W domu porzucisz ostatnie bez troski
Drzwi zamkną się jasno
Ostatnie przymrozki
Zapiją się czasem i zasną
Uśmiech z wykręconą ręką
Te małe życiowe patosy
Skrzypek na dachu jęknął
Tchnieniem zakurzonych kocy
A dni spadały z nieba jak kamienie
W Szuflandii na dziko i na dwa głosy
Głęboko wbijani głowami w ziemię
Gdy słowa splecione traciły na mocy
A dni sypały iskry jak krzemienie
Waliły się drogi paliły się mosty
(Dwa razy radość dwa razy brzemię)
Zapadł pode mną margines ostry
Dla oka to nawet przypomina
(Na łóżku z idei zapadł się nie boski)
Jestestwa oryginał
Ktoś rzuca za mnie kostki
Dom jest daleko, to nie czworobok
Tam gdzie rozlałaś herbatę
Znów zbiją nas i kopną ostrogą
Zwęglone wspomnienia zapachną latem...
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
Asti · dnia 25.02.2009 22:28 · Czytań: 880 · Średnia ocena: 3 · Komentarzy: 6
Inne artykuły tego autora: