Rok 1812
Jest mi zimno, bardzo zimno. Jestem w dziwnym miejscu,
po niebie przewijają się ciężkie grafitowe chmury i słychać tylko
szum wiatru. Idę piaszczystą drogą wzdłuż drewnianych zabudowań
ogrodzonych wysokim szczelnym drewnianym płotem.
Za tym płotem dostrzegam słomiane dachy domów. Przy jednym z nich
przeraźliwie szczeka pies, przyśpieszam idę dalej.
Na prawej nodze rozwiązuje mi się szmata, którą była owinięta.
Na lewej też szmata obwiązana sznurkiem.
Skąd ja się tu wziąłem? skąd te szmaty na nogach? Jest mi zimno,
szukam sznurka- nie mam. Podchodzę do ogrodzenia pierwszego
zabudowania- zamknięte od środka, zaglądam przez szparę-
-nikogo nie ma, pukam we wrota i nagle pojawił się pies, jakby ten sam,
którego wcześniej minąłem. Na jego widok odskoczyłem od płotu.
Idę dalej przed siebie poprawiając co chwilę osuwającą się szmatę.
Ale gdzie ja idę- dokąd? Przede mną w oddali ściana ciemnego lasu,
po prawej otwarta przestrzeń z miejscami gdzie zalega śnieg,
ale przecież to listopad... Po lewej martwa osada. Za mną... ale ja
przecież stamtąd idę, więc wracać tam chyba nie ma sensu.
Nagle do uszu moich dociera tętent końskich kopyt
co słychać co raz głośniej. Ktoś nadjeżdża. Jest co raz bliżej.
Usuwam się pod płot.
Pędzący koń wzbija tumany kurzu i piasku nie widać jeźdźca...
Ciemny granatowy płaszcz, jasne rozwiane włosy.
Prawa ręką trzyma wodze, lewa zwisa bezwładnie.
Na płaszczu srebrem haftowane znaki... herbowe (?)
Poznaję! Postać na siwym koniu- to generał Karol Otton Kniaziewicz
Jego koń krwawi z karku, jego krew rozlewa się po całym boku.
Generalski mundur jest zakrwawiony od pasa w dół... czy to
konia krew czy generała (?)
Koń zwalnia bieg, nagle potyka się i upada. Generał sprytnie uwalnia
uwalnia się spod konia dobywa z olstrów przy siodle dwa
pistolety. Strzela do konia- pistolet nie wypala, strzela z drugiego
tym razem skutecznie.
Od strony lasu pędzi kareta zaprzężona w cztery kare konie
z końskich pysków odrywa się biała piana. Zaprzęg zatrzymuje się
przy generale, otwierają się drzwi karety generał do niej wskakuje
Stoję obok zdarzenia ale jestem przez nich niewidzialny.
Zaprzęg gwałtownie rusza i odjeżdża.
Co tu się stało? gdzie ja jestem?
Nagle jakiś wewnętrzny głos mówi "Za późno!"
Wiatr się nasila, zimno jest dokuczliwe, odgłosy
lasu są co raz bardziej przeraźliwe, słychać narastające
wycie jakby nadchodzącej burzy czy całej watahy wilków (?)
Jest mi zimno, bardzo zimno.
KoRd
Ten tekst nie został jeszcze skomentowany. Jeśli chcesz dodać komentarz, musisz być zalogowany.
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt