Pierwsze życzenie cz. 2 - Asliae
Proza » Fantastyka / Science Fiction » Pierwsze życzenie cz. 2
A A A
Artur miał nadzieję, że tajemnicza istotka obudzi się następnego dnia i będzie mógł ją odesłać do domu. Jednak, ku jego zdziwieniu, ona ciągle spała. Nie miał wyboru, musiał czekać. Nosił Myrydiankę w kieszeni. Nie chciał, żeby ktoś dowiedział się o jego znalezisku. Wolał też być w pobliżu, gdy ona się obudzi. Miał zamiar wszystko jej wytłumaczyć. I mieć pewność, że nie zgubi się, pozostawiona samej sobie.
Wieczorem znów poszedł do lasu, w to samo miejsce. Wyjął wróżkę i przyglądał się jej. Wyglądała jak człowiek, tyle że wielkości jakichś 20 cm. Nawet nie miała skrzydeł, co go zastanawiało. Mógłby przysiąc, że je widział poprzedniego dnia, gdy uciekała. Odgarnął na bok proste blond włosy, ale nie znalazł nawet śladu wskazującego na to, że kiedyś tam mogły być. Oddychała spokojnie, śpiąc w jego dłoniach. Zastanawiał się, co zrobi, jeśli nadal będzie spała. Przecież nie może jej nosić ze sobą w nieskończoność. Gdyby mógł ją jakoś odesłać do domu... Dziwne mu się zaczęło wydawać to, że wróżki ukrywają się w lesie i nie spotykają z ludźmi. Kiedyś przecież potrafiły żyć z nimi, pomagały im w ogrodach, na polach, w domach... Przynajmniej takie zapisy znalazł w książkach historycznych Damazji. To musiały być piękne czasy. A teraz? Teraz były legendą, mało kto w ogóle wierzył w ich istnienie. A skoro ta mała istnieje, to muszą być w puszczy też inne jej podobne. Gdzieś tam w głębi musi istnieć Myrydia. Może jeszcze kiedyś powrócą czasy, gdy ta kraina znajdowała się bliżej ludzi, a jej mieszkanki żyły z nimi w zgodzie...
Nagle z rozmyślań wyrwał go tętent koni. Zobaczył Toma pędzącego w jego stronę z dwoma rumakami, bez światła.
- Szybko! Zgaś latarnię i wsiadaj! Musimy uciekać do Azecji, później ci to wytłumaczę!
Natychmiast wykonał jego polecenie przeczuwając, że dzieje się coś poważnego. Podążyli bocznymi ścieżkami we wskazanym kierunku.

Następnego dnia, w okolicach południa, byli już daleko. Szczęśliwie udało im się wyminąć wszystkie patrole. Tom mówił, że nikt nie może ich zobaczyć. Teraz znaleźli jakąś zapomnianą polankę, w sam raz na postój. Przywiązali konie do pobliskich drzew, przygotowali miejsce na odpoczynek i nareszcie mogli spokojnie porozmawiać. Ale wtedy coś zaczęło szamotać się w książęcej kieszeni. Artur pacnął się w czoło z okrzykiem: 'Na śmierć o niej zapomniałem!', po czym wyciągnął oszołomioną wróżkę z kryjówki. Przytrzymał ją jednak oburącz, by nie uciekła. Trzeba przyznać, że jak na takie maleństwo, to siły miała sporo.
- Przestań, proszę, daj wyjaśnić.
Myrydianka popatrzyła na niego oszołomiona.
- To ciebie widziałam wczoraj!
- Ee... Nie wczoraj. Przedwczoraj. Dość długo spałaś...
Wróżka wybałuszyła oczy.
- Ty naprawdę mówisz!
Tym razem to on popatrzył na nią ze zdziwieniem.
- Jasne, że mó...
- Porwałeś mnie! - przerwała mu w pół słowa.
- Żadne porwałeś. Ja tylko...
- Puść mnie! Muszę wracać! Zostaw mnie w spokoju! - krzyczała, bijąc i kopiąc jego dłonie jak tylko mogła.
- Tak się składa, że nie możesz wrócić.
- Jak to nie?! Puść mnie natychmiast!
- Przestań krzyczeć, to ci wszystko wyjaśnię...
- Puść mnie!
- Najpierw mnie wysłuchaj...
- Puszczaj!
- ...a potem podejmiesz decyzję, co dalej robić. Jesteśmy daleko od Myrydii, sama na pewno tam nie trafisz. Ale jak wolisz, możemy cię tu zostawić. Ciekawe, co na to tutejsze zwierzęta.
Spiorunowała go wzrokiem i zamilkła na chwilę.
- Dobra, mów.
- Zacznijmy może od tego, że mam na imię Artur...
- Afka.
- A to jest Tom. Wcale ciebie nie porwaliśmy. Ta dziupla, do której wleciałaś, nie była szczególnie dobrym wyborem. Obserwowałem ją często. Rano wróciłaby tam taka drapieżna sowa i chyba nie była by zadowolona z nowej współlokatorki. Chciałem cię po prostu chronić. W porównaniu z nią wydałaś mi się raczej krucha. Wyglądałaś na mocno zmęczoną i słabą, pomyślałem, że może jakoś ci pomogę...
- Phi, porozmawiałabym, z nią i wszystko było by w porządku.
- Porozmawiała? Śpiąc? No, chyba że nawet w takim stanie potrafisz świadomie gadać do rzeczy, to zwracam honor. Ale na moje oko raczej tego nie potrafisz. Spałaś jak kamień prawie dwie doby.
- Jakoś bym sobie poradziła, trzeba było mnie zostawić. Co ci do moich spraw?
- Nic. Tyle tylko, że jestem księciem i odpowiadam za swój kraj. A wy w pewnym sensie jesteście częścią tego kraju.
- My?
- No, pewnie jest was więcej, inaczej nie upierałabyś się chyba tak bardzo przy powrocie.
- Niektórzy lubią swój dom.
- Dlatego chciałem cię odnieść tam z powrotem, jak tylko się obudzisz.
- Więc co my tu robimy?! Już się obudziłam, jak widzisz.
- I w tym właśnie problem. Jechaliśmy nieprzerwanie od poprzedniego wieczora, więc jesteśmy kilkadziesiąt kilometrów od domu i chyba nie możemy wrócić.
- Dlaczego?
- A tego to i ja nie wiem. Jeszcze. Tom?
- Jej też mówimy? Sprawa dotyczy tylko nas...
- Jak to?! Więc co ja tu robię? - oburzyła się.
- Mów, w końcu przez nas tu jest.
- Przez ciebie dokładniej. Ale niech będzie. r11; nabrał powietrza i zaczął szybko relacjonować - Sytuacja wygląda tak: ktoś zdradził nasz rząd. Szpieg, z Horbany. Złapali króla i zamknęli w lochu. Nas też próbowali, przynajmniej co ważniejsze osoby. Oczywiście, szpieg nie zrobił tego sam. Nawet się nie ujawnił. Ale do miasta przeniknęła spora grupa zakamuflowanych żołnierzy horbańskich. W lasach kryło się ich jeszcze więcej. Choć to wydaje się dziwne, że nikt ich wcześniej nie zauważył... Dobrzy są, spryciarze. r11; w tym miejscu przeklął najeźdźców wyszukanym zwrotem. r11; No i, niestety, chyba część naszych też jest po ich stronie... Król wysłał mnie, żebym ciebie ratował, kiedy jeszcze były jakieś szanse na ucieczkę. Sam nie chciał uciekać. Wymknąłem się tym starym korytarzem za tronem, zabierając tyle co naszą torbę na wyjścia incognito, akurat tam leżała. Mamy zanieść wiadomość do króla Azecji i poprosić o pomoc. To wszystko, czego udało mi się dowiedzieć. I niestety to nie jest żaden głupi żart. r11; wyrzucił z siebie jednym tchem i ukrył twarz w dłoniach. Widać było, że bardzo mu ta wiedza ciążyła.
Artur z razu chciał wybuchnąć gniewem, że nie pozwolono mu zostać i walczyć o kraj, o ojca... Ale gdy wysłuchał Toma do końca, zrezygnował z tego. Tylko on jeden może uratować ojczyznę. Musi wykonać rozkaz ojca i dotrzeć do Azecji, zdobyć sojuszniczą armię i razem z nią podążyć na ratunek. I musi zrobić to szybko, nim nieprzyjaciel go odnajdzie.
- Rozumiem - powiedział spokojnie po dłuższej chwili.
- Pójdę z wami. Do domu i tak nie mogę wrócić, a może się do czegoś przydam...
- Niby do czego? - zakpił Tom.
- Potrafię czarować, gdybyś nie wiedział. Na pewno znajdzie jakieś zastosowanie dla mojej magii.
- Taa, jasne.
- Nie wierzysz?
- Nie kłóćcie się. I tak już postanowiliśmy, że Afka zostaje z nami. Mamy ważniejsze problemy r11; posępnym głosem przerwał im Artur.
- No właśnie! - zatryumfowała wróżka.
- Masz rację - powiedział Tom. A po chwili dodał:
- Usiądźmy wreszcie do jakiegoś obiadu, bo kiszki mi grają marsza. Wszyscy nie jedliśmy od wczoraj...
- O, nareszcie jakiś dobry pomysł - zgodził się książę.
Tom podszedł do juków, które wcześniej zdjęli z koni i położyli pośrodku obozowiska. Wyciągnął z nich bochen chleba, jakąś wędlinę, dwa pomidory, nóż i wodę.
- Póki te patrole są blisko, nie możemy rozpalać ognia. Musi nam wystarczyć suchy prowiant, z resztą, w takim pośpiechu nie mogłem zdobyć niczego innego. Też się skusisz? - zwrócił się do wróżki.
- Nie, dzięki. Nie jadam takich rzeczy.
Gdy oni się posilali, Afka rozglądała się po łące. Udało jej się znaleźć w kilku miejscach kępki pierwszych stokrotek, kaczeńców, zawilców. Wróżki nie muszą jeść, ale jeśli mają ku temu okazję, to z niej korzystają. Całkiem miła czynność. Zebrała trochę młodych, małych liści na obiad i zapakowała sobie porcję w plecaczek zrobiony z liścia babki lancetowatej. Znalazła też sporą łupinkę żołędzia. "W sam raz na kubek", pomyślała. Wróciła do obozowiska, poprosiła o odrobinę wody i usiadła do jedzenia. Artur o mało co jej nie zalał, usiłując wlać wodę z manierki do malutkiej, jego zdaniem, łupinki. Po obiedzie panowie przebrali się w bardziej pospolite stroje. Ich zwyczajowy ubiór zbytnio rzucałby się w oczy. W ten sposób mogli mieć chociaż nadzieję, że zostaną wzięci za zwykłych podróżników, a nie za ważnych uciekinierów. Potem zebrali rzeczy i postanowili jechać dalej. Tym razem Afka nie podróżowała w kieszeni. Usadowiła się w grzywie książęcego konia, między jego uszami. Wolała na razie nie zbliżać się do Toma. Arturowi podobało się jej postępowanie. W razie czego mogła się ukryć głębiej w końskiej grzywie. Jednocześnie patrzył na nią z rozbawieniem. Wydawała się niewiele większa od końskich uszu, między którymi się chowała. Taka malutka...
Wieczorem znaleźli miejsce idealne na nocleg. Z jednej strony rosły wysokie krzewy, zieleniące się już pierwszymi liśćmi, tworząc gęsty żywopłot i skutecznie osłaniając to miejsce od strony ścieżki, którą sami sobie wytyczali. Znalazła je Afka, gdy przypadkiem przestała się trzymać konia akurat wtedy, gdy zawiał mocniejszy wiatr i doniósł ją aż tutaj... Z dwóch stron mieli zbocze góry, dość strome. Północną ścianę sami zbudowali, pomysłowo mocując gałęzie między krzewami a drzewem przylegającym do skał. Jednocześnie służyło im to za drzwi. Dzięki temu byli osłonięci od wścibskich oczu i chłodnego wiatru. Nie rozpalali ogniska, godzinę wcześniej widzieli patrol, ale mała wróżka wyczarowała kulę światła.
- To proste - tłumaczyła - wokół nas są rozproszone cząsteczki światła księżycowego. Wystarczy je ze sobą zebrać w jedno miejsce i...
- Dobra, ważne że ci się udało. Nie musimy wiedzieć, jak tego dokonałaś. A skoro to takie proste, to nie przechwalaj się tym tak - przerwał jej Tom.
- Ale ja chciałam pomóc!
- I za to ci dziękujemy, prawda Tom? - włączył się do rozmowy Artur. - Po prostu jesteśmy zmęczeni. Na rozmowy będzie jeszcze czas, do Azecji jeszcze daleko.
W milczeniu zjedli kolację i przygotowali sobie posłania. Mieli tylko koce znalezione w jukach, a ziemia była zimna, ale nie mieli innego wyboru. Trochę wybrzydzali też na robaki, chętnie pakujące się im na posłania, ale po kilku akcjach przetrząsania koców dali sobie z nimi spokój. W końcu byli teraz w lesie, nie w zamku. Musieli się po prostu przyzwyczaić, że od tej pory będą je widywać dużo częściej niż do tej pory. Konie przywiązali do drzew opodal 'wyjścia', sami ułożyli się w drugim końcu swojej kotlinki. Afka znalazła sobie dziuplę. Ta wyglądała na naprawdę nieużywaną od dawna, więc czuła się w niej bezpieczna. Uwolniła zebrane światło, pozwalając mu rozprysnąć się wokół. Zasnęli.
Następnego dnia starali się nie rozmawiać zbyt wiele. I tak po chwili kończyło się to kłótniami i krzykami, a to niestety mogło utrudnić ukrywanie się. Jechali w milczeniu, wykorzystując półmrok poranka, później zsiedli z koni i przedzierali się przez zarośla. Konie protestowały, ale Afka porozmawiała z nimi, posługując się swoimi magicznymi zdolnościami i jakoś udało jej się uspokoić zwierzęta. Patrol widzieli tego dnia tylko jeden, późnym rankiem. Wydawało im się, że żołnierze nawet nie są zbytnio zainteresowani poszukiwaniem. W sumie, nie dziwne. Byli daleko od stolicy, w mało znanych im lasach, a za zadanie mieli znaleźć dwóch ludzi. Dwóch ludzi! W takim gąszczu! W dodatku nigdy rzeczonych uciekinierów nie widzieli na żywo, a bez tego trudno było im sobie wyobrazić ich wygląd. Nawet przy długim i dokładnym opisie od przełożonych. Co za idiota wymaga od żołnierza zapamiętania jakiegoś długiego wywodu... Poza tym żołnierze byli święcie przekonani, że wstąpili do wojska, żeby walczyć, a nie szukać jakiegoś tam chłystka z kolegą, włóczących się po lasach... Skoro złapali króla, to książę już niepotrzebny. Zwłaszcza, że podobno jest bardzo młody, więc i tak dużo by im nie zrobił. Przynajmniej tak na prosty, żołnierski rozum. I z takim przekonaniem najwidoczniej uznali swoje zadanie za mało wykonalną rzecz, bo tęsknymi oczami spoglądali nie przed siebie, a za siebie, w stronę stolicy. Nie, żeby uciekinierzy mieli coś przeciwko temu. Ale pokrzepieni myślą, że może w takich warunkach uda im się uciec, ostrożnie wyminęli owy patrol i śpiesznie się od niego oddalili. Nie odważyli się jednak rozpalić ognia tego wieczoru. Tak było bezpieczniej. Nasi bohaterowie byli świadomi tego, że zawsze przy takich akcjach zdarzały się jednostki mniej kompetentne. Zazwyczaj jednak w armii istnieli ludzie specjalnie przeszkoleni do poszukiwań. Lepiej nie wpadać w euforię nad zachowaniem pojedynczego patrolu i oddalić się od niego jak najszybciej. A nuż w pobliżu kręciłby się drugi?
Rankiem obudzili się w bardziej ugodowych nastrojach. Tylko druga noc spędzona w chłodnych warunkach wczesnej wiosny postanowiła dać o sobie znać w postaci kataru. Obaj panowie pociągali nosami. Afka trochę się dziwiła, że są tak mało odporni, pokręciła głową i zaczęła rozglądać się za jakimiś przydatnymi ziołami. Po śniadaniu i małym rekonesansie doszli do wniosku, że raczej nikt ich już nie szuka. Przynajmniej w pobliżu. No, i że są w bardzo gęstym buszu, bez jakiejś dokładniejszej wiedzy, gdzie. Co prawda, cały czas kierowali się na południe, w kierunku Azecji, ale nie wiedzieli, jak daleko od niej jeszcze są. Zwykle nie podróżowali tam kryjąc się w gęstym buszu. Nie pozostawało im nic innego, jak tylko ruszyć w tym samym kierunku i mieć nadzieję, że szybko tam dotrą. Około południa dotarli nad małe jeziorko i zrobili przy nim postój. Odważyli się też rozpalić ognisko. Drewno było trochę wilgotne, ale Afka przydała się, osuszając je strumieniem ciepłego powietrza. Podczas gdy panowie starali się upiec świeżo złowione ryby nie wzbudzając dymu, Afka wybrała się na mały spacer. Wiosna rozprzestrzeniała się dość szybko, wokół robiło się coraz bardziej zielono, kwitło wiele kwiatów. Natura była piękna i spokojna . Jak zwykle, nie świadoma, że gdzieś tam ludzie walczą między sobą... Żyła swoim życiem, nie zainteresowana jakąś tam wojną. Afka również nie rozumiała wojny. Nawet nie wiedziała dokładnie, co to jest. Przecież Myrydianki nie walczą ze sobą ani z przyrodą. Jakoś im to nie potrzebne. Rozmyślając tak, natrafiła na podobne kwiaty, wokół których jeszcze tak niedawno fruwała z koleżanką. Nawet drzewa wokół nich były takie same. Zatęskniła za domem. Już nie miała ochoty kłócić się z mistrzyniami. Chciała po prostu wrócić i zapomnieć o tych wszystkich dziwnych wydarzeniach. Mogła się im nawet przyznać do potajemnej nauki. Teraz wydawało jej się to całkiem dobrym rozwiązaniem. Siedziała pod kwiatami i cichutko łkała. Przez ostatnie dni nie miała czasu o tym myśleć, teraz wszystkie te gorzkie myśli przyszły do niej i zmusiły do płaczu. Po dłuższej chwili usłyszała głosy Artura i Toma. Właśnie skończyli swój posiłek i chcieli ruszać dalej.
- Zaraz przylecę! - krzyknęła do nich.
- Pośpiesz się!
Odnalazła swój plecaczek, porzucony niedaleko kwiatów i już miała wracać, gdy coś w lesie przykuło jej uwagę. Wyczuwała tam źródło magii, podobne do myrydiańskiego, choć bardzo słabe. 'Nie, to nie możliwe. Pewnie mi się coś zdawało.' pomyślała. Ale uczucie nie zniknęło. Coś przyzywało ją do siebie, wręcz przyciągało. Nie potrafiła się temu oprzeć. Myrydiańska magia to jedyna rzecz, jakiej w tej chwili była w stanie zaufać. Tuż za pierwszymi drzewami znalazła stary dąb, porośnięty mchem i pnączami. To właśnie stąd dochodziła ta energia. Zza pnączy coś błysnęło. Afka wzbudziła lekki wiatr i starała się za jego pomocą rozgarnąć zarośla. Były jednak gęste i nie łatwo ustępowały, rękoma też niewiele zdziałała.
- Co ty tu tak długo robisz? Chodź wreszcie.
Podskoczyła w miejscu, zaskoczona głosem Artura. Tak zajęła się tajemniczą energią, że zapomniała o towarzyszach.
- Możesz mi pomóc? Rozgarnij te pnącza.
- Po co? Musimy już iść.
- Proszę, zrób to. Tu coś jest... Czuję magię.
- Żartujesz sobie czy jak? - odparł książę i spojrzał jej w oczy. Nie wyglądało to na żart. Wyciągnął ręce w stronę dębu i rozgarnął pnącza. Ku ich zaskoczeniu, ich oczom ukazało się... lustro. Stare zwierciadło, misternie oprawione w drewnianą ramę, która wydawała się być częścią drzewa. Patrzyli osłupiali na swoje znalezisko. Po chwili dobiegł do nich Tom, nawołując ich do powrotu. Również spostrzegł lustro.
- A to skąd się tu wzię... - chciał zapytać, gdy nagle gładka tafla zamrugała i ich oczom ukazał się widok dziwny. Teraz widzieli wnętrze jakby drewnianej dziupli, skromnie, ale ładnie urządzonej. Jej ściany wskazywały na to, że jakimś cudem nie została tu wydrążona, ale po prostu - była naturalną częścią drzewa. Widzieli też wyjście z niej i wróżki latające wokół polany.
- Myrydia! - wykrzyknęła Afka i przywarła do lustra. Artur i Tom stali z wybałuszonymi oczami, gapiąc się na ten niecodzienny widok.
- To... twój dom?
- Tak! - przytaknęła energicznie.
- Jakie to dziwne...
- Afka! Gdzie ty, u licha, jesteś?! Wszyscy cię szukamy po całym lesie! Wracaj natychmiast i wytłumacz się! Co to za pomysły, żeby tak daleko uciekać przez parę głupich pytań! Afka, słyszysz mnie?! Odpowiedz, hej!
- Taaak, Kolino, yy... Mistrzyni Kolino... ja...
- Co ty?
- J... jak to możliwe?
- Co?
- Że Cię widzę, i słyszę... Że widzę Myrydię... Przecież jestem daleko stamtąd...
- Jak to daleko? To znaczy gdzie?
- Nie wiem gdzie... Ale... Jak?
- Aaa, ty się jeszcze o tym nie uczyłaś... To jest taki nasz portal informacyjny, pozostałość po... po dawnych czasach. Są poukrywane gdzieś po lasach, poza Myrydią. Żeby można się było z nią kontaktować. To gdzie jesteś?
- Nie wiem, już mówiłam...
- Oj, dziecko, dziecko... Spójrz w prawy dolny róg lustra, tam masz zapisaną nazwę tego miejsca. No, to gdzie jesteś?
- W... W Wielkim Lesie Wschodnim, nad Sowim Źródłem...
- Co?! Co ty robisz aż tam?!
- No... uciekam...
- Kochanie, ja wiem, że się na nas obraziłaś, ale żeby aż tak? Jak ty zamierzasz wrócić do domu?!
- Ekhem... Może ja wyjaśnię... - odezwał się Artur.
- O Matko! Na wszystkie duchy lasu! To człowiek!
- Nawet dwóch - odezwał się Tom.
Tego już Kolinie lepiej było nie mówić. Zachwiała się na nogach i zemdlała. W ostatniej chwili pochwyciła ją Marid.
- Afka, kochanie, co ty robisz w towarzystwie tych... ludzi?
- Znaleźliśmy ją w dziupli pewnej mało przyjaznej sowy, nad stawem, całkiem niedaleko miasta. Afka leżała tam wyczerpana i bez sił, więc nawet nie miałaby się jak bronić. Nie wiedziałem, czy to jest dla niej bezpieczne. Po prostu poczułem, że muszę ja stamtąd zabrać i ją chronić. To był impuls. Niech mi pani nie przerywa, już kończę. Nagle wybuchła wojna i musieliśmy uciekać, niechcący zabrałem Afkę ze sobą. Uciekamy do Azecji i niestety w tej chwili nie możemy wrócić. - powiedział Artur, zręcznie powstrzymując wróżkę od przerywania mu słowami dłuższymi niż 'och', 'ach', 'ale'.
- Przypadkiem? I nie mogliście jej jakoś odesłać? A kiedy wracacie?
Panowie zaniemówili na taką reakcję.
- Na razie w ogóle. Jest wojna, nie możemy! - odpowiedziała Afka.
- Wojna, wojna... A, już pamiętam, co to... To jak ty się będziesz uczyć?
Mistrzyni najwyraźniej nie rozumiała sytuacji. Na szczęście Kolina zaczęła dochodzić do siebie i usłyszała słowo 'wojna'.
- Jaka wojna? Przecież już dawno nie było żadnej wojny. - powiedziała, niespokojnie spoglądając na Artura.
- Wojny zawsze gdzieś są. Ale to prawda, że u nas dawno żadnej nie było. Zostaliśmy napadnięci, mój ojciec jest uwięziony. Muszę uciekać i sprowadzić pomoc.
- Dlaczego: musisz?
- Jestem księciem?
- Ojej...
- Przepraszam panie, nie przedstawiłem się. Nazywam się Artur Herrim al Demmen Akkor, jestem następcą tronu Damazji. Królestwa, w którym znajduje się wasze państwo - powiedział, składając swoim rozmówczyniom ukłon.
- Wybacz książę, nie wiedziałyśmy...
- Przepraszam, ale miałbym do was pewną nietypową prośbę, skoro już możemy porozmawiać... Jeśli to możliwe. Chciałbym wiedzieć co się dzieje w moim królestwie... Takich portali jest chyba więcej, zgadza się?
- Tak, kiedyś ich było całkiem sporo... Hmm, może dało by się coś zrobić...
- Wiem!
Wszyscy aż podskoczyli, łącznie z Koliną.
- Będę prowadzić dla ciebie korepetycje przez portale! Zgłaszaj się jak najczęściej!
Marid była jedyna w swoim rodzaju. Na zajęciach opanowana i stanowcza, wręcz godna podziwu, jedna z najlepszych nauczycielek, we wszelkich innych sytuacjach niestety zawodziła na całej linii, czego całkiem dobry pokaz właśnie dawała. Słuchacze nie wiedzieli, czy śmiać się z komizmu sytuacji, czy taktownie wycofać się z zasięgu wzroku wróżki.
- A gdzie...
Portal nagle zamrugał i pokazał podróżnikom swoje nieme i dawno nieczyszczone gładkie oblicze, przerywając księciu w pół zdania.
- Chyba się rozładował... - skonstatowała Afka.
- Taa... Dziwne urządzenie. A teraz może wreszcie ruszymy w drogę, bo przez tą pogawędkę straciliśmy dużo czasu - zasugerował Tom.
Afka starała się jak najlepiej zapamiętać wygląd i położenie portalu. Mogło jej się to jeszcze przydać. Ale gdy po chwili odwróciła się, ujrzała zwykłe, stare drzewo. Po portalu nie było ani śladu...
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Asliae · dnia 25.02.2009 10:18 · Czytań: 680 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 2
Komentarze
Asliae dnia 25.02.2009 10:34
Od razu informuję, że po tej części zawieszam publikację tego tytułu na czas nieokreślony (przejadło mi się poprawianie tego, muszę odsapnąć...) i przerzucam się na krótszą formę :) Ale komentarze chętnie przyjmę, każda trafna sugestia jest dla mnie na wagę złota ;)
Usunięty dnia 25.02.2009 18:13
Tekst napisany na "odpieprz się". Brak logiki w niektórych miejscach. Masz wyobraźnię, niewątpliwie. Podejrzewam, że piszesz tak szybko, jak mówisz. Miliony razy powtarzasz te same słowa. Używanie zdrobnień typu "plecaczek", powoduję chęć zamordowania Cię.

Dziś nie mam ochoty na krew, więc odpuszczę sobie Twój "dramat".
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
27/03/2024 22:12
Serdeczne dzięki, Pliszko! Czasem pisząc, nie musiałem… »
pliszka
27/03/2024 20:55
Kaz, w niektórych Twoich tekstach widziałam więcej turpizmu… »
Noescritura
25/03/2024 21:21
@valeria, dziękuję, miły komentarz :) »
Zdzislaw
24/03/2024 21:51
Drystian Szpil - to i mnie fajnie... ups! (zbyt… »
Drystian Szpil
24/03/2024 21:40
Cudny kawałek poezji, ciekawie mieszasz elokwentną formę… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:18
@Optymilian - tak. »
Optymilian
24/03/2024 21:15
@Zdzisławie, dopytam dla pewności, czy ten fragment jest… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:00
Optymilian - nie musisz wierzyć, ale to są moje wspomnienia… »
Optymilian
24/03/2024 13:46
Wiem, że nie powinienem się odnosić do komentarzy, tylko do… »
Kazjuno
24/03/2024 12:38
Tu masz Zdzisław świętą rację. Szczególnie zgadzam się z… »
Zdzislaw
24/03/2024 11:03
Kazjuno, Darcon - jak widać, każdy z nas ma swoje… »
Kazjuno
24/03/2024 08:46
Tylko raz miałem do czynienia z duchem. Opisałem tę przygodę… »
Zbigniew Szczypek
23/03/2024 20:57
Roninie Świetne opowiadanie, chociaż nie od początku. Bo… »
Marek Adam Grabowski
23/03/2024 17:48
Opowiadanie bardzo ciekawe i dobrze napisane.… »
Darcon
23/03/2024 17:10
To dobry wynik, Zdzisławie, gratuluję. :) Wiele… »
ShoutBox
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
  • Slavek
  • 22/03/2024 19:46
  • Cześć. Chciałbym dodać zdjęcie tylko nie wiem co wpisać w "Nazwa"(nick czy nazwę fotografii?) i "Album" tu mam wątpliwości bo wyskakują mi nazwy albumów, które mam wrażenie, że mają swoich właścicieli
  • TakaJedna
  • 13/03/2024 23:41
  • To ja dziękuję Darconowi też za dobre słowo
  • Darcon
  • 12/03/2024 19:15
  • Dzisiaj wpadło w prozie kilka nowych tytułów. Wszystkie na górną półkę. Można mieć różne gusta i lubić inne gatunki, ale nie sposób nie docenić ich dobrego poziomu literackiego. Zachęcam do lektury.
  • Zbigniew Szczypek
  • 06/03/2024 00:06
  • OK! Ważne, że zaczęłaś i tej "krwi" nie zmyjesz już z rąk, nie da Ci spać - ja to wiem, jak Lady M.
Ostatnio widziani
Gości online:79
Najnowszy:wrodinam