Proza » Obyczajowe » Skok
A A A

Lubię chodzić na plażę, zanim jeszcze wstanie słońce i zanim plaża zamieni się w targowisko ludzkiej próżności – bikini od Armaniego, ręczniki od Dolce Gabana, okulary od Versace do tego przekleństwa i głośna muzyka.
Mam swoje miejsce nieopodal skał, z których skaczą odważni: jakieś dwanaście metrów dla mniej wprawnych skaczących na nogi i ci najlepsi, najodważniejsi skaczący z ponad dwudziestu metrów.
Tego ranka zauważyłem ich po raz pierwszy: wysokiego, szczupłego mężczyznę z krótko przyciętymi szpakowatymi włosami i charyzmą wypisaną na opalonej twarzy oraz kobietę, która z nim przyszła z mrocznym pięknem w sobie.
Usiedli obok mnie. Rozebrali się: ona w czarnym bikini wyglądała, jakby przybyła z innego świata, jak wysłanniczka tajemnych bogów, a on w błękitnych spodenkach, którymi, jakby chciał odwrócić uwagę od muskularnego torsu. Oboje piękni i w doskonałej formie, choć mężczyzna był już po pięćdziesiątce, a kobieta mogłaby być jego córką, ale z całą pewnością nią nie była. Widać to było w ich spojrzeniach.
Rozłożyli ręczniki, kobieta podała krem, by mężczyzna wysmarował jej plecy. Potem on wyjął z plecaka lekkie buty do wspinaczki czarno–pomarańczowe Scarpa Instinct, tak dobrze mi znane, wstał i ruszył w kierunku skał.
- Anton, co robisz?!
- Przecież wiesz kochanie.
Obserwowałem, jak wspina się po stromych skałach, czym wzbudził podziw grupy młodych ludzi. Gwizdali i klaskali, chcąc go zmotywować. Większość skaczących korzysta z łagodnego wejścia od strony drogi przebiegającej kilkadziesiąt metrów od plaży, ale mężczyzna wybrał najtrudniejszą trasę i widać było, że zna się na wspinaczce. Huk motorów ścigających się na niebezpiecznej drodze pełnej zakrętów na chwilę zagłuszył młodych ludzi.
Kiedy mężczyzna już wspiął się na półkę skalną znajdującą się na wysokości dwudziestu trzech metrów, przez chwilę stał nieruchomo, spoglądając w dół na spokojne morze, leniwym ruchem rozbijające fale o skały. Kobieta wstała, zrobiła daszek z dłoni nad oczami, by lepiej widzieć i z uwagą obserwowała przyjaciela. Widać było, że się niepokoi.

Mężczyzna spojrzał w niebo, uniósł prawą rękę do góry, jakby chciał pozdrowić gapiów, przygiął się lekko w przód i skoczył. Zrobił trzy salta i zanim dotknął tafli wody, wyprostował się, po czym pięknie, czysto wsunął się do wody i tylko rozchodzące się okręgi w tym miejscu świadczyły o jego skoku. Z przyjemnością obserwowałem, jak jego długie ciało w locie w dół wydawało się, jeszcze dłuższe. Jest naprawdę dobry. Wystarczy drobny błąd, lekkie odchylenie ciała i mwasz wielki problem.
Skok z ponad dwudziestu metrów, był zarezerwowany tylko dla najodważniejszych i najlepszych skoczków, a mimo to zdarzało się, że ktoś źle obliczył lot i lądował w szpitalu z uszkodzonym kręgosłupem.
Kiedy mężczyzna wyszedł z wody, młodzi nagrodzili go oklaskami.
- Anton czy ty zawsze musisz się popisywać przed innymi? – kobieta podała mężczyźnie ręcznik.
- Ja się przed nikim nie popisuję Miriam. Po prostu potrzebowałem zastrzyku adrenaliny – pocałował kobietę w głowę, usiadł i zdjął buty.
- Już zapomniałeś, jak dwa lata temu jeden z tych skoków o mało nie zakończył się tragedią?
- Wtedy rozproszył mnie czyjś gwizd, ale teraz już nic nie jest w stanie mnie zdekoncentrować – wyjął z uszu korki i poprosił, żeby kobieta wytarła mu plecy.

- Zniszczyłeś tak drogie buty.

- Nie nadają się już do wspinaczki, więc w ten sposób się z nimi pożegnałem.
Równo dwa lata temu ja miałem tu taki nieudany skok, dlatego tu jestem.
- Złamał pan kark – mówił lekarz, kiedy obudziłem się po operacji. – Ma pan odłamek kości, którego nie mogliśmy ruszyć, bo moglibyśmy uszkodzić rdzeń kręgowy. Niestety ten odłamek będzie powodował silne bóle kręgosłupa szyjnego oraz głowy.
Pomyślałem wtedy, że ludzie żyją latami z bólem, więc ja też będę mógł z nim żyć. Oswoję go, zaczaruję i stanie się częścią mnie, ale nie zdawałem sobie sprawy, że są bóle długotrwałe, jak wojna i bóle piorunujące, przeszywające mózg oraz ciało i sprawiające, że człowiekowi wydaje się, iż umiera, ale tak naprawdę to tylko preludium, bo nocą ciało obsiadają całe watahy bólu. Pokój wiruje i staje się helikopterem w ogniu, a obok śpi spokojnie nieświadoma niczego kolejna miłostka, przed którą gram, zakładam maskę, aż pewnego dnia się to się zmieniło, bo pojawiła się ona.
Była inna i za każdym razem wyglądała inaczej. Była jak dzieło sztuki; przy każdym spotkaniu dostrzegałem w niej coś nowego – jakbym oglądał ten sam obraz na wiele różnych sposobów. Chwilę zajęło mi zrozumienie jej ostrego jak brzytwa intelektu. 

Miała też poczucie humoru i świetnie się dogadywaliśmy. Włóczyliśmy się nocą po mieście: kino, tańce, koncerty, lokale, w których siedzieliśmy, popijając drinki i patrząc sobie w oczy i wydawało się, że tak już zostanie, aż pewnego dnia rano wyszła, zostawiając kartkę na stole.

- Było pięknie, ale nie szukaj mnie – i zniknęła.

To tego dnia skoczyłem do wody. Nie z myślą skończenia z sobą, ale by zmyć z siebie cały smutek, jednak nie tak łatwo jest zapomnieć o kimś, kto odcisnął ślad w naszym sercu.

Mówi się, że czasem ci, którzy pozwalają nam odejść, kochają bardziej niż ci, którzy nas zatrzymują, ale gdybym tylko mógł, nie pozwoliłbym jej odejść.

Nic nie zapowiadało katastrofy. Wieczorem udaliśmy się na plażę, by podziwiać zachód słońca, a rano obudziłem się w pustym mieszkaniu. W powietrzu było jeszcze czuć zapach jej perfum, więc wybiegłem, nie za bardzo wiedząc, w którą stronę się udać.

Dziś mija dwa lata. Żadnej pocztówki, żadnej wiadomości i tylko raz, kilka miesięcy temu, ktoś zadzwonił o drugiej w nocy z nieznanego numeru i mimo że nikt się nie odezwał, wiedziałem, że to Elen. Żałuję, że nie usłyszałem jej głosu, bo ta cisza, tylko pogłębiła we mnie pustkę.

Przez pierwsze miesiące chodziłem w miejsca, w które chodziliśmy razem, choć powodowało to ból i zastanawiałem się, czy kiedykolwiek będę, potrafił o niej zapomnieć?

Dziś jest ten dobry dzień bez ogłupiających leków i mam za sobą przespaną noc. Jest ta czystość patrzenia na świat, żadnej fatamorgany, lęków, obaw, że wataha wilków znów zaatakuje, więc w rozgrzany letni wieczór, gdy senne marzenia miasta ożywają, przemierzam ulicę, a w ulubionym lokalu witają mnie znajome twarze. Przy jednym ze stolików widzę parę z plaży. Siadam nieopodal i zamawiam whisky z lodem. Z głośników leci Supergirl. Odpowiednia piosenka do mojego nastroju, pomyślałem i przypomniałem sobie, jak robiliśmy sobie czarno-białe zdjęcia, a potem wieszaliśmy je na ścianie w sypialni.

- Dziś jest pełnia i doskonała pogoda może więc wybierzemy się na plażę? – zapytał mężczyzna.

- Niezła myśl. Mam aparat, więc zrobię trochę zdjęć

Niezła myśl – podchwyciłem, zamawiając podwójną whisky. Skok z ponad dwudziestu metrów w pełni księżyca, to jest coś. 

Godzinę później wspinałem się po stromej skale, tam na samą górę, skąd nie skakał jeszcze nikt. Ten skok, albo mnie oczyści, albo sprawi, że stanę się doskonały. Do skoków przygotowujesz się latami, a kiedy nadejdzie już ta chwila trwa ona zaledwie kilka sekund. W tych kilku sekundach mieści się całe nasze życie, tysiące godzin treningów, wyjazdy, nieprzespane noce i tłum gapiów czekających, aż coś się wydarzy.

Tamten skok sprzed dwóch lat złamał moją karierę. Cliff diving to moja pasja i moje życie, ale teraz to tylko senne marzenie, mgliste i dalekie.

*

Kobieta oglądająca wystawę zdjęć przystanęła przed serią dużych zdjęć na których wprawnym okiem fotografa został uchwycony mężczyzn skaczący do wody w blasku księżyca.

- To niesamowite, że udało mi się uchwycić ten skok. Miałam ogromne szczęście, że byliśmy na plaży i miałam ze sobą swój sprzęt. Ten mężczyzna skoczył z ponad trzydziestu metrów i mój przyjaciel widząc go tam na górze powiedział, że musi być albo tak dobry, albo tak głupi.

To zdjęcie jest najlepsze w całej mojej karierze – artystka wskazała na zdjęcie, na którym mężczyzna wykonywał śrubę. – Powiększyłam go i rozjaśniłam tak, że widać twarz skaczącego. To było niewiarygodne przeżycie: pełnia księżyca, spokojne morze i skaczący mężczyzna. Wygląda tu, jakby o niczym innym nie marzył, tylko o tym skoku.

- Co się z nim stało?

- Nic. Wyszedł z wody i poszedł sobie, chociaż chcieliśmy go zatrzymać i porozmawiać z nim. Tak fascynujących ludzi nie spotyka się na co dzień.

- To jeden z najlepszych zawodników cliff divingu.

- Nie rozumiem.

- To Mark Artem, jeden z najlepszych zawodników skaczących z dużych wysokości do wody.

- Witaj Elen – położyłem dłoń na jej ramieniu.

Byłem tuż obok za jej plecami i czułem, jak drży.

- Mark.

 

Manuel del Kiro

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Manuel del Kiro · dnia 04.05.2025 21:36 · Czytań: 135 · Średnia ocena: 4 · Komentarzy: 1
Komentarze
Afrodyta dnia 18.05.2025 16:06 Ocena: Bardzo dobre
W utworze odnajduję sporo pasji, biorąc pod uwagę wszelkie znaczenia tego słowa, dużo emocji i sporo napięcia, które nie zwalniają do samego końca. Uważam, że to to zaleta, bo wydaje się, że właśnie takie potrafi być wszystko to, co można uznać za autentyczne. Mnie się podoba.
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Yaro
21/05/2025 21:15
dziękuję za komentarze pozdrawiam Ciebie Duszku i Cebie… »
Leszek Sobeczko
21/05/2025 20:44
Tak, fajnie ujęty temat, złudzenia, tęsknoty, marzenia /jak… »
Leszek Sobeczko
21/05/2025 20:33
Małe sprostowanie - Wszystkim, przepraszam za wcześniej… »
pociengiel
21/05/2025 15:49
Inspiracją do tych fraz była piosenka Bee Gees Too much… »
Miladora
21/05/2025 14:26
No to już rozumiem. :) Miłego, Leszku - i może nie… »
Miladora
21/05/2025 14:00
Racja - to kwintesencja patchworku, Dod. :) Jeżeli patrzy… »
Miladora
21/05/2025 13:40
Ładny przekład, Lilu. :) Ta sama, mimo że czasem… »
Miladora
21/05/2025 13:32
Jednym słowem - słowami można wszystko. :) Bo dobrze… »
Miladora
21/05/2025 13:19
W końcówce dość brutalnie sprowadziłeś wszystko na ziemię,… »
pociengiel
21/05/2025 09:47
Bez urazy, za votum separatum. W wojsku, kiedy politruk coś… »
pociengiel
21/05/2025 09:30
1924 rok, a więc nasz Dzierżyński /Polak, który najwięcej z… »
dodatek111
21/05/2025 09:29
Sprawdziłem co oznacza i wszystko jasne :) Nic się nie… »
dodatek111
21/05/2025 09:26
Dziękuję za czytanie i uwagi :) W nagrodę dowcip ;) Wiecie… »
dodatek111
21/05/2025 09:19
więc zapach bzów czyli lilaków może być trwalszy od uczucia… »
dodatek111
21/05/2025 09:04
To zawsze jest ta sama muza? »
ShoutBox
  • retro
  • 10/05/2025 18:07
  • Dziękuję za Grechutę, ta wersja też jest niezwykła: [link]
  • Miladora
  • 09/05/2025 12:17
  • Na stronie głównej, w newsach, Lilu. :) Opcja - "dodaj news" - w panelu użytkownika. :)
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty