Dał nam przykład Bonaparte - Marian
Proza » Inne » Dał nam przykład Bonaparte
A A A

   Polskie Legiony powstały w burzliwym końcu XVIII wieku. Rewolucyjna Francja walczyła wtedy z Prusami i Austrią, a w armiach obydwu tych państw służyli polscy chłopi. Wcielani byli do nich przymusowo, więc często dezerterowali lub specjalnie szli do francuskiej niewoli. Większość tych walk toczyła się we Włoszech, dlatego też tam tych dezerterów i jeńców było najwięcej. Na terenie Włoch i Francji nie brakowało też bezrobotnych polskich oficerów, którzy znaleźli się tam po upadku powstania kościuszkowskiego.

   Tych właśnie ludzi postanowił wykorzystać generał Dąbrowski. Wykombinował sobie, że walka z zaborcami u boku Francji może w przyszłości doprowadzić do wyzwolenia Polski. Opublikował płomienną odezwę, która kończyła się słowami: „Triumfy Rzeczypospolitej Francuskiej są naszą jedyną nadzieją, za jej pomocą i jej aliantów może zobaczymy jeszcze domy nasze, któreśmy z roz-rzewnieniem porzucili”. Odezwa zadziałała i już w krótkim czasie do Dąbrowskiego zgłosiło się kilka tysięcy ludzi. Wtedy zaczęły się schody, bo trzeba ich było umundurować, uzbroić, a przede wszystkim wyżywić.

   Tymczasem rząd francuski wcale nie był przekonany o użyteczności polskich żołnierzy, a przede wszystkim nie miał zamiaru ich utrzymywać. Oddał ich więc pod komendę Napoleonowi Bonapar-te, który walcząc z Austrią na północy Włoch, utworzył tam Republikę Lombardzką. Na jego pole-cenie rząd tej republiki od roku 1797 wziął Polaków na żołd. W ten sposób Francja sprawy finanso-we miała z głowy, bo przerzuciła je na barki Włochów, którzy tak dbali o Polaków, że Dąbrowski w swoich pamiętnikach napisał: „Wojsko nasze było źle ubrane i niepłatne. Więcej jak czterdziestu oficerów nadliczbowych znajdowało się w korpusie. Większa ich liczba robiła przez patriotyzm służbę podoficerów, reszta zastępowała oficerów chorych lub nieobecnych. Rząd nie chciał im przyznać nawet żywności w racyach: Niektórzy z nich więcéj zamożni, utrzymywali się kosztem własnym, a oficerowie w czynnéj służbie odstępowali innym jedne dziesiątą część swego miesięcz-nego żołdu, i dzielili się z nimi swémi racyami i kwaterami. Żołnierze z przyczyny drogości życia, byli jak najgorzéj żywieni”.

   Legiony były więc wojskiem źle uzbrojonym i niedożywionym, ale gotowym walczyć u boku Napoleona w imię przyszłej Polski. Tymczasem do Polski było ponad tysiąc kilometrów, a Napo-leon wtedy w tamtą stronę nawet nie spoglądał. Zajęty był wojną we Włoszech i tam zaczął wyko-rzystywać to chętne do walki i nic go nie kosztujące wojsko. Legiony walczyły między innymi pod Rimini, Weroną, Magnano, Trebbią, Novi i Mantuą. Po tej ostatniej bitwie Polacy przekonali się boleśnie, ile znaczą dla Francuzów. Mantua bowiem padła, ale Austriacy zgodzili się wypuścić obrońców z miasta. Wypuścili Francuzów, ale Polaków zatrzymali jako dezerterów ze swojej armii, a odbyło się to za milczącą zgodą francuskiego generała dowodzącego obroną miasta. Do niewoli poszło wtedy prawie dwa tysiące legionistów. Napoleon, co prawda, zdegradował później tego generała, ale nie za wydanie Polaków, tylko za poddanie Mantui.

   Później walki przeniosły się z Włoch do Austrii i tam Polacy przyczynili się do zwycięstwa Francji pod Hohenlinden. Po tej przegranej Austriacy rozpoczęli rozmowy pokojowe. Efektem ich był traktat podpisany w 1801 roku w Lunéville, który przyznawał Francji lewy brzeg Renu wraz z Belgią. Jednocześnie obie strony obiecały sobie „nie popierać wrogów wewnętrznych”, co dla Pola-ków oznaczało, że w walce o niepodległość Francja im nie pomoże. Wtedy do co mądrzejszych legionistów dotarło, że przez trzy lata byli wykorzystywani przez Napoleona i w końcu zostali zrobieni w konia. Zaczęły się więc szemrania, dezercje i dymisje oficerów.

   Zbuntowane legiony były dla Napoleona niewygodne, ale zaraz znalazł sposób ich zagospo-darowania. W tym właśnie czasie na Santo Domingo (dzisiejsze Haiti i Dominikana) wybuchło antyfrancuskie powstanie czarnoskórej ludności, a do jego stłumienia zostało wysłanych między innymi ponad pięć tysięcy Polaków. Ciężkie walki i tropikalne choroby wyniszczały całe oddziały, a gdy do wojny wmieszała się Anglia, przegrana była już tylko kwestią czasu. W tropikalnym piekle wielu legionistów zaczęło wątpić z sens swojej służby i zdezerterowało lub przeszło na stronę tubylców. W końcu Francja utraciła kolonię, a do Europy wróciło tylko około trzystu Polaków.

   Karaibska awantura pochłonęła więcej niż połowę polskich legionistów, a reszta pozostała w rządzonym przez Józefa Bonapartego Królestwie Neapolu. Zostali tam wcieleni do armii włoskiej jako oddziały posiłkowe i był tu już koniec legionów.

   W roku 1806 żołnierzy tych wysłano na Dolny Śląsk do walki z Prusakami. Dołączono tam do nich rekrutów z Wielkopolski i nazwano „Legią Polsko-Włoską”. Byli oni jedynymi legionistami, którym udało się dotrzeć „ z ziemi włoskiej do Polski”.

   W wyniku dalszych walk Napoleon zdobył część polskich terenów będących pod zaborami i utworzył tam niby-państwo o nazwie „Księstwo Warszawskie”. W nazwie tej specjalnie nie było nic o polskości, bo cesarz konsekwentnie unikał jasnych deklaracji w sprawie odrodzenia Polski. Pod względem organizacyjnym był to śmieszny twór, bo nominalnym organem władzy była składająca się z Polaków Komisja Rządząca, monarchą był król Saksonii, a rzeczywistą władzę sprawował francuski rezydent urzędujący w Warszawie. Cesarz założył to księstwo przede wszystkim po to, żeby żywiło i zaopatrywało wojska francuskie operujące na ziemiach polskich. Drugim jego zada-niem było stworzenie armii, potrzebnej mu do dalszych wojen. Dowódcą tej armii został książę Józef Poniatowski, ale jej dysponentem był Napoleon.

   Do armii księstwa rwali się żołnierze Legii Polsko-Włoskiej, ale Napoleon wysłał ją do pomocy swojemu bratu do Westfalii. Tam przemianowano ją na 1 Legię Nadwiślańską, wzięto na żołd Francji i od tej pory była cudzoziemską jednostką w ramach armii francuskiej. A żeby było śmiesz-niej, rekruta do niej musiało dostarczać Księstwo Warszawskie.

   Żyjąca w innym świecie niż reszta społeczeństwa polska arystokracja, widząc, że Napoleon zwycięża, postanowiła też stanąć u jego boku i zaczęła zabiegać o utworzenie elitarnego wojska dla „swoich”. Cesarz, chcąc pozyskać jej przychylność, łaskawie się zgodził i powołał do życia 1 Pułk Szwoleżerów-Lansjerów Gwardii Cesarskiej. Składał się on wyłącznie z ochotników o odpowied-nim statusie majątkowym i społecznym. Oficerami byli magnaci i bogaci szlachcice, a żołnierzami w większości uboższa szlachta. Jako złożony z „tych lepszych” pułk został włączony do Gwardii Cesarskiej, która strzegła osobę cesarza, a równocześnie była rezerwą strategiczną jego Wielkiej Armii.

   Ogarnąwszy jako tako sprawy na wschodzie Europy, Napoleon wdał się w wojnę w Hiszpanii i zabrał na nią Legię Nadwiślańską, wojsko przysłane z Księstwa Warszawskiego oraz 1 Pułk Szwoleżerów-Lansjerów Gwardii Cesarskiej. Była to brudna wojna, a na popełnione tam czyny Francuzów i Polaków lepiej spuścić zasłonę milczenia.

   Podczas tej wojny miało miejsce zdarzenie potwierdzające, że szaleńcom często szczęście sprzyja. Idąc na Madryt, cesarz wybrał drogę na skróty przez przełęcz Somosierra, do której prowadził wąski wąwóz. Popełnił błąd pchając w niego wojsko, a nie wiedząc, jak jest broniony. Tymczasem broniły go cztery ustawione jedna za drugą baterie artylerii strzelające atakującym prosto w twarze. Gdy szturmująca francuska piechota podała tyły, rozeźlony cesarz wydał kolejny głupi rozkaz, by zaatakował będący akurat pod ręką szwadron Szwoleżerów-Lansjerów Gwardii. Dowodzący nim pułkownik Kozietulski krzyknął: „Naprzód, psiekrwie, cesarz patrzy!” i stu dwudziestu pięciu kawalerzystów ruszyło z kopyta. Jechali tak szybko, że każda z baterii zdążyła strzelić tylko raz. Jeźdźcy przegalopowali po nich, rąbiąc ich załogi szablami. Padło pięćdziesięciu siedmiu z nich, ale reszta po około dziesięciu minutach była już na przełęczy. Po bitwie cesarz zarządził defiladę pułku, w czasie której zdjął kapelusz i zawołał: „Cześć najdzielniejszym z dzielnych!” I tyle było cesarskiej łaski.

   Polacy pod Napoleonem walczyli w wielu ważniejszych bitwach, ale o nich wiedzą tylko fachowcy. Natomiast o tej kilkuminutowej szarży garstki straceńców słyszał każdy - typowy chichot historii.

   Do Hiszpanii wysłano około dwadzieścia cztery tysiące polskich żołnierzy z czego prawie połowa padła. Francja wojnę przegrała i była to druga po Santo Domingo, niechlubna wojna Polaków.

   Idąc w roku 1812 na Rosję, cesarz zabrał tylu Polaków, ilu tylko mógł. Walczyli oni pod Boro-dino, a potem, ścigani przez wojska Kutuzowa marli z głodu i zimna w rosyjskich pustaciach. Przez cały odwrót cesarz trzymał ich w straży tylnej, przez co byli bardziej narażeni na ataki Rosjan niż reszta jego armii. Polacy osłaniali też odwrót wojsk cesarskich po bitwie pod Lipskiem. Tam w nurtach Elstery zginął książę Józef Poniatowski. Nie ma pewności jak zginął, ale są głosy, że został w chaotycznej potyczce przypadkowo postrzelony przez swoich.

   W naszym hymnie narodowym śpiewamy: „Dał nam przykład Bonaparte, jak zwyciężać mamy”. Polacy faktycznie zwyciężali pod Napoleonem w wielu bitwach, ale nie przybliżało to ani na krok niepodległości Polski. Bonaparte dał nam natomiast przykład, jak można naiwnych, zagubionych w nieznanym świecie, dzielnych ludzi bezdusznie wykorzystywać. Robił z polskimi żołnierzami co chciał, dawał im najtrudniejsze zadania, świadomie słał na rzeź, lub zatykał nimi najgorsze dziury.

   Trzeba uczciwie przyznać, że nigdy nic Polakom nie obiecywał, a oni mimo to w niego wierzyli i chyba naprawdę go kochali. W jakiś szamański sposób ich oczarował i oczarowanie to do dzisiaj nie wygasło, bo wielu z nas nadal uważa, że cesarz był dla Polaków dobry.

 

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Marian · dnia 30.04.2025 14:34 · Czytań: 80 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 0
Komentarze

Ten tekst nie został jeszcze skomentowany. Jeśli chcesz dodać komentarz, musisz być zalogowany.

Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Yaro
21/05/2025 21:15
dziękuję za komentarze pozdrawiam Ciebie Duszku i Cebie… »
Leszek Sobeczko
21/05/2025 20:44
Tak, fajnie ujęty temat, złudzenia, tęsknoty, marzenia /jak… »
Leszek Sobeczko
21/05/2025 20:33
Małe sprostowanie - Wszystkim, przepraszam za wcześniej… »
pociengiel
21/05/2025 15:49
Inspiracją do tych fraz była piosenka Bee Gees Too much… »
Miladora
21/05/2025 14:26
No to już rozumiem. :) Miłego, Leszku - i może nie… »
Miladora
21/05/2025 14:00
Racja - to kwintesencja patchworku, Dod. :) Jeżeli patrzy… »
Miladora
21/05/2025 13:40
Ładny przekład, Lilu. :) Ta sama, mimo że czasem… »
Miladora
21/05/2025 13:32
Jednym słowem - słowami można wszystko. :) Bo dobrze… »
Miladora
21/05/2025 13:19
W końcówce dość brutalnie sprowadziłeś wszystko na ziemię,… »
pociengiel
21/05/2025 09:47
Bez urazy, za votum separatum. W wojsku, kiedy politruk coś… »
pociengiel
21/05/2025 09:30
1924 rok, a więc nasz Dzierżyński /Polak, który najwięcej z… »
dodatek111
21/05/2025 09:29
Sprawdziłem co oznacza i wszystko jasne :) Nic się nie… »
dodatek111
21/05/2025 09:26
Dziękuję za czytanie i uwagi :) W nagrodę dowcip ;) Wiecie… »
dodatek111
21/05/2025 09:19
więc zapach bzów czyli lilaków może być trwalszy od uczucia… »
dodatek111
21/05/2025 09:04
To zawsze jest ta sama muza? »
ShoutBox
  • retro
  • 10/05/2025 18:07
  • Dziękuję za Grechutę, ta wersja też jest niezwykła: [link]
  • Miladora
  • 09/05/2025 12:17
  • Na stronie głównej, w newsach, Lilu. :) Opcja - "dodaj news" - w panelu użytkownika. :)
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty