Anioły na Times Square - Rozdział Szósty: Parafia św. Michała - AlexPretnicki
Proza » Fantastyka / Science Fiction » Anioły na Times Square - Rozdział Szósty: Parafia św. Michała
A A A
Od autora: Całość dostępna na: aleksanderpretnicki.blogspot.com

Dzwony kościoła św. Michała rozbrzmiewały nad panoramą Manhattanu, ich dźwięk ginął w ryku zimowego wiatru. Wewnątrz kościoła ksiądz Robert Harding żegnał ostatnich wiernych, którzy uczestniczyli w wieczornej mszy wigilijnej. Rodziny opuszczały świątynię, a ich oddechy zamieniały się w białą mgiełkę w lodowatym powietrzu. Ściskali mocniej płaszcze, chroniąc się przed zimnem. Ławki opustoszały, pozostawiając po sobie jedynie porozrzucane modlitewniki i kartki z kolędami.

Ksiądz Harding z satysfakcją obserwował, jak tace z datkami, wypełnione świeżymi banknotami i czekami, zostają wyniesione do biura przez kościelnego.

– Boże błogosławieństwo jest dziś obfite – mruknął pod nosem, pozwalając sobie na lekki uśmiech.

Szedł energicznie kamiennym korytarzem, a jego wypolerowane czarne buty stukały o marmurową posadzkę, gdy kierował się w stronę plebanii. Wigilia Bożego Narodzenia zawsze była dobrym czasem dla parafii – tłumy wiernych, ofiary płynące jak wino mszalne, a parafianie tak pochłonięci świątecznym nastrojem, że nie zauważali jego zniecierpliwionych spojrzeń w stronę zegara podczas mszy.

W ciepłym wnętrzu plebanii ksiądz Harding rozluźnił sztywny kołnierz sutanny i nalał sobie kieliszek amaretto z kryształowej karafki. Kominek cicho trzaskał, rzucając na ciemne drewniane ściany migotliwe światło. Na ścianach wisiały religijne obrazy – złotolistne wizerunki świętych, spoglądających w milczeniu, jakby z wyrzutem. W rogu dumnie stał mahoniowy regał z książkami, choć ich grzbiety wydawały się nietknięte.

Harding opadł na skórzany fotel z zadowolonym westchnieniem, wirując kieliszkiem w dłoni. Na zewnątrz śnieg padał coraz gęściej, tłumiąc miejskie odgłosy i zamieniając Nowy Jork w cichy, opuszczony świat. Ksiądz zerknął na ozdobny zegar na kominku. Dochodziła północ.

Wtedy usłyszał pukanie. Ostro, natarczywie, rozbrzmiewające echem w plebanii.

Harding zmarszczył brwi, odkładając kieliszek.

– Kto u diabła…?

Podniósł się i ruszył do drzwi, chłodne powietrze uderzyło go, gdy je uchylił. W progu stała młoda, widocznie ciężarna Latynoska. Miała na sobie cienki płaszcz i trzymała się za ciążowy brzuch, próbując się ogrzać. Obok niej stał starszy mężczyzna o zniszczonej twarzy i zapadniętych policzkach, w dłoniach ściskał znoszoną czapkę.

– Padre, por favor – zaczął mężczyzna, jego głos był ochrypły. – Potrzebujemy pomocy. Gdzieś, żeby przenocować. Moja siostrzenica… jest w ciąży. Nie mamy dokąd pójść.

Harding spoglądał na nich chłodno. Czuł woń ulicy – niewypranej odzieży, taniego jedzenia, desperacji. Zmarszczył nos z odrazą.

– To nie jest schronisko – odpowiedział szorstko. – Przykro mi, ale parafia nie ma zasobów, by…

– Proszę – przerwał mu mężczyzna, jego głos się załamał. – Przyjmiemy cokolwiek. Nawet miejsce na podłodze. Jest tak zimno, padre. Proszę.

Szczęka Hardinga zacisnęła się.

– Kościół sam ledwo sobie radzi. Nie mogę wam pomóc.

– Ale ojcze… – szepnęła dziewczyna, a łzy zabłysły w jej ciemnych oczach. – To przecież Boże Narodzenie…

Złość zapłonęła w piersi Hardinga. Zrobił krok do przodu, jego głos nabrał ostrości.

– Myślicie, że błaganie u moich drzwi rozwiąże wasze problemy? W tym mieście są schroniska. Idźcie tam! Albo lepiej – znajdźcie pracę. Nie mogę ratować każdego, kto zapuka.

Ramiona mężczyzny opadły, gdy przyciągnął dziewczynę bliżej, próbując osłonić ją przed wiatrem. Jej usta drżały, a łzy zamarzały na policzkach. Bez słowa odwrócili się, odchodząc w mrok.

Harding trzasnął drzwiami.

– Niewdzięcznicy – mruknął, przekręcając zamek. – To nie moja wina, że są biedni.

Wrócił do ciepłego wnętrza plebanii i znów usiadł w fotelu, sięgając po kieliszek amaretto. Ogień w kominku trzaskał głośniej, a z oddali dobiegł cichy dźwięk dzwonów z innego kościoła. Harding westchnął, próbując otrząsnąć się z tego spotkania, ale coś go uwierało – małe ziarenko niepokoju, głęboko zakorzenione w.sercu.

Wtedy rozległo się kolejne pukanie.

Tym razem mocniejsze.

Harding wstał, jego cierpliwość była na wyczerpaniu.

– Jeśli wrócili… – wymamrotał.

Otworzył drzwi z impetem, ale zamiast zdesperowanej pary zobaczył wysokiego, elegancko ubranego mężczyznę. Jegomość miał na sobie ciemny, idealnie skrojony garnitur, który w świetle wydawał się lekko błyszczeć. Jego ostre rysy twarzy okalały starannie uczesane włosy, a uśmiech był jednocześnie czarujący i niepokojący.

– Dobry wieczór, ojcze – powiedział mężczyzna gładko. – Przepraszam za późną porę.

Harding zawahał się.

– Kim pan jest?

– Alexander Caulfield – odparł tamten, robiąc krok w przód. – Przyszedłem poprosić o błogosławieństwo.

Harding zmarszczył brwi, nagle ostrożny.

– Błogosławieństwo? O tej porze?

Uśmiech Caulfielda poszerzył się.

– Tak, ojcze. A w ramach rekompensaty przyniosłem drobną darowiznę.

Na dźwięk słów „darowizna” i „rekompensata” w uszach Hardinga zabrzmiała przyjemna melodia. Wskazał ręką, zapraszając gościa do środka.

– Proszę wejść.

Obaj przeszli do salonu na plebanii, gdzie ogień w kominku rzucał na wszystko migotliwe, pomarańczowe światło. Wzrok Caulfielda spoczął na karafce stojącej na stole.

– Widzę, że świętujemy Boże Narodzenie...

Harding poruszył się niespokojnie i chwycił butelkę, chowając ją za sobą.

– To tylko likier.

– Oczywiście. – Caulfield usiadł, elegancko zakładając nogę na nogę. – Przyszedłem, ponieważ potrzebuję twojego błogosławieństwa, ojcze. Prowadzę interes i chcę, żeby dobrze prosperował.

– Jakiego rodzaju interes? – zapytał Harding, ostrożnie.

Uśmiech Caulfielda stał się bardziej drapieżny.

– Kompleks rozrywkowy. Oferujący… usługi dla dorosłych.

Harding znieruchomiał, a jego twarz wykrzywił wyraz odrazy.

– Co proszę?

– Słyszałeś mnie – odparł Caulfield tonem pełnym nonszalancji. – To dochodowa branża. Na pewno o tym wiesz.

– To grzech! Zepsucie! – wybuchnął Harding. – Nie zrobię tego…

Caulfield sięgnął do kieszeni marynarki i położył na stole grubą kopertę. Delikatny szelest jednoznacznie wskazywał na wagę zawartości.

Gniew Hardinga zgasł w połowie zdania. Wpatrywał się w kopertę, jego gardło nagle wyschło. Powoli wziął ją do ręki i rozchylił, odkrywając schludnie ułożone, nowe banknoty studolarowe.

– Mówiłeś coś, ojcze? – zapytał Caulfield jedwabistym tonem.

Harding oblizał wargi, jego dłonie lekko drżały.

– Cóż… każda dusza zasługuje na łaskę. Nawet biorące udział w najbardziej… niekonwencjonalnych przedsięwzięciach.

Caulfield cicho zaśmiał się pod nosem.

– Wiedziałem, że to zrozumiesz. – Pochylił się do przodu, a jego głos obniżył się do szeptu. – A tak przy okazji, dobrze poradziłeś sobie z tą ciężarną kobietą wcześniej. Bardzo stanowczo.

Harding zbladł, jakby z niego uchodziło całe ciepło.

– Co? Skąd ty…

Spojrzenie Caulfielda pociemniało.

– Nic nie uchodzi mojej uwadze, ojcze. Ale powiedz mi… co jeśli dziś odwróciłeś się od kogoś ważnego? Co jeśli odrzuciłeś Mesjasza?

Harding cofnął się o krok, jakby ktoś go uderzył.

– O czym ty mówisz?

Caulfield wstał, a jego uśmiech stał się maską pełną grozy.

– A co, jeśli dziecko, które nosi, jest przeznaczone, by przynieść zbawienie? Co, jeśli przez twoją chciwość przypieczętowałeś własny los?

– Wynoś się – wyjąkał Harding, wskazując drżącym palcem na drzwi. – Wynoś się!

Śmiech Caulfielda odbił się echem po pokoju, niski i przeszywający.

– Za późno, ojcze. Zdecydowanie za późno.

Ogień w kominku wybuchł nagle z taką siłą, że płomienie wyrwały się na zewnątrz. Harding krzyknął, gdy żar objął pokój, a jego sutanna zajęła się ogniem. Ostatnią rzeczą, jaką zobaczył, był Caulfield stojący nieruchomo w środku chaosu, nietknięty, z uśmiechem wiecznym i złowieszczym.

Kościelne dzwony zabrzmiały raz jeszcze, ale tym razem biły na trwogę za ojca Hardinga.

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
AlexPretnicki · dnia 22.02.2025 18:15 · Czytań: 81 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 0
Komentarze

Ten tekst nie został jeszcze skomentowany. Jeśli chcesz dodać komentarz, musisz być zalogowany.

Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Zbigniew Szczypek
22/03/2025 13:46
Gitesiku Zrozumiałem(chyba) zamysł tego… »
Florian Konrad
22/03/2025 13:32
kurczę: aż niedawno chciałem napisać tekst "Groby… »
Zbigniew Szczypek
22/03/2025 13:23
Nikodem.m Nikodemie - zacznę od zmiany tytułu - rybak, to… »
Zbigniew Szczypek
22/03/2025 12:37
Agnieszko Piękny ale i bardzo, bardzo smutny ten utwór,… »
Zbigniew Szczypek
22/03/2025 12:23
Januszu 1. Na pewno dobre, bo przeżył i możliwe też, że… »
Janusz Rosek
22/03/2025 10:48
Zbigniew Szczypek Ten fragment tekstu daje do myślenia i… »
Janusz Rosek
22/03/2025 10:35
Dziękuję bardzo za Twój komentarz i bardzo dobrą ocenę.… »
Zbigniew Szczypek
21/03/2025 19:24
Dekadentka Pozwól, że jako pierwszy przywitam Cię… »
Zbigniew Szczypek
21/03/2025 18:35
Januszu Dość trudno jest mi na bieżąco obserwować kolejne… »
Zbigniew Szczypek
21/03/2025 16:46
Janusz Rosek Januszu, niezmiennie i ze wspaniałym… »
domofon
21/03/2025 09:57
Chciałoby się krzknąć: Walcz jesteś rycerzem, ale jak… »
Janusz Rosek
21/03/2025 08:37
Zbigniew Szczypek Bardzo dobry tekst. Za każdym razem,… »
KoRd
19/03/2025 23:09
Tekst trochę zmyślony. Ogólnie Ok, Parę błędów rzeczowych… »
KoRd
19/03/2025 22:40
Dzięki za wizytę na mojej stronie. Tekst ten powstał podczas… »
Florian Konrad
19/03/2025 08:13
Dziękuję serdecznie. »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 07/03/2025 23:38
  • Wszystkich, a szczególnie zwycięzców konkursu serdecznie pozdrawiam i mam nadzieję/głęboko w to wierzę, że i bez konkursu będziemy licznie komentować! Liczne pąki już pęcznieją, czas rokwitnąć ;-}
  • Redakcja
  • 03/03/2025 15:21
  • Wyczyściliśmy już Portal z tego spamu.
  • Miladora
  • 03/03/2025 14:24
  • A ja myślałam, że jest to forum dyskusyjne portalu pisarskiego, a nie agencja reklamowa. :(
  • Redakcja
  • 28/02/2025 09:38
  • Ostatni moment na komentarzowe szaleństwo! Pióra w dłoń!
  • Redakcja
  • 14/02/2025 12:01
  • Kochani, mamy konkurs, zapraszamy do zabawy! [link]
  • Szymon K
  • 30/01/2025 06:22
  • Dlaczego zniknęły moje linki do ksiażki?
  • Wiktor Orzel
  • 02/01/2025 11:06
  • Wszystkiego dobrego wszystkim!
  • Janusz Rosek
  • 31/12/2024 19:52
  • Udanego Sylwestra i szczęśliwego Nowego Roku 2025
  • Zbigniew Szczypek
  • 30/12/2024 22:28
  • Iwonko - dziękując za życzenia - kocham zdrowie i spokój oraz miłość, pełną świąt! A Tobie Iwonko i wszystkim na PP życzę Szczęśliwego Nowego Roku, by każdy dzień był święty/świętem
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty