Elijah z wolna uniósł powieki w górę. Nie minęła jednak nawet sekunda gdy ponownie je spuścił. To tylko wynik mojego oszołomienia - pomyślał. Przetarł oczy pięściami, zastanowił się chwilę, po czym znowu je otworzył i... zamknął natychmiast. Tylko spokojnie. To zwykłe złudzenie. Spokojnie - myślał gorączkowo. Mrugnął - Dalej to samo. Mrugnął raz jeszcze - To samo. Zaczął mrugać jak szalony. Kiedy w końcu zmęczone powieki odmówiły posłuszeństwa, Elijah nie był pewny czy aktualnie jego oczy są zamknięte czy otwarte - wszystko się zmieszało.
- Tylko nie to- powiedział na głos
Wokół nie było niczego. Albo inaczej: było NIC! Bo coś było, ale to coś nie było niczym. Po prostu biel- dużo bieli. I pustka. Żadnych dźwięków, zapachów, nawet lekkiego dotyku wiatru.
Elijah leżał pośrodku niczego. Ale leżał na czymś, czuł to. Jeśli więc na czymś leżał, to coś tu było. Coś pośrodku niczego. Odwrócił się twarzą do tego czegoś. I zobaczył to samo co przedtem- nic nie zobaczył. Coś tu było a on tego nie zauważył. Wniosek szybko poszybował do jego mózgu i jak poranna mgła nasunął się i osiadł na nim, nie przepuszczając przez swe kłęby nadziei i powoli oswajając go z myślą, że:
- Oślepłem- jego własny głos zabrzmiał mu jak wyrok, który nie przyjmie już żadnych apelacji
Łza pojawiła się w jego oku i powoli nabierając kształtów okrągliła się by zaraz spłynąć w dół i opadając z twarzy uderzyć w twarde dno niczego, rozpryskując się na milion niewidocznych kropelek. Elijah podniósł dłoń aby ją zetrzeć i... oniemiał. Zobaczył ją! Zobaczył swoją rękę! Nie był ślepy!
Chciał krzyknąć z radości. Wrodzony rozsądek powstrzymał go jednak od tego czynu. Nie chwal dnia przed zachodem słońca - przypomniał sobie mądre porzekadło. Przecież poza swoją ręką nie widział niczego a tak przecież być nie mogło. Coś tu było nie w porządku, nie wiedział tylko co. Może mam przewidzenia - pomyślał. Ze strachem spojrzał na miejsce, w którym powinna spoczywać reszta jego ciała i odetchnął z ulgą, gdy je zobaczył. Był co prawda całkowicie nagi, choć mógłby przysiąc, że wcześniej miał na sobie swoją ulubioną zbroję ale w tej chwili mało go to obchodziło. Widział swoje ciało, co jasno i wyraźnie świadczyło o tym, że nie oślepł - i to się teraz liczyło. Następnie, postanawiając sobie w duchu dokładnie zlustrować okolicę, z nadzieją, że zauważy jakiś wcześniej nie dostrzeżony przez siebie punkt, wyróżniający się z białego tła, wstał i rozejrzał się dookoła, szukając choćby najdrobniejszego odcienia na powłoce tego ogromnego morza w nieskazitelnie białym kolorze. Nie znalazł NIC!
Jestem po prostu zamknięty w białym pokoju, ot co. Wszystko co musze zrobić, to się z niego wydostać. Nie jestem ślepy - był przekonany, że teraz, kiedy odkrył, że jest w pełni sprawny, wydostanie się stąd. Zrobił krok do przodu i kiedy poczuł, że jego stopa natrafiła na opór a nie wpadła w pustkę jak przypuszczał, rozochocony wykonał następny ruch i potem jeszcze jeden. Po chwili szedł już pewnie przed siebie, wystawiając tylko ręce przed tułów aby wymacać ścianę, która powinna być tuż, tuż. Po minucie chodzenia nie napotkał na swej drodze ani ściany ani żadnej innej przeszkody. Po dziesięciu również. Po godzinie (od czterdziestu minut Elijah już biegł) usiadł zrezygnowany na... niczym.
Na początku tylko siedział, później zaczął myśleć. Po jakimś czasie intensywne rozmyślania i medytacje zjednoczone z ciągłym tkwieniem w bez ruchu, w tym samym miejscu i to w dodatku w nudnej, siedzącej pozycji, doprowadziły do odrętwienia i w konsekwencji zmęczenia. Nie trwało długo nim zmęczenie przerodziło się w sen.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
rewarien · dnia 02.02.2009 22:08 · Czytań: 707 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 2
Inne artykuły tego autora: