długo ślęczał nad nieszczęsną anatomią
podobizny górnika z pobliskiej kopalni
by przywrócić jej doskonałość
samego stwórcy
ba poczuć się nim nawet
przez krótką chwilę
która potem przeminie w wieczność
kiedy już ręka zada ofierze śmiertelny cios
zakrwawionym skalpelem
niczym na lekcji u doktora tulpa
w końcu ochłonął oderwał się od sztalug
i rozsiadłszy wygodnie w fotelu
powiedział patrząc z nieukrywanym
ukontentowaniem na swoje
dzieło tak trochę w powietrze a trochę
do ucznia...
– teraz jest okej
– tak jest w porządku zgodził się vincent
tylko że to już nie był jego człowiek z borinage
przynajmniej nie taki jakiego znał
i o którym śnił snem eksponowanym w salach
największych muzeów świata