OWOC LASU - CZ. I - Rozdział dziesiąty. - Ala Mak
Proza » Długie Opowiadania » OWOC LASU - CZ. I - Rozdział dziesiąty.
A A A

Rozdział dziesiąty.

 

     Nieustanny, męczący, suchy kaszel nie pozwolił Eimear zmrużyć oka przez całą noc. Od powrotu ze Slante minęły trzy dni. Rano kaszel wciąż jej dokuczał, ale nie tak bardzo jak nocą. Robiła, co mogła, by zahamować go chociaż podczas śniadania, ale nie udawało jej się. Król uważnie ją obserwował.

Trwało to kolejny tydzień. Zaczęła pić ziołowe syropy, by móc przespać noc. Zauważyła też coś dziwnego. Król Oskar polecił wyjechać Iris i Luce wraz z ojcem księżniczki na jakiś czas do jej rodzinnej miejscowości. Eileen zaczęła domyślać się najgorszego. Suchoty. Diagnozę potwierdził królewski lekarz. Był to dopiero początek tej śmiertelnej choroby, kiedy mogła jeszcze zarażać innych. Widocznie infekcja rozwijała się u niej od dawna. Przypomniała sobie jak ojciec, prawie rok temu nieustannie kasłał i dlatego pewnie, unikał zbliżania się do nich, jak i do kogokolwiek innego, choć nie było to w pełni wykonalne.

Przy pożegnaniu, Luka i Iris spojrzeli na nią ze ściśniętymi sercami.

- Możemy wrócić za dwa tygodnie – rzekł Luka. – Chociaż medyk wyraźnie zaznaczył, że i tak, ten kto miał się zarazić, już się zaraził, ale ojciec się uparł – jego głos załamał się. – Czyż mam już nigdy nie zobaczyć zarówno ojca jak i ciebie, siostro?

- Może jeszcze nie wszystko stracone – powiedziała jego żona szybko ocierając łzy, które zrosiły jej czarne rzęsy.

- Nie martwcie się – odparła Eimear.

Gdy usłyszała przerażającą diagnozę, nie uczuła nawet cienia buntu. Zachowała spokój, który stanowił część jej osobowości.

– Na pewno jeszcze się spotkamy.

Jej pogoda ducha krzepiąco zadziałała na wyjeżdżających. Iris dała upust emocjom i rzuciła się szwagierce na szyję. Potem, wsiedli do powozu i oddalili się w rytmie terkoczących na gościńcu kół i tętentu końskich kopyt.

          Eimear postanowiła nacieszyć się resztą lata. Wraz z Eileen całe pogodne dnie spędzały na zewnątrz. Wieczorami, przesiadywały z ojcem przy kominku. Jego siły witalne wyczerpywały się coraz bardziej. Za każdym razem, gdy królewny wstawały z łóżek, zastanawiały się, czy usłyszą dziś jeszcze ciepły, przygaszony głos króla. Eimear nie skarżyła się na swój stan, pomimo niepokojących zmian w jej aparycji. Zupełnie utraciła dawne rumieńce, policzki nieco się zapadły. Odnosiła wrażenie, że oczy zajmują coraz większa przestrzeń na jej twarzy. Starała się za nie patrzeć w lustro zbyt często. Poza tym, stawała się coraz słabsza, a pełne współczucia spojrzenia służących towarzyszyły jej na każdym kroku.

          Wydarzenia ostatniego czasu zupełnie odwróciły uwagę wszystkich od Pana Liama. Formalnie nadal miał on prawo przebywać na zamku, jako oficjalny pierwszy doradca, lecz jego konwersacje z królem stały się sporadyczne. Niemniej jednak, Eileen miała niepokojące przeczucie, że zdrajca nie tylko nie porzucił haniebnych zamiarów względem królestwa, ale wręcz udoskonalał jakiś chytry plan, o którym w końcu mieli się przekonać.

          Minęły dwa tygodnie i znów wszyscy mieszkańcy pałacu mogli cieszyć się swoim towarzystwem. Widok króla i Eimear wywołał w przyjezdnych niemały szok. Ci, którzy przebywali z chorymi na co dzień, nie dostrzegali, jak bardzo pogorszył się ich stan. Luka i Iris nie mogli nadziwić się prędkości, z jaką życie opuszczało ciała ich ukochanych.

          Pewnego chłodnego, wrześniowego dnia, król Oskar poczuł się wyjątkowo źle. Czym prędzej posłano do niego księdza. Nie były to, jednak jego ostatnie chwile. Gdy wszyscy myśleli, że wyzionął ducha, on otworzył oczy i oznajmił, że nie myśli jeszcze umierać. Potem wstał z łóżka i polecił przygotować opóźniony posiłek. Eileen zdziwiła ta nagła odmiana. Zupełnie jakby choroba zaczęła się wycofywać, choć wiedziała, że na tym etapie, było to już niemożliwe.

Ledwie skończyli śniadanie, gdy wszedł sługa z zawiadomieniem ermańskim emisariuszu, który prosi o przyjęcie. Kolejne poselstwo. Eileen poczuła ukłucie w żołądku. Obawiała się, że wieści są związane bezpośrednio z szalonym cesarzem. Czyżby zaatakował Ermanię? Nie słyszała, żeby Nualia złożyła już broń. Co prawda, niepokoił ją fakt, że po stronie Qatrin stanęła jedna trzecia wojsk Nualii podjudzona przez księcia Emeralda. Klęska królestwa, jakkolwiek nieunikniona, wciąż się odwlekała.

Ermański poseł został przyjęty, jak każdy inny. Obecni przy tym byli również książę Cathal i Pan Liam, a także trzech innych arystokratów stale przebywających przy królu, biskup i nieodłączny medyk. Eimear wyglądał dziś na wyjątkowo osłabioną, ale zapewniła ojca, że skoro on jest w stanie przetrwać na tronie pół godziny, to ona także.

Młody Ermańczyk, zapowiedziany jako junkier Faro z Wilibord wkroczył do sali audiencyjnej. Po jego długiej, charakterystycznej szarej tunice i  żołnierskim chodzie, Eileen od razu rozpoznała w nim rycerza. Pewnym krokiem zbliżył się do króla. Zachowywał się naturalnie, bez sztucznej wyniosłości ani przybranej pokory.

Zanim ukłonił się ilwańskiemu władcy, prześlizgnął się wzrokiem po zebranych. Ermańskim zwyczajem, przyklęknął na prawe kolano, na którym oparł ugiętą w łokciu prawą rękę i opuścił głowę. Powstał dopiero na rozkaz króla. Spojrzał mu prosto w oczy. Nie odważył się odezwać jako pierwszy, co było błędem niejednego niedoświadczonego posła. Grzecznie czekał aż król Oskar zechce do niego przemówić, co oznaczałoby jego przychylność dla emisariusza.

Wywarł dobre wrażenie na obecnych. Ermańczycy słynęli ze znakomitego wychowania i uprzejmości okazywanej nawet swoim wrogom. Eileen pomyślała, że to zupełnie co innego niż Qatrińczycy, którzy kilka miesięcy temu starali się podyktować jej ojcu warunki współpracy, do której kusił go cesarz.

Król dość długo przeciągał milczenie. Nie dlatego, że nie chciał wysłuchać posła, ale z powodu trudności z oddychaniem, które nie pozwalały mu wydusić słowa. Nagle zaniósł się kaszlem. Przysłonił usta białą chustką. Gdy napad minął, lekarz podał mu do wypicia jakiś napój, który wywołał mimowolny grymas na ściągniętej twarzy chorego. Podziękował i zwrócił się do posła ściszonym, chrapliwym głosem:

- Wybacz, panie. Z czym do nas przychodzisz?

- Niech Bóg darzy was życzliwością, wasza królewska mość! – odrzekł młody Ermańczyk w języku Ilwany. - Przykro mi jest widzieć was tak cierpiącym! Nie chciałbym nękać waszej wysokości drobnostkami, dlatego szybko postaram się przedstawić sprawę, którą powierzył mi mój pan, król Mell III d’Erman.

Eileen ze zdumieniem ujrzała konsternację, która przemknęła przez oblicze posła, jakby na potwierdzenie poprzedzających ją słów. Monarcha uśmiechnął się i odparł:

- Dziękuję ci, młodzieńcze, za dobre słowo, kontynuuj.

Junkier Faro odetchnął głęboko i przemówił dźwięcznym, odnośnym głosem:

- Mój pan, czuje się w obowiązku przeprosić za godny pogardy incydent, jaki miał miejsce na terenie królestwa Ermanii, a mianowicie napaść na ilwańskich wysłańców, przemierzających nasz kraj. Z całego serca ubolewa, że w czasie panującego pomiędzy naszymi królestwami pokoju dopuścił, aby jacyś nieznanego pochodzenia zbójcy zamordowali trzech waszych szlachetnych rycerzy. Zaraz po tym zarządził gruntowne poszukiwania zbrodniarzy. Niestety, nie udało się ich odnaleźć – dużo kosztowały go te słowa. Obawiał się zapewne reakcji króla, ale ten w spokoju słuchał wypowiedzi Ermańczyka.

- Jednakże – kontynuował Faro z Wilibord. – Pragnie zapewnić waszą królewską mość, że sam nie miał nic wspólnego z tym tragicznym wydarzeniem. Jedynie jego powściągliwość wobec podjęcia pochopnych działań, opóźniła jego decyzję o poselstwie skierowanym do Ilwany. Mój pan długo naradzał się z najmędrszymi ludźmi, co powinien zaproponować, z czym wystąpić, aby uśmierzyć wasz gniew.

Król znów zaniósł się kaszlem, który tym razem spowodował stłumiony wybuch wesołości. Rycerz wypowiadał się ze śmiertelną powagą, a jego słowa o gniewie ilwańskiego władcy nacechowała taka groza, że biedny król Oskar, nie chcąc popełnić afrontu wobec junkra Faro, wolał udać atak kaszlu niż dopuścić salwę niekontrolowanego śmiechu.

- Bądź spokojny, szlachetny rycerzu – odparł król. – Podejrzenie o udział w tym wydarzeniu jego wysokości, króla Mella zniknęło z mojej głowy tak szybko, jak się pojawiło. Nie licuje to z honorem i estymą, na którą królestwo Ermanii zasłużyło sobie w ciągu swych długich dziejów. Pomimo, że drogi naszych królestw zbyt często boleśnie się ze sobą krzyżowały, darzymy twojego króla szacunkiem i byłaby obrazą jego, jak i naszego intelektu wiara w lekkomyślne zachowanie tak roztropnego władcy.

Faro uspokoiła życzliwa odpowiedź króla Oskara.

- Druga sprawa, którą jestem obowiązany wam przedstawić jest ściśle związana z poczuciem zagrożenia, które wywołuje w nas Cesarstwo Qatrin. Mój król uważa, że nie dość jest sprzymierzeńców w czasach tak wielkiej niepewności, gdy wschodnie mocarstwo może stać się wkrótce naszym wspólnym wrogiem.

Ilwańczycy wyraźnie się obruszyli. Król pozwolił jednak posłowi kontynuować.

- Czy posiadacie wskazujące na to informacje?

- Obawiam się, że tak! – Ermańczyk nie umiał ukryć desperacji. – Dwa tygodnie temu, przybyli do Ermanii Qatrińczycy z propozycją zawarcia sojuszu z cesarzem. Dali do zrozumienia, że odrzucenie go zostanie potraktowane jako wrogość. Nie mogliśmy nadziwić się bezczelności cesarskich pachołków! Mego pana najbardziej jednak wyprowadziło z równowagi urąganie Ilwanie, „która również odrzuciła podobne przymierze i skazała się na los swych pozostałych sojuszników”, jak to ujął poseł.

- Tak, to prawda. Rzeczywiście odważyli się odkryć przed nami swoją głupotę – przyznał król Oskar. – Młody cesarz jest w gorącej wodzie kąpany i zbyt ufny we własną siłę.

- Nie wiem, czy wiadomo waszej wysokości, o tym, co dzieje się z Nualią?

- Niestety, od dawna nie dostaliśmy konkretnych informacji na ten temat.

- Cesarz oblega stolicę!

Echo jego okrzyku długo brzmiało w uszach zebranych. Eileen przeszły dreszcze. Co będzie z Dagmarą?

- Co zatem proponuje nam jego wysokość, król Mell?

- Rozejm. Proponuje rozejm i prosi o rękę waszej starszej córki, królewny Eileen.

Nie tak to sobie wyobrażała. Eileen spodziewała się, że któregoś dnia przyjedzie po nią wysłaniec jakiegoś wielmoża albo nadejdzie list z oświadczynami od jakiegoś zagranicznego księcia, ale nigdy nie śniła o tym, że mogłaby zostać żoną króla Ermanii!

 Ciągle powtarzała w myślach, to co właśnie usłyszała, aby zaskakująca nowina przebiła się do jej świadomości. Nie wiedziała czy jest z tego powodu zadowolona, czy nie. Jej serce biło jakby w podskokach, wlewając zbyt dużo krwi na raz do głowy, w której zaszumiało.

 Król odrzekł:

- Prosicie o wiele.

Król namyślał się nad ostateczną decyzją. Eileen utkwiła wzrok w ziemi. Jak mógłby powiedzieć nie?

- Mój pan – rzekł poseł. – Uważa małżeństwo z waszą córką za przywilej. Będzie zaszczycony, jeśli dacie mu na to wszą zgodę i błogosławieństwo.

- Dobrze, zatem! Otrzyma je – monarcha spojrzał na Eileen.

Królewna wstała. Wiedziała, że musi oddać posłowi swój panieński pierścień. Nie był to zwyczaj praktykowany w Ermanii, ale wobec wszystkich narodów Ilwańczycy postępowali tak samo, więc Ermańczycy doskonale rozumieli ów symboliczny gest.

Dziewczyna drżącą dłonią zdjęła srebrny pierścień z serdecznego palca. Oddanie pierścienia nieodwołalnie przypieczętuje jej los, choć właściwie stało się to wraz ze słowem zgody danym Ermańczykowi przez ojca. Jednak dobrowolne poddanie się wyrokowi, stanowiło odrębną kategorię. Oznaczało zupełną utratę kontroli nad własnym życiem, namiastki tej kontroli, której nikt tak naprawdę nie posiada.

Otarła ledwie widoczne łzy wzruszenia. Zbliżyła się do posła i szybko podała mu pierścionek. On ukłonił się, a królewna wróciła na swoje, (a może już nie swoje?) miejsce.

Wtedy obraz rzeczywistości, w której się znajdowała oddalił się, jakby była tylko jego obserwatorem. Gwałtowne uczucia, które zrodziły się w jej wnętrzu nie straciły na sile, ale zostały ujęte w karby przez inną, która nakazała im się uciszyć. Odwaga dodała jej mocy, aby twardo i bez wahania spojrzeć na nową rozpoczynającą się właśnie drogę życia.

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Ala Mak · dnia 20.05.2025 20:54 · Czytań: 106 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 0
Komentarze

Ten tekst nie został jeszcze skomentowany. Jeśli chcesz dodać komentarz, musisz być zalogowany.

Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
pociengiel
12/06/2025 22:23
no, tak »
Lilah
12/06/2025 21:51
No, jak się ma znajomości... :) Czy to znaczy, że i… »
pociengiel
12/06/2025 21:04
Dzięki. Wielkie dzięki. »
Miladora
12/06/2025 17:40
Hmm... czy powiększenie czcionki w niektórych wersach to… »
Miladora
12/06/2025 17:32
Bardzo melodyjny przekład, Lilu. :) Naprawdę można odczuć… »
pociengiel
12/06/2025 11:22
Dodam, że w butach kościółkowych »
pociengiel
12/06/2025 11:02
Dostałem od admina sygnał, że będzie coś po polsku i… »
Lilah
12/06/2025 08:03
Witaj, Agnieszko! Gdybyś ostatni wers zapisała tak - trza… »
pociengiel
12/06/2025 01:17
Dzięki. »
Miladora
12/06/2025 00:58
- powiedział (...), dośpiewując: nie ma... - I po rymie.… »
pociengiel
12/06/2025 00:35
zmieniłem początek Twoje uwagi bardzo pomagają, uczą… »
Miladora
12/06/2025 00:23
Teraz wszystko jasne. Dbaj o takie szczegóły, bo ułatwisz… »
pociengiel
12/06/2025 00:22
Piłem to ze trzy razy. Tylko Żubrówka, sok i lód. Było… »
Miladora
12/06/2025 00:18
Żubrówkę z sokiem jabłkowym i lodem znam. :) Ale nikt mi… »
Miladora
12/06/2025 00:10
Widzę, że przechodzisz na słowny minimalizm, Jarku. :) I… »
ShoutBox
  • Miladora
  • 04/06/2025 15:22
  • Bardzo dziękuję, bo nie spodziewałam się wyróżnienia. :)
  • pociengiel
  • 28/05/2025 10:41
  • moskalik ciapatek a jak dowcipny buk Akbar! powie za rok dwa góra osiem posrają się muchy na jego głowie wcześniej da głos nieczyste prosię
  • pociengiel
  • 26/05/2025 14:18
  • co to z tym Conanem?
  • Miladora
  • 26/05/2025 12:59
  • Panie F. - Conan Ci uciekł. :)
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty