Spotkanie - Rinna
A A A
Thalia Igdrasil powoli budziła się w pogrążonej w mroku, rozświetlonej tylko światłami pulpitów kontrolnych kabinie. Spała tak głęboko, że przez pierwszych parę sekund nie mogła sobie przypomnieć gdzie się znajduje. Miała wrażenie, jakby znów była z mężem w luksusowej kabinie jej statku. Przeciągnęła się rozprostowując zastałe mięśnie i zdjęła nogi z konsolety. Przyjrzała się ciekawie odczytom urządzeń. Jeśli nie liczyć drobnych usterek, kompletnego zniszczenia niektórych urządzeń i małego wycieku paliwa, którego najwyraźniej nie udało się jednak do końca załatać, to wszystko było w porządku. Nie odwróciła się, gdy usłyszała za sobą rozsuwanie się drzwi i poczuła na karku dwie silne dłonie.
- Gratulacje. Pobiłaś rekord spania w warunkach polowych - Alioth Igdrasil rozejrzał się znacząco po kokpicie - Czternaście i pół godziny bez przerwy - gdy nie zareagowała na uszczypliwą uwagę kontynuował - właściwie miałem zamiar cię obudzić.
- Postanowiłam nie dawać ci tej przyjemności. Coś się stało?
-Ty mi powiedz. W końcu ty masz tu wszystkie czujniki.
Przyjrzała się jeszcze raz konsolecie. Nie zauważyła niczego szczególnego, no może poza... Na monitorze pokazującym realną przestrzeń za ich statkiem pojawiła się mała plamka.
- Wahadłowiec! Alarmy o niczym nie poinformowały! Skanery dalekiego zasięgu musiały znowu wysiąść! - Nerwowo przebiegła palcami po klawiaturze umieszczonej w podłokietniku swojego fotela. Wzięła głęboki oddech i uspokoiła się - są dwie możliwości - rzuciła do mężczyzny - albo to ktoś z Agencji wyleciał nam na spotkanie chcąc poinformować o przydzieleniu nam w końcu czegoś lepszego od tego rzęcha - wymownie spojrzała na lampki migające na czerwono i te które już kompletnie zgasły - albo mamy pecha i trafiliśmy tą balią na jakąś grupę piratów albo terrorystów... Zresztą zaraz się przekonamy. Czy obsadziliście stanowiska ogniowe? - Alioth tylko skinął głową - Dobrze. Przekaż Adalli, że ma przygotować myśliwiec do startu i czekać na rozkazy, a Lento żeby sprawdził czy da się coś jeszcze zrobić z tym przeciekiem. - Mówiąc to już uruchamiała tarcze ochronne. Były co prawda dwa razy słabsze niż te z "Karmazynu", ale musiały wystarczyć.
Gdy Igdrasil wydawał polecenia przez interkom Thalia zaczęła po raz kolejny zastanawiać się nad ich sytuacją - sześcioosobowa załoga, złożona z wytrawnych komandosów stłoczona w małym, rozpadającym się wahadłowcu. W dodatku kradzionym.
Podczas ostatniej akcji zleconej przez Agencję cała grupa została złapana i uwięziona w bazie piratów, poza wolną strefą. Jedyną możliwością ucieczki było "pożyczenie" jakiegoś środka transportu, ponieważ "Karmazyn" był przetrzymywany na najostrzej strzeżonym lądowisku. Nie mogła ryzykować ciągnąc za sobą zmęczonych i rannych ludzi! Poświęcenie ukochanego statku było konieczne... Gdy wydostali się już poza obszar kontrolowany przez terrorystów przez tydzień ukrywali się w jednym z licznych kraterów pozostałych po III wojnie światowej, w klaustrofobicznie małym stateczku. Później skontaktowali się z Agencją, która zobowiązała się podarować im nowy wahadłowiec w zamian za zdobyte informacje. Dzięki temu nie musieli się obawiać, że zostaną porozmieszczani po różnych innych statkach komandosów dryfujących po orbicie Ziemi. Mimo wszystko nikt nic nie mówił o komitecie powitalnym, co tym bardziej wskazywało, że mieli do czynienia z bandą rzezimieszków. - Skoro my ich widzimy to oni nas pewnie też - jakby na potwierdzenie tych słów z głośnika komunikatora ponad ich głowami rozległ się melodyjny sygnał i usłyszeli donośny głos:
- "Smocze Gniazdo" czy mnie słyszycie? Tu krążownik "Anarea" - nazwa zgadzała się z kodem jaki wysyłali - tu kapitan Megrez. Kapitanie Roach jest pan tam?
-Ale numer! Oni znali załogę "SG"! I najwyraźniej myślą, że wciąż należy do piratów!
- Dziwisz się? Na miejscu tych drani też nie chwaliłbym się tym jak ich wykiwaliśmy...ale teraz to nieważne. Mam pewien pomysł.
- Zamieniam się w słuch...

- Tu kapitan Ancore z "SG". Roach został przeniesiony do jednostki naziemnej w sektorze alfa, za niedociągnięcia w pracy. My zostaliśmy przydzieleni za to do jego statku. Ja i moja załoga.
- Uuu... mówiąc szczerze współczuję i jemu i wam. Ten wahadłowiec to stary wrak.
Julian Reznor siedzący w wieżyczce artyleryjskiej zakrztusił się z wrażenia ciepłą wodą, o dziwnym pomarańczowym zapachu, mającą imitować herbatę. Szykował się do bitwy, co prawda o bardzo nierównych szansach, ale jednak bitwy. A tu najwyraźniej zapowiadała się jakaś nowa intryga. Miał szczerze dość skomplikowanych machinacji. Walk zresztą też. Całkiem inaczej wyobrażał sobie życie żołnierza. Po krótkim - jak okazało się później o wiele za krótkim i zbyt ogólnikowym szkoleniu został przydzielony na "Karmazyn", gdzie brakowało jednego członka załogi. Słyszał wcześniej o tym statku i wiedział, że nie jest on typowym wahadłowcem Agencji i że jego załoga nie zawsze postępuje zgodnie z obowiązującymi zasadami. Pamiętał swój pierwszy tydzień wśród nowej załogi i rozmowę z Thalią, swoją przełożoną, która rozwiała jego ostatnie iluzje odnośnie komandosów.
- Niech zgadnę: spodziewałeś się "szybkich jak wiatr i przebiegłych jak lisy" wojowników? - gdy nic nie mówiąc skinął niepewnie głową posłała mu pobłażliwy, ale i smutny uśmiech - To tylko hasło reklamowe. By ludzie w nas wierzyli, chcieli nam zaufać, wstąpić w nasze szeregi. Nie jesteśmy jak lisy... raczej... jak kaczki! - dokończyła sarkastycznie, a nie widząc żadnej reakcji zapytała - wiesz co to jest kaczka, prawda?
Dopiero po paru miesiącach na pokładzie "Karmazynu" przekonał się, jak bardzo siły komandosów są potrzebne w utrzymywaniu spokoju w wolnych strefach - miejscach względnie bezpiecznych, gdzie ludzie ocaleni z wojny założyli swoje siedziby. Niestety ostatnio coraz częściej padały one ofiarami łotrów i rzezimieszków. I wtedy właśnie do akcji wkraczali wojownicy tacy jak załoga "Karmazynu" a raczej "Smoczego Gniazda" poprawił się w duchu. Julian wyrwał się z rozmyślań i skupił na chwili obecnej. Świerzbiły go palce by ostrzelać zdradziecki wahadłowiec terrorystów, znajdujący się z minuty na minutę coraz bliżej ich statku, ale wiedział, że póki co musi spokojnie czekać. Skupił się na rozmowie, którą dzięki włączonym interkomom mógł słuchać każdy na pokładzie.
- Jak duża jest wasza załoga? - pytał niewinnym tonem Alioth vel Ancore - nie wyobrażasz sobie jak to jest znajdować się w piątkę na takim statku jak "SG"!
Igdrasil najwyraźniej celowo pominął jednego członka załogi, ciekawe co zamierzał? Ukryć jak najdłużej się dało Adallę czekającą w myśliwcu znajdującym się w hangarze, czy dać sobie lekką przewagę na wypadek abordażu?
- Domyślam się. My jesteśmy tutaj we trójkę, ale szczerze mówiąc mamy już trochę dosyć swojego towarzystwa - to by tłumaczyło czemu kapitan Megrez był tak nieostrożny i gadatliwy... - od miesiąca jesteśmy na siebie skazani.
- I tak jedzenie pewnie macie normalne. My tu mamy tylko i wyłącznie niejadalne żelazne porcje.
Reznorowi zaczęło się wydawać, że rozumie do czego to wszystko zmierza.
- Uhm... - odezwał się Megrez - co racja to racja - nagle jego ton zmienił się na zadziwiająco miły - Powiedz, macie u siebie w załodze jakieś kobiety? -zawahał się - Brakuje nam damskiego towarzystwa.
- Mamy. Dwie. Chciałbyś zaprosić nas na pokład?
No nie! Pięknie go podeszli. Julian odczekał do końca rozmowy i przełączył dźwigienkę w interkomie.
- To było ładne. Jakie są dalsze rozkazy?
- Adalla, Alioth, ty i ja zajmujemy się śluzą cumowniczą i idziemy na drugi statek, zobaczymy może uda nam się wydobyć jakieś ciekawe informacje z naszych gospodarzy. Ursa zostaje w wieżyczce a Lento idzie do kokpitu. Macie być w każdej chwili gotowi zwiewać, ok?
W głośniku rozległ się chór potwierdzeń.

Czekali w wąskim korytarzu prowadzącym do śluzy cumowniczej, po raz setny powtarzając coś, co przy dobrych intencjach można było nazwać planem. Zakładał, że w wypadku wzbudzenia jakichkolwiek wątpliwości wśród piratów, spróbują przejąć władzę nad "Anareą", a jeśli wszystko potoczy się dobrze, postarają się wyciągnąć z kapitana i jego załogi jak najwięcej użytecznych informacji. "SG" zadrżał, co oznaczało, że drugi statek przybił już do ich wahadłowca. Uszczelnienie włazu i wszystkie procedury zabezpieczające potrwają najwyżej 5-7 minut. Tak więc mieli niewiele czasu.
Reznor rozejrzał się po twarzach zgromadzonych wokół siebie, próbując zapamiętać tożsamości przyjęte przez ich właścicieli. Zadanie było o tyle łatwiejsze, że już kiedyś musieli przeprowadzić podobną akcję, więc każdy z nich miał już stworzoną jakąś postać. Teraz wystarczyło tylko je sobie przypomnieć. I nie pomylić się, mówiąc do towarzyszy. Julian skrzywił się. Zawsze miał z tym problemy. Raz omal nie wsypał przez to Lento, ale na szczęście jakoś się z tego wykaraskali.
-Najłatwiej będzie zwracać się per "ty"- szepnęła Adalla. Zupełnie jakby czytała mu w myślach. Uśmiechnęła się ciepło gdy na nią spojrzał - Będzie dobrze.
Thalia patrzyła na nich przez chwilę spode łba, ale zaraz jej twarz przybrała pogodniejszy wręcz radosny wygląd.
- Jasne, że będzie. W improwizowaniu jesteśmy najlepsi - mężczyzna doszedł do wniosku, że chciała coś jeszcze powiedzieć, ale przerwał jej syk spowodowany wyrównywaniem ciśnienia. Właz śluzy otworzył się powoli.
- Od teraz przechodzicie pod władzę okrutnego Ancore'a - zaśmiała się Igdrasil, niezwracając uwagi na mordercze spojrzenie rzucone jej przez męża. Przepuściła Adallę, grającą ochroniarza Aliotha. Sama stanęła za nim, obok Juliana i starając się wyglądać jak najbardziej potulnie i niegroźnie przekroczyła próg, wchodząc do rękawa cumowniczego. Reznor wiedział jak w całym tym przedsięwzięciu ważne są pozory, a jeśli chodziło o ich stwarzanie Adalla Sirrah i Thalia Igdrasin były po prostu mistrzyniami. Przyjrzał się im ze szczerym podziwem. W krótkim czasie, bez dostępu do pięknych ubrań i kosmetyków, przeszły dziwną przemianę. Obie miały rozpuszczone włosy, Thalia na szyi zawiesiła długi srebrny wisiorek. Zdecydowanie zwracał uwagę szczególnie w miejscu, gdzie znikał pod bluzką na wysokości piersi. Tam też widoczny był zarys kamienia zawieszonego na łańcuszku. Adalla zaś założyła bransoletę z rzadkiego stopu metali, wijącą się ciasno wokół dłoni, ramienia i dochodzącą aż do karku, gdzie kończyła się podobizną niezwykłego kwiatu wysadzaną kamieniami szlachetnymi. Przy każdym ruchu ozdoba dopasowywała się dokładnie do ciała, czym Adalla intrygowała jeszcze bardziej niż swoim niecodziennym wyglądem. Reznor słyszał o tej branzolecie dziwne opowieści. Podobno Sirrah dostała ją od tajemniczego przemytnika, któremu uratowała życie podczas jednej z walk o wolną strefę w pobliżu równika. Nie wiedział ile w tym prawdy, jakoś nigdy nie wpadł na pomysł żeby zapytać ją osobiście, a ona nie kwapiła się żeby o tym opowiadać. Julian przyjrzał się jeszcze raz kobietom. Obie zdawały się być lekko przestraszone i niepewne. Wiedział, że była to tylko gra, żeby zmylić czujność przeciwnika. W tym wypadku dwójki mężczyzn stojących jakieś 2 metry przed nimi.
- Witajcie. Jestem Ancore - odezwał się Alioth ze środka korowodu. Wskazał na Adallę - a to mój osobisty ochroniarz i - wskazał do tyłu - reszta mojej załogi.
- Witamy na pokładzie "Anarei" - odezwał się niższy z mężczyzn - Jestem Tankian a to Gauder. Od razu ostrzegam, że przed wejściem na nasz wahadłowiec, będziecie musieli złożyć całą broń i poddać się przeszukaniu - spojrzał wymownie na dwie kabury, zaczepione wokół bioder i ramion Sirrah.
- Ależ oczywiście. To przecież standardowa procedura nie spodziewaliśmy się niczego innego - Adalla uniosła brew - bezpieczeństwo ponad wszystko. - Obserwowała jak zbliża się do niej wyższy z piratów. Stanął obok niej i wyciągnął ręce, jak gdyby chciał sprawdzić czy na pewno pod ubraniem nie wnosi niczego niebezpiecznego.
Nie radzę - mruknął Alioth, ale było już za późno. Gdy tylko pirat dotknął Sirrah ta kopnęła go w żołądek, podcięła mu nogi i przytrzymując go przy ziemi z zadziwiającym spokojem spojrzała w wylot lufy broni wycelowanej prosto w jej twarz. - Posłuchaj, nie rób głupstw - Igdrasin zwrócił się do Tankiana - ja was ostrzegłem, a ona bywa czasem... troszkę nerwowa, ale założę się, że macie ręczne skanery - pirat niechętnie przytaknął - Słuchaj, jeśli jeszcze nie zauważyłeś nas jest czworo, a troje trzyma cię na muszce. Zakończmy to pokojowo. Proszę. - mężczyzna z ociąganiem schował broń i wyszedł na chwilę z pomieszczenia, wracając z podłużnym metalowym przedmiotem. - Wypuść grzecznie pana - rzucił od niechcenia Igdrasin w stronę Sirrah. Odsunęła się delikatnie i podała Gauderowi rękę, by pomóc mu wstać. Przyjął pomoc i przyglądał jej się z widocznym zdumieniem. Uśmiechnęła się.
- Jeśli jeszcze raz mnie dotkniesz, zanim zaprosisz na porządną kolację, to dopiero zobaczysz - szepnęła - po dobrym posiłku jestem o wiele bardziej komunikatywna i delikatna - takie zapewnienie widocznie go zadowoliło, bo uśmiechnął się do niej i wyraźnie rozluźnił. Dalej wszystko poszło już szybko. Skanowanie przeszli pomyślnie - na szczęście piraci już nie próbowali ich sprawdzać ręcznie. Na pewno wyczuliby dziwne twarde zgrubienia w okolicy bioder i ramion, gdzie ukryli pod specjalnymi płytkami odbijającymi promienie skanerów długie i cienkie sztylety. Płytki były rzadko używane z powodu swej dużej wagi i jeszcze większej ceny, co było ich dużą zaletą, ponieważ w mniej oficjalnych sytuacjach, takich jak to spotkanie, prawie nie zaprzątano sobie głowy sprawdzaniem czy aby na pewno ktoś nie próbował z nich skorzystać. Gauder zaprowadził ich do jadalni połączonej z kuchnią. Thalia ze zdumieniem zauważyła, że statek ma oddzielną bawialnię i jadalnię. "Anarea" musiała być większa niż przypuszczali. Rozejrzała się po pomieszczeniu i zdrętwiała. Obok małego stołu zastawionego siedmioma talerzami stał wysoki blondyn, z krótko przystrzyżonymi włosami i szeroką szczęką. Szybko zamaskowała zdenerwowanie promiennym uśmiechem, zarzuciła włosy na twarz i z lodowatym uczuciem w żołądku zaczęła modlić się o to by Megrez jej nie rozpoznał. Postanowiła zachować wzmożoną czujność. Nikt oprócz Aliotha nie zauważył jej zawahania. Mąż przyglądał się jej z pytającym wyrazem twarzy. Nieznacznie pokręciła głową. Kapitan "Anarei" wciąż nieświadom reakcji jaką wzbudził wśród członków "SG" przywitał ich i po wymianie paru grzecznościowych zwrotów (jeśli można było tak nazwać parę niezbyt składnych komplementów w kierunku pań i paru burknięć w stronę panów), zaprosił wszystkich do stołu, który wyglądał jakby robota sprzątającego widział ostatni raz conajmniej rok temu.
- Obserwowałem na monitorze jak pięknie potraktowałaś Gaudera - Megrez zwrócił się w pewnym momencie do Adalli. Spojrzała mu prosto w oczy.
- Doszło między nami do małego nieporozumienia... ale teraz mamy już chyba wszystko między sobą wyjaśnione. Mam nadzieję, że nie zostało to szczególnie źle odebrane?
- Jestem pewny, że sobie zasłużył - mówiąc to uśmiechał się słodko i dolewał jej bliżej nie określonego trunku do kubka. Sirrah domyślała się, że będzie próbował odurzyć ją lub zrobić coś, zyskać w jej oczach. Dobrze... Uśmiechnęła się równie słodko i upiła łyk obrzydliwego płynu. Gdyby pirat wziął sobie na cel Thalię mieliby problem. Na szczęście chodziło o nią, więc ze spokojem opróżniła kubek. Dobrze wiedziała, że przy jej wrodzonej odporności na alkohol mogłaby wypić skrzynkę lury jaką ich częstowali, zanim zaczęłoby się choć trochę kręcić jej w głowie. Odwróciła się w stronę Aliotha, który od minuty próbował zmusić Megreza do rozmowy. Rzuciła ukradkowe spojrzenie na Thalię. Wydawała się dziwnie spokojna i w pełni pochłonięta rozmową z pozostałymi mężczyznami.
- Długo tu zostaniecie? Nie macie jakichś ważnych zadań? - Sirrah zwróciła się do kapitana "Anarei"
- Tu? - zmarszczył brwi i przyjrzał się jej uważnie, jego twarz stężała - Co cię to obchodzi - warknął - To nasza sprawa co robimy!
- Oczywiście, że tak. Dlatego pytam tylko czy nie gonią was terminy? Na przykład my możemy sobie pozwolić tylko na krótki pobyt tutaj. - miała nadzieję, że coś od niego jednak wyciągnie
- Doprawdy? - zamyślił się - Tak w sumie, to my też nie mamy zbyt dużo czasu.
- Niedługo będziemy mieć go więcej! - wyrwał się Gauder, starając się najwyraźniej zwrócić na siebie uwagę, którą nie obdarzyły go zbytnio ani Sirrah ani Igdrasin - Mamy coś bardzo cennego na pokładzie - ostatnim zdaniem zaciekawił gości, a wyraźnie zdenerwował kompanów. Tym razem pierwsza odezwała się Thalia, dziwnie gardłowym, jakby nie swoim głosem. Mówiąc wciąż była zwrócona do Tankiana.
- Nie sądzę, by było to coś cenniejszego niż my przewozimy.
- A cóż to takiego? - zapytał Megrez. Kobieta spojrzała w końcu na niego.
- Nie wasza sprawa - odburknęła - Mam tylko nadzieję, że nie to samo co wy. W takim wypadku ktoś oberwałby po kieszeniach - uniosła brwi - W sumie możemy powiedzieć wam co przewozimy... Oczywiście wy odwdzięczycie się nam tym samym
- To chyba uczciwe... Zaczynaj.
- Rzadkie leki i spora ilość szlachetnych kamieni. Koniec szczegółów. Wasza kolej.
- To raczej nie wejdziemy sobię w drogę - mężczyzna uśmiechnął się - my mamy informacje. - Thalia tylko skinęła głową. Już miała się odwrócić, gdy Megrez z dziwnym wyrazem twarzy odezwał się - Czy ja nie widziałem ciebie już gdzieś wcześniej? - Igdrasin jak gdyby nigdy nic przyglądała mu się uważnie przez chwilę
- Nie sądzę. - powiodła wzrokiem w stronę Tankiana i Gaudera, po czym odwróciła się z powrotem do ich szefa - Zapamiętałabym mężczyznę takiego jak pan. Przez chwilę sama miałam wątpliwości, ale jestem prawie pewna, że spotykamy się po raz pierwszy. - mówiąć to podparła się ręką pod bok. Spojrzała przelotnie na Adallę i Juliana. Upewniła się, że zrozumieli. W wypadku jakichkolwiek wątpliwości... Wciąż uśmiechając się i prowadząc grzecznościową konwersację z kapitanem oceniła sytuację. Stół przy którym siedzieli był podłużny, w kształcie prostokąta. Przy krótszym boku, w szczytowym miejscu zasiadał Megrez. Po jego lewej stronie, przy dłuższym boku siedziała Adalla, po prawej zaś ona sama. Przy niej miejsce zajmowali Tankian i Gauder dalej znajdował się Julian i na
końcu, naprzeciwko szefa bandy piratów Alioth - z racji zajmowanego miejsca, chwilowo kompletnie bezużyteczny. Nagle Sirrah wstała od stołu, Thalia zwróciła uwagę, że trzyma ręce na biodrach.
- Skoro mamy tak mało czasu, to po co go marnować? - Adalla miała nadzieję, że uda jej się stanąć za plecami Megreza, to by wiele ułatwiło. Niestety mężczyzna był za szybki. 'Właściwie rzucił się w moją stronę' skontatowała. Spojrzała w kierunku swoich towarzyszy. Thalia odwróciła się już do Tankiana, uśmiechając się zalotnie. Reznor nieznacznie przechylił się w stronę Gaudera. Adalla zaatakowała. Uderzyła kapitana "Anarei" pięścią w brzuch, a kiedy zgiął się wpół, mocnym kopniakiem w kolano posłała go na podłogę. Kość nieprzyjemnie chrupnęła. Wyszarpnęła z szerokiego pasa na biodrze ukryty sztylet i dopadła do mężczyzny, który upadając cudem zdołał wyciągnąć broń i właśnie przymierzał się do strzału. Nie zdążyła się wystarczająco odchylić na czas i poczuła ostry ból w boku. Opadła w tył i opierając się na rękach wytrąciła Megrezowi śmiertelne narzędzie z dłoni precyzyjnym kopniakiem. Cofnął rękę z przerażoną miną. Sirrah korzystając z jego zaskoczenia kopnęła go jeszcze raz z całej siły, tym razem w głowę. Mężczyznę zamroczyło. Podpełzła do niego z trudem, złapała go za włosy i przycisnęła mu ostrze sztyletu do szyi, po czym syknęła:
- Jeden niewłaściwy ruch. Tylko jeden i naprawdę pożałujesz - rozejrzała się po pomieszczeniu. Nadszedł Alioth i zaczął oglądać jej ranę. Zauważyła, że trzyma broń zabraną pozostałym napastnikom. Reznor i Thalia stali obok siebie, oboje tak samo jak ona przyciskali do gardeł piratów sztylety. Adalla zauważyła z niezadowoleniem, że Igdrasin zamiast skupić się nad rozbrojeniem i związaniem piratów zajął się nią.
- Na szczęście to tylko draśnięcie. Chociaż wygląda paskudnie i musi okropnie boleć. Wytrzymaj jeszcze chwilę, dopóki się nimi nie zaopiekujemy - skinął głową w stronę Tankiana i Gaudera, którzy przestali się już nawet szarpać i z posępnymi minami rzucali mordercze spojrzenia. Pokiwała ze zrozumieniem głową.
Dalej wszystko potoczyło się szybko. Po unieszkodliwieniu załogi "Anarei" i zamknięciu jej w monitorowanej ładowni Julian wybrał się z Adallą na poszukiwanie jakichś leków i bandaży, a Alioth zaczął grzebać w komputerze pokładowym wahadłowca - w czym zdecydowanie pomagały mu informacje i kody jakie wydobyła jego żona z Megreza Kiedy wróciła z pobieżnego przeszukania statku Igdrasin sprawdzał właśnie kolejny plik z danymi. Odwrócił się do niej powoli.
- Skąd znasz tego gościa? Omal nie wpadliśmy.
- Omal. Kiedy indziej ci opowiem... - zamyśliła się. Nie usatysfakcjonowany taką odpowiedzią mąż prychnął i skupił się z powrotem na wyświetlanych na monitorze informacjach - On już sobie przypomniał kim jestem- kontynuowała niezniechęcona jego zachowaniem - Okropnie się wściekł - umilkła i pogrążyła w rozmyślaniach, z których wyrwał ją cichy syk Aliotha.
- Chodź tu! Szybko! Musisz to zobaczyć...

Po 30 minutach od opuszczenia "SG" siedzący przed konsoletą działka lasera Ursa Aquila zaczął się powoli denerwować. Co prawda nic nie zapowiadało złego obrotu spraw, ale nie mieli też żadnych znaków, że wszystko jest ok. Poruszył się na niewygodnym fotelu. Nie przepadał za tym miejscem, ale strzelał lepiej niż latał, więc bez szemrania zgodził się dzisiaj, tak jak zawsze w takich sytuacjach z Adallą, że ona bierze myśliwiec, on - miejsce przy laserach.
- Lento słyszysz mnie? Tu Thalia.
Aquila był tak zamyślony, że aż podskoczył gdy usłyszał głos wydobywający się z interkomu nad jego głową.
- Mieliśmy mały problem, powiedzmy różnicę zdań. Mianowicie, na czyjej liście poszukiwanych jesteśmy: Agencji czy piratów. Niestety nie dali się nabrać, czyli jednak zasłynęliśmy naszymi ostatnimi czynami - usłyszał ciche westchnienie - Na szczęście udało nam się szybko zakończyć utarczkę, bez ciężej rannych po naszej stronie - przerwała na chwilę - na tym statku jest dobre zaopatrzenie medyczne. Cały przedział. Po za tym mamy tu coś bardzo ciekawego...
- Co masz na myśli? - po głosie Lento można było rozpoznać jak bardzo zaniepokoiło go wyczuwalne wahanie w jej wypowiedzi.
- Zaraz zjawi się u was Alioth i przejmie opiekę nad "SG", a wy przyjdziecie tutaj, zjecie coś i obejrzycie to co znaleźliśmy.
Stali nad stołem w bawialni "Anarei", nowoczesnego, przestronnego, ładnie urządzonego wahadłowca piratów. Stara załoga składająca się z kapitana i dwóch podwładnych została związana i zamknięta w ładowni sporych rozmiarów. Aktualnie nie stanowili problemu, wszyscy zgodnie stwierdzili, że później się nimi zajmą. Na głowie mieli o wiele poważniejsze sprawy.
- Musimy jak najszybciej dostać się do najbliższej placówki Agencji. Nie wiemy czy przekazali już komuś te dane... Jeśli tak... to możemy mieć poważne problemy.
-Skąd oni mają te informacje?
-Może Agencja zataiła to, że jakimś szpiegom udało się wykraść jej tajemnice?
-Może sami o tym nie wiedzą?
-Obie opcje są prawdopodobne, ale... nawet Agencja nie ma tych wszystkich danych! Niektóre z tych map - Thalia pokręciła głową - jeśli są prawdziwe... to może mieć katastrofalne skutki. Zmieniamy plany. Skopiujemy dokumenty, podzielimy się na dwie grupy, jedna wróci "SG" do siedziby głównej razem z naszymi jeńcami i łupem, a druga wybierze się według tych danych w podróż... sprawdzając jak bliskie są prawdy. Przynajmniej 4 miejsca. Gdy skończy zadecydujemy co robimy dalej. Zgadzacie się z tym? Może macie jakieś sugestie, uwagi? - po chwili ciszy skinęła głową - Dobrze. Ruszamy za dwie godziny. Do tego czasu mamy coś zjeść, ustalić gdzie kto leci, przepakować na "Anareę" nasze rzeczy i przenieść na "SG" kapitana Megreza i jego załogę.
Bez zbędnych komentarzy Adalla, Ursa i Lento ruszyli w stronę kuchni wahadłowca. W bawialni pozostali tylko Julian i Thalia, wpatrując się w milczeniu w dokładne plany głównej siedziby Agencji, rodzajów zabezpieczeń zastosowanych do jej obrony, grafik lotów i misji tajnych grup komandosów, a co najgorsze dokładnie oznaczone wolne strefy... Kody autoryzacji potrzebne do wpuszczenia na ich teren bez kontroli, budynki rządowe, cywilne... te informacje mogły doprowadzić do wybuchu następnej wojny. Krótkiej, zaciętej i krwawej. I niemal pewnego zwycięstwa terrorystów i piratów...
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Rinna · dnia 22.02.2009 18:37 · Czytań: 726 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 0
Inne artykuły tego autora:
  • Brak
Komentarze

Ten tekst nie został jeszcze skomentowany. Jeśli chcesz dodać komentarz, musisz być zalogowany.

Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
27/03/2024 22:12
Serdeczne dzięki, Pliszko! Czasem pisząc, nie musiałem… »
pliszka
27/03/2024 20:55
Kaz, w niektórych Twoich tekstach widziałam więcej turpizmu… »
Noescritura
25/03/2024 21:21
@valeria, dziękuję, miły komentarz :) »
Zdzislaw
24/03/2024 21:51
Drystian Szpil - to i mnie fajnie... ups! (zbyt… »
Drystian Szpil
24/03/2024 21:40
Cudny kawałek poezji, ciekawie mieszasz elokwentną formę… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:18
@Optymilian - tak. »
Optymilian
24/03/2024 21:15
@Zdzisławie, dopytam dla pewności, czy ten fragment jest… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:00
Optymilian - nie musisz wierzyć, ale to są moje wspomnienia… »
Optymilian
24/03/2024 13:46
Wiem, że nie powinienem się odnosić do komentarzy, tylko do… »
Kazjuno
24/03/2024 12:38
Tu masz Zdzisław świętą rację. Szczególnie zgadzam się z… »
Zdzislaw
24/03/2024 11:03
Kazjuno, Darcon - jak widać, każdy z nas ma swoje… »
Kazjuno
24/03/2024 08:46
Tylko raz miałem do czynienia z duchem. Opisałem tę przygodę… »
Zbigniew Szczypek
23/03/2024 20:57
Roninie Świetne opowiadanie, chociaż nie od początku. Bo… »
Marek Adam Grabowski
23/03/2024 17:48
Opowiadanie bardzo ciekawe i dobrze napisane.… »
Darcon
23/03/2024 17:10
To dobry wynik, Zdzisławie, gratuluję. :) Wiele… »
ShoutBox
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
  • Slavek
  • 22/03/2024 19:46
  • Cześć. Chciałbym dodać zdjęcie tylko nie wiem co wpisać w "Nazwa"(nick czy nazwę fotografii?) i "Album" tu mam wątpliwości bo wyskakują mi nazwy albumów, które mam wrażenie, że mają swoich właścicieli
  • TakaJedna
  • 13/03/2024 23:41
  • To ja dziękuję Darconowi też za dobre słowo
  • Darcon
  • 12/03/2024 19:15
  • Dzisiaj wpadło w prozie kilka nowych tytułów. Wszystkie na górną półkę. Można mieć różne gusta i lubić inne gatunki, ale nie sposób nie docenić ich dobrego poziomu literackiego. Zachęcam do lektury.
  • Zbigniew Szczypek
  • 06/03/2024 00:06
  • OK! Ważne, że zaczęłaś i tej "krwi" nie zmyjesz już z rąk, nie da Ci spać - ja to wiem, jak Lady M.
Ostatnio widziani
Gości online:67
Najnowszy:wrodinam