OWOC LASU - CZ. I - Rozdział drugi. - Ala Mak
Proza » Inne » OWOC LASU - CZ. I - Rozdział drugi.
A A A

Rozdział drugi.

 

Królowi Oskarowi II przyszło toczyć niejedną wojnę w czasie trzydziestoletniego panowania. Jak dotąd udawało mu się utrzymać Ilwanę na dobrej pozycji międzynarodowej. Porażki militarne szybko rekompensował dzięki umiejętnie rozwijanej gospodarce. Tym razem sytuacja żadnego z państw sojuszu nie mogła być pewna. Cesarz Qatrin posiadał bardzo dobrze wyszkoloną armię. Co prawda, nie najliczniejszą na kontynencie, ale korzystał też z wojsk państw podbitych.

Wojna w Garmen toczyła się od dwóch dni. Tyle czasu zajęło posłańcom dostarczenie wiadomości o niej do Sillii. Monarcha od miesiąca przeczuwał, że spokój kontynentu może zostać zachwiany, ale nie spodziewał się, że iskra zapalna wyjdzie ze wschodu. Co jak co - jedynie Garmen oddzielało Ilwanę od Qatrin, a król Oskar już teraz zobowiązany był udzielić królowi Leonowi znacznej pomocy. W obliczu takiego zagrożenia każdy żołnierz był na wagę złota, ale nie mógł zawieść Garmeńczyków. Przysięgi traktował śmiertelnie poważnie. Jakże wielki był to ciężar.

W sali królewskiej zrobiło się cichutko. Słychać było tylko kroki chodzącego w tą i z powrotem władcy. Kazał wyprosić wszystkich doradców na jakiś czas, by móc skupić myśli. Potem poprosił, żeby sprowadzono jego dzieci.

Drzwi otworzyły się i w sali pojawiła się oczekiwana trójka. Podeszli kolejno do ojca, najpierw królewicz, a potem jego siostry, ucałowali ojca w prawą dłoń i zasiedli na fotelach obok tronu. Król, w całej swej zgryzocie, nawet nie zauważył kilku igieł sosny tkwiących we włosach jego najstarszej latorośli, co innym razem na pewno by go rozgniewało. Eimear dyskretnie usunęła dowody zbrodni i spojrzała na siostrę znacząco. Tamta podziękowała jej bezgłośnym ruchem warg. Król rzekł:

- Moje dzieci, chcę, żebyście miały pełną świadomość tego, co stanie się w najbliższym czasie, a co dotyczy całego kraju.

          Przerwał na chwilę, po czym kontynuował:

- Jedna piąta naszych wojsk zostanie wysłana na pomoc Garmen. Ponadto, będziemy tam regularnie dostarczać amunicję i zboże. Dlatego nałożę na ludność dodatkową daninę na okres pięciu miesięcy. Zmniejszona zostanie nasza zwyczajowa danina chlebowa. Nie powinno to doprowadzić do zbyt dużego osłabienia królestwa. Rozpoczniemy także obowiązkowe szkolenia wojskowe dla mieszczan i części chłopstwa. Jeśli, nie daj Boże, wybuchnie wojna, zostaną wcieleni do wojska i w ten sposób załatamy ubytek doborowych rycerzy, których musimy podarować sojusznikowi.

Król westchnął głęboko, powiódł melancholijnym wzrokiem po obecnych i rzekł:

- Dzieci, obawiam się, że już nigdy nie będzie tak samo.

          Eileen niespokojnie poruszyła się na miejscu. Ojciec już dawno nie przemawiał do nich z taką troską i czułością. Sprawiał wrażenie kogoś, kto zmuszony rozstać się z przeszłością, zostawia tam wszystkich, których kocha. Dlaczego? Nie patrzył na nich. Jakby dzieliła ich przepaść. Wyczuwała to z namacalną pewnością. Luka i Eimear nie mieli takiej świadomości. Najbardziej niepokoił ich sam fakt wojny toczącej się za wschodnią granicą państwa.

- Ojcze, czy wiadomo, co skłoniło cesarza Qatrin do tak niespodziewanego ataku? Czy Garmen miało jakieś zatargi z Cesarstwem? Przecież to niemożliwe! – powiedział Luka.

- Jeśli wierzyć posłańcom, było zupełnie nieprzygotowane na atak. Zaskoczenie gra na korzyść cesarza. Podobno posuwa się z zawrotną prędkością w głąb kraju. Jego wojska przemierzyły już jedną trzecią terytorium. Nikt nie wie co odbiło Qatrińczykom. Najbardziej prawdopodobnym wyjaśnieniem są imperialistyczne zapędy młodego władcy. Tron odziedziczył po zmarłym ojcu zaledwie dwa lata temu. Jest to bardzo dumny i pewny siebie człowiek, chociaż nie bez zalet na nasze nieszczęście. Ma dopiero dwadzieścia pięć lat, a już biegle włada kilkoma językami i jest świetnym strategiem. Dynastia Qaren, z której się wywodzi, słynie z wybitnych władców, ale wielu z nich gubiła właśnie ta zbyt duża ufność we własną potęgę. Qatrin to kraj o zupełnie innej mentalności niż nasz, czy każdy inny zachodnio-kontynentalny. Może i zalicza się do krajów chrześcijańskich, ale kult władcy jest tam zbyt głęboko zakorzeniony.

          Król znów zamilkł i starł prawą dłonią krople potu, które wystąpiły mu na czoło. Był cały blady. Eileen znów mu się przyjrzała. Wydało jej się, że jego czarne, długie włosy posiwiały od ich ostatniego dłuższego widzenia, które miało miejsce tydzień temu. W jego równie ciemnych oczach ujrzała lęk - lęk, którego chciał im oszczędzić tak długo jak to możliwe.

Dziewczyna nadaremno starała się oddalić od siebie bolesne myśli, kołatające się w jej głowie. Przekonywała się, że ta wojna nie różni się niczym od pozostałych, że wszystko w końcu się uspokoi. Nic nie wskazywało na to, że ich świat właśnie się zawalił. Skąd więc to przekonanie, że jest odwrotnie? Nie znajdowała na to żadnego logicznego uzasadnienia. Wyczytała to z oczu ojca. On coś wiedział. Albo miał przeczucie, proroczą wizję, która zadręczała jego duszę, a Eileen instynktownie brała udział w tym cierpieniu. Zbliżające się niebezpieczeństwo zaczęło przejmować władzę nad rzeczywistością, w której dotąd pozostawało zawieszone.  

Zbliżała się noc. Słońce powoli tonęło w morzu nieśmiałej zieleni drzew. Księżyc ukazał się w pełni na ognistym niebie, szykując się na swoją wartę. Eileen uwielbiała wpatrywać się w tą scenę z parapetu swojego okna. Robiła to, dopóki biała kula nie utwierdziła się wśród rozgwieżdżonej nocy. Królewnę zastanawiało, dlaczego słońce zawsze ustępowało księżycowi? Dlaczego każdy dzień gasł w mrokach nocy? Czy noc była zła? Ciemność przerażała ją. Gdyby tylko miała światło… Żałowała, że ta piękna chwila właśnie ją omija. Pragnęła jak najszybciej wyrwać się z mrocznej sali.

 - Ojcze! – powiedział Luka.

Wszyscy spojrzeli w jego stronę. Wyglądał na podekscytowanego. Nieco zarumieniony z wysiłku, który sprawiało mu mówienie, gdyż cała uwaga skupiona była na nim, mówił dalej:

- Być może tego nie wiecie, ale od dawna studiowałem historię krajów Wschodniego Kontynentu. Muszę przyznać, że najbardziej szokująca były dla mnie dzieje…Qatrin. Natrafiłem na pewne… jak to ująć… dziwne relacje historyków o początkach tego państwa. Właściwie, żadne inne tego kontynentu nie powstało w taki sposób.

Przerwał się na chwilę. Eileen zamieniła się w słuch. Ciemnobrązowe oczy Luki iskrzyły. Nie wyrażały już poprzedniej słabości. Nawet król z zapartym tchem czekał na dalszy rozwój historii. Królewicz wypowiadał się tak konspiracyjnym tonem, że Eileen narzuciło się wspomnienie ich zabawy z czasów dzieciństwa, kiedy nie chciało im się spać (a nawet kiedy chciało też). Wszyscy, w czwórkę przekradali się do pokoju Dagmary. Ona i Eileen kładły koce na oparciach dwóch ustawionych do siebie tyłem krzeseł i fotela. Budowla szumnie określana namiotem była pomysłem Luki, który przekonał siostry do tego ryzykowanego przedsięwzięcia. Sam przekradał się na dół do kuchni po prowiant i wracał nigdy niezauważony. Po latach przyznał się, że kucharka raz go przyłapała, ale że miała słabość do „swoich maluchów”, nie wydała kombinatora. Zaczęła nawet wieczorem zostawiać na stole resztki jedzenia, by Luka nie musiał długo buszować w spiżarni. Gdy wracał z „polowania”, wsuwał pod drzwi niebieską karteczkę, a siostry wpuszczały go do środka. Potem cała czwórka siadała wokół „ogniska”, czyli zapalonej małej, płaskiej świeczki i raczyła się zdobyczą. Następnie każdy po kolei opowiadał niestworzone historie. Eileen uważała, że Luka był w tej sztuce najlepszy. Nigdy nie nudziła się słuchając jego bajek.

 Teraz, słodkie wspomnienia odżyły nagle w jej pamięci.

- Około XIII wieku p. Chr. – kontynuował Luka. - Na terenie dzisiejszego Qatrin leżało kilka państw. Qatrin, jako takie, swym zasięgiem obejmowało pięć dużych ośrodków, państw-miast. Sąsiednie narody szybko ugruntowały swój byt. Stały się królestwami. Pokrewne plemiona łączyły się i rozszerzały sojusze. Naród Qatrin tworzyły tylko trzy plemiona, ale za to bardzo waleczne. Nikt na nie nie napadał, a to dlatego, że Qatrińczycy zawsze uprzedzali atak. Umieli wyczuć nastawienie swoich sąsiadów. Na dodatek zawsze bezbłędnie. Zdarzały im się porażki, ale szybko regenerowali siły.

W takim stanie, bez jakichkolwiek większych struktur państwowych – nie mieli ani króla, ani książąt. Władzę sprawowali kapłani poszczególnych miast. Utrzymywały one ze sobą przyjazne stosunki, wiedząc, że od tego zależy ich byt. Gdyby sąsiedzi wyczuli u nich słabość, od razu by ich zmiażdżyli. Każdy z kapłanów czuł się jednak na tyle niezależny, że nie zamierzał poddawać się pod zwierzchnictwo innego pana.

Religia, którą wyznawali Qatrińczycy nie jest dostatecznie opisana w źródłach. Nie odkryto zbyt wielu pozostających po niej śladów.

W pewnym momencie coś się zmieniło. Około X w p. Chr. przywódca-kapłan jednego plemienia zwany Qaren, rozesłał wici i wezwał pozostałe dwa plemiona do zawarcia ścisłego sojuszu. Qaren miał bardzo duże ambicje, wizję. Zamierzał stworzyć państwo. Podobno był bardzo charyzmatyczny. Wszyscy poddali mu się bez sprzeciwu. Państwa ościenne nie spodziewały się z ich strony żadnego zagrożenia.

Wtedy trzy Qatrińskie plemiona opuściły granice swojego kraju. Wdarły się na terytoria sąsiadów i szybko pozajmowały niewielkie prowincje. Qatrińczycy obchodzili się z ludźmi bardzo okrutnie. Terror wystarczył, aby skutecznie utrzymać kontrolę nad podbitymi ziemiami.

Dlaczego zaatakowane królestwa nie potrafiły wyrzucić intruzów? Qatrińczycy nie byli gorzej wyszkoleni, ale na pewno ustępowali pod względem liczebności. Problem polegał na tym, że każda próba odzyskania utraconego terytorium kończyła się rzezią niewinnej ludności. Nie pozostawiali przy życiu nikogo. Królowie poświęcali, więc przygraniczne prowincje. Qatrińczycy mieszali się z autochtonami i o dziwo przejmowali ich kulturę. Niektórzy powracali do centrum kraju. Proces ten, zapoczątkowany przez Qarena, kontynuowali jego potomkowie. Ich taktyka polegała na wyrywaniu sąsiadom fragmentów lądu i małżeństwach z ich kobietami.

Trwało to kolejne dwieście lat. Wreszcie Qatrin zdołało osiągnąć dość pokaźne rozmiary. Powstał tam dziwny naród, utworzony z czterech różnych. Ich język nie przypominał żadnego innego. Ich kultura stanowiła eklektyzm różnych wierzeń i zwyczajów, lecz najbardziej charakterystycznym był ów osławiony kult władcy-boga. Nie uznawano tak naprawdę innych bóstw, jak zmarłych i żyjących monarchów. Na tronie Qatrin zasiadł młody potomek Qarena. Niemal od razu po objęciu rządów, napadł kolejne ziemie. Błyskawiczne sukcesy sprawiły, że po dwudziestu latach władał jedną trzecią Estji (Wschodniego Kontynentu). Tak narodziło się Cesarstwo.

          Luka zakończył swój monolog. Wszyscy byli pod wrażeniem usłyszanych informacji.

- Uważasz, że nie da się go powstrzymać? – spytała Eimear.

          Królewicz nie odpowiedział, tylko wstał i podszedł do jedynego okna, które jeszcze wpuszczało światło. Nawet pośledni obserwator z łatwością zauważyłby uderzające podobieństwo między nim a Eileen. Ten sam kolor włosów, ale u niego krótko ostrzyżonych; te same delikatnie zarysowane kości policzkowe i nieco spiczasty prosty nos. Ustom, jeśli nie były pełne, na pewno nie brakowało uroku za sprawą odważnie zaznaczonego łuku Kupidyna, a okrągłe orzechowe oczy kryły w sobie odblask wewnętrznej głębi.

Król także wstał, a po nim jego córki. Rodzinna narada dobiegła końca. Każdy powrócił do swojej komnaty. Eileen uklękła na chwilę przed krzyżem wiszącym nad jej łóżkiem. W tej cichej adoracji znalazła ukojenie, którego od tak dawna jej brakowało. Czuła się przygotowana na wszystko. Położyła się do łóżka i ufnie zamknęła oczy. Sen powoli zaczął obejmować jej zmęczony umysł, ale nagłe ukłucie, gdzieś w głębi serca odpędziło go na chwilę. Narastający niepokój sprawił, że z powrotem usiadła na materacu. Spojrzała na krzyż jeszcze raz. „Bądź wola Twoja…” szepnęła. Kilka chwil później nic nie zakłócało jej miarowego oddechu.

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Ala Mak · dnia 27.04.2025 23:04 · Czytań: 88 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 0
Komentarze

Ten tekst nie został jeszcze skomentowany. Jeśli chcesz dodać komentarz, musisz być zalogowany.

Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Yaro
21/05/2025 21:15
dziękuję za komentarze pozdrawiam Ciebie Duszku i Cebie… »
Leszek Sobeczko
21/05/2025 20:44
Tak, fajnie ujęty temat, złudzenia, tęsknoty, marzenia /jak… »
Leszek Sobeczko
21/05/2025 20:33
Małe sprostowanie - Wszystkim, przepraszam za wcześniej… »
pociengiel
21/05/2025 15:49
Inspiracją do tych fraz była piosenka Bee Gees Too much… »
Miladora
21/05/2025 14:26
No to już rozumiem. :) Miłego, Leszku - i może nie… »
Miladora
21/05/2025 14:00
Racja - to kwintesencja patchworku, Dod. :) Jeżeli patrzy… »
Miladora
21/05/2025 13:40
Ładny przekład, Lilu. :) Ta sama, mimo że czasem… »
Miladora
21/05/2025 13:32
Jednym słowem - słowami można wszystko. :) Bo dobrze… »
Miladora
21/05/2025 13:19
W końcówce dość brutalnie sprowadziłeś wszystko na ziemię,… »
pociengiel
21/05/2025 09:47
Bez urazy, za votum separatum. W wojsku, kiedy politruk coś… »
pociengiel
21/05/2025 09:30
1924 rok, a więc nasz Dzierżyński /Polak, który najwięcej z… »
dodatek111
21/05/2025 09:29
Sprawdziłem co oznacza i wszystko jasne :) Nic się nie… »
dodatek111
21/05/2025 09:26
Dziękuję za czytanie i uwagi :) W nagrodę dowcip ;) Wiecie… »
dodatek111
21/05/2025 09:19
więc zapach bzów czyli lilaków może być trwalszy od uczucia… »
dodatek111
21/05/2025 09:04
To zawsze jest ta sama muza? »
ShoutBox
  • retro
  • 10/05/2025 18:07
  • Dziękuję za Grechutę, ta wersja też jest niezwykła: [link]
  • Miladora
  • 09/05/2025 12:17
  • Na stronie głównej, w newsach, Lilu. :) Opcja - "dodaj news" - w panelu użytkownika. :)
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty