Gdybym nie miała zachrypniętego gardła, napewno wydałabym przeciągły jęk. Budzę się całkiem opadła z sił i na wielkim kacu. Kolejna impreza zaliczona, znów szalona noc, z której nic nie pamiętam.
Zastanawiając się po co właściwie robię to co robię, dochodzę do wniosku, że chcę zezłościć rodziców. Za wszelką cenę pokazać swoją niezależność, to że nigdy im nie ulegnę. Ani ich prośbom, ani groźbom, nigdy nie uczynię tego czego oni chcą. Tylko ja rządzę, mała despotka. Choć oczywiście dobrą zabawę również lubię...
Otwieram oczy, wszędzie wokół mnie potworny syf, cieszę się że to nie moje mieszkanie. W pokoju śpi jeszcze parę osób, gospodarz półprzytomny krząta się w kuchni. W domu widać butelki i puszki, rozbite szklanki i kryształowe kieliszki pani domu, śmieci, resztki jedzenia, fragmenty garderoby. Na środku pięknego dywanu widnieje zielono-żółta plama po wymiocinach. W powietrzu czuć zapach papierosów i kurzu.
Łyk wody mineralnej i wychodzę. Warszawa jest nawet przyjemna w niedziele po południu, ale raczej nie dla mnie. Razi mnie słońce. Wlokę się przez dwie ulice, potem cztery przystanki metrem do domu moich rodziców. Wyjątkowo nie zamówię taksówki, nie lubię polskich taksówek. Chciałabym taką żółtą, z napisem taxi i szoferem ubranym w melonik, nie inną.
Dalej mijam bure bloki pomazane graffiti, zasiana przy nich trawa jest wyblakła. Potykam się o źle ułożone kostki chodnikowe, uważam żeby nie wleźć w psią kupę.
Patrząc przed nogi zaczynam przyglądać się moim kończynom. W rajstopach poszło mi oczko, szkoda, bo są ładne. Czarne i połyskujące, najlepszej firmy na rynku. Tak samo markowe mam buty na nogach, czerwone, ośmiocentymetrowe szpilki.
O, i tu znów schodzimy na temat moich rodziców. Właśnie po to są mi potrzebni. Kasa, tylko to. Szczerze mówiąc wszystko mi jedno co robią, co się z nimi dzieje, musze mieć tylko dostawę gotówki. Gdy słyszę teksty o domowych obiadkach rodzinnych to śmiać mi się chce. Dla mnie bliższą osobą w domu jest ciągle zmieniająca się pani do sprzątania, jak służąca na każdy mój rozkaz.. Lubię ją wykorzystywać. To paskudne wiem, ale mam gdzieś zdanie innych. Jej płacą za to, żeby była miła.
Kocham wiedzieć, że wszyscy czują do mnie respekt... Stać nad kimś jak wielka królowa, wyniosła i zimna, taka której wszyscy się boją i nikt nie śmie się sprzeciwiać. Ja nic nie robię, nie mam zmartwień. Za to jestem problemem innych, uciążliwym, wrednym, takim o którym myśl przyprawia o ból głowy. W trzech słowach - wrzód na tyłku.
Jeśli ktoś chce wiedzieć jak wyglądam, to proszę wyobrazić sobie bardzo młodą kobietę, leżącą na czarnej jak noc, połyskującej, aksamitnej pościeli. Ładną, o delikatnych rysach i perfekcyjnym makijażu, z rzęsami zalotnie zakręconymi i ustami różowymi jak dojrzewające w słońcu wczesnego lata maliny, skroplone rosą. O mocno czekoladowych oczach, w których w razie potrzeby jest tyle słodyczy, że można się rozpłynąć. Kobietę smukłą, zdającą sobie sprawę z własnej atrakcyjności i nieziemskiego seksapilu. Ubraną zgodnie z trendami i własnym stylem, w dzieła najlepszych projektantów. Być może to dziwne, ale tak właśnie o sobie myślę - nie jak o dziewczynie, lecz jak o kobiecie. I w dodatku takiej, która jest najsłodszym cukiereczkiem i księżniczką, której wszyscy ulegają. Piękny obraz, prawda?
Patrzę nieprzytomnie na ochroniarza, który przepuszcza mnie z wyrazem uwielbienia w oczach. Przekraczam próg i wchodzę to przestronnego mieszkania. Słyszę odsuwanie krzesła, szuranie i brzdęk talerzy.
- Mam migrenę. Idę się położyć. - mówię do pustego korytarza. Uśmiecham się sama do siebie, wspominając bohaterki książek, wymigujące się tym samym po zawodzie miłosnym. Chyba przypomniała mi się "Lalka" Prusa, muszę po nią sięgnąć w wolnym czasie..
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
carol-ek · dnia 09.02.2009 11:17 · Czytań: 737 · Średnia ocena: 2,63 · Komentarzy: 11
Inne artykuły tego autora: