Dobromir
Sponiewierany i zastraszony przez Bożydara Kacper nawet słowem nie wspomniał o tym, co go spotkało. Unikał zięcia i zastanawiał się, czy jego córka jest bezpieczna?
— Co by było, gdyby to ona odkryła jego tajemnicę? Też by jej groził śmiercią? Może by ją zostawił z małym dzieckiem i odszedł do innej kobiety? Może by się mścił na niej, robiąc krzywdę jej rodzicom, czyli jemu albo Barbarze? Strach pomyśleć.
Myśli kotłowały się w głowie Kacpra. Z obawą spoglądał na Ojcumiłę, kiedy nieświadoma nocnych wojaży Bożydara przytulała go i całowała czule na pożegnanie. Tak bardzo chciał jej powiedzieć całą prawdę, ale bał się konsekwencji swoich słów. Poza tym nie uwierzyłaby mu. Kochała Bożydara. Nie pozwoliłaby powiedzieć na niego złego słowa. Ufała mu. Lada dzień miała rodzić.
Bożydar zachowywał się jak przykładny mąż. Opiekował się Ojcumiłą, dopytywał o zdrowie, o ruchy dziecka, o termin rozwiązania. Przywoził jej drogie prezenty i biżuterię. Dbał o nią. Nic nie wskazywało, że jest złym człowiekiem. Za każdym razem, kiedy Kacper był w pobliżu zięć przytulał jego córkę i z szyderczym uśmieszkiem spoglądał w stronę teścia, jakby chciał mu przypomnieć o nocnej pogawędce.
Z końcem marca 1968 roku na świat przyszedł ukochany syn Ojcumiły i Bożydara — Dobromir. Duży, zdrowy chłopak stał się oczkiem w głowie rodziców i dziadków. Nie zostawiali go bez opieki nawet na chwilę. Barbara pomagała córce w kąpaniu, przebieraniu i usypianiu dziecka. Tak naprawdę jedynym obowiązkiem Ojcumiły było karmienie Dobromira. Naturalny pokarm matki najwyraźniej dobrze wpływał na rozwój dziecka, bo rosło szybko i było zdrowe. Od pierwszych dni jego życia rodzice kupowali mu piękne, drogie ubranka i zabawki, jakby chcieli oznajmić całemu światu, że ich synowi nigdy niczego nie zabraknie, nawet ptasiego mleczka. To jest ich skarb i dla niego zrobią wszystko, aby czuł się kochany i szczęśliwy.
Barbara bardzo chętnie opiekowała się maluchem, odciążając córkę, dzięki czemu Ojcumiła i Bożydar mogli wychodzić w gości, do kina, do teatru czy do opery. Żyli, na poziomie jakiego nigdy nie zakosztowali ich sąsiedzi, a nawet znajomi. Kacper z czasem zaczął wierzyć, że Bożydar się zmienił i że teraz rodzina dla niego jest najważniejsza. Obserwując zachowanie zięcia wobec córki i wnuka miał nadzieję, że wszystko, o co podejrzewał Bożydara należy już do przeszłości i że się nie powtórzy. Cieszył się, że powstrzymał swój język za zębami i nie zniszczył udanego małżeństwa.
— Co było minęło, trzeba żyć dalej. Nie ma co wracać do niechlubnej przeszłości — mówił sam do siebie — ludzie się zmieniają. Trzeba im tylko dać drugą szansę.
Lata mijały. Dobromir rósł jak na drożdżach. Jego rodzice Ojcumiła i Bożydar Kozłowscy chcieli mu nieba przychylić. Dziadkowie obsypywali go prezentami. Żył jak mały książę. Inne dzieci zazdrościły mu. Dobromir był jedynakiem i samotnikiem. Bawił się swoimi drogimi zabawkami sam. Nikogo do zabawy nie zapraszał, bo bał się, że inne głupie dzieci mogą mu coś zepsuć albo – co gorsza – ukraść.
Jednego razu przyszedł do niego Wacek i chciał układać kolorowe klocki. Były to duże drewniane sześciany z namalowanymi postaciami z bajek na każdej ze stron. Po rozsypaniu należało dopasować małe fragmenty obrazków do siebie, tak aby powstał jeden duży obrazek. Wacek nie umiał tego zrobić, więc Dobromir rozzłościł się i uderzył go w twarz. Wacek nie był mu dłużny i również dał mu w pysk. Kiedy zapłakany Dobromir pobiegł się pożalić babuni Wacek zabrał z jego izby nakręcanego zająca i uciekł do domu. Tam z braćmi bawili się tym zającem aż do wieczora. Była to naprawdę ciekawa zabawka. Po nakręceniu kluczykiem stawiało się zajączka na stole a on przemieszczając się do przodu dzwonił zamocowanymi do łapek metalowymi talerzami uderzając jeden o drugi.
Nigdy wcześniej bracia Taborscy takiego nie widzieli. Próbowali go schować przed rodzicami Dobromira, ale po zagrożeniu im wezwaniem Milicji oddali. Zabawka musiała być droga. Dobromir miał wiele takich zabawek, ale ani jednego przyjaciela, ani jednego kolegi. Musiało mu być przykro. Dzieci unikały go, bo był gburem. Rodzice jednak nie przejmowali się tym. Sądzili, że prezenty, ładne ubrania i wycieczki zrekompensują mu chwile samotności. Mylili się. Chłopak z każdym dniem stawał się coraz bardziej samotny. Szukał kolegów na siłę.
Izolowany przez rodziców od otoczenia stawał się zgorzkniały i agresywny. Zaczepiał i bił inne dzieci za to, że nie chciały się z nim bawić. One uciekały. Otoczony mnóstwem wspaniałych, drogich rzeczy był jednak bardzo ubogi. Złościło go to, że inne dzieci potrafią się śmiać, żartować i bawić byle czym. Teraz to on zazdrościł innym dzieciom swobody i wolności. Brakowało mu przyjaźni, serdeczności, a nawet zwykłych wygłupów. Pieniądze można mieć i to nie jest nic złego, ale nie wszystko za pieniądze można kupić. Na pewno nie kupi się za nie prawdziwej przyjaźni.
Obserwując Dobromira, rodzice zrozumieli, że zabawki nie zastąpią mu kolegów. Postanowili mu pomóc w zdobywaniu uznania i przyjaźni okolicznych dzieciaków. Zakupili rzutnik do przezroczy i kilkanaście filmów z bajkami dla dzieci. Zaprosili dzieci sąsiadów na niedzielne popołudnie na pokaz bajek. Ojcumiła zawiesiła białe prześcieradło na dużej szafie gdańskiej i przygasiła światło w izbie. Bożydar włączył rzutnik i rozpoczął się pokaz.
Dzieci czekały w ogromnym skupieniu. Nigdy wcześniej żadne z nich nie widziało czegoś podobnego. Nikt w tej okolicy nie miał wtedy telewizora, a w niektórych domach nie było nawet prądu elektrycznego. Zapadła cisza. Na ekranie z prześcieradła pojawił się obraz. Dzieci wrzasnęły, bo przed nimi stanął wielki wilk z ogromnymi zębami. Niektóre uciekły. Pozostałe czekały w napięciu.
Mama Dobromira czytała głośno bajkę powoli przesuwając kolejne kadry filmu. Kiedy pojawił się napis „koniec” wszyscy krzyczeli „jeszcze, jeszcze”. Dobromir również bawił się doskonale. Widząc radosne oblicze syna rodzice postanowili kontynuować te seanse i zapraszać co tydzień jego nowych kolegów i koleżanki. Dzieci bardzo chętnie przychodziły do domu Dobromira i z czasem ich izba wyglądała jak jakieś przedszkole, pełne uśmiechu, radości i niekłamanej serdeczności.
Dobromir był szczęśliwy. Miał grono prawdziwych przyjaciół, którzy coraz częściej odwiedzali go i bawili się z nim. Nikt wtedy nie zastanawiał się nad tym, czy ich zachowanie wynikało wyłącznie z wyrachowania i chęci doświadczenia czegoś nowego, czego nie mogli mieć we własnych domach, czy też faktycznie polubili Dobromira. Ważne było, aby przełamać jego nieufność do innych dzieci i pokazać, że w grupie można naprawdę ciekawie spędzać czas. To im się wtedy udało.
Ten tekst nie został jeszcze skomentowany. Jeśli chcesz dodać komentarz, musisz być zalogowany.
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: Przeglądaj promocje na książki i komiksy | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt