Od zawsze zastanawiałem się nad własnym losem i nieuchronnością śmierci. Gdy byłem młodszy, lęk przed nią paraliżował mnie, wkradał się w myśli, zatruwając chwile spokoju. Był to strach irracjonalny, lecz jednocześnie tak namacalny, że nie potrafiłem go usunąć. Nocą nasilał się, prowokując refleksje o kresie istnienia i tym, co czeka nas po drugiej stronie. Myśl o zniknięciu, o tym, że pewnego dnia po prostu przestanę istnieć, była dla mnie nie do zniesienia.
Jednak z biegiem lat moje postrzeganie śmierci ewoluowało. Dojrzewając i ucząc się odpowiedzialności, zmieniałem się, stając się kimś innym niż kiedyś. Stopniowo nauczyłem się akceptować nieuniknione. Teraz, jako dorosły człowiek, nie odczuwam już tej obezwładniającej trwogi. Śmierć, choć wciąż owiana tajemnicą, nie wydaje mi się już czymś, czego należy się bać. Postrzegam ją raczej jako bramę do czegoś głębszego, czegoś, co istnieje poza granicami naszego pojmowania.
Często nawiedzają mnie sny i wizje dotyczące sensu życia. Może wydawać się dziwne, że człowiek w moim wieku tak intensywnie rozmyśla o śmierci, lecz dla mnie to fascynujące zagadnienie. W końcu dotyczy nas wszystkich. Wiem, że życie po życiu istnieje. Doświadczyłem tego wiele lat temu, gdy dane mi było zobaczyć świat poza naszą rzeczywistością. Pamiętam to dokładnie – nie był to sen ani halucynacja wywołana substancjami odurzającymi. Byłem w pełni świadomy, trzeźwy na umyśle, a jednak to, co zobaczyłem, wykraczało poza wszystko, co znałem.
Leżałem w łóżku, wpatrując się w sufit, gdy nagle w oddali dostrzegłem dwoje wielkich, niebieskich oczu. Świeciły tajemniczym blaskiem, ich spojrzenie było przeszywające, niemal hipnotyczne. Zdawało mi się, że są gdzieś daleko, zawieszone na nocnym niebie, a jednocześnie czułem, że znajdują się tuż obok, przenikając mnie na wskroś. Przez godzinę patrzyłem na nie, a one na mnie. Nie czułem zagrożenia – jedynie niepokój i fascynację. Nie potrafiłem ich zinterpretować, lecz wiedziałem, że stoję na granicy dwóch światów, czerpiąc z nich tajemną wiedzę.
To doświadczenie utwierdziło mnie w przekonaniu, że istnieje coś więcej niż tylko to, co dostrzegamy na co dzień. Życie nie kończy się w chwili śmierci, lecz trwa w innej formie, w innym wymiarze. Może to właśnie tam kryje się prawdziwy sens istnienia, dostępny dopiero wtedy, gdy jesteśmy na to gotowi. Nie wiem, czy owe oczy były manifestacją czegoś boskiego, czy tylko symbolem – wizją mającą wzbudzić we mnie pytania – ale jedno jest pewne: od tamtego dnia nigdy już nie patrzyłem na śmierć tak samo.
Teraz rozumiem, że to, co przerażało mnie w młodości, nie jest końcem, lecz przejściem. A jeśli jest to przejście ku czemuś większemu, to nie ma powodu się go bać. Jestem gotowy, aby kiedyś je przekroczyć – ale zanim to nastąpi, chcę w pełni przeżyć życie, które mi dano. Wierzę, że życie jest wieczne, że w każdej chwili może się odrodzić tutaj, na Ziemi.
Ostatnio miałem sen. Śnił mi się mój ojciec, który, mimo że od lat nie żyje, pojawił się ponownie jako duch. Czekał na kogoś, kto pomoże mu przejść przez bramę do raju. W końcu spotkał dziewczynkę – przewodniczkę, która poprowadziła go do ogromnego drzewa. Jego konary sięgały nieba, a pień pulsował delikatnym, żywym światłem. W jego wnętrzu znajdowała się brama do innego świata. Zanim ojciec przez nią przeszedł, dziewczynka zaczęła opowiadać mi o tym, jak wygląda tamten wymiar. Mówiła, że są tam piękne miasta, budowle, nawet samochody i samoloty – tak jak na Ziemi, lecz wszystko jest bardziej zaawansowane, doskonałe, przepełnione harmonią. To rozwinięta cywilizacja, pozbawiona fizycznych barier. Istnieją także inne światy poza tym, do którego trafił mój ojciec.
Zanim odszedł, spojrzał na mnie i powiedział, że będzie tam na mnie czekał. Potem dziewczynka odnalazła enigmatyczną kulę – pulsowała dziwnym światłem, jakby skrywała w sobie tajemniczą energię. Powiedziała, że pochodzi z tego świata, w którym teraz znajduje się mój ojciec. Delikatnie popchnęła kulę w stronę drzewa. Kula potoczyła się, aż w końcu drzewo pochłonęło ją wraz z dziewczynką, a mój ojciec zniknął po drugiej stronie bramy.
Obudziłem się z poczuciem spokoju. Może był to tylko sen, a może coś więcej. Może to znak, że pewnego dnia spotkam ojca, że śmierć jest jedynie przejściem do świata, który czeka na nas wszystkich. Nie wiem, co nastąpi, ale jedno jest pewne – nie boję się już jej nieuchronności. Każdy z nas ma swoją drogę do przejścia. Ja kroczę nią z otwartym sercem, czerpiąc z życia to, co najlepsze, aż nadejdzie mój czas na przekroczenie tej tajemniczej bramy.
Ten tekst nie został jeszcze skomentowany. Jeśli chcesz dodać komentarz, musisz być zalogowany.
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt