Klasztor Braci Bogu Najbliższych cz. 3. - mahuss
Proza » Historie z dreszczykiem » Klasztor Braci Bogu Najbliższych cz. 3.
A A A
"Jeden tylko z braci nie opuścił klasztoru. Wolał śmierć, niż życie w pohańbieniu i wzgardzie. Nie odszedł więc, a uprosił współbraci, by nim klasztorne mury opuszczą, głęboko w podziemiach ukryli jego martwe ciało tak, aby nikt go nie odnalazł i nie zbezcześcił."

Obudził go dotyk czyjejś dłoni. Podniósł głowę; nerwowo rozejrzał się wokół, by jak najszybciej zidentyfikować intruza. Nikogo jednak nie zobaczył. Krople zimnego potu pojawiły się na jego czole. Każdy najdrobniejszy szelest był teraz wybuchem armatnim rozsadzającym jego trzewia. Spośród kanonady rechoczących na zewnątrz żab, kapiącej w łazience wody oraz trzeszczącego łóżka, na którym leżał, wychwycił jednak dźwięk wyraźnie nie będący zwykłą muzyką nocy. To coś w kącie pokoju, tym najodleglejszym, w którym panowała absolutna ciemność. Nie miał odwagi odwrócić się w tamtym kierunku. Potrafił jedynie wsłuchiwać się w szmery, które stamtąd dobiegały. Nagle ucichło wszystko. Zamilkły żaby, a woda przestała kapać. Jego słuch skupił się na tym jednym miejscu. Nic innego nie istniało. Oddech - usłyszał go. Przez chwilę miał jeszcze nadzieję, że to tylko wyobraźnia płata mu figle, jednak po chwili, równomierny i ciężki dźwięk nabierania i wypuszczania powietrza z płuc, był już słyszalny głośno i wyraźnie. "Światło!", przeszło mu przez myśl. "Zapalić światło!". Jednak nie był w stanie nawet drgnąć, wykonać najdrobniejszego ruchu. Nie było mowy o wstaniu z łóżka i naciśnięciu przycisku znajdującego się zaledwie kilka metrów dalej. Pomyślał, że zaraz oszaleje, wybuchnie, eksploduje rozpryskując się po ścianach sypialni. Zacisnął pięści, powieki i zagryzł zęby - wszystko po to, żeby choć na chwilę odegnać ten okropny strach. Dopiero teraz przypomniał sobie poprzednią noc. Dopiero teraz stanęło mu to przed oczami.

Leżał na dziewczynie, która chyba już nie żyła. W każdym razie nie krzyczała. Gwałcił ją. Obok stali jego koledzy, paląc papierosy. Był wściekły, że dla niego ofiara już nie jest w stanie jęczeć. Miał ochotę dać jej za to w gębę. Zrobił to. Raz, drugi i trzeci. Koledzy zaśmiewali się. Dziewczyna wydała z siebie głuche westchnienie; jednak jeszcze żyła.
- Jęcz! - wrzasnął, pełen wściekłości. - Masz jęczeć! - Dziewczyna chyba go usłyszała, bo usiłowała wydawać z siebie jakieś dźwięki. Instynkt samozachowawczy to najlepszy afrodyzjak w takich sytuacjach. Uniósł głowę, by wykrzywić gębę w szerokim uśmiechu - ukazać kompanom swój triumf. Zamarł jednak. Kilka metrów dalej, w zasadzie wprost za nimi, zobaczył wśród drzew zarys człowieka w zakonnym habicie.

Otworzył szeroko oczy. "To on", pomyślał. Był pewien, że ten, kto teraz przypatruje mu się z rogu sypialni, to ten sam człowiek... ten sam duch. Pościel, w której spał, była mokra, jakby dopiero wydobyto ją z pralki. Drżał z zimna. Otworzył oczy, usiłując przyzwyczaić wzrok do ciemności. Przez chwilę widział tylko kolorowe plamy, potem zarysy ścian i mebli stały się o wiele wyraźniejsze. Patrzył uparcie w jeden punkt na ścianie, jakby licząc, że nie został jeszcze zauważony przez niecodziennego gościa. Kątem oka widział fragment wielkich drzwi okiennych, prowadzących na taras. Były otwarte. "Dopaść ich i wyskoczyć do ogrodu", myślał, "uciekać!". Nie było innej ucieczki. Musiał to zrobić. Zacisnął pięści jeszcze bardziej i jak szalony skoczył w stronę wyjścia. Zaplątał się jednak w wilgotną pościel i upadł tuż za łóżkiem, łamiąc sobie nos o leżącą na ziemi butelkę po tanim winie. W panice nie poczuł jednak bólu. Oszołomiony ruszył na ślepo, wybiegł na taras i nie myśląc o tym, że ryzykuje skręceniem karku, szczupakiem przeskoczył przez barierki do ogrodu. Upadł w pokrzywy. Podniósł się i w panice popędził, byle dalej... Byle dalej stąd.

Alicja siedziała w korytarzu. Była osłabiona, ale czuła się dobrze. Po posiłku, który wpałaszowała z zachłannością plutonu żołnierzy powracających z wielogodzinnych ćwiczeń, miała nawet dobry humor. Rodzice rozmawiali teraz z lekarzem w jego gabinecie. Tyle przeżyli w ciągu ostatniej doby. Jedna z ich córek zaginęła bez śladu, drugą przez kilka godzin uważano za martwą. Matka, dotąd piękna i zawsze uśmiechnięta kobieta, wyglądała o dziesięć lat starzej. Ojciec również nie robił najlepszego wrażenia. Jednak, gdy zobaczyli Alicję żywą i zdrową, natychmiast odmłodnieli. Nie zastanawiali się nad realnością zaistnienia w dwudziestym pierwszym wieku przypadku śmierci klinicznej. Jedyne, co gościło teraz w ich umysłach to radość z odzyskania Alicji oraz nadzieja na to, że Marta, ich druga córka, odnajdzie się cała i zdrowa.

By uprzyjemnić sobie oczekiwanie przeglądała bezmyślnie zdjęcia w czasopiśmie dla pań, które znalazła na stoliku stojącym kilka metrów dalej. Robiła się śpiąca. Fotografie rozmazywały się jej przed oczami, a raz czy dwa przyłapała się na nawet na tym, że głowa opadła jej bezwładnie. Marzyła, by rodzice zabrali ją już do domu i położyli do łóżka. Zamknęła na chwilę oczy.

- Widziałam cię dzisiaj - dziecięcy głos wystraszył ją niemal tak, jak spadająca tuż przed nosem cegła. Otworzyła oczy i nerwowo potrząsnęła głową. Tuż przed nią stała dziewczynka. Miała jakieś cztery, może pięć lat, ciemne kręcone włosy i wielkie, radosne, zielone oczy. Była ubrana w czerwoną piżamkę. W ramionach tuliła brązowego misia, który w jakimś straszliwym wypadku utracił łapkę i jedno ze swych czarnych blaszanych oczu.- Widziałam cię dzisiaj - powtórzyła. - Leżałaś razem ze mną na sali.

Alicja roześmiała się się.

-Naprawdę? - zapytała rozbawiona. - Przecież dzieci i dorosłych nie kładzie się na tych samych salach.

Dziewczynka, włożywszy kciuk do ust, za spokojem słuchając jej słów.

- Tam gdzie ja leżę, są sami dorośli - odpowiedziała z dumą, nie przyjmując do wiadomości słów starszej koleżanki.

Alicja postanowiła dać za wygraną i nie drążyć już dłużej tego tematu.

- Jak masz na imię? - zapytała.

- Natalka - odpowiedziało dziecko, wciskając w jedyne oko i tak kalekiego już misia palec, który dopiero co wyjęła z ust.
- To ślicznie masz na imię, a twój przyjaciel? - pytała dalej, wskazując na maltretowanego przez cały czas pluszaka.
- Dionizy - odpowiedziała dziewczynka, po czym zachichotała.- Dionizy Baryłka.

Alicja też zaczęła się śmiać. Przez chwilę patrzyły na siebie, ciesząc się swoim towarzystwem.

- Macie tu pewnie dużo koleżanek? - zapytała. - Mówiąc "macie" mam na myśli ciebie - dotknęła wskazującym palcem czubka noska

Natalki - ...i pana Dionizego - wskazując tym razem na plastikowy nos zabawki.

Dziewczynka znowu zachichotała.

- Nie! - odpowiedziała po chwili, nie przestając się śmiać. - Tylko ty i ta dziewczynka, która przychodzi do ciebie. Wygląda tak jak ty, ale ma inaczej na imię.

Alicji zrobiło się nieswojo.

- Jaka dziewczynka? - zapytała niepewnym głosem, prawie szeptem.

- No przecież Marta... -odpowiedziała Natalka z dziecięcą irytacją.

Pobladła. Wpatrywała się teraz w stojące przed nią dziecko przerażonymi oczyma. Nie mogła wydusić z siebie słowa. Trwało to na tyle długo, że Natalka przestraszyła się i zaczęła płakać. Gdy i to nie zrobiło wrażenia na Alicji, dziecko odwróciło się i z wrzaskiem pobiegło w głąb korytarza. Rodzice właśnie wyszli z gabinetu. Podeszli do niej zaczęli ją do siebie tulić, nie dowierzając cały czas swojemu szczęściu.

- Już jedziemy, kochanie - mówiła Mama, tymczasem ojciec wyszedł po samochód, by zaoszczędzić wycieńczonej córce marszu na parking znajdujący się kilkadziesiąt metrów dalej.

- Panie doktorze - Alicja zwróciła się do lekarza, który wyszedł wraz z rodzicami. - Ta dziewczynka, z którą dziś leżałam na jednej sali? Chciałabym ją jutro odwiedzić. Gdzie leży?

Lekarz popatrzył na Alicję, próbując doszukać się w jej słowach jakiegokolwiek sensu.
- Nie leżałaś na żadnej sali - powiedział wreszcie. - Nie wykazywałaś żadnych oznak życia... - Zawahał się, nie mając odwagi

kontynuować. Wreszcie, wiercąc wzrokiem dziurę w marmurowej posadzce, dokończył.

- Alicjo, od razu umieściliśmy cię w prosektorium.

Zawirowało jej w głowie. Oczywiście to , że została umieszczona w kostnicy, nie było dla niej niczym nowym. Była jednak gotowa uwierzyć, że być może rzeczywiście na krótki czas umieszczono ją razem ze spotkanym przed chwilą dzieckiem.

- A ta dziewczynka? - zapytała. - Natalka? Z misiem?... Ona mówiła...

- Natalka?! - zdumiony lekarz niemal wrzasnął. - Jak to... To niemożliwe. Nie mogłaś z nią rozmawiać.

- Jeszcze przed chwilą z nią rozmawiałam - odparła stanowczo.

Lekarz zamilkł na chwilę, próbując układać sobie myśli w głowie. Wreszcie zrezygnował z szukania racjonalnej odpowiedzi na to, co dzieje się na jego oddziale.

- Natalka nie żyje - odpowiedział. - Umarła wczoraj rano. Jej zwłoki leżą w kostnicy... W tym samym miejscu, gdzie umieściliśmy ciebie.

Dotarli do domu. Rodzice przygotowali dla Alicji gorącą kąpiel i posłali łóżko. Wszystko to w milczeniu. Alicja wyszła z wanny, nałożyła szlafrok i udała się do swojej sypialni.

-Dobranoc - rzuciła jeszcze do rodziców znajdujących się w salonie, piętro niżej. Nie wiedziała czemu, lecz czuła, że musi zamknąć drzwi na klucz. Coś jej mówiło, że tej nocy nikt nie powinien wchodzić do jej sypialni. Zgasiła światło i wskoczyła do łóżka. Przez chwilę jeszcze wracała pamięcią do rozmowy z Natalką. Myśli jednak, to zlewały się w wielobarwne - abstrakcyjne obrazy, to znów przechodziły w dźwięk fortepianu, czy organów, po czym znów stawały się obrazami, które oddalając się i kurcząc przeistaczały się w wirujący, świetlisty punkt. Wiedziała, że musi iść w jego kierunku...


Skrył się w piwnicy jednej z kamienic. Bał się, lecz strach przed ludźmi, których mógł spotkać na ulicy był większy od strachu przed ciemnością i piwnicznym chłodem. Powoli schodził po wilgotnych kamiennych schodach, jak najostrożniej stawiając bose, poranione stopy. Chciał przeczekać tu do świtu. Teraz nie mógł wrócić do domu. Było o wiele chłodniej niż na zewnątrz, a na sobie miał tylko bokserki i chiński t-shirt. Postanowił usiąść na jakimś worku, w który przypadkowo zaplątały mu się nogi tuż po zejściu ze schodów. W piwnicy było ciemno, a każdy szelest napawał go lękiem, wolał jednak pozostać tu - wśród chłodu i mroku, niż zmierzyć się z piekłem swojej sypialni. Usiadł przy ścianie. Tkwił teraz w doskonałym bezruchu.
Wyczerpany, pokaleczony, obolały i brudny. Przypadkowy świadek mógłby uznać, że przeszedł w stan hibernacji - oczekiwania na moment, gdy będzie mógł powrócić do życia. Z tego stanu wytrąciły go ciche szmery. "Szczury" - pomyślał - "wyczuły moją obecność". Postanowił jednak zignorować gryzonie i pozostać na miejscu. Stali mieszkańcy piwnic byli jednak wyraźnie zainteresowani nieruchomym intruzem. Słyszał, że było ich coraz więcej i znajdowały się coraz bliżej niego. Wiedział, że zwierzęta za chwilę zaczną po nim łazić. Nie wytrzymał. Zerwał się i nie czekając, aż któryś z rozdrażnionych szczurów rzuci się mu do gardła, ruszył w kierunku schodów. Wbiegając na nie rozerwał rozpiętą na całej szerokości przejścia pajęczynę.

Szybkimi, nerwowymi ruchami zrzucał jej strzępy z ramion, nóg i włosów. Gnany strachem ruszył dalej. Wybiegł do góry. Ku jego zdumieniu nie było tu jednak wyjścia na ulicę. Znalazł się w jakimś doskonale ciemnym, wielkim pomieszczeniu. Usiłował wytężać wzrok, lecz był to próżny wysiłek. Serce waliło mu jak dzwon. "Skąd wzięła się pajęczyna?" - ta myśl spowodowała, że jego nogi zrobiły się miękkie. Przecież zaledwie kilka minut wcześniej schodził tamtędy do piwnicy i nie natknął się na żaden ślad żerowania pająka. Postanowił zawrócić, w nadziei, że przypadkowo odnalazł jakąś inną, o wiele rzadziej używaną drogę na górę. Odwrócił się i, jakby rażony piorunem, padł na ziemię wybijając sobie kilka przednich zębów o kamienną posadzkę. Ktoś go pchnął. Ktoś nastąpił nogą na jego plecy, by nie pozwolić mu wstać.

Czekałam na niego. Tęskniłam za nim. Ta tęsknota była silniejsza, niż śmierć. Nie mogłam się doczekać chwili, kiedy spotkam go raz jeszcze. A teraz leżał tu i czekał, aż znów powrócę do żywych. Nie musiałam go szukać. Sam przyszedł. Gdy otworzyłam oczy w lochu zapłonęły pochodnie. Leżał po środku nieprzytomny. On - jeden z trzech kochanków, jakich w życiu miałam, przyszedł na ostatnią schadzkę. Zbliżyłam się do niego, trzymając wziętą z jednej ze ścian żagiew. Leżał twarzą do ziemi. Ostrożnie, choć zdecydowanie pchnęłam jego korpus stopą, by go odwrócić, spojrzeć mu w twarz. Otworzył oczy, po czym oślepiony płomieniem usiłował zasłonić je rękoma. Jak słodka jest zemsta? Jest słodsza od pocałunku kochanka, słodsza od najdelikatniejszej pieszczoty, słodsza nawet od śmierci. Zbliżałam płomień powoli, jak najdelikatniej do twarzy, delektując się strachem goszczącym w jego oczach. Wreszcie, gdy zaczęłam się obawiać, że gotów zacząć uciekać i zepsuć w ten sposób całe misterium bolesnej pieszczoty, jakie dla niego przygotowałam, przesunęłam płonący koniec pochodni tuż nad jego oczyma. Zawył z bólu. Potem wił się, daremnie próbując zobaczyć cokolwiek nieistniejącymi oczyma. Wręcz poczułam jego rozpacz, gdy zdał sobie sprawę, że nic go już nigdy więcej nie oślepi. Roześmiałam się. Pomyślałam, że zabawnie będzie zapalić jego włosy. Krzyczał teraz jak opętany, a swąd palonej skóry przyjemnie drażnił zmysł powonienia. Gdy jego czupryna dogasła, stracił przytomność. Stos ułożony tuż obok, był jakby stworzony dla niego. Wiedziałam, że jakkolwiek dawno nie został ułożony, czekał na tę chwilę. Przepchnęłam moją ofiarę na sam środek i rzuciłam pochodnię. Płomienie wystrzeliły, rozchodząc się po niskim suficie. Stałam i napawałam się tym blaskiem. Poczułam czyjąś dłoń na ramieniu. To był on... Mój anioł.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
mahuss · dnia 07.02.2009 23:29 · Czytań: 924 · Średnia ocena: 3,67 · Komentarzy: 8
Komentarze
Miladora dnia 08.02.2009 22:22 Ocena: Bardzo dobre
Mahussku, standartowe rozbieranko -
- To coś w kącie pokoju... - niejasne zdanie, co robiło to "coś"?
- Chyba już nie żyła/jednak jeszcze żyła - powtórzenie, ale drugie "jednak jeszcze żyła" możesz spokojnie usunąć, nie jest potrzebne
- chyba go usłyszała - bez "go" lepiej
- Otworzył szeroko oczy/Otworzył oczy - to ile razy otwierał bez zamykania?
- wielkich drzwi okiennych - ujmij to inaczej
- "uciekać"! Nie był innej ucieczki - może innego wyjścia, żeby nie powtarzać?
- który wpałaszowała - sugeruję inaczej, bo jest to tekst literacki
- piękna i zawsze uśmiechnięta kobieta - bez kobiety wystarczy
-Naprawdę? - spacja po myślniku
- za spokojem słuchając - literówka
- czubka noska Natalki - przesuń do tej samej linijki
-odpowiedziała Natalka z dziecięcą irytacją - spacja po myślniku, irytację zamieniłabym na np. zniecierpliwienie
- urywek od "Pobladła" do "Podeszli do niej" - sprecyzuj, bo wychodzi na to, że podeszli do Natalki
- nie mając odwagi kontynuować - przesuń do tej samej linijki
- wiercąc wzrokiem dziury w marmurowej... - ujmij raczej jako "spuszczając wzrok na marmurową..."
- przed chwilą/za chwilę - powtórzenie
- próbując układać - ułożyć, raczej
- co dzieje się - co działo się
Między zdaniami "... gdzie umieściliśmy ciebie." a "Dotarli do domu..." za duży przeskok. Przejdź płynniej do następnego akapitu
-Dobranoc - spacja po myślniku
- leżał po środku - pośrodku
- Leżał po środku/leżał nieprzytomny - powtórzenie
- Stos ułożony/nie został ułożony - powtórzenie
- jakkolwiek dawno nie został ułożony - błędnie skonstruowana myśl, raczej "jak dawno by nie został ułożony", czy coś w tym stylu
Dlaczego rodzice w domu zachowali milczenie, nie okazywali radości, zainteresowania? Przerób trochę, bo tak, brzmi to jak obojętność rodziców. Nielogiczna przecież.
W sumie - czytałam z zainteresowaniem, zastanawiając się, czy będzie jeszcze następny odcinek, czy nie.
Może by się przydał?
Daje dużo do myślenia, choć myślę, że nie wszystko udało Ci się wyrazić tak, jak tego chciałeś.
bdb z minusem za potknięcia stylistyczne... :D
bassooner dnia 08.02.2009 22:27
Miladora dnia luty 08 2009 22:22:06
Mahussku, standartowe rozbieranko -

____________________________________________________________
czyli buty, spodnie i gacie... ;-)))
mahuss dnia 08.02.2009 22:41
Ach, znowu rozbieranie:) Co gorsza jestem już w piżamie, o ile piżamą można nazwać... No, mniejsza o to:) Bardzo dziękuję za uwagi. Wszystkie uwzględnię. Co do kontynuacji... przecież to nie koniec!!!!111 Myślę, że zamknę historyjkę w następnym odcinku. Choć też nie całkowicie, ponieważ opowiadanie jest częścią niedokończonego tryptyku (czy może lepiej trylogii??). Dziękuję za przebrnięcie i serdecznie pozdrawiam:)
Miladora dnia 08.02.2009 22:41 Ocena: Bardzo dobre
Bassooniu, im więcej do rozbierania, tym lepiej... :D
Tobie można tylko stanik ściągnąć, a co to za frajda dla mnie? ;)
Dawaj jakiś tekst, to ściągnę... a miej se, jak też chcesz.
:D
To fajnie, Mahussku, że będzie dalszy ciąg - jakoś mi się dobrze Ciebie rozbiera...
Jack the Nipper dnia 09.02.2009 22:08 Ocena: Dobre
Cytat:
jego czole. Każdy najdrobniejszy szelest był teraz wybuchem armatnim rozsadzającym jego


2 x jego

Cytat:
to w gębę. Zrobił to


2 x to - sugestia: Tak zrobił.

Cytat:
"uciekać!". Nie było innej ucieczki


Uciekać - ucieczki - to drugie jakos bym zmienił.

Cytat:
się śpiąca. Fotografie rozmazywały się jej przed oczami, a raz czy dwa przyłapała się


3 x się

Cytat:
Jak masz na imię? - zapytała.

- Natalka - odpowiedziało dziecko, wciskając w jedyne oko i tak kalekiego już misia palec, który dopiero co wyjęła z ust.
- To ślicznie masz na imię, a twój przyjaciel? - pytała dalej, wskazując na maltretowanego przez cały czas pluszaka.
- Dionizy - odpowiedziała


2 x odpowiedziała
2 x masz na imię

Cytat:
Dziewczynka znowu zachichotała.

- Nie! - odpowiedziała po chwili, nie przestając się śmiać. - Tylko ty i ta dziewczynka


2 x dziewczynka - to drugie dziwne, bo nie chodzi o dziewczynke tylko dorosła Martę.

Cytat:
Wpatrywała się teraz w stojące przed nią dziecko przerażonymi oczyma.


Sugestia: przerażonymi oczyma wpatrywała sie teraz w stojące przed nia dziecko

Cytat:
Podeszli do niej zaczęli ją


Uważaj na zaimki

Cytat:
mówiła Mama, tymczasem


brak uzasadnienia dla wielkiej litery

Cytat:
wreszcie. - Nie wykazywałaś żadnych oznak życia... - Zawahał się, nie mając odwagi

kontynuować. Wreszcie,


2 x wreszcie

Cytat:
Oczywiście to , że została umieszczona w kostnicy, nie było dla niej niczym nowym. Była jednak gotowa uwierzyć, że być może rzeczywiście na krótki czas umieszczono


1. po "to" - zbedna spacja
2. 2 x umieszczono

Cytat:
Alicji gorącą kąpiel i posłali łóżko. Wszystko to w milczeniu. Alicja


2 x Alicja

Cytat:
jej mówiło, że tej nocy nikt nie powinien wchodzić do jej


jej - tej - jej - znów gęsto od zaimków

Cytat:
się w wielobarwne - abstrakcyjne obrazy, to znów przechodziły w dźwięk fortepianu, czy organów, po czym znów stawały się obrazami, które oddalając się i kurcząc przeistaczały się w wirujący, świetlisty punkt. Wiedziała, że musi iść w jego kierunku...


Skrył się w piwnicy jednej z kamienic. Bał się


6 x się

Cytat:
byli jednak wyraźnie zainteresowani nieruchomym intruzem. Słyszał, że było


byli - było

Cytat:
Wybiegł do góry


sugestia: wbiegł na górę

Cytat:
Wiedziałam, że jakkolwiek dawno nie został ułożony


To jakkolwiek mnie zastanawia... Może: "jak" (sam nie wiem, po prostu zazgrzytało)

Pomysł mi się bardzo podoba, wykonanie mniej ;)
mahuss dnia 09.02.2009 22:47
O kurczę, sporo tego... No nic, Nie ma co marudzić tylko zabrać się za korektę :)
Hyper dnia 10.02.2009 10:20 Ocena: Bardzo dobre
Umiejętnie wplatasz mistycyzm. Chętnie się cofnę do początków utworu, który wcześniej przeoczyłam i widzę, że mam co nadrabiać. Owszem, jest kilka drobnych błędów językowych, ale całość jest spójna, przyjemnie się czyta i dobrze współpracuje z wyobraźnią. Tekst mnie zaintrygował, jest dużo rozpoczętych wątków, toteż z niecierpliwością czekam na kontynuację.
mahuss dnia 10.02.2009 13:48
Cieszę się, że opowieść przypadła Ci do gustu i serdecznie zapraszam do dwóch pierwszych części oraz do kontynuacji. Myślę, że już niedługo wstawię ją:) Serdecznie pozdrawiam.
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Marian
18/04/2024 08:01
"wymyślimy jakąś prostą fabułę i zaczynamy" - czy… »
Kazjuno
16/04/2024 21:56
Dzięki, Marianie za pojawienie się! No tak, subtelnością… »
Marian
16/04/2024 16:34
Wcale się nie dziwię, że Twoje towarzyszki przy stole były… »
Kazjuno
16/04/2024 11:04
Toż to proste! Najeżdżasz kursorem na chcianego autora i jak… »
Marian
16/04/2024 07:51
Marku, dziękuję za odwiedziny i komentarz. Kazjuno, także… »
Kazjuno
16/04/2024 06:50
Też podobała mi się twoja opowieść, zresztą nie pierwsza.… »
Kazjuno
16/04/2024 06:11
Ogólnie mówiąc, nie zgadzam się z komentującymi… »
d.urbanska
15/04/2024 19:06
Poruszający tekst, świetnie napisany. Skrzący się perełkami… »
Marek Adam Grabowski
15/04/2024 16:24
Kopiuje mój cytat z opowi: "Pod płaszczykiem… »
Kazjuno
14/04/2024 23:51
Tekst się czyta z zainteresowaniem. Jest mocny i… »
Kazjuno
14/04/2024 14:46
Czuję się, Gabrielu, zaszczycony Twoją wizytą. Poprawiłeś… »
Gabriel G.
14/04/2024 12:34
Bardzo fajny odcinek jak również cała historia. Klimacik… »
valeria
13/04/2024 23:16
Hej miki, zawsze się cieszę, gdy oceniasz :) z tobą to jest… »
mike17
13/04/2024 19:20
Skóra lgnie do skóry i tworzą się namiętności góry :)»
Jacek Londyn
12/04/2024 21:16
Dobry wieczór. Dawno Cię nie było. Poszperałem w tym, co… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty