"Na co tyle światła? Lepiej jest nie widzieć nic..." Farben Lehre
Czuła wielką niesprawiedliwość. Doszła do wniosku (już nie pierwszy raz), że życie jest okrutne.
- Nie martw się - pocieszał ją Prosiaczek - ja też jestem nieszczęśliwy. Nikt nie bierze mnie na poważnie. Jestem mały i boję się wszystkiego.
- Aleee... (chlip, chlip) ale ty masz Kubusiaaaa - płakała dalej, bo widział ją tylko Prosiaczek.
- Kubuś to miś o bardzo małym rozumku - stwierdził ze smutkiem w głosie. - Często mnie nie rozumie. Dla niego moje problemy i obawy są malutkie tak jak ja. Dla mnie są zbyt duże. Ja... ja się ich boję - ostatnie zdanie wygłosił szeptem tak cichym, że gdyby się nie pochyliła, nie usłyszałaby. Popatrzyła na Prosiaczka. Już nie wydawał się jej naiwnym, różowym stworkiem. Uciekł w bok przed jej wzrokiem. Mimo całej poczciwości, nie chciał, żeby się nad nim litowano. Chociaż trudno było mu żyć, to przyzwyczaił się do tego co miał. A nie było tego wiele. Oprócz swojego strachu i nieufności, posiadał tylko nadzieję, że kiedyś będzie bardzo dużym i mądrym Prosiaczkiem.
- Wiesz, chyba cię polubiłam - stwierdziła i prawie udało jej się uśmiechnąć. Chciała, żeby poczuł, że jest dla kogoś ważny, że interesują ją jego problemy: nawet malutkie. Jednak on się spłoszył. Spuścił głowę w dół.
- Co się stało? - spytała z obawą. Czyżby powiedziała coś nie tak? Po długiej chwili oczekiwania na odpowiedź, Prosiaczek podniósł główkę.
- Wiele osób już mi to mówiło. Potem wszyscy odchodzili, zostawiali mnie. Lubili, gdy z nimi rozmawiałem. Uważali to za śmieszne. Prosiaczki nie rozmawiają przecież z ludźmi. Potem im się nudziłem i nawet się nie żegnali - powiedział z żalem w głosie.
- Ja cię nie... - zaczęła, ale przerwał jej kładąc swoją łapkę na jej usta.
- Nic nie mów. Nie obiecuj. Ja tego nie potrzebuję. Nauczyłem się z tym żyć - popatrzył na nią dziwnym wzrokiem. - Ale przecież mieliśmy rozmawiać o twoich kłopotach. Opowiedz, co się stało. Ktoś cię opuścił? - spytał z taką troskliwością, że jej łzy zaczęły płynąć szybciej. Już nawet przestała liczyć. Nagle poczuła, że to wszystko co czuje, nie ma sensu. Jest takie banalne i głupie. Czym jest jej problem w porównaniu z sytuacją Prosiaczka, który jest jeszcze bardziej sam? Którego wszyscy porzucają, traktują jak maskotkę?
- To nic Prosiaczku. Poradzę sobie z tym. To błahostka - wykrzywiła wargi na kształt uśmiechu.
Popatrzył na nią z żalem.
- Błahostka by nie sprawiła, że jest ci tak źle - stwierdził. Miał rację. Tylko, że ona nie umiała wyznawać swoich trosk. Jej problemy zawsze były tylko jej problemami. Sądziła, że gdy ktoś pozna te słabości, będzie miał nad nią przewagę.
- Ucieknij ze mną Prosiaczku. Daleko, tam gdzie nikt nas nie zna. Zostańmy przyjaciółmi. Gdy będziemy na miejscu opowiem ci wszytko. Proszę... - spojrzała na niego z nadzieją. Zanim skończyła, już wiedziała, że nie ma na to szans.
- Nie mogę. Jestem tylko Prosiaczkiem. Zbyt małym, żeby być twoim przyjacielem. Poza tym boję się iść tam, gdzie nie wiem co jest. Bo gdybyś zostawiła mnie tam samego to... to byłbym jeszcze mniejszy i bardziej bojaźliwy.
Wiedziała, że zapewnienia o wiecznej przyjaźni nic nie dadzą. Nic więc nie mówiła. Prosiaczek powoli zaczął odchodzić. W ten sposób została zupełnie sama. Chciała za nim pobiec, ale zbyt wiele razy był rozczarowany, żeby jej zaufać, a ona o tym dobrze wiedział. Ją też wiele razy zawiedziono.
Ruszyła w kierunku domu. Nic nie zmieniła.
Po jednej stronie został Prosiaczek, nadal mały i poczciwy, po drugiej ona, nadal nieszczęśliwa i sama. Żadne z nich się nie odwróciło, żeby nie pokazać jak bardzo im zależało na tym, żeby ktoś ich pokochał.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
Addio · dnia 23.02.2009 11:27 · Czytań: 1050 · Średnia ocena: 3,8 · Komentarzy: 11
Inne artykuły tego autora: