknie na dziewiątym piętrze.

— Co chuju, latawce puszczasz? — usłyszał Andrzej, przechodząc obok jednego z bloków. Nie widział nikogo, ale głos dochodził zza rozłożystego krzaka bzu.

— Coś się nie podoba? — odpowiedział Andrzej, pewny swojej sprawności i technik operacyjnych.

Nagle zza krzaka wyskoczyło kilku osiłków. Dopadli do Andrzeja i powalili go na ziemię. Pięściami i kopniakami perswadowali mu, że nie jest tutaj mile widziany. Kiedy przestał się bronić, odstąpili. Andrzej z wybitym zębem, poobijaną twarzą i sińcami na całym ciele powoli pozbierał się i wrócił do mieszkania Aliny, aby się ogarnąć, umyć. Nie chciał w takim stanie wracać na kompanię OSMO. Chwiejące się wszystkie zęby bolały jak cholera. Kopali go po głowie.

Alina z przerażeniem patrzyła na Andrzeja.

— Mówiłaś, że w Milicji jest niebezpiecznie?

— To zobacz, co zrobili mi cywile, twoi koledzy — powiedział Andrzej i zamknął za sobą drzwi.

Alina stała, jak zamrożona, nic nie powiedziała. Andrzej powycierał krew, zabrał na drogę jeszcze kilka chusteczek i poszedł ponownie na ten sam przystanek tramwajowy. Tym razem już nikt go nie zaatakował. Dojechał szczęśliwie na ulicę Mogilską i już bez żenady wszedł na teren ośrodka szkoleniowego przez bramę główną obok wartownika z jego kompanii. Chłopak uśmiechnął się, widząc poobijanego Andrzeja.

— Dostałeś wpierdol, co? — zagadnął wartownik.

Andrzej nawet nie odpowiedział. Chciał po cichu wrócić do swojego pokoju i położyć się spać. Miał nadzieję, że jakoś wyliże się z tych obrażeń i nikt nie będzie wiedział. Niestety się nie udało.

Zaraz po wejściu na kompanię Andrzej natknął się na zastępcę dowódcy kompanii.

— Jest kurwa lowelas! — krzyknął — porucznik Nawrot.

— Myślisz kurwa, że jak masz wujka pułkownika, to ci wszystko wolno?

— Tak, obywatelu poruczniku, wolno mi znacznie więcej niż wam — odpowiedział Andrzej i nie czekając na kolejne słowa porucznika, poszedł do swojego pokoju położyć się spać. Tamtego chyba zamurowało, bo nic nie odpowiedział. Pomyślał być może, że Andrzej ma takie plecy, iż nikt go nie ruszy, albo że zbyt mocno oberwał i jest niespełna rozumu. Postanowił odpuścić.

Zasnąć nie było łatwo, bo wszystkie kości bolały Andrzeja. Każdy ruch wywoływał ogromny ból.

W pokoju było pusto. W pierwszej chwili Andrzej nie zwrócił na to uwagi, ale to nie było normalne.

Rano, kiedy Andrzej z trudem podnosił się ze swojego łóżka, do pokoju zaczęli wchodzić po nocnej akcji jego koledzy. Okazało się, że byli tamtej nocy kompanią alarmową i zarządzono dla nich pilny wyjazd do Nowej Huty, w okolice kościoła Arka Pana. Zwykle trzynastego po mszy świętej dochodziło do zamieszek. Tym razem jednak to był wyjątkowy trzynasty — trzynasty grudnia — rocznica ogłoszenia stanu wojennego. Dodatkowa mobilizacja i podwojenie sił. Andrzeja z nimi nie było.

Nic więc dziwnego, że zastępca dowódcy kompanii tak się irytował.

Andrzej nie skojarzył tej daty, udając się na samowolkę. Opuścił kolegów w potrzebie. Czuł się z tym źle.

Dodatkowo w jego głowie zakiełkowała myśl, że ta jego rejterada nie miała sensu.

Nie dość, że oberwał po głowie od kolegów Aliny, to jeszcze poczuł chłód od niej samej, kiedy poobijany wrócił do jej mieszkania, szukając pomocy. Nie przytuliła go, nie obejrzała jego obrażeń, nie wyraziła swojego współczucia, nic. Stała i patrzyła. Nawet nie zapytała — kto ci to zrobił?. Dała mu tylko kilka chusteczek, żeby wytarł krew z rozkwaszonej wargi i odeszła do swojego pokoju.

Andrzej próbował ją zrozumieć, jakoś to sobie wytłumaczyć, ale każda próba paliła na panewce.

Jaka ona jest naprawdę? — zastanawiał się Andrzej. Miła czuła, serdeczna, czy oziębła i wyrachowana? Czego się mogę po niej spodziewać — sam już nie wiem?

Niby jej na mnie zależy, ale nie pozwala mi tego odczuć, trzyma mnie na dystans — dlaczego?

Stawia mi warunki naszej dalszej znajomości, nie dając nic w zamian. Czy to poważne?

Z każdym dniem te wątpliwości wracały do Andrzeja ze zdwojoną siłą, z potrojoną i jeszcze więcej.

Po pyskówce Andrzeja z porucznikiem Nawrotem sytuacja kaprala Dzikowieckiego uległa drastycznej zmianie. Pułkownik Gruszczyński odsunął Andrzeja od dalszej współpracy, a dowódca kompanii postanowił uprzykrzyć kapralowi ostatnie dni szkolenia. Zbliżały się Święta Bożego Narodzenia. Do zakończenia szkolenia jeszcze miesiąc. Większość z kadetów szykuje się do wyjazdu, do domu, do rodziny, tylko Andrzej siedzi spokojnie, nie ubiegając się o przepustkę. Bierze służby za kolegów. Nie powiedziano mu, że nie dostanie przepustki ze względu na swoje zachowanie, ale on sam czuje, że nie zasłużył. Nie upomina się.

Gdzie miałby jechać, do kogo? Zraził do siebie prawie wszystkich, z rodziną włącznie. Lepiej nie. Zostanie na kompanii. Pouczy się troszkę, nadrobi zaległości spowodowane swoją lekkomyślnością.

Wywietrzeją mu z głowy amory i marzenia niemające szans na powodzenie.

Rozpamiętując wydarzenia ostatnich dwóch tygodni, Andrzej zaczął użalać się nad sobą, nad swoim losem, nie dopuszczając do siebie myśli, że to wyłącznie jego zasługa, że on sam wytworzył taką sytuację, niezdrową atmosferę. Zarozumiały, arogancki, pewny siebie przestał oglądać się na innych, liczyć się z innymi, pytać o ich zdanie. Uważa się za kogoś wyjątkowego, nietykalnego.

— Dlaczego oni mi to robią? — zastanawiał się Andrzej — brnąc w swoim przekonaniu o wyjątkowości.

— Jak mogli tak z dnia na dzień pozbawić mnie intratnego zajęcia?

— Dlaczego odwrócili się ode mnie, przez jedną głupią wpadkę?

— Przecież robiłem, co mi kazali i byłem w tym dobry.

— W dupie mam takich przyjaciół, którzy wykorzystują mnie, dopóki jestem im potrzebny, a potem udają, że mnie nie znają. Nie przyznają się do mnie. Wielki mi pułkownik.

Nakręcając się z każdym wspomnieniem, Andrzej popadał w coraz większą rozpacz, zanurzał się w niej, dołował samego siebie. Klął i płakał, próbując wyładować złość, jaka zalegała mu na żołądku.

Zasnął. Po mniej więcej trzech godzinach zadzwonił telefon.

— Kapralu, do was — odezwał się dyżurny kompanii

Dzwoniła Alina.

— Chciałabym zaprosić cię na święta do nas — powiedziała dziewczyna.

— Jesteś pewna, że tego chcesz? — asekuracyjnie dopytywał Andrzej.

— Tak, zapraszam w drugi dzień świąt na obiad, o czternastej.

— Przyjdziesz?

— Postaram się. Nie mam jeszcze przepustki, ale załatwię — odpowiedział Andrzej.

Dziewczyna rozłączyła się, a Andrzej postanowił postarać się o legalne wyjście poza teren jednostki.

— Załatwię albo i nie — podsumował Andrzej, udając się do dowódcy kompanii.

— Wszystko zależy, od jego widzi mi się.

O dziwo przełożony nie stwarzał większych trudności i wypisał Andrzejowi przepustkę na 26 grudnia 1988 roku. To był poniedziałek. Andrzej, pobrawszy cywilne ubrania, dokumenty i pieniądze udał się do Nowej Huty na umówione spotkanie. Po drodze kupił „Gwiazdę Betlejemską”, bo nic innego nie przyszło mu do głowy. Równo o godzinie czternastej zapukał do drzwi Aliny.

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Janusz Rosek · dnia 17.12.2024 15:44 · Czytań: 105 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 0
Komentarze

Ten tekst nie został jeszcze skomentowany. Jeśli chcesz dodać komentarz, musisz być zalogowany.

Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
wolnyduch
17/01/2025 22:53
Dziękuję za komentarz, też byłam psiarą, miałam w swoim… »
wolnyduch
17/01/2025 22:49
Dziękuję alos za komentarz, no cóż, trudno mi… »
wolnyduch
17/01/2025 22:38
Nie jestem znawczynią haiku, ale to powyższe do mnie… »
wolnyduch
17/01/2025 22:34
Smutny wydźwięk, msz świniom żyje się dobrze, mam na myśli… »
wolnyduch
17/01/2025 22:26
Wiersz mi się podoba, sądzę, że jest bardzo osobisty. Ten… »
wolnyduch
17/01/2025 22:19
ciekawie, aczkolwiek inne poglądy nie muszą oznaczać tektur… »
wolnyduch
17/01/2025 22:12
Ciekawy, jak dla mnie zaskakujący kontrast dwóch postaci,… »
wolnyduch
17/01/2025 22:07
Jak zwykle nietuzinkowo i ciekawie, choć ostatnie zdanie… »
nicekk
16/01/2025 20:28
O to dużo się za tą "linią" kryło :) »
K.i.r.o
12/01/2025 20:45
Zgodzę się z komentarzem powyżej,aczkolwiek w drugiej… »
retro
12/01/2025 19:52
Spawngamer, coś proponujesz? Myślałam, że się mnie boisz, a… »
Jacek Londyn
12/01/2025 19:20
Czytam dalej, akcja nadal płynie wartko. To plus. Mam trochę… »
ajw
12/01/2025 16:30
Wzory henny robione są między innymi cienkimi liniami. W tym… »
Zdzislaw
11/01/2025 11:47
Janusz, dzięki za komentarz i odniesienie do swoich… »
Jacek Londyn
10/01/2025 20:41
Dziękuję, że w czasach, w których ciągle brak nam czasu,… »
ShoutBox
  • Wiktor Orzel
  • 02/01/2025 11:06
  • Wszystkiego dobrego wszystkim!
  • Janusz Rosek
  • 31/12/2024 19:52
  • Udanego Sylwestra i szczęśliwego Nowego Roku 2025
  • Zbigniew Szczypek
  • 30/12/2024 22:28
  • Iwonko - dziękując za życzenia - kocham zdrowie i spokój oraz miłość, pełną świąt! A Tobie Iwonko i wszystkim na PP życzę Szczęśliwego Nowego Roku, by każdy dzień był święty/świętem
  • ajw
  • 22/12/2024 11:13
  • Kochani, zdrowych, spokojnych i pełnych miłości świąt!
  • Berele
  • 16/11/2024 11:56
  • Siema. Znalazłem strasznie fajną poetkę: [link] Co o niej sądzicie?
  • ajw
  • 01/11/2024 19:19
  • Miło Ciebie znów widzieć :)
  • Kushi
  • 31/10/2024 20:28
  • Lata mijają, a do tego miejsca ciągnie, aby wrócić chociaż na chwilę... może i wena wróci... dobrego wieczorku wszystkim zaczytanym :):)
  • Szymon K
  • 31/10/2024 06:56
  • Dziękuję, za zakwalifikowanie, moich szant ma komkurs. Może ktoś jeszcze się skusi, i coś napiszę.
  • Szymon K
  • 30/10/2024 12:35
  • Napisałem, szanty na konkurs, ale chciałem, jeszcze coś dodać. Można tak?
  • coca_monka
  • 18/10/2024 22:53
  • hej ;) już pędzę :) taka zabiegana jestem, że zapominam się promować ;)
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty