Czarownica - nie ja
Czarownica to stara kobieta mieszkająca w domku na kurzej łapce. Gdzieś pod lasem, lecz gdzie dokładnie, nie wiadomo. To niebezpieczne wiedzieć o niej zbyt dużo. Jest trochę dziwna, nie całkiem bezpieczna. Podobno porywa dzieci. Nie wiadomo, co z nimi robi. Nikt u niej nie był, to nie całkiem bezpieczne.
Czarownica to młoda dziewczyna, efemeryczna zjawa, tańcząca na łąkach tuż po wschodzie słońca, gdy poranne mgły jeszcze nie opadły. Przez te mgły nie widać jej zbyt wyraźnie, ale mówią, że jest niezwykle piękna. Podobno zniewala. Za jedno jej spojrzenie, jeden gest ręki, można oddać wszystko. Jest trochę niebezpieczna. Zbyt łatwo oddać jej duszę. Dlatego tańczy we mgle sama, czasem tylko towarzyszy jej dziwożona czy rusałka.
Czarownica to kobieta, która potrafi latać. Gdy wzejdzie księżyc wykrada się z domu, by na swej miotle wzlecieć hen, ponad miasto. Leci poznawać świat. Widzi stamtąd niemal wszystko. Niemal wszystko, to niebezpiecznie dużo. Na Łysej Górze spotyka podobne sobie wiedźmy. Kobiety, które chcą wiedzieć zbyt dużo. To trochę niebezpieczne wiedzieć aż tyle.
Ja czuję się bezpieczna w moim małym, znanym świecie. Tu gdzie p v ~p, tu gdzie dwa i dwa zawsze daje cztery. Jestem bezpieczna tu, gdzie wiem to na pewno. Mam pewność, że kamień na zawsze będzie kamieniem i że drzewo nie ma świadomości, że ktoś je ścina. Mam w moim małym świecie pewność, że jestem bezpieczna i że inni wiedzą, że nie ma we mnie niebezpieczeństwa. Jestem cała znana i znany jest mój świat. Dlatego nigdy nie jestem sama. Zawsze tuż obok jest ktoś, kto myśli jak ja, czuje jak ja. Zawsze wiem co powiedzieć, bo nauczono mnie, co się kiedy mówi. Wiem zawsze co robić, bo powiedziano mi, co się w danej sytuacji robi. Wiem, co mam lubić, bo widzę, co naokoło mnie się lubi. Wiem jak kochać, bo ktoś już dawno zdefiniował miłość.
I tylko czasem, gdy leżę w ciemności, nachodzi mnie pewna grzeszna ochota, by choć przez chwilę poczuć się Nią. Inną. Czarownicą. By, choć przez moment, poczuć pod nagimi stopami trawę, jeszcze mokrą od rosy. By poczuć pęd powietrza i pasję życia podczas biegu po lesie. By spróbować złapać Księżyc zanim zniknie w blasku poranka.
Czarownica ma moc zmieniania świata, ma moc panowania nad światem. Może być gdzie chce, kiedy chce, kim chce. Czarownica zna się na sobie. Za sprawą magicznych sztuczek potrafi opuścić siebie i stanąć całkiem obok. Potrafi spojrzeć na siebie z dystansu. Potrafi, choć wie, że to nie całkiem bezpieczne. Czy nie boi się, że może zobaczyć coś, czego widzieć by nie chciała?
Czarownica umie zmieniać rzeczywistość. Z tej zwykłej, w tą magiczną. Potrafi sprawiać, że każda czynność stanie się wielkim świętem. Czarownica nieustannie żyje w świętym kręgu czasu i przestrzeni. Tu, gdzie magią jest śmiech dziecka, tu, gdzie magicznym aktem jest krojenie chleba.
Czasem chciałabym być Nią. Inną. Czarownicą. Stwórczynią swego mikrokosmosu. Chciałabym być Wiedźmą. Tą, która wie, że tak naprawdę wiedzieć, to czuć życie całą sobą. Chciałabym, ale w mojej klatce złudzeń jest zbyt wygodnie. Wychodzić z niej nie jest całkiem bezpiecznie. Na zewnątrz zbyt dużo jest nieznanych potworów. A nawet, jeśli bym chciała, to pręty mojej klatki zbyt mocno trzymają. W zasadzie nawet je lubię. Ponadawałam im imiona, by lepiej je oswoić. Się myśli, się robi, się czuje, się uważa. Moje się-pręty nie są wcale takie złe. Odgradzają mnie od nie całkiem bezpiecznego zewnętrza, od podejrzanych myśli, nieznanych idei, od wszystkich potworów i strachów.
Czasem tylko na mojej klatce przysiądzie sowa z płonącymi oczyma i pohukując wmawia mi, że chciałabym być Nią. Inną. Czarownicą.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
Dryad · dnia 11.02.2009 12:18 · Czytań: 972 · Średnia ocena: 2,92 · Komentarzy: 15
Inne artykuły tego autora: