Noc była gęsta jak smola, duszna i lepka. W powietrzu unosił się zapach wilgoci, pleśni i czegoś jeszcze – odoru powolnej śmierci, gnicia wspomnień i snów, które nigdy nie miały się spełnić. Ściany obdrapanego pokoju zdawały się zbliżać coraz bardziej, więżąc w sobie echo oddechu człowieka, który dawno już zapomniał, czym jest życie. Był jak duch, cień czegoś, co kiedyś miało imię i pragnienia. Prąd odłączono już dawno, tak jak odłączono jego samego – od świata, od ludzi, od nadziei.
Leżał na przesiąkniętym stęchlizną materacu, gdzie sny i koszmary nie różniły się od jawy. Oczy miał otwarte, ale nie patrzyły – wpatrywały się w pustkę, która dawno temu zagnieździła się w jego wnętrzu. Wnętrzu, gdzie kiedyś biło serce, teraz znajdowała się jedynie zimna, nieprzenikniona otchłań. Czy to był los, czy własny wybór? Czy ktoś kiedyś wydał na niego wyrok, czy też on sam podpisał własny akt skazujący?
Każdej nocy nawiedzały go sny, ale to nie były wspomnienia. To były duchy przeszłości – upiory dawnych błędów, które nie pozwalały mu odejść. Widok znajomych ulic, po których kiedyś błąkał się jak lunatyk, szukając czegokolwiek – ciepła, bólu, zapomnienia. I zawsze budził się z tą samą świadomością: nadal tu był. Nadal nie potrafił odejść.
Ale tej nocy coś pękło. Coś w nim załamało się jak cienki lód pod stopami. Może to była ostatnia iskra samozachowawczości, a może nagłe zrozumienie, że jeśli zostanie, stanie się nikim. Cieniem, który nie zostawi po sobie śladu, imienia, ani historii. Jak śmieć unoszący się na brudnym wietrze zapomnienia.
Podniósł się. Jego ciało było słabe, zdrętwiałe od bezruchu, ale w piersi poczuł coś nowego – jakby nikły, ledwo tlący się płomień, który jeszcze nie całkiem zgasł. W ciemności zaczął zbierać swoje rzeczy – kilka drobiazgów, które przypominały mu, że kiedyś istniał: stary notatnik, w którym zapisywał wiersze, zniszczony portfel z kilkoma monetami, ogryzek ołówka, który miał być narzędziem twórczości, a stał się świadkiem upadku. Spakował je do walizki, której zamki już dawno przestały działać. Nie miał planu. Nie miał miejsca, do którego mógłby pójść.
Ale miał wybór.
Otworzył drzwi i wyszedł. Nie obejrzał się ani razu. Noc była chłodna, ale wypełniało go dziwne ciepło. Po raz pierwszy od lat nie czuł się więźniem własnej egzystencji.
Szukał drogi, błądząc po mieście jak rozbitek na obcym morzu. Dni bez jedzenia, noce na dworcowych ławkach, samotne włóczenie się po ulicach miast, których nazw nie pamiętał. Był sam, ale pierwszy raz od dawna poczuł, że to jego wybór, a nie wyrok.
Potem zaczęły się drobne rzeczy. Kawałek chleba podarowany przez staruszkę na targu. Ciepłe spojrzenie nieznajomego, który nie widział w nim tylko cienia. Drobne prace, które pozwalały mu zarobić na kolejne dni – nie na życie, ale na przetrwanie. A w tej walce pojawiło się coś nowego – sens.
Z czasem zaczął układać siebie na nowo. Kawałek po kawałku, ostrożnie, jak ktoś, kto składa roztrzaskane szkło. Nie wiedział, kiedy dokładnie pojawiła się ta myśl – może wtedy, gdy po raz pierwszy od dawna przespał całą noc. Może wtedy, gdy zaczął pisać znowu, wypuszczając swoje demony na papier. A może wtedy, gdy ktoś spojrzał na niego inaczej – nie jak na przegranego, ale jak na człowieka, który jeszcze nie powiedział ostatniego słowa.
Dziś, kiedy budzi się w środku nocy, sny przywołują tamte dni. Ale gdy otwiera oczy, widzi coś nowego – światło poranka. I wie, że ocalił siebie. Że istnieje.
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt