Tusze mięsa
A słyszałaś kiedyś powiedzenie „moje ciało, moja świątynia”?
Gospodyni kupiła żywą kurę na targu. Przytrzymała ją w zlewie i urżnęła łeb. Zwłoki jeszcze trzepotały skrzydłami, gdy odwróciła je do góry nogami, by upuścić krew. Sparzyła martwe ciało gorącą wodą, oskubała z piór, które nieznośnie panoszyły się po całej kuchni, rozkroiła brzuch i dokładnie oczyściła z wnętrzności, wypłukała mięso. Poćwiartowała na kawałki do rosołu.
Jej długie, brązowe włosy opadały kaskadami na odkryte w jesienny, ciepły wieczór ramiona, a ciemne, wielkie, niewinne oczy błądziły po drzewach, z których opadały kolorowe liście. Westchnęła i przytuliła się do młodego mężczyzny leżącego obok na kocu.
Przystojny blondyn uśmiechnął się delikatnie, gdy drobną dłonią zaczęła rysować na jego klatce piersiowej okręgi.
– Patrz, tutaj masz płuca – szepnęła cicho. – Tutaj oskrzela. Idąc w górę, tchawica, gardło – przejechała palcem aż pod brodę. Położyła dłoń na jego brzuchu. – Żołądek, wątroba, woreczek żółciowy, nerki tam z tyłu, jelito cienkie i jelito grube. I jeszcze mózg – pstryknęła go delikatnie w skroń.
– Młoda lekarka się odezwała – zaśmiał się.
– Po coś studiuję. Będę kiedyś rozkrawać ludzi i im w tych narządach grzebać.
Jej poobgryzane paznokcie z odpadającymi kawałkami czerwonego lakieru wbiły się w moje plecy. Nie taką ją kochałem, ale w tym akcie uniesieniu znajdowałem ślad dawnej namiętności. Jęknęła i opadła na materac wycieńczona.
– Alicjo… – wyszeptałem i objąłem ją w czułym uścisku, przyciskając jej przetłuszczone włosy do swojej piersi.
– Krzysiu… – odpowiedziała cicho.
Nasze oddechy wyrównały się, a wraz z rozpaleniem ustępowała wzajemna miłość. Odwróciła się do mnie pokrytymi przebarwieniami plecami.
– Podobam ci się? – zapytała.
– Jesteś… Stara – odpowiedziałem szczerze.
W półmroku widziałem, jak jej drobne piersi szybko unoszą się i opadają.
– Jesteś stary – odwdzięczyła się.
– Masz krzywe kolana. I zgarbione plecy.
– Jesteś łysy. I roztyłeś się.
– Masz bliznę po cięciu cesarskim
– Ty masz bliznę po wycięciu wyrostka.
– Nie malujesz się już.
– Nie chodzisz na siłownię.
– Dwie tusze starego mięsa obok siebie – podsumowałem.
Zgasiła światło, byśmy mogli zasnąć.
Pod rzeźnickim nożem skóra świni rozstąpiła się, ukazując białawy tłuszcz, a dalej czerwone mięśnie z kleistymi ścięgnami. Krew chlusnęła na fartuch, podłogę i ściany. Odciął jej głowę, rozpłatał brzuch, z którego wypadły poskręcane jelita, żołądek z niestrawioną resztą pokarmu, nerki i wątroba. Wyjął błoniaste płuca, wrzucił je do wiadra z wieloma im podobnymi. Porozkrawał zwłoki zwierzęce na mniejsze części. Wytarł nóż w białą ścierkę i odłożył na stojak. Otarł pot z czoła.
Zakręciło mu się w głowie. Oparł się o stolik niemalże prosekcyjny i przymknął na chwilę oczy. Gdy je otworzył, ujrzał przed sobą ducha – ducha zarżniętej świni, który wesoło chrumkając, obwąchiwał swoje martwe ciało.
Ten tekst nie został jeszcze skomentowany. Jeśli chcesz dodać komentarz, musisz być zalogowany.
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt