Rozdział piąty
W drodze do domu
W obozie przejściowym w Grimmie Kacper spędził ostatnie dni wojny. Po kapitulacji Niemiec sytuacja Kacpra mocno uległa pogorszeniu. Najkrótsza droga prowadząca do domu przez Drezno okazała się niebezpieczną ze względu na stacjonujące tam wojska radzieckie. Miasta zresztą również nie było. Po przeprowadzonych w dniach trzynastego, czternastego i piętnastego lutego 1945 roku nalotach dywanowych przez lotnictwo brytyjskie i amerykańskie nie został kamień na kamieniu. Pod bombami aliantów zginęło co najmniej dwadzieścia pięć tysięcy cywilów. Nie działała kolej. Drogi zasypane były gruzem zburzonych domów. Gdyby przyszło mu iść na piechotę potrzebowałby prawie dwóch miesięcy, gdyż odległość jaka dzieliła go od rodzinnego domu pod Tarnowem była większa niż siedemset kilometrów. Zdecydował inaczej. Zabrał się z żołnierzami francuskimi do Strasburga, a następnie poprzez Szwajcarię, Austrię i Czechosłowację do Polski. Zajęło mu to ponad miesiąc, ale bezpiecznie dotarł do Tarnowa. Od jego rodzinnego domu we wsi Borówna, obecnie miejscowości w powiecie bocheńskim, w gminie Lipnica Murowana dzieliło go jeszcze dwa dni drogi. Szedł pieszo. Otrzymane od władz francuskich pieniądze miał ze sobą. Chciał kupić za nie jakieś jedzenie, ale ubrany w polski mundur wojsk walczących na zachodzie najwyraźniej nie wzbudzał zaufania. Ludzie unikali go, zamykali przed nim drzwi. W dużych miastach takich jak Kraków, Tarnów, czy Rzeszów umacniała się władza ludowa i tacy jak on nie byli tutaj mile widziani. Musiał szybko dotrzeć do domu i przebrać się w cywilne ubrania. Wojna się skończyła, ale prześladowania nie. Jednych okupantów zastąpili inni i równie skutecznie zwalczali przeciwników politycznych, a za takich uważano żołnierzy alianckich, walczących z Niemcami po stronie Francji, Anglii, czy USA.
Udało mu się. W domu rodzinnym została tylko najmłodsza siostra Kacpra Leokadia. Rodzice już nie żyli, a jego młodszy brat Ambroży zaginął na wojnie. Nikt nie miał o nim żadnej wiadomości. Lodzia miała już dwadzieścia sześć lat i była mężatką. Jej mąż Adam wyraźnie sympatyzował z komunistami i opowiadał się za rozliczeniem zdrajców narodu, za jakich uważał żołnierzy Armii Krajowej i tych walczących na zachodzie. Kacper zrozumiał, że w tym domu nie będzie bezpieczny. Postanowił odsprzedać Leokadii swoją część ziemi i udać się w nieznane. Musiał się spieszyć, zanim zainteresują się nim władze ludowe. Korzystając z okazji Lodzia wynegocjowała za jego grunta bardzo niską cenę, twierdząc, że nie ma w tej chwili więcej gotówki. Zgodził się. Zabrał z domu jakieś narzędzia, swoje zdjęcia, metrykę urodzenia i wyjechał. Nikomu nie zdradził celu swojej podróży, z resztą nikt go nawet o to nie pytał. Najwyraźniej było im na rękę, aby zniknął.
Tak też się stało. Kacper nie chcąc osiedlać się w mieście postanowił znaleźć jakiś stary dom na wsi pod Krakowem. Liczył na to, że wystarczy mu pieniędzy ze sprzedaży ziemi. Długo szukał odpowiedniego miejsca z dala od ludzi. Pod koniec sierpnia 1945 roku zakupił od rodziny Parów dom po ich matce. Nie był zbyt duży, ale za to otoczony wielkim sadem drzew owocowych. Rosły tam wiśnie, czereśnie, jabłonie, grusze i śliwy. Pomiędzy drzewami jakby niechlujnie posadzone były porzeczki i agrest. Obok domu maliny. Dwa wielkie krzaki bzu zapewne witałyby gości, gdyby kwitły. Teraz jednak pyszniły się tylko soczystą zielenią swoich liści.
— Jest idealnie! — pomyślał Kacper.
Ochoczo zabrał się za porządkowanie starego, nowego domu. Z rozpadającej się szopy zabrał stare deski, aby zbudować z nich płot. Przy pomocy prostych narzędzi wyciął i wystrugał z tych desek piękne sztachety. Z połamanej więźby dachowej powycinał krokwie, których użył jako słupków ogrodzeniowych. Nie mając zawiasów wykorzystał skórzany pas do zamocowania furtki. Było ładnie.
Połączył przyjemne z pożytecznym. Rozebrał rozpadającą się szopę, porządkując obejście i wykonał okazały płot wyznaczający terem jego „posiadłości”. Praca dawała mu radość i spełnienie. Tęsknił jednak za Barbarą. Nie miał pojęcia gdzie powinien jej szukać. Pojechał do Krakowa. Udał się do Dębnik, gdzie przed wojną wynajmowali mieszkanie. Przed kamienicą na ulicy Tynieckiej stał chyba ze dwie godziny, zanim zdecydował się wejść do środka. Serce biło tak mocno, że sam się tego wystraszył.
— Jeżeli jej tu niema? — zastanawiał się Kacper. Może mieszkają tutaj teraz jacyś źli ludzie? Co będzie, jak mnie złapią?
Wyobraźnia zaczynała brać górę nad zdrowym rozsądkiem. Wycofał się, nie zapukał do drzwi. Kiedy już podjął decyzję, że da sobie spokój i wróci do swoich włości usłyszał słodki głos:
— Kacper to ty? To naprawdę ty? Myślałam, że zginąłeś na wojnie. Mówili, że wasz pułk rozbili pod Jędrzejowem, że nikt nie przeżył.
Kacper głęboko spojrzał w oczy Barbary. Były zmęczone i smutne, ale dostrzegł w nich nadzieję.
— Byłem w niemieckiej niewoli — odpowiedział Kacper. Długo wracałem do domu, unikając miast i władzy ludowej, ale wróciłem.
Przytulając Barbarę do siebie, badawczo obserwował jej reakcje.
— Uznałaś mnie za martwego? Założyłaś rodzinę?
Barbara wyzwoliła się z objęć Kacpra i powiedziała:
— Nie najdroższy. Czekałam na ciebie. Wierzyłam, że wrócisz.
Kacprowi zrobiło się głupio. W tej samej chwili przypomniał sobie Zuzannę i ich gorący seks bez oglądania się na okoliczności.
— Chcesz mi powiedzieć, że nikogo nie miałaś przez cały ten czas?
Smutne i przygaszone oczy Barbary nabrały blasku, ale nie z powodu żaru miłości tylko ze złości na Kacpra.
— Jak możesz! Jesteśmy przecież małżeństwem i uznałam, że dopóki ktoś nie potwierdzi twojej śmierci, mam męża. Byłam ci wierna.
Kacper ponownie przytulił Barbarę, pocałował i powiedział:
— Wybacz mi, że śmiałem wątpić. Wojna potrafi zmienić każdego.
W tym miejscu uciął, żeby się bardziej nie pogrążać.
— Kocham cię najdroższa! Jak ty sobie radziłaś sama podczas wojny?
Barbara uśmiechnęła się i zaprosiła Kacpra do mieszkania.
— Choć do domu! Nie będziemy rozmawiać na klatce schodowej.
Weszli do środka. Pierwszą rzeczą, jaka przykuła uwagę Kacpra, była duża stolikowa maszyna do szycia z pedałem.
— Nauczyłaś się szyć? — zapytał zaskoczony Kacper, pamiętając jej niechęć do nauki.
— Tak Kacperku. Jakoś musiałam zarobić na utrzymanie tego mieszkania. Kraść nie potrafię, a kolaborantką być nie chciałam. W pierwszych dniach wojny nawet wróciłam do swoich rodziców, ale nie mogłam z nimi wytrzymać. Poprosiłam o parę złotych na zakup maszyny do szycia i wróciłam do naszego mieszkania. Oni wyjechali do Ameryki, a ja postanowiłam tu, w tym mieszkaniu na ciebie zaczekać. Inaczej po zakończeniu wojny nie wiedziałbyś gdzie mnie szukać. Dobrze zrobiłam?
— Tak kochana — odpowiedział Kacper.
Usiedli w dużym, jasnym pokoju z widokiem na kościół Norbertanek w Krakowie odbijający się w lustrze wody rzeki Wisły. Patrzyli na siebie z serdecznością i tęsknotą. Barbara zapytała:
— Zapuściłeś brodę? Do twarzy ci z nią.
Kacper spojrzał w okno, jakby chciał ukryć łzy w swoich oczach.
— Ona jest moim kamuflażem — odpowiedział Kacper. Na lewym policzku mam ohydną szramę. Zwraca uwagę przechodniów i przeraża ludzi. Nie chciałem, żebyś mnie takiego szpetnego oglądała.
— Co ty za głupstwa opowiadasz? — Kacperku. Dla mnie zawsze będziesz najpiękniejszym, kochanym mężczyzną — powiedziała Barbara. Ludzie wracają z wojny bez ręki, bez nogi, z przestrzelonymi płucami, a ty się blizną przejmujesz?
Podeszła do Kacpra, usiadła mu na kolanach i zaczęła go całować. Kacper nagle zrozumiał, że Barbara naprawdę go kocha, pomimo jego obrażeń. Objął mocno małżonkę, a następnie wziął ją na ręce i zaniósł do sypialni.
Kochali się namiętnie. Przez dzień i w nocy. Potem znowu przez dzień jakby chcieli nadrobić stracony bezpowrotnie czas. W oczach Barbary ponownie zagościły błyszczące ogniki. Była szczęśliwa. Kacper opowiadał jej o swoim pobycie w niewoli niemieckiej, o tym, że nauczył się nowego fachu, jakim jest obuwnictwo i o tym, że kupił pod Krakowem stary dom do remontu.
Barbara słuchała Kacpra z otwartymi ustami, nawet mu nie przerywając. Po chwili Kacper zapytał:
— Basiu, przeniosłabyś się na wieś do mojego domu? Nie musielibyśmy wynajmować już tego mieszkania, mielibyśmy cały dom dla siebie. Tylko ty i ja. Może jakieś kurki dla jajek, jakiś królik.
Barbara wydawała się mocno zaskoczona propozycją Kacpra. Nie odpowiedziała mu od razu. Nigdy wcześniej nie mieszkała na wsi.
— Wiesz Kacperku — zaskoczyłeś mnie tą propozycją. Sądziłam, że wspólnie zamieszkamy w tej kamienicy, w tym mieszkaniu. Czekałam tutaj na ciebie. Nie w Skawinie, nie w Ameryce, ale tutaj. Ja chyba nie potrafiłabym żyć gdzie indziej. Tu jest moje miejsce, tu jest mój dom.
Kacper posmutniał i odpowiedział Barbarze:
— Bardzo żałuję, ale nie mogę tutaj zamieszkać. Ja źle się czuję w mieście. Ukrywam się przed władzą ludową, która ma mi za złe, że walczyłem w wojnie polsko-bolszewickiej. Boję się. Czasy są niepewne. Poza tym ciągnie mnie do natury, do koni, do zielonych łąk. Naprawdę nie chciałabyś zamieszkać na wsi?
Ta wypowiedź Kacpra zaniepokoiła Barbarę.
— Ty mnie nie kochasz! Nie zależy ci na mnie, skoro przedkładasz nad dobro rodziny jakieś tam łąki z dala od miasta. W Krakowie też są wielkie zielone łąki — Błonia. Jak cię tak korci, to idź tam i pooglądaj. Ja się z Krakowa nie ruszam, a ty rób, co chcesz.
Zapłakana kobieta wyszła do drugiego pokoju i zamknęła za sobą drzwi. Kacper przez chwilę jeszcze posiedział w pustym pokoju i postanowił wyjść. Szczęk zamka w drzwiach zaalarmował Barbarę.
— Postanowiłeś mnie zostawić? — zapytała rozgoryczona małżonka. Nie przyszło ci do głowy, że może tej nocy zrodziliśmy nowe życie? Odejdziesz i nic cię nie będzie obchodziło? Wygodne!
Kacper jeszcze raz poprosił Barbarę, aby przeniosła się do jego domu. Odmówiła. Wypchnęła go za drzwi i powiedziała:
— Żałuję, że na ciebie czekałam! Mogłam sobie dawno już ułożyć życie, ale wierzyłam, że nam się uda. Myliłam się. Idź z Bogiem.
— Z bogiem — odpowiedział Kacper. Wiesz, gdzie mnie szukać, gdybyś zmieniła zdanie — dodał.
Wychodząc ciągle patrzył w jej stronę jakby liczył na to, że go zatrzyma. Nie zatrzymała.
Ten tekst nie został jeszcze skomentowany. Jeśli chcesz dodać komentarz, musisz być zalogowany.
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt