Nie do pary - Rozdział dwudziesty i dwudziesty pierwszy - Janusz Rosek
Proza » Obyczajowe » Nie do pary - Rozdział dwudziesty i dwudziesty pierwszy
A A A

Rozdział dwudziesty

 

 

Nadzieja

 

 

         Na początku znajomość Dobromira i Nadziei rokowała znakomicie i wszystko wskazywało na to, że stworzą udany związek. Miłość rozkwitała z każdym dniem. Nieskrępowani obecnością rodziców młodzi ludzie oddawali się namiętnym pieszczotom i uprawianiu miłości. Byli szczęśliwi. Mieli mieszkanie, pracę, pieniądze, mieli siebie. Dobromir, pomimo młodego wieku był już doświadczonym mężczyzną. Na podrywaniu dziewczyn i uprawianiu seksu znał się jak mało kto.

Zanim poznał koleżankę z bloku, często wyjeżdżał w rodzinne strony matki i tam uwodził naiwne małolaty. Nie stanowiło to dla niego większego problemu, gdyż dziewczyny ze wsi same zabiegały o jego względy. Były gotowe poświęcić wiele, aby pokazać się w jego towarzystwie, albo stać się jego dziewczyną na dłużej. Nie odpychał ich. Bawił się nimi, dopóki mu nie uległy, a potem zdobywał kolejną. Przystojny, szarmancki, dobrze ubrany chłopak był znakomitą partią dla tamtejszych panien. Wiele z nich marzyło, aby zatrzymać go dla siebie. Oddawały mu się, licząc na łut szczęścia. On jednak był kolekcjonerem. Nie zamierzał się z żadną z nich wiązać na stałe. Lubił ten sport.

Kiedy poznał Nadzieję, w jego życiu coś się zmieniło. Przestał uganiać się za spódniczkami i całe swoje uczucie zainwestował w tę miłość. Był prawie pewny, że sąsiadka z trzeciego piętra jest tą kobietą, na którą czekał. Zakochał się. Postanowili wspólnie zamieszkać w jego mieszkaniu.

Dobromir w 1988 roku rozpoczął studia na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie. Wydział Prawa i Administracji. Chciał zostać adwokatem. Marzył o tym, aby bronić ludzi. Obserwował posiedzenia sądu, śledził orzekane wyroki i coraz częściej miał wrażenie, że coś tu jest nie tak. Zwłaszcza w sprawach politycznych. Ludzie stawali przed wymiarem sprawiedliwości za roznoszenie ulotek, za nieodpowiednie opinie na temat władzy ludowej, za obecność w protestach i manifestacjach ulicznych. Nie zgadzał się z tym. Któregoś dnia rozmawiali o tym z Nadzieją. Dziewczyna jednak nie podzielała jego wątpliwości i wręcz prosiła Dobromira, aby nie zawracał sobie tym głowy:

 — Daj sobie z tym spokój! Przestań drążyć, bo to ci może zaszkodzić!

Chłopak jednak nie ustępował:

 — Nie widzisz, co się dzieje? To istne bezprawie! Gdzie prawo do strajków, gdzie swoboda wypowiedzi, gdzie wolność wyznania?

Dziewczyna nic nie odpowiedziała. Wyszła z mieszkania. Po kilku dniach Dobromir dostał wezwanie do Urzędu Spraw

Wewnętrznych w Krakowie. Zdziwił się. Nie spodziewał się otrzymać takiego wezwania. Analizował ostatnie tygodnie swojego życia doszukując się przyczyny. Nic mu jednak nie przychodziło do głowy. Starał się stronić od masowych wystąpień kolegów, nie ujawniał swoich przekonań politycznych, nie brał udziału w protestach.

 — Czego oni mogą chcieć ode mnie? — zastanawiał się Dobromir.

Udał się z wezwaniem pod wskazany adres. Usiadł przed drzwiami gabinetu i zaczął ponownie rozmyślać:

 — Może to efekt mojej młodzieńczej aktywności. Może ścigają mnie o alimenty albo – co gorsza – za gwałt? Co ja najlepszego zrobiłem?

Siedział pod drzwiami, które długo się nie otwierały. Myśli zaczęły napływać do jego głowy szerokim strumieniem. Przypominał sobie po kolei każdą z uwiedzionych dziewczyn i zastanawiał się, czy stało się wtedy coś, co dzisiaj może zaciążyć na jego nieposzlakowanej opinii. Nic nie znalazł.

Po mniej więcej dwudziestu minutach zaproszono go do środka. Rozglądnął się po pokoju. Było zupełnie pusto. Za dużym drewnianym biurkiem siedział jakiś cywil, którego Dobromir nigdy wcześniej na oczy nie widział.

 — Nazwisko! — donośnym głosem powiedział nieznajomy.

 — Kozłowski — odpowiedział spokojnie chłopak.

 — Wiecie, z jakiego powodu tu jesteście?

 — Nie, nie wiem — odpowiedział Dobromir — zrobiłem coś złego?

 — Na razie nie mam takich informacji. Zaprosiłem was tutaj, żeby przestrzec. Nie róbcie nic głupiego, co mogłoby zaszkodzić wam, waszej matce albo ojczymowi. Nie angażujcie się politycznie po stronie wichrzycieli i anarchistów. Dobrze wam radzę. Studiujecie. Dajcie sobie szansę. Nie muszę mówić, że wiemy o was wszystko, dosłownie. Wiemy, gdzie mieszkacie, wiemy, co myślicie, z kim się zadajecie, a nawet z kim śpicie. Przed nami nic się nie ukryje.

 — Ja naprawdę nie robię nic złego — przekonywał chłopak.

Nieznajomy cywil zdawał się nie słyszeć już tej wypowiedzi Dobromira.

 — Możecie wyjść! Na dzisiaj to wszystko.

Idąc do domu, Dobromir zastanawiał się, kto z jego otoczenia jest osobą śledzącą go i donoszącą milicji o jego działaniach i przekonaniach. Do głowy by mu nawet nie przyszło, że może to być ktoś, komu bezgranicznie zaufał.

 

 

 

 

 

                        Rozdział dwudziesty pierwszy.

 

Anioł stróż

 

 

         Od czasu zaskakującej wizyty w Urzędzie Spraw Wewnętrznych Dobromir stał się bardzo nieufny wobec ludzi, podejrzliwy. Wszędzie widział szpiclów bezpieki, którzy nieustannie obserwują jego zachowanie. Kontrolował swoje wypowiedzi, unikał przyjaciół, stronił od dyskusji na tematy polityczne, a nawet od pikantnych kawałów o milicjantach i ZOMO. Bał się. Nie wiedział, kto jest prawdziwym przyjacielem, a kto wrogiem.

Opowiedział o tym matce i ojczymowi. Byli przerażeni. Wspólnie starali się rozpoznać i zdemaskować potencjalnego donosiciela. Wymyślili podstęp. Każdej z osób, które uznali za potencjalnego kabla Dobromir opowiedział zmyśloną historyjkę, o rzekomym proteście. Każdemu co innego. Czekali. Dwa dni później na Dobromira czekał pod klatką do bloku radiowóz. Milicjanci zabrali młodego człowieka do znajomego pokoju. Tym razem za biurkiem siedział mężczyzna w oficerskim mundurze MO. Ten sam, który miesiąc wcześniej ostrzegał Dobromira przed działalnością polityczną.

 — Jestem major Koryto — przedstawił się dawny nieznajomy — podobno macie dla mnie ciekawe informacje.

 — Jakie informacje? — dopytywał Dobromir.

 — Te o planowanym strajku na uczelni — odpowiedział major — o protestach studenckich w Krakowie. Które uczelnie? Ilu ludzi będzie?

 Dobromir zastanowił się chwilę i odpowiedział:

 — Żadnego protestu nie będzie panie majorze. To był blef. Puściłem tę informację w obieg, aby dowiedzieć się, kto na mnie donosi. Teraz już wiem.

 — Cwaniak z ciebie kawalerze, takich nam potrzeba. Przystąp do nas. Będziesz dla nas pracował, a my się odwdzięczymy w przyszłości.

 — Nie, dziękuję. Nie wierzę w wasze wartości i nie popieram ich. Nie zaprzedam się dla paru judaszowych srebrników. Wierzę w Boga.

 — Jedno drugiemu nie przeszkadza, wręcz przeciwnie. Pośród wiernych za bramami kościoła ukrywają się przestępcy. Wystarczy ich wskazać. Wasza narzeczona byłaby z was dumna. Zastanówcie się.

Słowa majora Koryto brzmiały w uszach Dobromira nie tylko w jego gabinecie, ale i w drodze powrotnej do domu. Nie chciał wierzyć, że jego ukochana szpiegowała go i donosiła na niego od samego początku ich znajomości. Treść wiadomości przekazanej tylko jej i słowa o narzeczonej utwierdziły go w przekonaniu. O tym wiedziała tylko ona.

Nadzieja była starsza od Dobromira o prawie trzy lata, ale wyglądała bardzo młodo. Nigdy by nie przypuszczał, że może pracować w MO. Ubierała się w modne eleganckie ciuchy, nosiła dekatyzowane jeansy i trampki. Wyglądała bardziej na hipisowską nastolatkę niż funkcjonariuszkę.

 — Jak mogłem się tak bardzo pomylić? — zastanawiał się Dobromir.

Postanowił to sprawdzić. Tym razem to on uważnie obserwował swoją narzeczoną. Śledził ją od samego mieszkania do Urzędu Spraw Wewnętrznych w Krakowie. Nie zauważyła go. Prosto z tramwaju pobiegła do wspomnianego urzędu. Poszedł za nią. Zdecydowanym krokiem podszedł do wartownika przy bramie wjazdowej i okazał przepustkę z poprzedniego dnia. Tamten się nawet nie zorientował. Przeszedł bez problemu. Doszedł do drzwi, za którymi zniknęła przed momentem Nadzieja. Zabrakło mu jednak odwagi, aby wejść do środka. Po mniej więcej trzydziestu minutach zobaczył ją. Była w mundurze MO. Razem z innym funkcjonariuszem wsiadali do milicyjnego Fiata 125. Na pagonach jej munduru Dobromir zauważył dystynkcje. Rzymskie pięć, albo literę V, jak kto woli. Oznaczało to stopień sierżanta.

Kiedy Nadzieja wsiadała do auta, obejrzała się jeszcze za siebie, jakby czuła na swoich plecach czyjeś spojrzenie. Zobaczyła go i pobladła. Nic nie powiedziała. Pojechali na patrol. Dobromir bez pośpiechu wyszedł poza bramy USW i udał się do domu. Tam przygotował sobie dwa wielkie wory na śmieci i spakował do nich wszystkie rzeczy swojej koleżanki. Wystawił je za drzwi, zamknął mieszkanie i wyszedł z bloku. Pojechał do matki i ojczyma, aby poinformować ich o swoich ustaleniach. Wieczorem do drzwi Ojcumiły i Jacka zapukała Nadzieja. Chciała się wytłumaczyć i przeprosić. Zarzekała się, że kocha Dobromira i wszystko, co robiła, robiła tylko i wyłącznie dla jego dobra. Strzegła go od podejmowania nieprzemyślanych decyzji i angażowania się w przegraną sprawę. Była jego aniołem stróżem. Prosiła, aby wyszedł do niej i porozmawiał z nią.

Dobromir do niej nie wyszedł, a państwo Przypadek nie zaprosili Nadziei do swojego mieszkania. Kazali jej odejść i nie nachodzić ich więcej bez nakazu. Zdesperowana dziewczyna nie chciała odejść domagając się rozmowy z ich synem. Krzyczała jeszcze przez chwilę pomimo zamkniętych drzwi i złorzeczyła gospodarzom. Na koniec kopnęła jeszcze ze złości w drzwi i odeszła. Usiadła na ławeczce przed blokiem i głośno szlochała.

 — Wy nic nie rozumiecie! Ja musiałam to zrobić! Musiałam!

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Janusz Rosek · dnia 17.10.2025 15:09 · Czytań: 119 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 0
Komentarze

Ten tekst nie został jeszcze skomentowany. Jeśli chcesz dodać komentarz, musisz być zalogowany.

Proza: Górna Półka
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
gitesik
09/11/2025 19:14
To jest esencja prawdy! To, że kultura ma ciągle pod górkę.… »
Kushi
09/11/2025 15:02
Taka mała miniaturka, ale cudnie napisana. W tych kilku… »
Kushi
09/11/2025 14:58
Chwila refleksji, zadumania nad brzegiem morza . Dawno nie… »
Kushi
09/11/2025 14:44
Dziękuję za odwiedziny ajwu i ciepłe słowa pod wierszem:):)»
ajw
08/11/2025 14:07
Milu - zatem usuwam :) Bereniko - dziękuję :) »
ajw
08/11/2025 14:05
Wiersz, który nosi w sobie oddech starej, klasycznej szkoły… »
ajw
08/11/2025 14:02
Subtelny jak poranna mgła i ciepły łyk pierwszej kawy. Jest… »
ajw
08/11/2025 13:58
Podoba mi się Twoje surowe pisanie, z odwagą zanurzenia się… »
Berenika
08/11/2025 12:03
szybki haust spojrzenia jest super :) »
Kushi
07/11/2025 21:29
Takich wierszy od Ciebie więcej proszę... :) Ten chowam w… »
Kushi
07/11/2025 21:13
Powiem tak;) Piszę, właściwie to kiedyś pisałam, bardzo bym… »
valeria
07/11/2025 21:00
Dziękuję ponownie :) »
Kushi
07/11/2025 19:57
Tak sobie czytam i czytam tę jesienną wędrówkę a na koniec… »
Miladora
07/11/2025 19:54
Ładnie, Ajw. :) A końcówka mnie urzekła. Mam tylko… »
Miladora
07/11/2025 19:42
Ciekawa jestem, Jarku, czy dożyję dnia, kiedy przestaną za… »
ShoutBox
  • Kushi
  • 07/11/2025 20:05
  • Serdeczne pozdrowionka dla wszystkich :):)
  • Miladora
  • 06/11/2025 17:18
  • Witaj, Bereniko, po baaaardzo długiej nieobecności. Miło Cię znowu zobaczyć. :)
  • Berenika
  • 06/11/2025 17:17
  • Jak miło tu zajrzeć po długim czasie :D
  • Darcon
  • 03/11/2025 21:16
  • UWAGA, Drodzy Użytkownicy! Po 3 latach powraca konkurs MALOWANIE SŁOWEM! W tym roku małe zmiany aby lepiej zintegrować naszą społeczność. Oczekujcie newsa i pamiętajcie - kto pierwszy wybór ma lepszy.
  • valeria
  • 30/10/2025 18:10
  • Nikt nie komentuje moich wiersz!:) pozdrawiam logujących się:)
  • Berele
  • 20/10/2025 07:56
  • teraz to nie mam niczego do dodania hihi
  • alkestis
  • 19/10/2025 19:07
  • Berele, oj jakże Nietzsche przewraca się w grobie :p Chociaż na Twoje szczęście dodałeś, że "niektóre" style :D
  • Berele
  • 19/10/2025 10:26
  • Przy niektórych stylach muzyki wydaje mi się, że lubienie piosenek to proces czysto fizjologiczny. Jesteśmy ukształtowani do rozumienia mowy, ale też płaczu, prośby, jęku, ochrzanu itd. To melodie...
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty